Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Chris Ewan - Dobrego złodzieja przewodnik po Amsterdamie

Bardzo postmodernistyczny kryminał, albowiem narrator jest autorem poczytnych kryminałów o złodzieju-włamywaczu, a jednocześnie dorabia sobie włamaniami (oczywiście etycznie i bez użycia broni). Trafia do niego Amerykanin z propozycją pracy, polegającej na kradzieży dwóch figurek małpek, stanowiących komplet z trzecią (zasłaniających odpowiednio oczy, uszy i usta). Złodziej-literat wdraża śledztwo i wykrywa tajemnicę kradzieży sprzed 12 lat. Treść jak treść, niespecjalnie wciągająca, ale bardzo dobrze oddany deszczowo-refleksyjny klimat Amsterdamu. Przemieszczanie się rowerami, wędrówka wąskimi schodami w zabytkowej kamienicy z wielkimi oknami, śniadania w licznych bistrach nad kanałami, czerwona dzielnica i przemykanie się między tłumem turystów. Przewodnikiem bym tego nie nazwała, ale w oddali czuć zapach Amsterdamu.

Inne tego autora

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 21, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panowie - Skomentuj


Dave Eggers - Wstrząsające dzieło kulejącego geniusza

Są książki o czymś, są książki zupełnie o niczym. Ta należy do drugiej kategorii; najprościej byłoby dokleić ją do nurtu "strumień świadomości". Przedzierałam się przez nią długo, w dwóch podejściach. Ale przedarłam się, tyle że ostatecznie nie wiem, czy było warto. Chociaż nie, było, ale niekoniecznie teraz. To książka na powolne smakowanie, mimo że czyta się ją czując świst wiatru w uszach. Oprócz książki właściwej dodatkowo jest także wstęp, dodatek i cała seria wyjaśnień i appendiksów, w których autor objaśnia, co przemilczał, posklejał, zmienił, uprościł czy przejaskrawił. Bo książka to pamiętnik nietypowego okresu przejścia z okresu dzieciństwa do roli rodzica. Eggers nie ukrywa, a nawet podkreśla, że opisuje rzeczy prawdziwe (ot - opisuje przyjaciółkę z Nowego Jorku - Skye, która grała małą rólkę w "Młodych gniewnych"). W ciągu kilkudziesięciu dni umierają na raka ojciec i matka czworga rodzeństwa - 21-letniego Dave'a, nieco starszych Billa i Beth i 9-letniego Topha. Każde z nich umiera inaczej - ojciec z dnia na dzień, matka - długo, boleśnie i walcząc o każdą chwilę życia. Prosto ze szpitala Eggers przenosi czytelnika do San Francisco, gdzie opiekując się bratem dorywczo pracuje w różnych agencjach, tworząc z przyjaciółmi offowe czasopismo "Might". Głównie dla tego kawałka nie żałuję wielu wieczorów spędzonych na przedzieraniu się przez kolejne strony - kocham San Francisco, cieszyłam się opisami poszczególnych dzielnic, parków, plaż, wypraw Bay Bridge'em czy biegu przez Golden Gate (rany, jak tam wieje). Reszta książki jest autoterapeutyczna i bardzo osobista, pełna traum i schiz, ciężko mi się przez nią przechodziło. Podobnie było w przypadku poprzedniej tego autora.

Tragiczne tłumaczenie; poza oplutymi już na blipie tamponami Q-tip czy lampami z lawy irytuje mnie, że język jest toporny, że czasem do dość oczywistych imion przypisywana jest zła płeć (Dot to Dorothy, na litość), a czasem całość zdania zgrzyta przeraźliwie, bo niegramatyczne. Cóż, Jerzy Łoziński to klasa sama w sobie.

Inne tego autora tutaj.

#1

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 4, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Krystyna Kofta - Jak zdobyć, utrzymać i porzucić mężczyznę

Lubiłam kiedyś czytać Koftę. Teraz też czytało się całkiem nieźle, ale chyba nie jestem targetem (po naszemu - docelem). To typowy trochę plotkarski poradnik dla pań z dobrymi radami - warto się myć, czesać, uśmiechać, a nie krzywić. Dużo historyjek rodzajowych, ale raczej ze sfer biznesowych lat 80. Wiadomo, rady "nie będziesz flugać na męża przy obcych, bo pozbawiasz go mojo" zawsze w cenie, ale to oczywiste, prawda?

