Narzekałam wcześniej, że Marinina opisuje rzeczywistość z jednej strony niewiarygodną i absurdalną, z drugiej przerażającą, ale to było zanim nie dojechałam do tego tomu. Akcja jest taka, że do luksusowej kliniki "na leczenie" trafiają ludzie zdolni i twórczy, żeby w spokoju skończyć pracę. Dostają dyskrecję, dobrą dietę, spokój i suplementy, tyle że w pewnym momencie się im konsekwentnie pogarsza, częstokroć ze skutkiem letalnym. Dyskrecja jest wymagana, bo klinika prowadzi na nich doświadczenia eksperymentalnego preparatu wzmacniającego możliwości intelektualne, który niestety ma taki skutek uboczny, że degeneruje organizm. Ciężko potencjalnie opłacalny finansowo eksperyment dokończyć, bo twórca metody, znany profesor, umarł, a wdowa po nim zabrała materiały. Po kolejnej utracie "obiektu" dyrektor placówki z przedsiębiorczą żonką wysyłają umyślnego, żeby wykupił od chytrej kobiety dokumenty, ale w ostatniej chwili stwierdzają, że żądany przez nią milion dolarów przyda im się bardziej, więc umyślny - miły facet, naprawdę - dostaje polecenie zabicia i kradzieży. Ponieważ potrzebuje pieniędzy (ciężarna siostra w Stanach, którą trzeba utrzymać), zabija wdowę oraz przypadkowo podwożącą ją kobietę i jej kilkuletniego syna. Bez refleksji, wszak ma potrzeby. Pech chce, że zabita przypadkiem kobieta była dawną kochanką Denisowa, znanego już z poprzednich tomów szefa mafii, zaprzyjaźnionego z Kamieńską. Dowcip w tym, że Denisow z jednej strony chce zabójcę byłej kochanki stuknąć, z drugiej niechcący go kryje, albowiem to jego siostrzeniec jest głównym macherem akcji z kliniką. W tle przewija się jeszcze tajemnicza "firma", zajmująca się za pieniądze tuszowaniem przestępstw, przy wydatnym udziale skorumpowanej milicji na dowolnych szczeblach.
I jak tu mój kołek do zawieszania niewiary się ugiął, tak warstwa obyczajowa rozłożyła mnie na łopatki. Wszystkie panie, zaangażowane w akcję, mają jedną, nie wymagającą jakiegokolwiek wysiłku metodę na osiąganie celów - biorą delikwenta do łóżka. Żona dyrektora kliniki, Olga, najpierw przez 7 lat uwodziła niezbyt przystojnego i miłego naukowca tylko po to, żeby zapewnił jej bogate życie. Kiedy trzeba usunąć z widowni młodego doktoranta prawa, przez kilka dni wykonuje nad i pod nim akrobacje w łóżku, bo to tanie i skuteczne. Tłumaczka Tamara, pracująca jako "zasłona" z mordercą, traktuje chodzenie do łóżka z klientami jako element swojej pracy, oczywiście z uśmiechem konstatuje, że płatny oddzielnie. Ma gdzieś za sobą epizod, w którym po zleceniu za granicą, połączonym z przemocą seksualną, wylądowała w szpitalu na trzy miesiące. Katia jest kochanką mafioza, którego nie kocha, ale który kupił jej mieszkanie oraz daje miesięczną pensję na utrzymanie biednej rodziny.
Warta zapamiętania scena: komisariat hucznie pijący z okazji 14. urodzin drobnego bandyty, któremu dotychczas sąd ze względu na wiek umarzał wszystkie sprawy.
Poza tym jest o tym, że to jest nie w porządku, że umierają młodzi i twórczy ludzie. Czasem czuję dreszcze, kiedy takie przypadki.
Inne tej autorki tu.
#21
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 18, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Komentarzy: 3
W wieku 38 lat nie powinno się umierać. Cholernie mi smutno. Dbajcie o siebie.
