Więcej o
Listy spod róży
[29.08.2021]
Lubię wykreślać kolejne pozycje z przebogatej listy pt. “Co fajnego w Berlinie”, czasem oczywiście żałując, że nowe-nowe, a w zasadzie to bym jeszcze raz wjechała do miejsc, w których byłam. Cała ja. Rok temu odkryłam jeszcze nie otwarte muzeum Street Artu w otoczeniu bogatej w murale i wklejki dzielnicy. Muzeum jest darmowe, do wejścia wystarczy maseczka, jedynym ograniczeniem jest aktualnie limit liczba osób odwiedzających na godzinę. W środku zdjęcia dzieł, historia street artu (również po angielsku), niebanalne wnętrza, a największe wrażenie na mnie zrobiła toaleta, którą w pierwszej chwili uznałam za projekt artystyczny. Okolica w ogóle ciekawa, zagłębie restauracji, wcześniej jedliśmy tu w greckiej, teraz padło na indyjską (i kawę w La Femme). Jako wisienka na czubku kilka zdjęć z dzielnicy Wedding, której nazwa mnie nieodmiennie cieszy.
Urban Nation
Adresy:
- Urban Nation - Museum for Urban Contemporary Art, Bülowstraße 7
- Amrit - restauracja indyjska, Winterfeldtstraße 40
- La Femme - restauracja, kawiarnia, cukiernia, Gleditschstraße 1
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 22, 2021
Link permanentny -
Tagi:
niemcy, murale, sztuka, berlin -
Kategoria:
Listy spod róży
- Skomentuj
[29.08.2021]
Miało padać i o poranku padało jak złe, szczęśliwie w apartamencie, który wynajęłam, zostaliśmy wyposażeni we wszystko, co na śniadanie. Ale koło 11 wtem się wypogodziło i Berlin pozwolił na spacer. Najbardziej fascynującym dla mnie kawałkiem historii Berlina jest okres przegrodzenia murem. Ślady tego widać na każdym kroku - kawałki “muru” można kupić w sklepach z pamiątkami, większe wycinki są ustawione w roli ozdób tu i ówdzie, na części prezentuje się sztuka w East Side Berlin (następnym razem!), widać twórcze echa w literaturze czy serialu. Muzeum Muru pokazuje historię budowy i ogrom przedsięwzięcia, dramaty ludzi, którym przypadło mieszkać na linii muru czy sposoby ucieczek. Opodal urokliwy cmentarz (z wiewiórką!), jeden z moich ulubionych murali, pchli targ w Maurer Parku (tym razem tylko na lody, tłoczno, duszno, mimo otwartej przestrzeni wymagane maseczki i więcej artystowskich wyrobów niż staroci) i ciekawy budynek na rogu Strelitzer Strasse.
Bernauer Strasse, tam, gdzie zniknął dom
Pomnik przy polu
Z Zachodniego widać Wschodni / Ogród na Ziemi Niczyjej
Pozostałości zburzonego kościoła
Mural / Pozostałości dzwonów
Kaplica Pojednania
II. Sophien-Friedhof
Wieża wartownicza
Die geteilte Stadt (Marcus Haas, Xi-Design), Brunnenstrasse 50
róg Strelitzer Strasse i Bernauer Strasse
GALERIA ZDJĘĆ
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 16, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy, murale
- Skomentuj
[28.08.2021]
Koniec sierpnia był deszczowy, ale specjalnie na moje urodziny Berlin przygotował słońce i ciepło, żebym mogła obejrzeć sobie Pfaueninsel (Pawią Wyspę) w pełnej krasie. I tak dla ścisłości - ja wiem, że odległości są niewielkie, ale jezioro Wannsee, na którym wyspa leży, to raczej okolice Poczdamu niż Berlina, z centrum Berlina to koło 30-kilometrowa wycieczka. Na wyspę można się dostać tylko promem, który odpływa co pół godziny, samochód można zostawić na darmowym parkingu opodal (a rower przy przystani promowej, bo roweru nie wolno na wyspę). Ten prom jest o tyle zabawny, że płynie całe 3 minuty, bo to taka odległość, myślę, że dałoby się przepłynąć i bez promu.
Jak aktualna nazwa wyspy sugeruje (aktualna, bo wcześniej - w XVIII wieku - była na niej hodowla królików i nazywała się Kaninchenwerder), na wyspie mieści się hodowla pawi i ptaków domowych, a sporo pierzastego pogłowia krąży na wyspie luzem. Totalnie mogłabym tam spędzać lato, biorąc przykład z Hohenzollernów, którzy zbudowali sobie zameczek i różne urokliwe budynki, żeby myziać się dyskretnie ze swoimi metresami. Metresy wprawdzie nie posiadam, mogłabym głaskać owce, pawie i puchate krówki w pięknych okolicznościach przyrody. Albo przechadzać się leniwym krokiem przez ogród różany i palmiarnię, a potem iść na kawę i ciasto do kawiarni. Pałac jest aktualnie w remoncie, a zabytkowa Mleczarnia zamknięta dla zwiedzających (bo COVID), ale całą wyspę można obejść ze sporą przyjemnością.
