Więcej o
2015
Nie będę dokładać kolejnej recenzji, wcześniejsze są tu, tam i ówdzie, dziś tylko garsteczka cytatów.
Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś, kogo nie znał.
Nagle przyszło mu na myśl, że wszystko, co robi, nie jest niczym innym, jak tylko przenoszeniem rzeczy z jednego miejsca na drugie albo mówieniem, gdzie one powinny stać, i przez krótką chwilę olśnienia zastanawiał się, co by się stało, gdyby dał temu spokój.
Obudził się któregoś ciemnego, jesiennego ranka i nie mógł sobie przypomnieć, jak się nazywa. Trochę to jest smutne, kiedy nie pamięta się cudzych imion, natomiast zapomnieć swoje należy wręcz do przyjemności.
– Nie przejmuj się, nie ma tu nic gorszego niż my sami.
Nie mam depresji (ha ha), mam za to listopad.
Inne tej autorki.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 16, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
dla-dzieci, panie, 2015
- Komentarzy: 1
Zmęczyłam kolejne dwa tomy cyklu o upośledzonym wzrostowo komisarzu (drugi jest nieco niezależny, ale nie warto czytać bez znajomości pierwszego, trzeci jest kodą pierwszego); zmęczyłam, bo autor jest dla ofiar przestępstw przerażająco brutalny fizycznie (gwałt, pobicie, rozpuszczenie na żywca kwasem ważnych elementów ciała), a samego komisarza Verhoevena torturuje psychicznie. Nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż chyba mniej drastyczna niż tom pierwszy.
"Alex" to historia z twistem. Świadkowie zgłaszają porwanie młodej i ładnej dziewczyny, której nikt nie szuka. Dziewczyna jest bita i torturowana, a następnie zamknięta w klatce bez jedzenia i zostawiona na pastwę szczurów przez psychopatycznego porywacza. Przestępcę udaje się zlokalizować, ale wybiera śmierć niż zeznania. Na podstawie nikłych danych policja znajduje miejsce, gdzie dziewczyna ma być przechowywana, ale kiedy docierają, już jej nie znajdują. Pstryk, przełączamy się na narrację porwanej dziewczyny, która zabija bestialsko najpierw mężczyzn (wabiąc ich swoją urodą), potem nie szczędzi i kobiety. Verhoeven też przełącza się z trybu ratowania ofiary do poszukiwań wielokrotnej morderczyni. Kiedy ją znajduje, okazuje się, że jej wszystkie działania były w pewnej mierze uzasadnione, a prawdziwy zbrodniarz liczy, że uniknie kary.
"Ofiara" dotyczy ponownie życia osobistego komisarza. Próbuje ułożyć sobie życie z piękną, choć tajemniczą Anną, po czym pewnego poranka zostaje poinformowany, że jego dama walczy o życie w szpitalu, bo była przypadkowym świadkiem napadu na jubilera i cudem przeżyła próbę zabicia jej przez napastników. Verhoeven pomija ten mały szczegół przed zwierzchnikami, bo odebraliby mu śledztwo. Naciągając i łamiąc przepisy usiłuje dojść, kto chce zabić jego damę, a na końcu odkrywa, kto tak naprawdę był tutaj ofiarą.
Inne tego autora tutaj.
#93/94
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 14, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Skomentuj
Mikael Blomkvist ma złą prasę i kryzys w gazecie po przejęciu przez konsorcjum prasy bulwarowej. Jak na zamówienie dochodzi do dwóch pozornie nie łączących się wydarzeń - ktoś włamuje się na bezczela do najlepiej zabezpieczonego na świecie intranetu NSA oraz z kilku źródeł pojawia się informacja, że życie szwedzkiego geniusza informatyki, Baldera, jest zagrożone. Profesor Balder ginie, ale morderca oszczędza jego autystycznego syna, Augusta. Jak się łatwo domyślić, za włamaniem stoi Lisbeth Salander, która też niebawem brawurowo ratuje małego Augusta i odkrywa w nim niesamowity potencjał, który pomoże jej złamać szyfr nie do złamania przez superkomputery. W połowie tomu już się wszystko wyjaśnia - organizacja, z którą walczy Lisbeth, a którą wspiera wielkie konsorcjum, jest prowadzona przez jej demoniczną siostrę bliźniaczkę, Camillę, która bez wahania przejęła schedę po ojcu-bandycie. Dla podkreślenia, że mamy do czynienia z cyklem, zakończenie niczego nie rozwiązuje.
