Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Nele Neuhaus - Nielubiana

To pierwsze śledztwo Pii Kirchhoff, właścicielki hodowli koni, świeżo w separacji z mężem i Olivera von Bodensteina, z tych Bodensteinów - właścicieli ziemskich pod Frankfurtem; oboje pracują dla przyjemności. W plenerze zostają znalezione zwłoki bezkompromisowego prokuratora, ewidentnie samobójstwo, chociaż nic nie dawało ku temu powodów. Niedługo potem pojawiają się kolejne zwłoki - pięknej Isabel, żony weterynarza, świetnej dżokejki ze stadniny opodal; tutaj też na początku wygląda na samobójstwo, ale szybko okazuje się, że dama została uśpiona lekiem dla zwierząt, a następnie zrzucona z wieży widokowej. Krok po kroku, kiedy policja przechodzi nad kurtuazyjnymi zdaniami, że o zmarłych źle się nie mówi, wychodzi, że Isabel przez łóżko załatwiała interesy, szantażem i kłamstwem zarabiała sporo, a dodatkowo była wplątana w ciemne interesy właścicieli i bogatych gości stadniny. I tak jak zwykle ciężko wskazać, kto mógłby chcieć czyjejś śmierci, tak tutaj śmierci Isabel mogli chcieć w zasadzie wszyscy, łącznie z mężem, któremu chwilę wcześniej żona zagroziła rozwodem i ukryła przed nim córkę (choć podobno i tak nie była jego). Wszyscy kłamią, a - co najgorsze - teoretycznie nieskazitelny prokurator samobójstwo popełnił właśnie z powodu szantażu.

Seria całkiem rokuje - dużo przesłuchań, weryfikowania zeznań, mało olśnień i pojawiających się znienacka postaci. Bohaterowie są niegłupi, chociaż pieczołowicie nie mają życia prywatnego i na ochotnika rzucają się do pracy przez całą noc; Bodenstein dodatkowo kilkukrotnie obrywa, a do tego spotyka swoją dawną flamę z czasów młodości (oraz jej córkę, równie atrakcyjną, a młodszą). Pia pozyskuje odciski palców przesłuchiwanego za pomocą kradzieży butelki po coca-coli, zaś Oliver uczy się wysyłać SMS-y, bo nie umie.

Wątki polskie: epizodycznie pojawia się Karol, Polak zamieszany w machlojki, na szczęście okazuje się mieć jednak fałszywe dokumenty i być Litwinem. Jeden z podejrzanych nazywa się Jagoda, ale jest Niemcem.

Inne tej autorki:

#71

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 9, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, panie, kryminal - Komentarzy: 13


Alice Munro - Odcienie miłości

Powinnam się poddać, ale nieustająco próbuję odkryć, skąd decyzja komitetu noblowskiego (i coraz bardziej się skłaniam do opcji, że chodziło o wybór najmniej kontrowersyjnego autora). Munro się doskonale czyta, ale absolutnie nic po lekturze mi nie zostaje; ba, zdarzyło mi się nawet przerwać opowiadanie w połowie, bo przysypiałam i po podjęciu lektury już nie pamiętałam, o czym jest. Plus, na co się już skarżyłam parokrotnie, opowiadania opisują jakiś wycinek z życia bohaterów, a czasem nawet jakieś wspomnienie, które po latach uaktywnia coś w ich życiu (albo i nie), ale nie mają zakończenia jako takiego. A to bohaterkę powiadomił ojciec, że jej matka umarła, więc bohaterka wspomina panikę, kiedy zobaczyła, że jej matka planowała się powiesić; co ciekawe, jej młodsza siostra pamięta historię jako żart, który matka chciała zrobić ojcu. Pierwszej żonie były mąż zwierzył się, że zdradza drugą żonę z kochanką. Dwaj bracia żyją obok siebie, jeden w cieniu drugiego, który podczas zabawy uszkodził sobie głowę i nie jest już tak sprawny intelektualnie jak wcześniej. O rodzinnej wyprawie, która mogła się zakończyć tragedią, ale na szczęście nie zakończyła, bo matka we właściwej chwili spojrzała na kąpiącą się córkę. O powrocie po latach do miasteczka i spotkaniu z dawną kochanką, która została żoną brata. I tak dalej.

Inne tej autorki.

