Bardzo przyzwoita ekranizacja Pratchettowego "Wiedźmikołaja", przynajmniej od strony wizualnej. Genialny Śmierć, bardzo przyzwoita Susan, doskonali magowie (i Hexx), fantastyczny Albert, Pan Herbatka przerażający. Niestety, brakuje tego, czego brakuje i w książce - sensownej i spójnej akcji. Quest w poszukiwaniu przyczyn zniknięcia Wiedźmikołaja, Śmierć zastępujacy go w corocznych obowiązkach, pojawianie się nowych antropomorficznych personifikacji różnych aspektów życia niezbyt dobrze łączy się w zgrabną całość. Brakuje też tego, czego nie brakuje w książce - gier słownych i uroczego języka - trochę z tego zostało, ale znacznie sprawniej się książkę czyta niż ogląda.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 10, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 3
Po "Śniadaniu na Plutonie" i prześlicznym Cillianie Murphym, trafiłam na "Intermission". Wielowątkowa czarna komedia z kilkoma fajnymi aktorami - Colin Farrell w roli niezbyt błyskotliwego bandyty, który za pomocą opanowanego ciosu główką dostaje to, co chce, Cillian - kumpel Farrella, chłopak porzucony przez dziewczynę dla żonatego, wpadający na dość nietypowy pomysł, żeby dziewczynę odzyskać, porzucona żona po 40-tce, która sprawdza swój sex-appeal z poznanym w barze dla starszych pań kolejnym kumplem Cilliana, kapitan policji z nietypowymi metodami, wąsata młoda kobieta, która po złych doświadczeniach unika wiązania się z mężczyznami.
Jest napad na bank, demoniczny dzieciak, demolujący tabor pojazdów komunalnych, reżyser usiłujący kręcić film o irlandzkim miasteczku, dużo razy powtórzone "fok!", ludzie, którzy szukają miłości i spektakularne pościgi samochodowe.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 10, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Dawno, dawno temu, jak jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym, bardzo późnymi wieczorami w TV leciało "Życie jak sen". Bardzo późno, bo historia życia pewnego nowojorskiego wydawcy książek, Martina Tuppera, obfitowała w s.e.k.s z przygodnymi kobietami, które bynajmniej nie krępowały się w kwestii pokazywania biustu. Jako że Martin wychowywał się głównie przed telewizorem, w którym ciągle leciały stare filmy, do dzisiaj w sytuacjach, w których życie wymaga od jego umysłu jakiegoś komentarza, widzi kawałki starych filmów. Każdy, kto ma nadczynną wyobraźnię i w sytuacjach zdecydowanie nieodpowiednych niewłaściwe skojarzenia, doceni to, co scenarzyści w życie Martina Tuppera wstawiają. Pewnie w Polsce jest to bardziej wyjęte z kontekstu, gdzie w zasadzie poza niektórymi aktorami (głównie Reaganem, z którym scenek jest stosunkowo dużo) amerykańskie stare filmy są całkiem nierozpoznawalne, ale przez kontekst (młot pneumatyczny czy kafar wbijający pale podczas s.e.k.su) wcale nie mniej śmieszne.
Martin poza licznymi przygodami z pięknymi paniami, ma nastoletniego syna z ex-żoną Judith, jędzowatą sekretarkę Toby i ciemnoskórego przyjaciela-gwiazdę TV (witamy w krainie politycznej poprawności, słodkie lata 90.). Bywa trochę gwiazd - Fran Drescher, David Bowie czy Mimi Rogers, ale głównie serial skupia się na tym, czy Martin zaliczy i kogo. Rozwijające, dowcipne, czasem cyniczne i złośliwe.
Niestety, na DVD wyszły tylko pierwsze dwa sezony, dość dawno (2004) i to w dość egzotycznym hiszpańskim wydawnictwie (ale z English captions, więc nie ma problemu dla językowo upośledzonych), więc obawiam się, że na następne 4 sezony się nie doczekam.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 10, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 2
Wygrzebałam na Allegro kawałek serii odświeżonych kryminałów wydanych przez Rzeczpospolitą. Kazimierz Kwaśniewski, jak kto jeszcze nie wie, to pewien bardzo znany tłumacz Ulyssesa Joyce'a. Niestety, jak jego anglo-klimatyczne kryminały o błyskotliwym Joe Aleksie można cenić i lubić, tak Słomczyńskiego wizja polskiego kwiatu milicji jest co najmniej... słaba.
Niepozorna i uważana za brzydką kasjerka z banku w małej miejscowości cudem przeżywa napad na konwój z pieniędzmi. Ze względu na doskonałą pamięć kapitan milicji wpada na pomysł, żeby za pomocą dzielnej milicjantki przeistoczyć skromną i nieśmiałą brzydulę w piękną kobietę, wystawić ją w miejscowości letniskowej jako bogatą prywatną inicjatywę z bratem (w tej roli przystojny milicjant) i czekać, aż przestępca przyjedzie tam wydać skradzione 500-złotówki. Oczywiście za pomocą zmiany fryzury, makijażu i sukienki z Kopciuszka robi się królewna, która oczywiście źle się czuje w blichtrze i obmierzłym luksusie nadmorskiego hotelu "Imperial" i przy spojrzeniach zachwyconych mężczyzn.