Przystań promowa
Tędy na wyspę / Przedpromie
Fontanna
Wannsee / Kastellanhaus
Zamek w trakcie
Ogród użytkowy / Zabudowania przy Mleczarni
Wannsee
Mozna spotkać / Można zakupić w kawiarence albo znaleźć
Lokales
Meierei auf der Pfaueninsel
Zabudowania przy Mleczarni
Obcy na drzewie / Fontanna
Świątynka
Zabudowania obsługi promu / Prom
Dom Rycerski z fasadą przewiezioną z Gdańska
Resztki palmiarni / Świątynka
Wrzosowisko
Wrzosowisko / Zabudowania obsługi promu
Rogate, chyba bizony
Kościół pw. Piotra i Pawła przy jeziorze Wannsee
Gospoda przy Pawiej Wyspie
Bardzo przyjemne urodziny to były, padać zaczęło, jak wracaliśmy autem do Berlina. I po lanczu w poczdamskiej To Steki (Gutenbergstraße 33), w której byłam kilka lat temu w grudniu. Ponieważ koniec sierpnia to nowa świecka tradycja protestów Q-Anon w Berlinie, właściciel restauracji uprzejmie (acz po niemiecku) poprosił nas o okazanie paszportów szczepień, a w razie odmowy zasugerował, że możemy chyżo opuścić lokal. Nie że zrozumiałam po niemiecku, na widok mojej zdziwionej miny poprosił mówiącego po angielsku kelnera o wsparcie.
Urodzinowy aperol / Przystawki ciepłe
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 7, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
B is for Birthday, Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
poczdam, pfaueninsel, niemcy
- Komentarzy: 2
[13.08.2021]
Na ostatni sierpniowy spacer po Libercu poszłam również w okolicach ulicy Masarykovej, konkretnie do Ogrodu Botanicznego przy Purkyňovej 630/1. Mimo tego, że nie za bardzo rozumiem po czesku, a starsza pani w kasie niespecjalnie rozumiała po polsku i angielsku, dogadałyśmy się tak, że zapłacę kartą, ale oddam pani wiadro drobnych koron, a pani mi wyda 200 koron w papierku; całość operacji obserwował TŻ ze zdziwioną miną i zapytał, jaką kartą zagrałam, że nie dość, że dostałam bilety, to jeszcze gotówkę (płatniczą, badum tsss!). Do Botanika bardzo warto - nie jest duży, ale przebogaty - ogród różany w sierpniu w pełnym rozkwicie, w wielokątnych oranżeriach piękne aranżacje ze specjalną sekcją roślin owadożernych, akwaria (był aksolotl!) i lilie wodne. Pachniało, brzęczało i przez liście przeświecało słońce. Tuż przy wejściu do Ogrodu jest mała kawiarenka, można na kawę i ciasto albo lody.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 3, 2021
Link permanentny -
Tagi:
czechy, liberec, ogrod-botaniczny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Skomentuj
[12.08.2021]
”W Jiczynie, w kramiku pod wieżą, już od dziesięciu lat miał swój warsztat szewski Rumcajs”, po czym obraził stopy starosty Humpala i został wygnany z miasta do Rzaholeckiego Lasu. Oczywiście to bardziej ja niż moje dziecko wychowałam się na przygodach czeskiego rozbójnika i jego rezolutnej żony Hanki, którzy walczyli z establiszmentem w postaci narzuconego Księcia Pana, ale na ukoronowanie całodziennej wycieczki, Jiczyn (Jičin) był miłym miejscem. W cieniu wieży, na którą można wchodzić, co błyskotliwie zauważyła zstępna (“odwróć uwagę matki, bo nas tam zaciągnie”, phi, tym razem już mi się nie chciało, bo byłam objedzona pysznym meksykańskim obiadem) , rzeczywiście jest mini-skansenik z warsztatem, a tuż obok zamek, wbudowany w okołorynkowe kamieniczki z podcieniami. Miłe, pustawe, leniwe miasteczko. I mają smoka przy rynku.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 24, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, jiczyn
- Skomentuj
[9-13.08.2021]
Na libereckim rynku najważniejszym budynkiem jest ratusz. I chociaż wiele ratuszów widziałam, to ten jest jednym z piękniejszych. Można zwiedzać, wykupując wycieczkę w mieszczącej się w ratuszu informacji turystycznej. Ratusza oczywiście nie zwiedzałam, bo chciałam zobaczyć Domki Waldsztejnskie (ach, te wycieczkowe kompromisy). Ponieważ wnętrza ratusza grały w wielu znanych filmach, a dodatkowo można wejść na wieżę widokową, nie róbcie tego błędu co ja, ponieważ słynne XVII-wieczne Domki nie są domkami, tylko pozostałościami drewnianych szalunkowych frontów, przyklejonymi do losowego budynku. Nie polecam, 2/10. Wracając pod ratusz, nie da się nie zauważyć intensywnie błękitnej szklanej rzeźby SUBLIMA z warsztatu szklarskiego "Pačinek". Na ratuszu można znaleźć też nietypowy pomnik ofiar 21 sierpnia 1968, kiedy to bratnie wojska Układu Warszawskiego (w tym polskie, czy jesteśmy dalej zdziwieni, że nas za południową granicą nie lubią? #retoryczne) wjechały z czołgami, żeby zaprowadzić w Czechach socjalistyczny ład. Na pomniku w kształcie gąsienicy czołgu wypisano nazwiska 9 osób, które zginęły wtedy w Libercu.
