Więcej o
panie
Dzień dobry się z Państwem. Mamy luty, a ja już mam mocne pierwsze miejsce na najgorszą książkę przeczytaną w tym roku; drugie powoli się czyta, jestem w ⅓ i już się szykuję na soczyście zjadliwą recenzję, tym bardziej, że obrazoburczą. Ale do brzegu.
Sheila poznała malarkę Margaux, kiedy jeszcze była mężatką. Wprawdzie nie planowała żadnych kontaktów z kobietami, ale to Margaux zaczęła o tę przyjaźń zabiegać. Po rozwodzie więc Sheila zdecydowała, że tylko kobiety, żadnych mężczyzn, będzie stawać się najlepszą wersją siebie i napisze powalającą na kolana sztukę o autentyczności. Konsekwentnie więc wdała się w romans z niejakim Israelem, perwersyjnym (czytaj: przemocowcem) przystojniakiem o “grubych rzęsach”. W międzyczasie razem z Margaux zażywały mnóstwo narkotyków, po których pracowały intensywnie. To znaczy Margaux pracowała nad swoimi obrazami, bo Sheila pisała kolejne nieudane kawałki sztuki. Po kolejnej kłótni z Margaux (czytaj: M. wysłała e-mail, w którym napisała, co ją irytuje w zachowaniu Sheili), narratorka wyjeżdża do Nowego Jorku, gdzie dociera do niej, że nie ma sensu wyjeżdżać do Nowego Jorku, bo jest taka sama jak gdzie indziej.
Jaka to jest pretensjonalna i bezsensowna książka. Fragmenty sztuki, polegające na scenopisowym zapisie dialogów z życia Sheili przetykane są detalicznymi opisami treningu fellatio, ciągnącym się wątkiem konkursu na najbrzydszy obraz, dyskusjami o autentyczności, wielokartkową sceną ze sklepu z przyborami piśmienniczymi, coraz bardziej bzdurnymi i przykrymi w odbiorze opisami snów (ten o gwałtach i morderstwach podczas orgii zwyczajnie pominęłam). Postaci drugoplanowe pojawiają się jako statyści, po czym znikają. Nawet ta przyjaźń Sheili i Margaux jest taka… zdawkowa. Spędzają ze sobą czas i rzucają w powietrze niekoniecznie spójne zdania, które nie są czasem rozmową, tylko tzw. głębokimi prawdami. Nie rozumiem zachwytów, nagród, tytułów czy pochwały Margaret Atwood w recenzji. Bez żalu zostawiłam na półce w wakacyjnym apartamencie.
#9
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 16, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Rodzeństwo Durellów było bardzo utalentowane - Gerald, miłośnik i popularyzator przyrody, Lawrence - znany dyplomata i pisarz skandalista oraz jak się okazuje - pisywała też Margo (tylko Leslie, wielbiciel strzelania i podrywu, nie pozostawił po sobie literackiej spuścizny). Książka czekała ponad 40 lat na wydanie i, hm, trochę nie dziwi mnie dlaczego.
Margo, rozwódka z dwoma synami, wpada na pomysł, żeby w turystycznym Bournemouth założyć pensjonat. Do końca nie rozumiem, czemu w tym celu kupuje drugi dom, a dom jej rodziny, która rozjeżdża się po świecie, zostaje zamknięty, zwłaszcza że w pensjonacie pomieszkuje okazjonalnie matka, Leslie i Gerald, ten ostatni z wężami i małpami), ale że oba domy stoją na tej samej ulicy, to nie ma daleko. Wprawdzie jej ciotka, sponsorująca przedsięwzięcie, prosi o uważne wybieranie lokatorów, ale pensjonat szybko zapełnia się ekscentrycznymi osobami - jest malarz specjalizujący się w aktach, szalona staruszka, małżeństwo z nieprzyjemnym i brutalnym mężem, samotna matka z grubym, wścibskim nastolatkiem, dwóch muzyków, w jednym z nich Margo się zakochuje, pielęgniarki, hochsztapler i inne nietypowe osoby. Na każdym kroku skarżą się na pensjonat sąsiedzi, a główna aktywność Margo to ratowanie świata od kolejnych kryzysów.
Przerwałam wcześniej wyjaśnienie, czemu książka została wydana dopiero w latach 90. Otóż nie jest to dobrze napisana książka. Nie dość, że nie byłam w stanie polubić niektórych bohaterów, bo nawet do pewnego momentu w ogóle ich nie rozróżniałam, to wszystkiego za dużo, za szybko, za pobieżnie. Historyjki opisane w powieści są raczej miałkie i nie prowadzą do niczego, nawet często nie mają żadnej pointy. Nie czytało się źle, są momenty humorystyczne, ale całość jest raczej nijaka i do szybkiego zapomnienia.
