Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Joe Alex - Zmącony spokój Pani Labiryntu

Im dalej w cykl, tym Joe Alex bardziej tęskni za Karoliną, która tym razem zamknięta w swoim mieszkanku (i chroniona przez cerberowatą służącą) odcyfrowuje tajemniczy papirus, sugerujący, że kreteński labirynt znajduje się na jednej z wysepek morza Egejskiego. W Admiralicji Brytyjskiej, gdzie Joe ma oczywiście znajomości (nie darmo jest lotnikiem-bohaterem), od ręki znajdują na podstawie danych z papirusu wyspę. I cudownym trafem instytut dostaje nagle grant od anonimowej staruszki, do wydania na wyprawę archeologiczną. Płynie więc cały zespół Karoliny - bogate małżeństwo Gordonów własnym jachtem, reszta - profesor Lee, Karolina i troje pozostałych - dwóch mężczyzn i kobieta - statkiem. Alex nie byłby sobą, gdyby przypadkiem nie dowiedział się z akt Scotland Yardu, że profesor ma coś do Roberta Gordona. Dociekliwy czytelnik dowiaduje się też, że wszyscy uczestnicy wycieczki - oprócz Karoliny - coś do niego mają.

Alex oczywiście ma w małym palcu grecką mitologię i historię wierzeń Kreteńczyków, tym razem to Karolina patrzy na niego z ogromnym uczuciem. Nie tylko dlatego, że w newralgicznym momencie dostarcza jej alibi.

Na wyspie jest tylko latarnik, Alex, ekipa dystyngowanych archeologów i mnóstwo jaskiń, które zespół zaczyna parami badać (oprócz jednego z panów, który płynie na ryby, bo lubi łowić i nie ma pary do eksplorowania). Do tego dochodzi intensywna burza, uderzająca na wyspę. Nie wiadomo po co Robert Gordon wychodzi sam w środek nawałnicy (wiadomo, idzie sprawdzić, czy jacht jest bezpieczny, ale logika tego jest ewidentnie w celu zawiązania intrygi) i jak się łatwo domyślić, nie wraca. Znaleziony zostaje z zabytkowym posążkiem w skrzyżowanych rękach (sugerującym klątwę Pani Labiryntu) oraz rozbitą głową, co daje niedwuznacznie sygnał, że rzeczywiście na wyspie jest skarb. I morderca. Kiedy i grecki latarnik zostaje znaleziony martwy, wiadomo też, że morderca jest jednym z uczestników wycieczki. Tyle że wszyscy byli razem w baraku i nikt nie miał szans zabić ofiary. Detektyw jednak nie wierzy w klątwę i mimo braku możliwości sprawdzenia odcisków palców oraz dokładnego czasu zgonu uważa, że morderca nie jest nadprzyrodzony.

W tle antycypacja Indiany Jonesa z łażeniem po jaskiniach, zapadniami, ukrytymi przejściami i szukaniem skarbów, które czekają na szczęśliwego znalazcę mimo kilku tysięcy lat pozostawania w ukryciu.

Obowiązkowa porcja szowinizmu: Karolina w spodniach, przekraczająca jako pierwsza od 150 lat próg gabinetu admirała ("Mimo to admirał opanował się natychmiast"). Wyjątkowo bez aluzji do Joyce'a i narzekania, ze Alex chciałby napisać Prawdziwą Literaturę, a nie jakieś tam kryminałki; może dlatego, że klimat ewidentnie turystyczny i wakacyjny.

Inne tego autora tu.

#61

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 15, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza - Skomentuj


Joe Alex - Cichym ścigałam go lotem

Słomczyński wychodził z założenia, że - chociaż kryminały to rozrywka dla klasy niższej - warto przy okazji nieść kaganek oświaty. Tym razem motto pochodzi z "Eumenid" Ajschylosa, a cichym ścigały lotem ćmy z gatunku Atropos L., nazwane na cześć jednej z Mojr. Bo, jak w poprzednich tomach... "Może kiedyś napiszę książkę...? - szepnął podejrzanie rozmarzonym głosem. - Książkę, na miarę epoki, wielkie wspaniałe dzieło, które będę co wieczór wyciągał spod poduszki[1] i odczytywał ze skupieniem, żeby potem z czcią ucałować własną rękę. Obawiam się tylko, że nikt tego nie będzie czytał i wszyscy będą mieli mi za złe, że marnuję czas zamiast pisać dobre, precyzyjnie zbudowane zagadki dla domorosłych detektywów (...)".