Ratusz od zaplecza
Ratusz od strony rynku / Rynek od strony ratusza
Magistrat
Sublima / Efekty bratniego wsparcia
Hotel Praha
Radniční sklípek - wnętrza na bogato, ale jedzenie bardzo niewyględne...
... chociaż smaczne; zaskakująco mało warzyw.
Teatr F. X. Szaldy
Tuż za ratuszem, za pięknym, secesyjnym budynkiem teatru, można poczekać na ulicy Sokolskiej na autobus pod funkcjonalną wiatą projektu Davida Černego. Rzeźba nazywa się “Uczta olbrzymów” (Hostina obrů), na ogromnym stole z brązu leżą odcięta głowa nabita na widelec, stoi wazon z muchołówkami (aluzja do libereckiego ogrodu botanicznego, o czym niebawem), są muchy w hitlerowskich hełmach, kufel po piwie i przewrócona menora. Uwielbiam poczucie humoru Černego i jego rzeźby, wybierając Liberec nie spodziewałam się nawet takiego uroczego zakątka.
Wyszydziłam chwilę temu Domki Waldsztejnskie, ale jak już do nich dojdziecie, to warto pójść kawałek dalej do przykościelnego ogrodu barokowego na Malé náměstí. W ogrodzie stoi XVIII-wieczna kolumna maryjna, a dookoła seria rzeźb Drogi Krzyżowej. Nawet ateistyczne dziecko było zainteresowane.
Domki Waldsztejnskie (Valdštejnské domky) / nám. Sokolovské
Malé náměstí, ogród barokowy
nám. Sokolovské, Zmrzlinárna Leda
Malé náměstí
I mała streetartowa wisienka - w wielu miejscach w Libercu można znaleźć małe mozaiki na murach, mostach czy latarniach - czasem są na nich koty, psy, kałamarnice czy dinozaury.
Mozaika / Česneková polévka z dodatkami, moje guilty pleasure
Wreszcie nocleg, którym byłam zachwycona. Wprawdzie nie w centrum, a na tzw. zatorzu, ale w odrestaurowanym browarze. Duży, przestronny apartament ze oddzielnymi sypialniami, w pełni wyposażoną kuchnią, piekarnią tuż pod budynkiem i widokiem na Ještěd (oraz nie wiem, jak Wy, ale nigdy nie ogarniam zrobienia zdjęć w wynajmowanych pokojach *zanim* się nie rozgościmy z nieładem, a potem to jednak trochę wstyd). Normalnie w budynku jest pub i restauracja, ale z niewiadomych powodów (covid? remont?) wszystko było pozamykane, co mi niespecjalnie przeszkadzało, bo było cicho. No i kot na posesji, przyjacielskość 10, rodzina nie pozwoliła mi go zabrać do domu.
Boutique Apartments Liberec
Widok z apartamentu na Ještěd / Pani na posesji
I już bez zdjęć - uwielbiam Billę i zakupy tamże; bardzo brakuje mi w Polsce sklepu, który nie jest supermarketem ani dyskontem, analogu niemieckiego REWE. Mnóstwo czekolady Studentskiej (i imaginujcie sobie, jeszcze nie wszystko, co przywiozłam, zjadłam!), pomazanki do chleba, limitowana edycja Becherovki, Kofola i pani na kasie, uprzejmie proponująca rabat z własną kartą, skoro nie mam swojej, dzięki czemu rachunek zmniejszył mi się o prawie 30 złotych.
Restauracje:
- Radniční sklípek Liberec - nám. Dr. E. Beneše 1/1, najbardziej polecana i reprezentacyjna, ale tak 3/5
- Restaurace U Medvěda - Svojsíkova 705, z wyglądu niepozorna, ale bardzo smaczne jedzenie.
- Zmrzlinárna Leda - nám. Sokolovské 310, doskonałe lody kulkowe, m.in. sorbet mirabelkowy!
- SIX cafe - Mozartova 662/22, kawiarnia tuż przy ogrodzie botanicznym, lody, ciasto, kawa i żelki na sztuki (wiecie, że rekin to po czesku žralok?)
GALERIA ZDJĘĆ
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 20, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, liberec
- Komentarzy: 1