Więcej o
debiec
W zasadzie to w drodze z zakupów w pobliskim Lidlu (kolekcja świąteczna - spekulatiusy, pierniczki Domino, miętowe czekoladki - to zamach na moją talię) miałam przejść się na krótki spacer po dębieckim modernizmie, ale znęcona pięknymi kolorami parczku po drugiej stronie 28 czerwca 1956 r. odkryłam, że w odległości spacerowej mam bunkier. I to całkiem zabytkowy, bo z końca XIX wieku. Aktualnie w Forcie Witzleben nikt się nie broni, poza potencjalnym paintballistami oraz "Białym Orłem" (Chapter Poznań), przez co przez chwilę poczułam się jak w "Sons of Anarchy". Fort jest ogrodzony, ale eufemistycznie określę ogrodzenie jako pretekstowe, więc (tylko trzeba mieć dobre buty, bo trochę się trzeba powspinać).
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 8, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
debiec, forty
- Komentarzy: 1
Mamo, a spotkamy na cmentarzu jakichś przodków?
Dlaczego to dziecko żyło tylko jeden dzień? To nie fair, nie mogło przecież mieć żadnych przygód. To nie dobrze, jak się rodzi dziecko i zaraz umiera, bo to takie zmarnowanie dziecka jest.
A tęsknisz za swoim dziadkiem i babcią? Są tutaj dzisiaj?
A kto tutaj umarł? Ta pani była mamą i babcią? Pewnie im było smutno, jak umarła.
A zmarli widzą te światełka z nieba?
Piękny dzień, żeby być żywym.
Cmentarz Bożego Ciała, Bluszczowa.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 1, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
cmentarz, debiec
- Komentarzy: 5
Za Lidlem czai się różowe niebo, poprzecinane szachownicą chemtrailsów i nisko ściele się mgła.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 26, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Skomentuj
Tytuł nieco odtwórczy, ale mógłby znajdować się na okładce współczesnej powieści moralnego niepokoju. On, ona, komplikacje, ten trzeci, ta czwarta i pies, a w tle pełen przekrój społeczno-ekonomiczny. Ale nie będzie, bo jej nie napiszę. W kołowrotku nowości dom-praca-szkoła nie obejrzałam się nawet, a tu prawie miesiąc minął od przeprowadzki. Okolicę poznaję rzutami oka, rano w drodze do pracy w mgle i złotym słońcu, przy krótkim spacerze po bułki czy pozbawionej refleksji drodze do szkoły, bo zmarnowałam tyle czasu w korku na Drodze Dębińskiej. Pokażę Wam, mnie się podoba. Niejednorodnie, lata 30. ubiegłego wieku mieszają z 70. i współczesnością, ogrody jak z powieści F. H. Burnett z grillem i trawnikiem pod linijkę, krzywe chodniki, rozwalające się płoty (w tym mój!) albo - wręcz przeciwnie - złote szprosy w oknach i nowoczesna metaloplastyka. Złote niedzielne popołudnie. Jak to się w Poznaniu mówi - mój fyrtel od niespełna miesiąca.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 13, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Komentarzy: 3
Maj zachwyca się serdelkowatym, łaciatym psem, który odsikuje się pod naszą bramą. Młody właściciel w crocsach zwierza mi się, że właśnie wrócił od weterynarza, że pies nie ma kleszcza, tylko tam z tyłu ma taką brodawkę i on nie wie, co to może być.
A przy niedzieli moją ulicą przemaszerowała zwięzła pielgrzymka z megafonem, transparentami o Trójcy Świętej z Dębca i kamizelkami odblaskowymi.
Sąsiadka zza płotu oznajmiła, że kot Zosia to kunda, bo chodzi wszędzie po całej okolicy nawet w nocy. Ale wraca.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 6, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Z głowy, czyli z niczego, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Komentarzy: 1
Sąsiadka z góry, zdziwiona: "A bo ja myślałam, że państwo mają synka. Bo przed drzwiami stała wywrotka". Wywrotką Maj buduje z lokalesami na placu zabaw, neutralnym genderowo (wszystkie dzieci używają słów na "k", "ch" i dupa bez względu na płeć).
Spotkany na tymże placu zabaw młody człowiek zainteresował się faktem, że chusteczki higieniczne kosztują 20 groszy. Bo za 20 groszy można kupić zapałki. I jakby mieć benzynę, to można coś polać i podpalić! Kupi mi pan zapałki?
Plac w ogóle budzi mieszane uczucia w Majucie - bo nie wiadomo, czy to do zabawy, czy wysypisko śmieci. Przy pierwszej wizycie pozbierała wszystkie śmieci, rzucane bezrefleksyjnie na ziemię przez dzieci i dorosłych.
O poranku na czereśni spotykam czasem Zosię, szylkretową kotkę sąsiadów.
Ulica, chodnik pod jedną posesją. Dwóch młodzieńców, bosych i bez koszulek, przepakowuje walizki na środku chodnika.
Sympatyczny, rozczochrany pan w średnim wieku na rowerze, z tyłu przyczepka. W przyczepce malowniczo upozowany buldożek francuski.
W lokalnym "Lewiatanie", kupując napój niegazowany, zmotywowałam ogorzałego pana do wzbogacenia zakupów (setka wódki) o popitkę.
W okolicy spacerowej dwie Biedronki. W jednej z nich kasjerka poskarżyła mi się, że ktoś otwiera pudełka z ryżem w torebkach, nie wiadomo po co.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 31, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Z głowy, czyli z niczego, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Komentarzy: 7