EDIT: Pojawiły się zaniepokojone pytania, co ze mną. Ze mną w porządku, chociaż smutno. Jutro pogrzeb mojego i TŻ-a dobrego znajomego, nie bardzo chcę o tym pisać, a egzaltować się własnymi przeżyciami w tej sytuacji zwyczajnie nieelegancko.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 15, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarze wyłączone
O wczesnym poranku -3 na termometrze. Świat nagle pokrył się białym szronem. Na szybie spryskanej płynem nagle wykwitły tęczowe mroźne kwiaty. Słońce, zamglone i niskie, ale wywołujące na mojej twarzy uśmiech szczęśliwego kota, zapewne nieadekwatny do pory i kierunku. Pory, bo poranki - wiadomo - są trudne, zwłaszcza zimą. Kierunku, bo jechałam do sądu i, jak się okazało, zupełnie bez sensu, albowiem nie zostałam wezwana, tylko zawiadomiona, że sąd zatwierdzi sprawozdanie zarządcy mojej niedawno nabytej nieruchomości za rok 2013, więc w okresie mnie nie obejmującym. Wiadomo, every cloud has a silver lining, budynek Sądu w Poznaniu ma przepiękne witraże, dodatkowo wzmocnione słonecznym porankiem oraz scenerię wyglądającą jak z taniej gry komputerowej, renderowanej z jednym źródłem światła i dwiema teksturami.
Jest pewna grupa technik coachingowych, którą uważam za zawracanie głowy. Należy do nich zadanie wyobrażenia sobie wymarzonej pracy, siebie za x lat itp., a potem dokonanie w głowie ćwiczenia pt. "Jak mam dojść do takiego momentu". To jest sytuacja, która sprawia, że mózg mi się zamyka i odmawiam współpracy. U mnie to nie działa i tyle.
Kiedy wracałam, było już +1. Szron się zaczął skraplać, biel zaczęła znikać na korzyść brązu i zgaszonej zieleni roślin. Zatrzymałam się w kilku miejscach, żeby złowić światło, bokeh i resztki porannej mgły. Trochę przemoczyłam pantofle.
(Aleja Wielkopolska / Strzeszyn)
I wtedy zwerbalizowałam sobie, że chcę mieć zawsze czas na to, żeby się zatrzymać i mieć przy sobie narzędzie do utrwalenia chwili. Teraz tylko muszę znaleźć tę listę kroków, która mnie do tego momentu zaprowadzi.
Po południu +6.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 13, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 8
#68 Izabela Gierszewska - Szatan boi się myszy
Spis osób:
- Jan Killian - po 70-tce, ogrodnik, senior rodu
- Lidka Kilianowa - młoda i atrakcyjna żona Jana, niestety raczej interesowna
- Grybier - zaufany pracownik Kiliana, wspierał go w partyzantce
- Albin - stary ciemięga, boi się przeciągów, stryjeczny brat Kiliana, cichy wspólnik w interesie
- Kazik - skrzywiony i blady siostrzeniec Kiliana, student politechniki
- Agnieszka - żona Kazika, podobna do wystraszonego wróbla
- Zofia - prowadziła Kilianowi dom, ale WTEM wyjechała, kuzynka Ludwiki i Lidki, dewotka
- Ludwika - stara panna podobna do ropuchy, siostra Lidki
- Stanisław - adresat telegramu z prośbą o pomoc, szef Korcza
- porucznik Stefan Korcz - incognito rozplątuje nitki, udając przyjaciela rodziny
- Genowefa - kucharka u Kiliana
- Taksówkarz - kuzyn kucharki, dobrze poinformowany
- major Szczygieł - Komenda Powiatowa MO
- kapral Matyjasek - ma pilnować, ale zamiast tego się kręci
