Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Pierre Lemaitre - Koronkowa robota

Zaczyna się dobrze - Paryż, sprawna ekipa policjantów pod dowództwem Camille'a Verhoevena (o wzroście 140 cm, ale doskonałych umiejętnościach) i brutalny morderca[1], który inscenizuje miejsca zbrodni. Szybko okazuje się, że zbrodniarz inscenizuje sceny zabójstw z klasycznych kryminałów. Niestety, szybko się psuje - autor zawiesza tak oczywiste strzelby, że już w 1/3 książki wiadomo, jaki będzie finał[2]. O tym, kto jest mordercą, wiedziałam w połowie książki, kiedy akcja się dopiero rozkręcała. Ale to jeszcze jest akceptowalne. Natomiast kompletnie nie trafił do mnie zabieg formalny, w którym przez ponad połowę książki czytamy książkę o tym, co dzieje się w książce, napisaną przez mordercę.

Inne tego autora:

[1] Morderstwa są tak brutalne i szczegółowo opisane, że niespecjalnie polecam lekturę.

[2] I to był ten moment, kiedy powinnam była książkę odłożyć. Ale nie, wezmę i przeczytam. I po co? Xbzvfnem zn żbaę, oneqmb j pvążl. Cbłbjn jągxój ebqmvaalpu fvę xbłb grtb xeępv, wnxn ban cvęxan j grw pvążl, vyr anqmvrv v wnxvr fmpmęśpvr. An yvśpvr cbgrapwnyalpu vafcvenpwv wrfg cbmlpwn b mnoówfgjvr pvężnearw, jlwępvh m wrw oemhpun qmvrpxn v mnovpvh grtb bfgngavrtb. V nyrż bpmljvśpvr.

#83

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 2, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj

« Pierwszy raz... - #ludziektórzy... »

Skomentuj