#70

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 8, 2020

Link permanentny - Tagi: 2020, panie, opowiadania, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Sylwia Chutnik - Kieszonkowy atlas kobiet

Cztery opowiadania, które łączy lokalizacja - kamienica na Opaczewskiej w Warszawie, imiona bohaterek (różne warianty imienniczki Matki Boskiej[1], Marii), które czasem ocierają się o siebie, ale nie są siebie wzajemnie świadome. Bazarówa Mańka nasłuchała się czerniakowskich piosenek o podwórkowej Czarnej Królowej i marzyła o tym, żeby coś znaczyć chociaż dla jednej osoby, niekoniecznie dla wszystkich. Terroryzowana latami i zaniedbana przez matkę, bo brzydka i tępa, opuszczona przez męża, bo bezpłodna, wpadła w alkoholizm i w alkoholowym widzie rodzi dziecko-embrion, które tylko ona widzi[2]. Pani Maria Wachelberska (już nigdy Wachelberg!), poznaczona żylakami weteranka Powstania Warszawskiego, bywalczyni przychodni, do dziś się ukrywa. Bo może ktoś się domyśli, że tak naprawdę nazywa się Wachelberg i jako jedyna z rodziny przeżyła getto. Jej finalną kwaterą jest piwnica w kamienicy na Opaczewskiej. Paniopan Marian, cichutki, kulturalny, na rencie z powodu zniszczonego w wojsku przez heteronormatywnych kolegów kręgosłupa, ma śliczne mieszkanko na tejże Opaczewskiej, zręczne ręce i ogromne poczucie estetyki. Wreszcie Marysia, nastolatka, która wymyka się z mieszczańskiej kamienicy nocami, żeby potrząsnąć światem, wrzucić ziarenko do bezbłędnej maszyny. Niech coś się dzieje, niech się wszyscy obudzą.

Pomiędzy bohaterami pojawiają się archetypy kobiet, wytłuszczone w tekście - Wariatki, Święte, Kury, Handlary, Kiblary, Strażniczki Podwórek, Wdowy Cmentarne, Barmanki, Biurwy i wreszcie Buntowniczki, które - zapytane o motywację - skromnie odpowiadają: “Ach, nic takiego. Posprzątałam całe mieszkanie i taki mi właśnie przyszedł do głowy pomysł, żeby może coś rozpierdolić”. Atlas, jak tytuł wskazuje, nie jest fabularny; wątki kobiecych losów autorka wplotła potem w “Cwaniary” (i pewnie inne historie), gdzie głos tych, które są za kulisami, takie zwykle, pomijalne, nagle okazał się ważny.

[1] “Święta Bozia z góry zerka, jak nam w rękach tańczy ścierka” - szemrzą na kolanach pokolenia gospodyń w mantrze do Matki Boskiej Sprzątającej. Maria W* tytułuje się “Matka Boska Warszawska. Strzegąca samotnych dziewczyn wyruszających wilgotnymi kanałami. Narażone na wojenne zamiecie. Na gwałty, na degradację w szeregach żołnierskich. Na porwaną sukienkę, wyszarpniętą bieliznę. Panie generale, melduję posłusznie, że przyjmuję od dzisiaj pseudonim Matka Boska Żydowska, matronka wszystkich bojowniczek getta i powstań zbrojnych. Kobiet strzelających, bombowniczek, morderczyń, rebeliantek, sabotujących terrorystek, wariatek z karabinem. Kobiet-rewolucji, które w nocy kręcą włosy na wałki, żeby rano ładnie wyglądać na barykadzie. Którym podarły się ostatnie pończochy, więc kopiowym ołówkiem rysują sztuczne szwy na gołych łydkach.”.

[2] Tak, w tym momencie poległam, kiedy próbowałam czytać “Atlas” w okolicach końca ciąży, hormon nie pozwala się cieszyć fantastycznymi zdaniami autorki, jej obserwacjami ponad fabułą życia, reporterskim zapisywaniem mowy ulicy.

Inne tej autorki tutaj.