O tym, że milicja ofiarnie ratowała obywateli nawet jeszcze przed wystąpieniem przestępstwa, to ogólnie wiadomo. Po coś w końcu były oddziały prewencji. Tutaj prewencyjnie, choć nieco po znajomości[1], do willi bogatego ogrodnika Kiliana przyjeżdża porucznik Korcz. Niby że kolega znajomego, a tak naprawdę ma wyśledzić, gdzie zniknęła kucharka Zofia oraz czy aby na pana Kiliana ktoś nie dybie. Rzeczywiście, atmosfera jest gęsta, siostrzeniec ogrodnika robi awantury i chce od wuja 100 tysięcy złotych (na dzisiejsze to nie wiem, ile, ale niezbyt mało), moda żonka ogrodnika nie jest miła, a dodatkowo ktoś w mroku czai się za oknem i zaczyna strzelać. Wprawdzie Korcz szybko odkrywa, że kucharka zostawiła pamiętnik, ale zamiast go przeczytać, kręci się po obejściu, tu zajrzy, tam zagada i ciągle narzeka, że nie ma kiedy czytać. W międzyczasie ogrodnik ginie, otruty środkiem nasennym, co daje porucznikowi asumpt, żeby jednak z zapiskami się zapoznać i wreszcie zdradzić fakt ich istnienia reszcie ekipy. Wielokrotny morderca (bo oprócz ogrodnika znajdują się też woniejące zwłoki kucharki oraz kilka nagrobków z przeszłości) zostaje odkryty dzięki uszkodzeniu nogi, opisanemu przez religijną pamiętnikarkę jako znamię szatana. Niestety, autorowi zabrakło pomysłu, żeby tę wadę opisać, więc nie wiem.
Się je: cielęcinę na zimno, świeże pieczywo, masło, chrzan, befsztyk i frytki, sałatkę z pomidorów z własnej hodowli, jajecznicę na boczku.
Się pije: Napoleona.
Się pali: “mentolowe”.
[1] Po znajomości, bo akcja nie jest prowadzona oficjalnie, a Korcza wysyła dowódca, który zna ogrodnika z wojska.
#69 Waldemar Kurzejewski - Turysta z Durbanu
Spis osób:
- Janka Zgierska - po mężu Rafled, wydana przez matkę za mąż za obcokrajowca
- pani Zgierska - matka Janki, chciała dobrze, a wyszło jak zwykle
- John Rafled - oblubieniec Janki z Durbanu, człowiek wielu nazwisk
- major Bielak - cierpliwie słucha, nie przerywa, dzięki czemu wie dużo
- kapitan Tomasz Ciszkowski - ksywa “Marynarz”, niedoświadczony, ale z intuicją
- Henio Jarmuła - kolega Ciszkowskiego z wojska, przyjaciel na pokładzie “Kamienicy”
- Armand Dilosta - agent Polskich Linii Oceanicznych w Durbanie, Hindus(?)
- Piotr Dębina - ostoja polskości w Afryce, z Aleksandrowa Kujawskiego
- Mariusz Kowalski - stręczyciel naiwnych dzieweczek z Polski, kryje się za przydymionymi okularami
- Teresa Marek - druga ofiara bigamisty Rafleda
- Magda Karska - funkcjonariuszka zapozna męża z zagranicy
- Agnieszka - koleżanka Magdy z wydziału, uczestniczka maskarady
- Beata Jarzyńska - na szczęście nie poznała przyszłego męża, wystawiona na wabia
- Alfons Zef-Drzymałkowski (sic!) - przewodnik PTTK, z Krakowa
Pani Zgierska tęskni za córką, która wyjechała "za mężem" do Południowej Afryki. Listy są niepokojące, zbiera się więc któregoś dnia i zwierza się w Pałacu Mostowskich majorowi Bielakowi, który życzliwie wysłuchuje, bo w końcu od czego jest milicja jak nie od pomocy zmartwionym obywatelom. Major Bielak w sprawę się angażuje, wprowadza w nią podwładnego, ale ma atak woreczka żółciowego, więc podwładny - kapitan Ciszewski - eks-marynarz, na własną rękę bierze zaległe dwa miesiące urlopu, mustruje się na statek i płynie do Durbanu. Zwierzchnik, kiedy się dowiaduje, zachwycony nie jest, organizuje kapitanowi areszt domowy[2], ale utula go do serca, bo ceni inicjatywę.