Więcej o rodzinie Durrellów.
#7
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 4, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 2
Cieszyn, styk Polski i Czech. Trójka znajomych w okolicach trzydziestki kohabituje w mieszkaniu - Weronika jest działaczką społeczną, prowadzi fundację aktywizującą osoby niewydolne socjalnie, Paweł, zwany Olkowym, uczy polskiego z technikum gastronomicznym, Baśka - dochodząca dziewczyna Pawła - jest dziennikarką lokalnej gazety. Fundacja Weroniki to sól w oku lokalnych władz - chętnie przypisują sobie jej zasługi, ale to ona musi uparcie je wychodzić, znając na pamięć ustawy i przepisy. Wera przyjaźni się z Darkiem, który sam siebie nazywa Beneficjentem, osobą chętnie nazywaną patologiczną, chłopakiem bez perspektyw, z rodziny alkoholików, który dzięki fundacji pracuje jako opiekun w DPS-ie. Jego siostra, Dagmara - na pół etatu barmanka - jest nowym nabytkiem fundacji, dlatego wszyscy nazywają ją Świeżynką. Grupa znajomych, w pewnym momencie żartobliwie nazwana przez jedną z bohaterów, “Cieszyńskimi Friends”, mogłaby być obsadą nudnego serialu o walce z biurokracją, języku, który niszczy i o życiu bez perspektyw. Sytuacja się zagęszcza, kiedy w rodzinie Darka i Dagmary wychodzi na jaw paskudna historia, a Darek zostaje przez prasę oskarżony o przestępstwo. Weronika usiłuje wyplątać z tej sytuacji zarówno “podopiecznego”, jak i siebie i fundację, bo nieświadomie wplątuje się w politykę.
Temat zorganizowanego wolontariatu rzadko pojawia się w literaturze, to nie czasy Pozytywizmu. Tutaj dochodzi do tego ogromne wyczucie autorki, wielostronnie pokazującej, jak bardzo osamotnione są osoby zajmujące się tym wycinkiem rzeczywistości, który skrzętnie omijany jest w planach, a w raportach określanych jako patologia. Jednocześnie nie jest to reportaż ani powieść z tezą, bo gdzieś poza obszarem “zawodowym” jest też zwyczajne życie osób, które zrezygnowały z kariery na rzecz pracy u podstaw, a przy tym mają poczucie, że nie umieją sobie życia ułożyć. Chociaż są w lepszej sytuacji niż “beneficjenci” gminnych programów pomocowych.
Inne tej autorki.
#6
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 30, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Will i Phoebe, oboje Amerykanie pochodzenia koreańskiego, spotykają się na studiach i się w sobie zakochują. Oboje są po traumie: Phoebe spowodowała wypadek, w którym zginęła jej matka, zaś Will - po latach bycia fanatycznym wyznawcą kościoła - stracił wiarę. W pewnym momencie w życiu Phoebe pojawia się John Leal, charyzmatyczny guru, który twierdzi, że był zamknięty w północnokoreańskim gułagu i tam zaczął do niego przemawiać bóg. Will w imię miłości próbuje wejść do sekty, głównie w celu znalezienia argumentów, żeby Phoebe z niej wyciągnąć, ale nie udaje mu się to. Potem sytuacja wymyka się spod kontroli, a Phoebe trafia na listy gończe jako osoba, która wysadziła ciężarówkę-pułapkę pod kliniką świadomego macierzyństwa, zabijając przypadkowych świadków. Narracja Willa przeplata się z fragmentami zwierzeń Phoebe i krótkich przemyśleń Leala na temat męczeństwa i poświęcenia.
Zamysł autorki jest to dla mnie absolutnie niezrozumiały, nie wiem, o czym jest ta książka. O tym, że koreańskie pochodzenie to bagaż, bo zmusza ludzi do nadludzkiego perfekcjonizmu czy ślepej wiary? O tym, że miłość nie zwycięża wszystkiego, a już zwłaszcza w sytuacji, kiedy mężczyzna próbuje zatrzymać kobietę wymuszając na niej stosunek płciowy (TW)? Że sekty, w których guru odcina wiernych od rodzin, wymaga posłuszeństwa i każe im oddać wszystkie pieniądze, to niekoniecznie zdrowe organizacje? Rozumiem, skąd miejsce tej książki na nagradzanych amerykańskich listach, wszak ma wszystkie słowa kluczowe - terroryzm, imigranci, osoby innej rasy niż biała, od pucybuta do milionera, ale nie widzę sensu jej czytania.