Już po samym tytule miałam przeczucie, że będzie to książka zrealizowana według wszelkich zasad kreatywnego pisania, czyli miałka, gładka i o niczym, a wszyscy bohaterowie z poprzednich tomów są po kolei odhaczani na liście obecności (czasem topornie, jak przyrodni brat Lisbeth). Na którejś ze stron spotkałam się z frazą, że to fanfiction rozwijające wszystkie niedokończone wątki ku uciesze funclubu. I tak jest. Próbowałam doszukać się tego, co podobało mi się w "Millenium", niestety nie znalazłam. Podczas lektury miałam powidoki po pop-kulturze ostatnich lat: digest chwytliwych historyjek z newsów - Snowden, psychopatyczni celebryci z obowiązkową ostatnio blogerką modową (pochodzenia polskiego), książka Sachsa o "Mężczyźnie, który pomylił żonę z kapeluszem" jako źródło rewelacji o autyzmie, złe NSA i rosyjska mafia. Co chwila odrzucał mnie łopatologiczny styl narracji, w której wyjaśniano czytelnikowi wszystkie związki między bohaterami (również z poprzednich tomów), na wypadek gdyby czytelnik nie czytał poprzednich tomów albo nie zrozumiał. Autor wymienia pieczołowicie marki urządzeń, z których korzystają bohaterowie z wdziękiem scenarzystów "Klanu" ("zrobił sobie wyjątkowo mocne cappuccino w w swojej jurze impressie X7"). Źli są okrutnie źli, dobrzy dość niedomyślni, a Lisbeth jest zrobiona z kevlaru i drutu kolczastego - postrzelona prawie że się sama zszywa, biega, skacze, strzela, bije się i w międzyczasie łamie algorytmy.
Nie mam siły się już czepiać opisu samego włamania do NSA, ale zarówno tłumaczenie ("masz root?") i opis jest przeraźliwym bełkotem.
Zaatakowała go programami do fuzzowania, które sama napisała. Miały wyszukiwać błędy i luki. Potem dorzuciła jeszcze debuggery, testy metodą czarnej skrzynki i betatesty. Wyniki wykorzystała do tworzenia programu szpiegującego, własnego RAT-a. (...) To dlatego zainstalowała u siebie kopię serwera. Gdyby się porwała na prawdziwą platformę, technicy NSA na pewno od razu by to zauważyli i zwietrzyli zagrożenie, a wtedy zabawa szybko by się skończyła. (...) Zastosowała Zeroday Exploit, swój program, do wyszukiwania dziur. Już po włamaniu do systemu miał uaktualnić jej status. To było niesamowite. Program dawał jej nie tylko kontrolę nad systemem, lecz również pozwalał zdalnie sterować każdym elementem intranetu, o którym miała bardzo niewielkie pojęcie. To było w tym wszystkim najbardziej absurdalne.
Podobnie jest z savant geniusem, nie mówiącym i nie nawiązującym w ogóle kontaktu Augustem, zaniedbanym przez matkę w depresji, bitym przez jej konkubenta oraz pozbawionym terapii i nauczycieli (bo pieniądze przesyłane przez ojca na rozwój dziecka szły na hulanki i swawole). Wystarczy chwila z ojcem, żeby zaczął rysować sceny z fotograficzną dokładnością, a kolejna chwila z Salander, żeby z wypisywania nic nie znaczących ciągów cyfr przeszedł płynnie do rozwiązywanie równań różniczkowych i konstruowania krzywych.
Rozczarowanie.
Inne z tego cyklu tutaj.