#64

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 24, 2020

Link permanentny - Tagi: panie, 2020, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Reni Eddo-Lodge - Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry

Eddo-Lodge pokazuje w zbiorze swoich esejów smutną rzeczywistość niebiałych Brytyjczyków - bez względu na to, gdzie się urodzili (a sporo z nich jest rodowitymi Brytyjczykami, których tym bardziej boli uprzejma propozycja, żeby “wrócili do siebie”), nigdy, jeśli nie wprowadzi się w rzeczywistości społecznej zmian, nie będą równoprawni białym Brytyjczykom. Punktem wyjścia dla autorki jest feminizm, ale nie ograniczający się do równouprawnienia kobiet, a równouprawnienia wszystkich - kobiet, mężczyzn, czarnych, brązowych, pełnosprawnych i niepełnosprawnych, heteroseksualnych i z całego spektrum LGBT+. To, w jaki sposób odbierani są ludzie o innym niż normalny (sic!) kolor skóry - „domyślny znaczy biały. Czarność oznacza, że ktoś jest »inny«, a co za tym idzie – podejrzany”; ”Mówią nam, że czarni aktorzy i aktorki w rolach głównych bohaterów są nierealistyczni” - wymaga zrezygnowania z “białego przywileju” i rasizmu wbudowanego ze strachu i w obawie o utratę tożsamości przez białych. Efektem takiej budowy społeczeństwa jest klasizm, gdzie tylko szczególnie zdeterminowane jednostki mogą wskoczyć poziom wyżej, przy czym zawsze będą określani “jak na niebiałego jest całkiem…”. Obserwacje wsparte są o rys historyczny - skąd się wzięła Czarna Brytania: kolonializm, niewolnictwo, wcielanie “poddanych korony” do brytyjskiej armii na frontach I wojny światowej jako opcji na awans społeczny.

Tytuł jest przewrotny - to nie autorka chce przestać dyskutować, tylko biali nie chcą być (jeszcze) partnerami do dyskusji. Próba zmiany istniejącego systemu to dla nich utrata wszystkiego, na co pracowali ich przodkowie - przodownictwo białej rasy, a na to nie można pozwolić, bo jak.

Do książki dołożone jest posłowie Moniki Bebako o ksenofobii (również w stosunku do zakorzenionych w kulturze Żydów, bo ciemnoskórych jest znacząco mniej) w polskiej tożsamości.

#63

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 20, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, panie, reportaz - Skomentuj


Elizabeth von Arnim - Elizabeth i jej ogród

W 1896 roku do majątku Nassenheide pod Szczecinem przyjeżdża z pruskim mężem i trójką małych dzieci Elizabeth, Brytyjka pochodzenia australijskiego. Małżeństwo nie jest zbyt udane, bo mąż jest sztywny w poglądach na życie i role społeczne, Elizabeth cieszy się więc, że jej pan wyjeżdża często w interesach, zostawiając ją sama z największą, nawet przed dziećmi, miłością - ogrodem. Tu metodą prób i błędów, bo ziemia kiepska, światło niekoniecznie korzystne, a dodatkowo kolejni ogrodnicy mają swoje przyzwyczajenia inne niż fanaberie nieco egzaltowanej dziedziczki (jeden nawet jest chory psychicznie), usiłuje z zaniedbanego gąszczu zrobić kwiatowy raj. W recenzjach czytałam, że to “najnudniejszy kawałek książki, bo co kogo obchodzi sadzenie i odmiany róż”, więc jeśli ktoś się nastawia w tym pamiętnikarskim zapisie - od maja do kwietnia kolejnego roku - na wyrafinowaną akcję, to się rzeczywiście rozczaruje. Elizabeth fantastycznie opisuje swoje starania ogrodnicze, często autoironicznie, swój zachwyt przyrodą, która jest dla niej ratunkiem od oschłego męża (jak potem można przeczytać w źródłach, pozbawiającego ją na mocy pruskiego prawa zarobków za napisane książki) czy konwenansami.

Między wierszami jednak jest sporo o realiach epoki, przedstawianych często w ostrych opiniach męża Elizabeth, nie bez powodu zwanego Gniewnym. Niżej urodzeni powinni znać swoje miejsce w hierarchii, zarabiając grosze za pracę dla państwa i ciesząc się jak dzieci z drobnych prezentów, kobiety są od rodzenia dzieci, do czego są przystosowane tak, że nie czują bólu, tylko przyjemność, poza tym trzeba je regularnie bić, wtedy porządek świata będzie utrzymany. Elizabeth opisuje sąsiadkę, drobną bogobojną Niemkę, która twardą ręką trzyma swoją służbę, nie szczędząc im wychowawczych razów, oczywiście tylko dla ich dobra. Unika znajomych ze swoich sfer, buntując się przeciwko “bywaniu” w wielkim świecie, tego samego chce dla swoich córek, bo naturę i ogród ma w większym poważaniu niż splendor. Wymuszone przez znajomych przewlekłe wizyty (zwłaszcza przypadkowych ludzi - nieprzyjemnej Minory) są do przetrwania tylko dzięki poczuciu humoru i ucieczce w ogród.