Nietypowo, akcja właściwa się dzieje post factum - Joe Alex kupuje domek z ogrodem na przedmieściach Londynu, z delikatną sugestią, że to miejsce na wychowywanie dzieci (na mniej zawoalowane sugestie czas przyjdzie dwa tomy później). Zbiera swoich przyjaciół - komisarza Parkera z małżonką i pannę Beacon, żeby przeczytać im swoją opowieść o zbrodni, która wydarzyła się w ogrodzie domu obok.

W domu obok mieszkał Gordon Bedford, znany ekonomista i zamiłowany entomolog. Miał młodą, piękną żonę oraz młodego asystenta (jak się okazuje, skłaniających się ku sobie), Cyrila, brata-lekkoducha, który roztrwonił swój spadek, pozostając niechętnie ze starą żoną i pocieszając się młodą służącą. Porobiło mu się za plecami dziwnych układów, któregoś poranka więc został znaleziony otruty cyjankiem, którego zwykle używał do zabijania ciem (zwłaszcza z gatunku Trupia główka). Sytuacja byłaby czysta, gdyby nie to, że zostawił dwa listy samobójcze.

Ben Parker ma naciski z prasy i rządu, ponieważ zamordowany robił analizy ekonomiczne na wysokim poziomie tajności; budzi Alexa nad ranem, przerywając mu uroczy sen o locie bombowcem. Alex wchodzi więc do pięknej willi z ogrodem i rozwiązuje sprawę w kilka godzin. Daktyloskopia się wyjątkowo przydaje, nie ma niestety rysunku z planem budynku (uwielbiam), ale jest drobiazgowa analiza krok po kroku wszystkich możliwych koncepcji i odrzucanie tych, które się nie łapią ze względu na zgromadzone dowody. Problem w tym, że na samym końcu Alex wcale nie jest zadowolony, że złapał zbrodniarza, bo zamordowany był nie dość, że szowinistą[2], to jeszcze miał inne wady.

Bawi nieco mnie luksus, przebijający przez akcję kryminalną - mamy wszak PRL w latach 60., a tu Joe z Karoliną spożywają kolację w restauracji mieszczącej się w penthousie na dachu kilkunastopiętrowego wieżowca z widokiem na pełen neonów Londyn (z neonem zachęcającym dzieci do jedzenia mączki Nestle), gdzie świetnie umundurowani kelnerzy cytują Teofrastusa. Wierny (acz cyniczny) służący Higgins wyposaża nowy dom Alexa w najlepszą i największą lodówkę, chłodzącą wina reńskie z dobrego rocznika.

[1] Useless trivia: Wydanie Ulissesa Joyce'a w twardej oprawie znacząco przeszkadzało by w śnie, jakby je trzymać pod poduszką. BTDT.

[2] "Dlatego wolałbym mieć do czynienia z najgłupszym mężczyzną niż z najprzemyślniejszą kobietą" czy cytowane już na facebooku "To dziwne, jak łatwo kobiety zasypiają. Myślę, że jest to jedna z przyczyn, dla których odegrały tak małą rolę w rozwoju naszego gatunku".

Inne tego autora tu.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 10, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: kryminal, panowie, 2013, klub-srebrnego-klucza - Skomentuj


Joe Alex - Jesteś tylko diabłem

Miało być strasznie, ale niespecjalnie mnie przestraszyło. Karolina prowadzi badania za granicą, detektyw-pisarz ma do skończenia książkę, ale mu nie idzie. Przychodzi do niego dwóch panów - znany adwokat, Alexander Gilburne i mieszkający obok niego zaprzyjaźniony architekt. Mieszkają obok nawiedzonej posiadłości rodziny Ecclestonów i Groty Diabła. W Grocie odkryli ślady czarcich kopyt, w posiadłości ktoś obrócił obraz przodka-pogromcy czarownic, a chwilę potem w zamkniętym pokoju umarła potomkini w 10. pokoleniu, co przepowiedziała spalona na stosie przez przodka wieśniaczka. Zamknięty pokój, trucizna, depresja po stracie męża - policja uznała to za samobójstwo. Pan Gilbourne - niekoniecznie, albowiem wdowa miała wyjść za niego za mąż, a na książce, którą jej tego dnia podarował, znaleziony odcisk kopyta, takiego samego jak w grocie. Joe Alex daje się namówić na wizytę w Norfold Manor, ponieważ w grocie znowu znaleziono ślady, a obraz został obrócony awersem do ściany i na zakurzonej ramie nie widać odcisków palców. Przy życiu został jeszcze brat potencjalnej samobójczyni, Nicolas Ecclestone, znawca wszelkich kulturowych i literaturowych wystąpień diabła, jego córka z mężem oraz matka-sparaliżowana staruszka.