#91
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 8, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Komentarzy: 4
Etnicznie zróżnicowane środowisko północno-zachodniego Londynu. Ciemnoskóra Keisha, która każe się nazywać Nathalie, wyszła z biedy, została wziętą prawniczką, poślubiła bogatego ciemnoskórego Włocha, urodziła dwójkę pięknych dzieci; piękny apartament, w którym można przyjmować gości. Rudowłosa i białoskóra Leah, jej przyjaciółka ze szkoły, nie zrobiła kariery, ale ma pięknego, czarnoskórego męża Michela, któremu mogłaby urodzić równie piękne dzieci, ale ich nie rodzi. Felix ma ambitną dziewczynę, która pomaga mu w uporządkowaniu swojego życia, wyrwaniu się z kręgu wiecznie palącego marihuanę ojca i destrukcyjnej kochanki. Nathan, niegdyś najbardziej pożądany chłopak w szkole, piłkarz, teraz diluje na ulicy i ludzie unikają jego wzroku. Oni i kilka innych osób, chodzących kiedyś do tej samej szkoły, kręcą się wokół siebie, czasem ich orbity się przecinają, nawet jeśli o tym nie wiedzą. Tyle że w przeciwieństwie do "Białych zębów" nie ma spektakularnego końca, nitki wątków zostają luźne.
Podobałoby mi się znacznie bardziej, jakby Smith nie poszła w "Masłoską". Bardzo męcząca, zmieniająca się z rozdziału na rozdział narracja. Nieopisane dialogi między bohaterami, czasem zapis czatu; nie łapię wyższości takich zabiegów nad tradycyjną narracją. Pewnie książka zyskuje po drugim czytaniu, bo znajomość skrywanych historii poszczególnych bohaterów nieco odwraca pierwotną wymowę scen, ale niespecjalnie mi się chce do niej wracać.
Inne tej autorki tutaj.
#90
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 2, 2015
Link permanentny -
Tagi:
beletrystyka, panie, 2015 -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 5
Tom leżący pomiędzy "Zagadkami" (poznanie Julii) a "Kiedy nadejdą". Jackson przyjeżdża na festiwal teatralny do Edynburga i snuje się po mieście bez celu, podczas gdy Julia znika na całe dnie pracując nad awangardową sztuką. Lekkie zwiedzanie miasta szybko przestaje być lekkie, bo Jackson zupełnym przypadkiem znajduje się w centrum skomplikowanej siatki nie powiązanych ze sobą przestępstw. Ktoś napada na niewinnego kierowcę, kierowcę ratuje przypadkowy przechodzień, pisarz. W domu pisarza zostaje zamordowany jego gość, komik. Jackson znajduje na plaży zwłoki kobiety, ale porywa je przypływ; styka się po raz pierwszy z Louise, lokalną policjantką; iskrzy między nimi, chociaż nikt mu nie wierzy. Gloria, żona szemranego potentata budowlanego, dowiaduje się, że jej mąż miał zawał podczas igraszek z rosyjską dominą i leży w śpiączce w szpitalu. Postanawia o tym nie mówić nikomu i obserwuje, jak zatajenie tego faktu wzbudza coraz większy niepokój. Na koniec wszyscy spotykają się w domu Glorii, pada strzał, a potem dzięki koneksjom Louise udaje się sprawę wyciszyć. Do tego umiera kot Louise (Żelek, różowe łapki), a jej syn nie jest miłym nastolatkiem.
Edynburg oczami Jacksona jest zupełnie innym Edynburgiem niż ten, który zwiedzałam. Pełen zaułków, przestępców, szary i zdominowany stęchłym zamkiem. Sam Jackson, mimo niespełna 2 milionów na koncie i domu we Francji, jest nieszczęśliwy i zagubiony - nie umie żyć chwilą jak Julia, walczy z nadmiarową sympatią do Louise i dobrze się czuje tylko wtedy, kiedy prowadzi śledztwo.
Inne tej autorki tutaj.
#89
Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 28, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Skomentuj
Trudno nazwać ten tom pełnoprawną książką, to raczej opracowanie albumu ze zdjęciami. Opisuje historię świetlnej reklamy w Poznaniu od połowy XIX wieku do współczesności - skąd się neony brały, ile się ich zachowało, czemu w PRL-u były takie popularne i czemu zaczęły z czasem odchodzić. Trochę anegdot, trochę historycznej topografii Poznania i dużo ciekawych zdjęć. Na marginesie - świetnie widać, jak wybiórcza jest po latach ludzka pamięć, nie wspierana materiałem fotograficznym; zacierają się dokładne treści reklam, nie zawsze wiadomo, pod jakim numerem coś się znajdowało, kto stworzył. Podejrzewam, że tak samo będą odbierały nasze dzieci próbę przypomnienia sobie, jakie plakaty wisiały gdzie.
#88
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 23, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, podroze
- Skomentuj