Jest kilka wydań tej książki na rynku, ja mam to (link niesponsorowany); w środku piękne ilustracje ogrodów i kwiatów. Mogłabym oczywiście zrobić zdjęcie, ale nie zrobiłam, a książkę pożyczyłam mamie.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 17, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, beletrystyka, panie - Skomentuj


Kristina Ohlsson - Wyścig z czasem / Papierowy chłopiec / Ostatnia sprawa Fredriki Bergman

Aktorami “Wyścigu z czasem” są Alex, Fredrika i Eden, szefowa Sapo, komórki do spraw walki z terroryzmem (Peder został zwolniony z policji po wydarzeniach z poprzedniego tomu). Po serii fałszywych ostrzeżeń o podłożonych bombach władze elektryzuje informacja z samolotu, który właśnie opuścił Sztokholm i kieruje się do Nowego Jorku, że na pokładzie jest bomba, która zostanie zdetonowana przy próbie lądowania, chyba że Szwecja zaniecha wydalenia z kraju mężczyzny, podejrzewanego o terroryzm, a USA zamknie tajne więzienie w Afganistanie. Problem w tym, że USA nie przyznaje się do tego więzienia, a negocjacje z terrorystami nie są mile widziane w żadnym kraju (a tak naprawdę nie ma z kim negocjować - samolot nie może wylądować w USA, bo zostanie zestrzelony, albo skończy mu się paliwo). Dla Alexa sytuacja jest tym trudniejsza, że na pokładzie samolotu drugim pilotem jest jego syn, a pierwszy pilot zachowuje się co najmniej podejrzanie. Drugim wątkiem są podejrzenia w stosunku do Eden, która przed laty miała romans ze szpiegiem z Mosadu, co w aktualnej sytuacji stawia pod znakiem zapytania jej przydatność dla Szwecji.

W ”Papierowym chłopcu” wraca wątek Izraela - ktoś zabija celnym strzałem nauczycielkę w sztokholmskiej gminie żydowskiej, a niedługo potem dwóch 10-latków z tej gminy zostaje uprowadzonych, a następnie zastrzelonych na polu golfowym. W obu przypadkach na miejscu zbrodni zostają znalezione kartonowe torby z narysowanymi twarzami. Rodzice chłopców nie współpracują mimo tragedii, więc to Alex z Fredriką muszą wyjaśnić wpływ legendy z izraelskiego kibucu na współczesność. Eden, która odżegnuje się od wydarzeń, zostaje w nie wplątana przez postać swojego byłego kochanka z Mosadu i - jak się okazuje - ojca jej córek. Peder wraca do akcji, ale nie pracuje w policji, tylko zostaje szefem ochrony we wspomnianej ciężko doświadczonej gminie żydowskiej.

”Ostatnia sprawa Fredriki Bergman” okazuje się być bardzo osobista dla Alexa i Fredriki. Przypadkowe morderstwa łączą trzy rzeczy - zamordowani otrzymują przed śmiercią książkę “Chcę wszystko naprawić”, sprawca zostawia list do Alexa oraz ofiary mają coś na sumieniu - czyjąś śmierć lub zaniedbanie, które do śmierci doprowadziło. Tropy już po raz kolejny prowadzą do Spencera, męża Fredriki, który - śmiertelnie chory - zostawia dwuznacznie sformułowany testament, w którym przyznaje się do przestępstwa i do chęci naprawienia tego. Autorka oczywiście wprowadza mylne ślady, dodając wątek zaginionej rodziny, która zamiast w Australii wylądowała uwięziona w zabezpieczonym z zewnątrz domu, dodatkowo też pojawiają się protokoły z przesłuchań post factum, kiedy wiadomo, że coś poszło źle. Mam wrażenie, że przez to dokładanie zmyłek książka jest dość chaotyczna, a od ¾ domyślałam się, kto będzie mordercą.

Redakcja lub tłumaczenie ostatniego tomu są niespójne z resztą cyklu - jedna z córek Eden, Dani, staje się synem, a wspomniane miejsce morderstwa z “Papierowego chłopca” zostało pomylone z miejscem z “Na skraju ciszy”. Drobne rzeczy, ale przeszkadzają.

Inne tej autorki tutaj.

#59-61

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 12, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, panie, kryminal - Komentarzy: 6