Sprytny Ciszewski symuluje atak wyrostka robaczkowego, dzięki czemu przerywa rejs i wysiada nie niepokojony w Durbanie. Oczywiście napotyka na Jankę de domo Zgierską najpierw zupełnym przypadkiem, potem już celowo, przy skrzynce listowej. Jak się słusznie domyślała matka, piękna blondynka (i nie tylko ona) została przed "męża" wmanewrowana w nierząd pod pretekstem "spłaty długów". Ponieważ Ciszewski nie ma żadnego umocowania formalnego na miejscu, obiecuje pięknej pani pomoc już z ojczyzny. Na miejscu wizytuje jeszcze szlachecki dworek, jak z "Pana Tadeusza" - to rodak zadomowiony na obczyźnie, który pieczołowicie pielęgnuje polskie tradycje, nawet lokalnych robotników uczy trochę mówić po polsku. Wizyta nic nie wnosi, ale jest miłym akcentem dla Ciszewskiego (i może się napić wódki). W drodze powrotnej spotyka też smutnego Hindusa, którego wyrzucają z RPA, ponieważ ożenił się z białą. Tym przyjemniej wrócić do Polski, gdzie nie ma rasizmu i apartheidu. I, ponieważ ma niesamowite szczęście, w samolocie leci z mężem Janki Zgierskiej, który chce wywieźć kolejne biedne Polki i zmusić do nierządu.
W akcji w Warszawie uczestniczy piękna Magda Karska, młoda blondynka, wystawiona na wabia. Najpierw ogłoszenie w gazecie, że Wanda chce Niemca (albo inną nację), potem udział w castingu w wytwórni filmowej na Chełmskiej i sukces. W kilkumilionowym mieście naciągacz, który wcześniej złowił Jankę, zainteresował się funkcjonariuszką. Podryw na ciekawą książkę, potem kawa, wreszcie propozycja małżeństwa z przystojniakiem "ze zdjęcia".
[2] Ciszewski dostaje 10 dni "aresztu" - do wieczora zostaje w pracy, może wracać do domu spać, nie wolno chodzić mu do teatru ani do kina, ani przyjmować wizyt. Szczęśliwie pozwalają mu jeść.
#88 Jerzy Łaniewski - Rekontra
Spis osób:
- Staszek Gołąb - student PWSST we Wrocławiu, spostrzegawczy, ale lekkomyślny
- Zygmunt Niedziałek - zwany Bambusem, profesor i znany poliglota, miłośnik punktualności
- Wacek Rowicki - kolega Staszka z roku, współlokator
- kapitan Ryszard Rocki - dawny uczeń Bambusa, również fan punktualności
- pułkownik Kowol - naczelnik wydziału, niezbyt zadowolony z postępów śledztwa
- porucznik Jerzy Wilczyński - niezły brydżysta
- Stanisław Kłos - dziennikarz, znajomy Niedziałka
- Nowacki - brydżysta
- Jan Polak - reżyser z Warszawy, brydżysta
- porucznik Wierecki - daktyloskop
- starszy sierżant Jan Chorzel - przeklina upał, producentów, sprzedawców i nabywców rękawiczek
- sierżant Grabski - dzielnicowy z przedmieścia
- podporucznik Jolanta Kozicka - analityczka
- Wacław Słoicki - siedział za spowodowanie wypadku pod wpływem
- Wasiak - prezes spółdzielni, złapany na próbie przemytu
- Edmund Kulewicz - hochsztapler i szuler, ale pracuje nad sobą
- Elicki - profesor z liceum, zwany człowiekiem-małpą, wróg Kulewicza
- Zdzisław Janecki (26) - lepszy cwaniaczek, po wyroku
- Wiesław Chocik - jeszcze lepszy cwaniaczek, po wyroku