#4
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 24, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Bardzo przyjemne do czytania eseje o chyba wszystkim - innych autorach (w tym Kapuścińskim), o ekologii, swoich książkach, starzeniu się, wieloletnim partnerze, Graemie Gibsonie, obserwacji świata i jego emanacji w swoich książkach, dotykaniu zimnymi stopami partnera czy udzielaniu niechcianych rad obcym ludziom czy idei długu. Każdy jest inny, ale wszystkie łączy głęboka mądrość autorki, jej humanizm i empatia, nawet o zjawiskach na wskroś przykrych potrafi pisać z czułością. Jest przy tym zabawna w niezłośliwy sposób. Niestety, nie wyjaśniła, czy pudełeczko z jej rodzinnymi przepisami się odnalazło, czy podsmyczył je jakiś wielbiciel jej talentu.
Odpisałam na wiele maili. Myślałam o tym, ile mogłabym napisać, gdyby nie te maile.
Inne tej autorki tutaj.
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 21, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, felietony, panie
- Komentarzy: 1
Trochę się bałam, bo to jedna z moich ukochanych książek od zawsze, tylko oczko niżej od "Lesia"; na szczęście szydera z pracy w biurze się nie starzeje, nawet jeśli realia się zmieniają (patrz “The Office”).
Joanna, architektka, ma nieco nadczynną wyobraźnię i nagle doznaje wizji morderstwa w pracowni, w której pracuje. Zostaje zamordowany niejaki Stolarek, inżynier instalacji sanitarnych, który szantażuje większość współpracowników i pożycza od nich pieniądze na wieczne nieoddanie. Dla zabawy bohaterka dzieli się tą wizją w biurze, jest trochę uciechy i kolektywnego uzupełniania szczegółów, po czym jak grom z jasnego nieba spada odkrycie, że Stolarka rzeczywiście ktoś w konferencyjnej zamordował. Jak sugeruje tytuł, podejrzani są wszyscy, Joanna trochę z poczucia obowiązku - wszak czuje się nieco winna, bo możliwe, że jej opowieść dała mordercy sumpt do zabicia - prowadzi z najlepszą przyjaciółką Alicją samodzielne śledztwo. Pomaga w tym znajomość konstrukcji pracowni - z damskiego wychodka słychać rozmowy kapitana i prokuratora - oraz fakt, że wie, czym Stolarek szantażował współpracowników. W śledztwie pojawia się niesamowicie przystojny prokurator, znany niesławnie potem jako Diabeł, z którym Joanna nawiązuje bliższe i nie tylko oficjalne stosunki.
Oczywiście o urodzie tej książki nie decyduje sama fabuła, ale otoczka. Wazon na balkonie, w którym trwa wybuchowy eksperyment, Leszek malujący smętne bohomazy i życzący sobie, żeby podwórkowi grajkowie zagrali mu Ramonę, bałagan w pracowni i liczne półlegalne interesy i rozrywki, którym się pracownicy oddają w trakcie i po pracy. Faceci z gumy i piwa, zawartość szuflad (“siedem pustych butelek po wysokoprocentowym alkoholu, bardzo ładnie poukładanych” u Kazia, “stary łańcuch od lampy, korki od butelek i karty do kabały” u Joanny, zaś u Leszka “po całym dnie rozmazane było stare, zjełczałe masło, po którym poniewierały się resztki zeschniętej na kość kiełbasy, kawałki nadgryzionych bułek i skórek od chleba, papierki po topionym serze i jeszcze kilka bliżej nie sprecyzowanych pozostałości po innych artykułach spożywczych. Wśród tego pobojowiska turlał się beztrosko słoik po musztardzie”), sugestia sprowadzenia osła z ubłoconym brzuchem - wszystko jest tu pyszne i takie ponadczasowe.
Się je: bułkę z polędwicą, wędzoną rybę, pomidory (z solą), bułkę paryską z salcesonem (na stypie).
Się pali: na potęgę, również przy biurkach; m. in. Żeglarze.
Się pije: piwo, jarzębiak, wódkę.
Inne tej autorki, inne z tej serii.
#109
Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 20, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, kryminal, panie, prl
- Komentarzy: 3