Alex nie wierzy w moce nadprzyrodzone, w posiadłości odkrywa przyjemną pannę służącą (nie pamiętam, czy to w tym tomie, czy innym myśli o tym, że zdarzało mu się takie przyjemne panny podszczypywać w parku) oraz bogaty księgozbiór poświęcony diabłu. Niestety, nie udaje mu się zapobiec kolejnej zbrodni, również popełnionej w zamkniętym pokoju, mimo otoczenia posiadłości przez Scotland Yard i obecności samego Bena Parkera opodal.

W tle idealny służący Higgins, pilnujący temperatury wody, ciepłoty i stopnia chrupkości grzanek, pakujący walizki oraz odgadujący w locie życzenia detektywa.

Inne tego autora tu.

#59

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 7, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panowie - Komentarzy: 2


Daria Doncowa - Przesyłka dla kameleona

Podczas akcji tej książki zostaje stłuczonych mnóstwo jajek, w różnych okolicznościach.

Tym razem Julia, synowa Katii spada z krzesła i łamie nogę. Następuje kontakt z rosyjską służbą zdrowia i zaprawdę powiadam Wam, nie chcecie się leczyć nawet w najlepszym moskiewskim szpitalu. Za wszystko - łącznie ze środkami przeciwbólowymi i podaniem basenu, a na miejscu w łóżku z czystą pościelą oraz opiece lekarskiej kończąc - płaci się metodą wsuwania w kieszeń odpowiedniej kwoty w rublach bądź dolarach ("A jeśli człowiek nie ma pieniędzy? - spytał Sienia. - To co? To nic - westchnęłam"). Na sali leży Nastia, która twierdzi, że jej mąż i teściowa chcą ją otruć, wyrzuca więc wszystko, co od nich dostaje, do kosza. Niedługo potem zostaje przeniesiona do innej kliniki, gdzie nagle umiera (mimo że leczyła niezagrażające życiu złamanie kości szyjki udowej). Irena, pacjenta z łóżka obok przekazuje Eulampii kluczyk od skrytki, w której Nastia trzymała coś ważnego na wypadek jej śmierci. Następnego dnia umiera Ira, potem staruszka, która zajmowała miejsce w tym pokoju - wszyscy z powodu zakrzepu, który zatkał żyłę (a Julii, która zwiała z tego radosnego przybytku medycznego do domu, ktoś w dalszym ciągu akcji też usiłuje zrobić zastrzyk, mogą spowodować zakrzep, ale niespecjalnie ktokolwiek na to zwrócił uwagę). Lampa odkrywa, że w skrytce jest 30 tysięcy dolarów i że ma je dostarczyć niejakiemu Jegorowi. Oczywiście Lampa, do bólu uczciwa, zaczyna przeczesywać Moskwę, korzystając najpierw z adresu adresata przesyłki (który okazuje się być mnichem w klasztorze o surowej regule), a potem metodą okazywania fałszywej legitymacji, udawania urzędniczki i brania na litość. Wymyśla też błyskotliwą kryjówkę - dolary chowa do poduszki, identycznej, jak się okazuje, jaką ma też sąsiadka. Cóż za pole manewru do komedii pomyłek!

W charakterze kozy rabina występuje rodzina z Kemerowa - Iwan i Lusia z pyskatymi bliźniaczkami - Tanią i Anią oraz bolonką Mumu. Bolonka notorycznie sika pod siebie, rodzina korzysta z mieszkania jak z hotelu i wymaga rozrywek oraz obsługi. Bliźniaczki z czasem okazują się cennym nabytkiem, ponieważ świetnie się targują, zyskują więc przyjaciela w Wołodii Kostinie, mieszkającym w tym tomie tuż obok Romanowów, co przydaje się w finale akcji, kiedy Lampę znowu trzeba ratować.

Wyjątkowo ślad prowadzi w przeszłość i ma tło polityczne - intryga jest skutkiem prześladowań aparatu nadzoru nad skazańcami politycznymi, których dzieci zostały im odebrane,a przeszłość celowo zatarta przez aparat. Subtelnie też pojawia się wątek homoseksualizmu i transseksualności, bo w Moskwie i tacy bywają.

Inne tej autorki tu.

#58

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 6, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panie - Skomentuj


Joe Alex - Śmierć mówi w moim imieniu

Po niezaangażowaniu uczuciowym z poprzedniego tomu, Joe Alex jest już wielkim fanem Karoliny Beacon, ale się niespecjalnie z tym emitują i na przykład przed zaprzyjaźnionym komisarzem ze Scotland Yardu, Benem Parkerem, udają, że wcale nie spędzili właśnie czasu razem w mieszkaniu Alexa. Idą sobie we trójkę do teatru, spotykają rodzinę znanego Karolinie profesora archeologii, zauważają, że żona profesora ma dużą torebkę (duża torebka? do teatru? fi donc), oglądają "Krzesła" Ionescu, po czym kilka godzin później wracają do teatru, bo grający główną rolę został zasztyletowany. Czas zgonu absurdalnie sugeruje, że zginął wtedy, kiedy wszyscy obecni mieli alibi (wszak prawie do końca spektaklu był na scenie, niby w masce, ale kto by tak zagrał, jak nie on).