Zaczyna się jak sf, bo student Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu zacina się przy goleniu nową żyletką Polsilver. Ja się pytam, skąd student ma nową żyletkę? W każdym razie student spieszy się, bo boi się spóźnić na egzamin do znanego z punktualności lingwisty, profesora Niedziałka (zwanego Bambusem). Kiedy przybywa na Sowią 3/7, ku swojemu zdumieniu odkrywa, że profesor jest zajęty, a kiedy z jego mieszkania wychodzą niezapowiedziani goście, nie odpowiada na dzwonek studenta. To wystarcza, żeby zaalarmował milicję. Kapitan Rocki, prywatnie dobry znajomy Niedziałka, wierzy studentowi, mimo że ten wygląda jak Chrystus bądź Stan Borys (długie włosy ułożone w misterne loki, elegancko przycięta bródka). Po wejściu do lokalu okazuje się, że profesor leży w kałuży krwi pośrodku swojej bogatej biblioteki, zajmującej całe mieszkanie (bo "dodatkowy pokój na prywatną bibliotekę przydzielają dopiero wtedy, gdy się ma ponad sześć tysięcy tomów").
Student nie jest taki głupi, ocenia, że po mokrej robocie sprawcom zrobiło się miękko i poszli pić. Sporządza więc portret pamięciowy i udaje się w rajd po knajpach. I już w pierwszej knajpie spotyka delikwenta, przypominającego mordercę. Oczywiście obrywa w czaszkę, bo nie jest specjalnie dyskretny. Milicja jest nieco bardziej ogarnięta, konstruuje linię czasu ostatnich dni zabitego, który oprócz uczenia studentów grywał też za pieniądze w karty, skąd wniosek, że to dla zarobionych w ten sposób pieniędzy został zabity.
Tym razem pomocna w ujęciu przestępców nie jest szklanka, a porządne, skórzane rękawiczki ("z modnym zapięciem na taką szczoteczkę"), wyprodukowane przez spółdzielnię w Bolesławcu. Tak porządne, że przestępca decyduje się je zachować.
Rocki nalał kawy i wyjął z barku butelkę "Złotej jesieni".
- Po jednym i do roboty. Stare hasło murarskie - wygłosił zamiast toastu.
Inne tego autora tutaj.
Inne z tej serii tu.
#20
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 11, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, panowie, kryminal
- Komentarzy: 4
W skrócie można scenografię "Wieczoru" opisać hasłem: mentalny PRL spotyka technikę XXI wieku. Wyobraźcie sobie, że zamiast zawoalowanej okupacji ze Wschodu i stanu wojennego na Polskę najechali Obcy. Najpierw tacy bardziej nastawieni konkwistadorsko, rozwalając pół kraju, przed którymi trzeba było się zdecydowanie bronić krwią i blizną, potem już mniej brutalni, nastawieni bardziej handlowo, tyle że niekoniecznie mniej niebezpieczni. Nie ma więc UB czy SB, ale jest milicja i instytut ksenomorficzny, który kontroluje pozyskane od Obcych artefakty. I po taki artefakt, a i przy okazji nastoletnią córkę jednego z ministrów, ma się udać do strefy skażonej (Wrocław) były funkcjonariusz, aktualnie naukowiec i prywatna inicjatywa. Akcja się toczy wartko, chociaż czasem dość chaotycznie, ale to, co w książce smaczne, to świat. Prochowce, carmeny i klubowe, smutni panowie z zaczeską, aktówki i szklanki z wódką pod podłą, cudem kupioną, kiełbasę. Korupcja, nadużywanie uprawnień, prominenci i szara, odcięta od sensownej informacji masa kolejkowa. Na to nakłada się absurdalnie odstający świat techniki "obcych" - smartfony, segwaye, broń laserowa, nowoczesna medycyna.
