Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o irlandia


TTWAB (5b) Killiney

Na kamienistej plaży w Killiney przypomniał mi się rysunek Minkiewiczów, gdzie to Albert pierwszy raz zobaczył morze, a morze pierwszy raz zobaczyło Alberta. Nie było muszelek, ale były różowe, zielone, szare i pasiaste kamienie.

A poza tym dolce far niente (przerywane koniecznością wyjęcia małoletniej kamieni z paszczy).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 2, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, killiney - Komentarzy: 4


TTWAB (2c) Trinity College w kuli

Sam Trinity College jest archetypowym marzeniem TŻ-a o kampusie - stare budynki, trawa, na której można leżeć i leniwie jeść sandwicza nad skryptem, biegać, jak kto musi, a wieczorem wyjść za mury i iść do najbliższej knajpy, których w okolicy nie brak. Na wizytę w starej bibliotece się spóźniłam, ale nie szkodzi, wrócę (a i przyznam, że nie chciało mi się stać w tłumie). Przejrzałam się za to w złotej kuli.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 2, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, dublin - Komentarzy: 2


TTWAB (2b) Dublin południowy

Nie mam ciśnienia, żeby z przygotowanej wcześniej listy pieczołowicie odkreślać kolejne punkty na mapie, bo bardziej chyba lubię te listy przygotowywać niż z nich korzystać potem. Spacery po Dublinie wyszły bałaganiarsko, redundantnie, spóźnialsko (nie zdążyłam do pięknego sklepu z serami na Anne Street ani do Long Library w Trinity College, a obok pięknego budynku poczty głównej przeszłam nie rejestrując, że to miejsce, do którego chciałam wejść, bo zdjęcie oczywiście zrobiłam), ale jest w tym sporo leniwego, dublińskiego uroku.

Zwykle oglądam miasto patrząc od pierwszego piętra w górę, bo dół jest zwykle brzydki, szary, przaśny, stoją samochody, a na chodniku leżą śmieci. Tutaj nie. Na dole są kolorowe irlandzkie puby, obowiązkowo obwieszone koszami kwiatów, wszystkie podobne, ale każdy jest inny i równie ładny.

Na dole są drzwi. W monumentalnych rzędach szarych albo ceglanych zdobionych gzymsami kamienic, obudowanych trawniczkami i podobnymi płotkami, są wszystkie możliwe kolory drzwi - jaskrawo czerwone, w kolorze fuksji, różu, jadowitej żółci, ciemnej szmaragdowej zieleni, eleganckiego brązu i nasyconego granatu. Zastanawiam się, czy właściciele szukają koloru najmniej podobnego do tego, jakim sąsiad swoje drzwi pomalował.

Na dole są bezdomni i ludzie zarabiający na ulicy. Nie wszyscy siedzą i patrzą w ziemię, dziękując dźwiękowi monet wpadających do kubka. Pani pod Uniwersytetem grała na harfie. Spotkany na skrzyżowaniu zamyślony ciemnoskóry mężczyzna, w skupieniu notujący coś w notesie, oceniony przez TŻ jako kaznodzieja, okazał się być saksofonistą, grającym pod sklepem Laury Ashley. A pieczołowicie cyzelowane kredą na chodniku życzenia do losu i przechodniów są ujmujące.

Lubię ulice Dublina - GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 1, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, dublin - Komentarzy: 5


TTWAB (3a) Irish breakfast w Martello Hotel w Bray

W wersji big - kiełbaski, jajko sadzone, bekon, fasola w pomidorach, black pudding (sucha kaszanka), white pudding (taki salcesonik), smażone grzyby i czymś tam miziane pomidory. W wersji small - kiełbaska, jajko i smażony bekon (pomidora się skrzętnie pozbyłam). Dodatkowo grzanki i słone masło. Naiwnie zawinszowałam sobie jeszcze scone (monstrualną kruchą bułę z rodzynkami), do którego dostałam dżem, śmietanę i masło (nie wiem, czy słone), ale zapomniałam dodatkowego żołądka i z żalem większą część zostawiłam.

Promenada w Bray - osom. Taka archetypowa uliczka przy morzu, którą powinny przejeżdżać zabytkowe automobile, spacerować panie z parasolkami i w krynolinach, a w zimnej wodzie kąpać się panowie w pasiastych kombinezonach do kostek.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 31, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, bray - Komentarzy: 1


TTWAB (2a) Powerscourt

Kiedy czytałam "Zaczarowany zamek" Edith Nesbit, na podstawie ilustracji Szancera i tego, co mi po lekturze zostało w głowie, wymyśliłam sobie dwór w Powerscourt. Masywna bryła, szary kamień, wieżyczki, okna, tajemnicze drzwi z kołatką, a dookoła ogromny park z rzeźbami[1], które u Nesbit ożywały w świetle księżyca i ogrody takie, że nie starczyło mi karty w aparacie, więc sami rozumiecie. Więcej zdjęć będzie, ale za czas jakiś.

Specjalnie dla Hanki nieco upośledzone (u Valwita niepewne) lewki (miałam straszną wizję, jak ten doniczkowy budzi się, próbuje zaryczeć, orientuje się, że w paszczy ktoś mu zamontował kółko, robi przeraźliwie zdziwioną minę, wypluwa i zaczyna wylizywać łapę, żeby zaakcentować, że tak miało być:

Ogrody skomentowało przechodzące przez rozarium dziewczę, słowami "It's like roses, so what". Mnie w każdym razie smakowało. Podobnie jak śniadanie w sali z kryształowymi żyrandolami (można na tarasie, ale wiało jak to w Irlandii). Wzruszył mnie cmentarz dla zwierząt - nie tylko psów, bo i rasowe krowy miały swoje gustowne nagrobki.

[1] I chyba nieodłączne pola golfowe, bo jakoś trzeba zameczek utrzymać. Nie przeszkadza mi to ani to, że we wnętrzach zamku są sklepy z mydłem, powidłem czy na przykład meblami, gdzie znalazłam dla siebie fotel, który chciałabym NAOW.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 31, 2010

Link permanentny - Tagi: irlandia, 2010, powerscourt - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Komentarzy: 9