W Littlebourne najpierw znaleziono ludzki palec, potem resztę zwłok. Zwłoki należały do młodej kobiety, której nikt w miasteczku podobno nie znał. Oprócz zwłok spora grupa mieszkańców miasteczka otrzymała anonimy, dopasowane nieco treścią do adresatów, acz niespecjalnie precyzyjne, tyle że napisane kolorowymi kredkami. I wprawdzie, korzystając ze złotego angielskiego września, nadinspektor Jury miał się udać do Ardry End z wizytą, ale jego zwierzchnik - komisarz Racer - wysłał go w celu śledztwa. Melrose przyjechał więc do Littlebourne, udając ad hoc kupca na posiadłość niegdyś bogatej wdowy.
Pal diabli akcja, w toku której pojawiają się jeszcze dwie denatki oraz ktoś nastaje na kolejną osobę płci pięknej, ale jakże smaczne jest tło. Melrose Plant zupełnie nie ma brania (a od razu zakochuje się w lokalnej pisarce kryminałów, Polly Praed), z kolei nadkomisarz Jury i owszem - kocha się w nim wspomniana pisarka z pięknymi oczami (i w paskudnych okularach) oraz przedsiębiorcza 10-latka, hobbystycznie zajmująca się barem w pubie oraz ujeżdżająca konie. Po otaczających wieś lasach chodzą, mimo zagrożenia, że morderca jest na wolności, członkowie stowarzyszenia miłośników ptaków, a w lokalnym dworze mieszka bucowaty arystokrata z równie niesympatyczną rodziną (Polly używa ich jako wprawek do pisania fragmentów o morderstwach, uśmiercając na papierze wszystkich kilkunastokrotnie). Odbywa się jeden kiermasz staroci przy plebanii, kilka gier RPG, a kiedy akcja przenosi się do Londynu, zostaje wprowadzona malownicza rodzina Crippsów - gruba White Ellie, zwana słoniem, jej mąż, Ash (często odwiedzający celę z powodu zachowań obscenicznych w miejscach publicznych) i całe stado dzieci, machających Jury'emu na pożegnanie ("Machaj ręką, Friendly! Ręką!").
Inne tej autorki: tu.
#23
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 5, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, kryminal, panie
- Skomentuj
... za tydzień ma być wiosna.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 3, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 4
Dałam szansę opowiadaniom. Tytułowego opowiadania w "Śmierci na Nilu" przy kolejnej lekturze nie zrozumiałam (mam uzasadnione wrażenie, że część z tych opowiadań była w F i NF), "Nawet królowa" zirytowała mnie swoją łopatologicznością i w zasadzie brakiem logiki (skoro i tak trzeba wrócić do cyklu menstruacyjnego w celu rozmnażania, to o co to wielkie halo z przystępowaniem do Cyklistek?). Kilka tekstów jest uroczych - "Jak te, które pamiętamy" o śniegu, który jednocześnie spadł wszędzie na ziemi, żeby były białe święta (i nie mówimy tu o Wielkanocy, tak?). "Pogrom komiczny" o tym, że niespecjalnie się łatwo porozumieć z kimś, kto nie mówi naszym językiem, a do tego nie chwyta dwuznaczności językowych oraz "Krótka przerwa" o podróżach w czasie, dodatkowo skrzyżowanych z ciężkim życiem matki, zajmującej się domem, dziećmi własnymi i wszystkich tych, którzy nie mają na to czasu (bo np. uczestniczą w trzydniowym szkoleniu, jak spędzać więcej czasu z dzieckiem) oraz próbującej pracować naukowo. Po lekturze dwóch apokaliptycznych niestety stwierdzam, że chyba już wyrosłam z tego nurtu i bardziej bawi mnie lekko ironiczna zabawa z korporacyjnością proceduralną w dowolnym sztafażu.
Połowa opowiadań w "Niebieskim księżycu" pokrywają się z "Zaćmieniem", na szczęście jest kilka ze świata bombardowań Londynu i podróżników w czasie, którzy pomagają ratować świat, którego już nie ma. Szczególnie lubię te historie, mimo że tutaj nie może być żadnego zaskoczenia - Londyn pozostanie na zawsze zbombardowany, a ludzi, którzy wtedy zginęli, już nie ma. Zostaje jednak ta część człowieczeństwa, która nawet w takich miejscach próbuje znaleźć sens swojego działania.
I wprawdzie na początku zdecydowałam, że "W Rialto" jest świetne, bo opowiada o świecie konferencji, w której żaden wykład nie jest tam, gdzie powinien być, a pokoje są albo zajęte, albo brakuje rezerwacji, ale doczytałam do końca i "Duch prawdy" - hollywoodzka historia spirytyzmu w pigułce - jest chyba najlepszym opowiadaniem w tym tomie. Naczelny sceptyk Hollywood, prowadzący krucjatę przeciwko naciągaczom w stylu New Age, wraz ze swoją śliczną i inteligentną współpracownicą, eks-aktorką, odkrywa, że świat duchów rzeczywiście istnieje, kiedy przez jedno z oszukańczych medium zaczyna przemawiać pyskaty dziennikarz z lat 50., który zawsze z szarlatanami walczył. I pada pytanie - czy jeśli się przyzna, że to rzeczywiście był kontakt z tamtym światem, nie oznacza to, że wszystko, co negują sceptycy, jest jednak prawdą?