Chętniej bym przeczytała poradnik dla panów, bo warto wiedzieć, co u wroga słychać.

#53

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 14, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, felietony, panie - Komentarzy: 1


Karen Fossum - Nie oglądaj się

Dość dawno mnie tak książka nie wciągnęła. Komisarz Sejer prowadzi śledztwo w sprawie zaginięcia 6-letniej dziewczynki i śmierci 15-latki na norweskiej wsi. 21 domów, w każdym rodzina, wszyscy nastolatkę znali i lubili, a jednak ktoś - najwyraźniej znajomy - zabrał ją na ostatnią przejażdżkę, z której wróciła do kostnicy.

Lubię nieśpieszną narrację skandynawską. Poznawanie życia policjantów, układy między nimi, wieczorne spacery z psem, kawalerska dieta z pustej lodówki, rozmowy po pracy o pracy i sensie życia. Tutaj dodatkowo łatwo ich polubić. Śledztwo, rozmowy ze świadkami, wchodzenie w głąb ludzkich historii, składanie puzzli prowadzących do rozwiązania zagadki. Mnie się bardzo. Poleciła mi chyba A., jeśli dobrze pamiętam.

Inne książki autorki:

#52

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 7, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panie - Komentarzy: 3


Sebastien Japrisot - Przedział morderców

No nie zachwyciło. Jakoś nie trafiłam jeszcze na dobry francuski kryminał. W pociągu przyjeżdżającym z Marsylii do Paryża kolejarz znajduje zwłoki młodej kobiety. Chwilę potem zaczynają ginąć pozostali pasażerowie przedziału sypialnego. Na okładce ambitna notka zapowiada, że wartka akcja, że czytelnik emocjonuje się śledztwem, a mnie nie rusza. Na tyle, że dwa razy książkę zaczynałam, ale dopiero za drugim skończyłam. Prowadzący śledztwo policjant czeka na awans za kilka miesięcy, ma też żonę i syna, nawet na samym początku żona narzeka, że obiecał synowi w niedzielę zoo, a zamiast tego idzie do pracy.

Są jakieś naprawdę dobre francuskie kryminały? Takie, co mnie zachwycą i zmuszą do czytania przez pół nocy?

Inne z tej serii.

#51

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 3, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Komentarzy: 4


Joanna Pawluśkiewicz - Pani na domkach

No nie zachwyca, chociaż się dobrze zapowiadało po lekturze notki na okładce. Felietono-opowiadania o wizytach i pracy polskiej studentki w Krainie Wolności. Podróż greyhoundem, upalny i brudny emigrancki Nowy Jork i "drajw" po pustyni, a na końcu pełna żalu spowiedź niani. Jak dla mnie za dużo blogowego "ja-ja-ja", za mało Ameryki. Niebezpiecznie przypomina mi "Delicje ciotki Dee" Teresy Hołówki, pełne narzekania, że Stany to small-talk, mikser do odpadów w kuchennym zlewie i brak Nocnych Polaków Rozmów. Złośliwostki na temat Polonii dają asumpt do zastanowienia się, czy aby nie warto byłoby nie zamykać się w getcie Polaków na obczyźnie (wiem, wiem, to trudne wejść od razu na głęboką wodę). Historię biednej niani, nie potrafiącej sprzeciwić się demonicznej amerykańskiej pani domu z nadczynnością higieny i kontroli, czytałam już w "Niani z Nowego Jorku", gdzie niania przynajmniej lubiła dziecko, którym się opiekowała. Zdaję sobie sprawę, że mam zupełnie inny punkt widzenia, bo za ocean poleciałam rekreacyjnie, z pewnym zapasem dolarów, pozwalającym na restauracje i spanie w hotelach, a nie do pracy i życia za minimum.

Formalnie do zarzucenia mam niechlujstwo. Zarówno autorce (konsekwentny brak wielkich liter w nazwach zespołów), jak i korekcie (liczne literówki). Irytuje.

#50

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 23, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: beletrystyka, panie, 2009, opowiadania - Skomentuj