Milicja nie ma problemu z wygospodarowaniem kasy na pobyt przynęty w hotelu, fryzjera, manikjurzystkę i spożycie w lokalach nocnych, ma za to pewien problem z logicznym myśleniem. Zaczynając od podania w prasie imienia i nazwiska cudownie ocalałej, kończąc na braku ochrony jej mieszkania, do którego oczywiście chwilę po wyjeździe panny trafia tytułowy zbrodniarz.
Mimo tych wad czyta się nieźle, nie ma jakichś spektakularnie śmiesznych okoliczności socjalistycznej przyrody. Nie dziwmy się skromnej pannie Małgorzacie, że zakochała się w dzielnym kapitanie - w ekranizacji zagrał go sam Zbigniew Cybulski.
Inne tego autora tu.
#31
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 7, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, prl, 2007, klub-srebrnego-klucza
- Skomentuj
Bardzo lubię skandynawskie kryminały. Odwrotnie jak z Cadfaelami, tutaj głównym mięskiem, do którego mnie ciągnie, jest społeczna otoczka, która spod akcji policyjnej prześwituje. Tutaj jest to świat roku 1989 widziany przez komisarza policji w mieście Ystad - uchodźcy przyjeżdżający promem z Polski, bieda (taka ichnia, pan komisarz rezygnuje z lepszej whisky na rzecz wódki), porzucenie przez żonę, ojciec z Alzheimerem i sprawa bestialskiego morderstwa dwojga staruszków. Posępne, ale bardzo klimatyczne.
Inne tego autora tutaj.
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 7, 2007
Link permanentny -
Tagi:
panowie, 2007, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 2
Bardzo się ucieszyłam, gdy w Polsce Nasza Ksiegarnia wydała dwa tomiki z komiksami o cynicznym acz wiernym psie, lakonicznym ptaszku Woodstocku, chłopcu z dużą głową i innych pełnych refleksji dzieciach. Dodatkowo ucieszyłam się, że w tłumaczeniu Michała Rusinka. Niestety, tyle zalet. Zawartość książeczek jest co najmniej żałosna. Ślicznie wydane, w twardych okładkach, gustownie czarno-białe, zawierają jedynie złote myśli, wycięte z komiksów, trochę obrazków i oszamiającą liczbę komiksowych pasków, którą można policzyć na palcach rąk pechowego drwala. Jak ktoś chce durnostojkę na regał albo niezobowiązujący prezent dla wielbiciela komiksu ("tanie, dowcipne i niepotrzebne"), to okazja idealna.
#28-29
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 5, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Oglądam -
Tagi:
2007, komiks, panowie
- Komentarzy: 2
Pani właścicielka z dwoma córkami ciumka do pieska w poczekalni. A to o urojoniutkiej ciążuni, a to o tym, jaka piesek jest już duzia, a jaka była malutka. Na zmianę każe córkom wynosić psa na spacer, bo tu się denerwuje (piesek, nie pani). Po którejś rundzie jedna z córek stawia psa na podłodze. Pani właścicielka karci córkę i każe wziąć psa na ręce, bo "tu przecież psy chodzą, mogły zarazki zostawić".
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Koty
- Komentarzy: 7
Już tak bardziej z uporu niż z zamiłowania czytam. Nie jestem fanką powieści historycznych, a każdy tom o dzielnym a błyskotliwym mnichu Cadfaelu w historyczne detale jest bogaty. Bardziej mnie interesuje wątek kryminalny, a tutaj z tomu na tom coraz bardziej ubogo i przewidywalnie. Do lasu koło opactwa przybywa tajemniczy pustelnik ze sługą, jeden z nieletnych podopiecznych klasztoru ma zostać na siłę ożeniony w celu zwiększenia ziemi należącej do rodziny, ktoś zabija rycerza poszukującego zbiegłego poddanego.
Inne tego autora tu.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, kryminal, panowie
- Skomentuj
Poniedziałek rano. Wkurw, zmęczenie po weekendzie, niechęć do czegokolwiek, a zwłaszcza prezentacji o 14, bolące gardło. Sznurek od pena zaplątał mi się w smycz od pracowego pikacza i upadł mi na środku korytarza, więc musiałam się schylić pod nogi idącej za mną rozćwierkanej panny z banku i nie udało mi się pojechać windą sama, żeby jeszcze przez chwilę poczuć samotność. Panna, odziana w niebieską koszulę i beżowe spodnie, w windzie spotkała kolegę ("o, i ty tutaj!" - dziwne, pracują w jednym budynku i się spotykają) i wśród perlistych ćwierknięć zwierzyła się, że w piątek była w dżinsach i normalnie nikt jej nie poznawał. Przy walce z chęcią stwierdzenia, że było te dżinsy na dupę założyć, a nie na głowę, przeszedł mi poranny wkurw. No, trochę przeszedł.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 1
Wziął się i kot obraził. Albowiem weterynarz zapakował go w kaftan na tyle ściśle, że jeszcze od powrotu z ko(n)troli nie udało mu się wysmyknąć.
Goi się ładnie, temperatury ani infekcji nie ma, ale dopóki kot będzie próbował rozsznurować się na brzuchu tylną łapą, kaftanik zostaje.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Koty
- Komentarzy: 7