Mocną stroną jest też geografia. Wprawdzie z opisanych okolic znam dobrze tylko dworzec PKP w Toruniu, ale mieszkańcy Warszawy znajdą pewnie więcej smaczków. Po miejscach wojennych zniszczeń, tym razem bardziej spektakularnych i trudniejszych do usunięcia niż ślady II wojny światowej, można przejść się z książką jak z mapą. Ze względu na pewną wspólnotę doświadczeń z autorem, bardzo ucieszyły mnie elementy pop-kulturowe - cameo Wiraża i Dźwiedzia z "Osiedla Swoboda", cytaty z Wilq-a czy rozpoznawalne wypowiedzi znanego dziennikarza, specjalisty od internernetsów.
Co mi się niezbyt podobało? Wychowałam się na klasycznej polskiej s-f (Zajdel, Sawaszkiewicz, Żwikiewicz, Lem), gdzie owszem, przychodził mądry profesor i uprawiał wykład, opisujący świat opisany albo ktoś komuś zawiłości wyjaśniał, natomiast gatunkowo była to powieść społeczno-socjologiczna. Czasem z elementami zagadki, bo wiadomo, fajnie, jak jest zaskoczenie. Więc jak najbardziej lubię, jak w sf winkorporowany jest wątek kryminalny. Natomiast nie bardzo czuję potrzebę doklejania do akcji "50 twarzy Greya", gdzie główny bohater jeździ sobie i po drodze zwiedza napotkane a chętne niewiasty.
Książkę można kupić np. w merlinie [2022 - link nieaktualny]. Swój egzemplarz dostałam od autora - dziękuję.
#19
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 9, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panowie, sf-f, 2015
- Skomentuj
Możecie się śmiać, ale autentycznie nie pamiętałam, kto zabił. Bo to czystej krwi kryminał. Wprawdzie w warstwie obyczajowej chodzi o to, że Vimes opuszcza Nocną Straż, bo żeni się z lady Ramkin, a do Straży na polecenie Patrycjusza zostają przyjęci krasnolud, troll i, ekhm, kobieta, co powoduje spore zamieszanie na mieście (jak już Detrytus opuszcza koszary, nauczony salutować bez utraty przytomności), ale cała poszerzona ekipa nieustająco szuka zbrodniarza, który zaczyna od morderstwa niewinnego smoka, a potem sięga po więcej.
Inne tego autora tu.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 6, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, sf-f
- Komentarzy: 2
Skąd śnieg w lutym?! W każdym razie zrobiło się jaśniej, a mnie bolą uda, bo uruchomiłyśmy z córką sanki pierwszy raz w tym sezonie ("Mama! Nie hamuj! Nie hamuj! Ja chcę się rozbić o płot!" Jassne, córeczko). Chociaż może to nie od tego. Ale to tak na marginesie, bo chciałam o cmentarzu. Życie rzuca mnie w różne miejsca Poznania, ćwicząc moją cierpliwość przede wszystkim. Wczoraj rzuciło mnie w okolice cmentarza Jeżyckiego, który - co ciekawe - nie bardzo jest na Jeżycach, tylko na Ogrodach. Tak czy tak, jest pod śniegiem.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 5, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce -
Tag:
cmentarz
- Komentarzy: 3
Krótka - na zaledwie cztery reportaże - książeczka sprzed kilku lat, napisana z typowo Szczygłowym zaciekawieniem światem. Tym razem o kobietach[1]. Najbardziej chyba ujęła mnie pani Janina Turek, kompulsywnie zapisująca całe swoje życie. Zapisująca, podsumowująca, zliczająca - wszystko kosztem życia na co dzień. Smutna historia o samotności. Druga - poszukiwanie pań spisanych eleganckim charakterem pisma na znalezionej w kawiarni karteczce - to prawie że kryminał. Panie urodzone w latach 30., niektóre znane, niektóre nie. Gdzieś się kłębi wątek żydowski, pojawia się Hanna Krall, a rozwiązanie jest dość zaskakujące. Pozostałe dwie historie - o damie, fotografującej się w stylowych aranżacjach i wokalistce Tercetu Dziewiątkowskiego - niespecjalnie mnie zainteresowały.