Alex z Parkerem nocą (od 2 do 6 rano) chodzą i przesłuchują, również w domach. Detektyw wyjaśnia swoje obserwacje Benowi, chowając je przed czytelnikiem, nieładnie bardzo. Tu rzuci "ja nie szukam tego, co jest, szukam tego, czego nie ma", tam obieca, że "jeszcze jedna osoba, a wszystko wyjaśni".

Natomiast największym zaskoczeniem jest Karolina, która opowiada z pasją o swoim archeologicznym odkryciu, co zdumiewa Alexa, który chyba nie spodziewał się, że szczupła i spokojna Angielka ma taką wiedzę fachową.

PS Serio, Anglicy mówią "Poproszę whisky z sodą"?

Inne tego autora tu.

#57

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 2, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza - Komentarzy: 2


Joe Alex - Powiem wam jak zginął

Jak wielokrotnie wspominałam, mam sklerozę, więc ze spokojem mogę przeczytać po raz kolejny kryminały Joe Alexa, do samego końca nie domyślając się nawet, kto zabił. Aczkolwiek nie do końca winna jest moja skleroza, ponieważ Słomczyński bardzo unika podawania jakichś tropów i do ostatniej sceny publicznego ujawnienia ("zebraliśmy się tutaj") i detektyw cały czas biczuje się i wyzywa się od durniów i głupców, bo "jak mogłem tego nie zauważyć". Maniera autora jest dość męcząca, z monologami wewnętrznymi, z katastroficznym ogłaszaniem, że przyszłość jest ustalona i "gdyby detektyw wiedział, co stanie się za kilka godzin". Jakby wiedział, to by go autor położył.

To pierwszy tom przygód błyskotliwego i nie do końca skromnego londyńskiego autora kryminałów, prawej ręki Benjamina Parkera, inspektora ze Scotland Yardu. 15 lat temu Ben, Ian Drummond (aktualnie znany naukowiec-wynalazca) oraz Joe Alex wyskoczyli z płonącego samolotu, strąconego przez hitlerowców, ratując się jako jedyni z 10-osobowej załogi samolotu. Alex ma depresję, PTSD, nic go nie cieszy (do czasu), nawet życie osobiste ma miałkie, bo niby ma pannę - Karolinę Beacon, znaną archeolożkę, ale nie jest to wielka i dramatyczna miłość, ot, towarzystwo do teatru. Ben prosi Alexa o przeprowadzenie śledztwa w posiadłości ich wspólnego przyjaciela, Iana, ponieważ przyszedł anonim sugerujący, że obce mocarstwo chce przejąć wynalazek i nie zawaha się przed krwawą robotą. To - absurdalnie - wyrywa Alexa z marazmu, jedzie więc do Sunshine Manor wraz z żoną naukowca, znaną aktorką Sarą (w której mógłby się oczywiście zakochać). Na miejscu jest kochanek Sary, współpracownik Iana, piękna żona współpracownika, Lucy - chirurg-neurolog, kochający się w niej sekretarz obu naukowców oraz Amerykanin, który chce obu panów zatrudnić do pracy na rzecz USA. Co uwielbiam - jest plan budynku z rzutami pokoi poszczególnych aktorów dramatu. Posiadłość jest odizolowana, pilnowana, a jednak Ian zostaje znaleziony zasztyletowany, dokładnie w taki sposób, w jaki Oresteja (którą ma grać Sara) zabiła męża.

Oprócz typowego kryminału jest trochę zabawnych drobiazgów: pełne żalu zdania Alexa o tym, że zamiast pisać obrzydłe mu powieści kryminalne, w których jest nadzwyczaj sprawny, wolałby zajmować się Jamesem Joyce'em. Jest też trochę mniej zabawnych - szowinizm wychodzi wielopoziomowo, czy to w stosunkach państwo-służba, czy w kwestii ról damsko-męskich (Sara o mało co nie przejechała dziecka, którego lekkomyślna matka nie dopilnowała, po czym opieprzyła kobietę, sugerując, że gdyby był jej mąż, to by kazała mu jej złoić skórę za głupotę).

Technicznie: jest chyba tylko jedna seria (z komiksem na okładce), w której wyszedł komplet (8 tomów). Można kupić audiobooki, czytane przez Zborowskiego, nie można kupić e-booków. Smuteczek.

Inne tego autora:

#56

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 31, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, kryminal, klub-srebrnego-klucza - Komentarzy: 7