[1] Nie, nie zapomniałam o jeszcze jednym reportażu o kolejnej kobiecie, późniejszym niż te w tomiku. Reportażu, który dokonał wiele szkód. Trochę mi to jednak kładzie się cieniem na twórczość Szczygła.
Inne tego autora tu.
#17
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 3, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, reportaz
- Skomentuj
Ostatni (jak na razie) tom o śląskim niby profilerze Rudolfie Heinzu, łączący tym razem pokolenia. Niby, to tak naprawdę żadnej profilerskiej roboty tym razem Heinz nie robi, tylko - jak prywatny detektyw, korzystając z przymusowego urlopu - rozwiązuje sprawę. Po latach pojawia się jego ojciec, Joseph Heinz, znany piłkarz, który w czasach socjalizmu wybrał łatwą karierę w tych niewłaściwych Niemczech, zostawiając żonę i małego syna. Przełamując niechęć, Heinz junior zaczyna wyjaśniać tajemnicę samobójczej śmierci podopiecznego i przyjaciela Heinza seniora, piłkarza Janka Kosa. Dodatkowo na wolności szaleje arcy-wróg policjanta - psychopata-podpalacz Urbański, znany z poprzednich tomów. Krąży sobie więc Heinz po Polsce - to skoczy do Warszawy, pogadać z kolegami z poprzednich śledztw, to do Sandomierza, akurat dotkniętego powodzią, w którym prokuratorem akurat jest niejaki Szacki (ale zajęty, więc nie pojawia się poza tym wspomnieniem). Jedzie też na wybrzeże, gdzie już mu się krystalizuje, że w okolicach piłki nożnej czai się potworne zło. Na końcu jest dramatyczny finał z Urbańskim. Wszystko bogato okraszone heinzową listą przebojów, słuchanych dla relaksu.
Inne tego autora tutaj.
#16
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 31, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Skomentuj
W obydwu tomach znajdują się zbiory felietonów o Japonii. Pierwszy tom (2001-2007) jest bardziej etnograficzny - o tym, jak trudno być gaijinką (obcą), jaka jest topografia Tokio, czemu ciężko się nauczyć japońskiego, gdzie znaleźć cosplayerki, czemu lepszy jest beton niż zieleń, a bonsai i sakura bardziej cieszą niż swobodne drzewo i kwitnąca śliwa. Jest to swego rodzaju pamiętnik pierwszego zauroczenia Japonią i przede wszystkim światem japońskich kobiet, kraju ze znacznie trudniejszymi warunkami dla osób, które odstają od normy.
Drugi tom ("Rekin") jest naznaczony katastrofą elektrowni Fukushima i tsunami w marcu 2011 - bardziej skupiony na przemijaniu i reakcji Japończyków na sytuacje ekstremalne i kondycji japońskiego społeczeństwa. Mniej istotne są prostujące duszę gorące kąpiele i sztuka sushi, bardziej istnienie otaku, wycofanie się z życia młodych Japończyków, którzy nie są w stanie być sararimanami w czarnych garniturach, komiksowość życia w fetyszystycznych maid-cafe czy wreszcie las samobójców.
Nie ukrywam, że nie jestem wielbicielką szeroko pojętego orientu, cenię kulturę europejską. Mimo to do Japonii opisanej przez Bator wybrałabym się na chwilę, żeby zobaczyć świat, który ją uwiódł.
Inne tej autorki tu.
#14-15
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 27, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, reportaz
- Komentarzy: 3