Inne tej autorki tu.
#21-#22
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 3, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, opowiadania, panie, sf-f
- Skomentuj
Narażę się zapewne, ale polecana jako must-have atrakcja Edynburga ("jeśli masz do wyboru jeden zabytek, to musi być zamek!" - rzekł przewodnik), jest taka sobie. Znacznie fajniej ogląda się go z dołu (to chyba tak jest z każdą górą) i o wiele bardziej z zamku podoba mi się widok na sam dół niż zamek jako taki.
Na następny raz chcę nad zatokę. I żeby nie wiało. I w wąskie zaułki, małe, nieturystyczne sklepiki i pchle targi.
PS Tak, wiem, jest szaro. Ale cały czas było szaro.
GALERIA ZDJĘĆ
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 1, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
szkocja, edynburg, wielka-brytania
- Skomentuj
WTEM zaskoczyły mnie święta i zostałam z jednym odrostkiem hiacynta. Nic to, wytrzymam do wiosny. Kupiłam pomarańczowe sandałki, TŻ złośliwie skomentował, że ponoszę w sierpniu. Nie pokażę zdjęcia zza okna, bo na ust mych korale pchają mi się słowa powszechnie uznawane za kurwamać.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 31, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Skomentuj
Zachęcona obsadą (Woody Harrelson, Sigourney Weaver, Steve Buscemi, Anne Heche, Robin Wright) doznałam rozczarowania. Przez cały film brutalny policjant, który nienawidzi wszystkich, co według niego sprawia, że jest uczciwy, usiłuje przed światem (i przed sobą) uzasadnić, że to, co robi, ma sens. A że zabijanie, bicie i przemoc niespecjalnie ma, to jest mu trudno. Na tyle trudno, że śpi z kilkoma kobietami (w tym z jedną z dwóch eks-żon, które są siostrami), kłóci się z córką, wlewa w siebie mnóstwo alkoholu, idzie do klubu na orgię, po której zjada burrito i je zwraca, uczestniczy w kilku strzelaninach i na każdym kroku elokwentnie uzasadnia swoje postępowanie (prawnikom, zwierzchnikom, eks-żonom, kochankom i córkom). I jak mogę docenić film wzrokowo (słońce! Kalifornia!), tak zmęczyłam się oglądając.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 31, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Przede wszystkim wyjaśniła się kwestia szczeniąt Cyryla, które Angus oddał przypadkowemu mężczyźnie (pozytywnie!). Poza tym mam wrażenie, że reszta bohaterów jest potraktowana coraz bardziej powierzchownie - kilka przygód małego Bertiego, sporo rozmów między Domenicą i Angusem i ich wspólna wyprawa (razem z Antonią) do Włoch, przeprowadzka Matthew i kilka poranków w kawiarni Dużej Lou. Niespecjalnie się coś dzieje, ale to jak wizyta u starych znajomych, którzy opowiadają, co się z nimi działo, kiedy się nie widzieliśmy. I tak czekam na kolejne dwa napisane już tomy.
I rzeczywiście po wizycie w Edynburgu jakość lektury (wzmianki o widoku na zamek czy spacerze po Royal Mile) mają świetny, świeży smak.
Inne tego autora tutaj.
#20
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 30, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
... i okolice, czyli ciągle tam (taka magia bloga, głowę mam ciągle tam, a jestem już z powrotem). Wiadomo, mieć piękny park w samym centrum miasta zaraz obok reprezentacyjnej ulicy handlowej to bardzo miła rzecz. Oczywiście fajniej tam latem, mieszkająca lokalnie J. opowiadała śliczne historie o kawiarniach, karuzeli, trawie i kwiatach, ale i dla kogoś, kto ostatnie pół roku spędził w ciemnej krainie śnieżnego mordoru, wystarczy garść prymulek i żonkili, żeby się rozpłynąć jak masło na ciepłym toście. Mnie, znaczy. Bo takiemu Majutowi to starczy, że jest plac zabaw.
Z jednej strony ogrodów jest wiadukt z Galerią Narodową, którym idzie się na zamek i Royal Mile, z drugiej - parafia św. Cuthberta z przepięknym cmentarzem, pełnym celtyckich krzyży i nagrobków pokrytych miękkim zielonym mchem.
I z tego wszystkiego widok na majestatyczny zamek na skale. Też w samym centrum miasta. W zasadzie w Edynburgu jest wszystko w centrum. Chyba że zoo nie, bo zoo jest na drodze na lotnisko. I 44 Scotland Street też nie, bo to jednak kawałek (następnym razem pójdę!). A w następnym odcinku - jak wygląda Edynburg z góry zamkowej.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 29, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
edynburg, szkocja, cmentarz, wielka-brytania
- Komentarzy: 2
Zaczęło się grubo, bo od włoskiej wycieczki pana Roberta[1], który u swojej - bogato zamężnej siostry - usiłował znaleźć tzw. zaczepienie. W Polsce niespecjalnie mu szło, bo był tzw. duszą artystyczną, to znaczy niewiele umiał, ale miał gadane i trochę się kręcił wokół telewizji. Więc pozował na reżysera filmowego, tylko że niespecjalnie mu mówiły cokolwiek takie terminy jak "retrospekcja", więc łatwo nie było. Ale, jak wspomniałam, był obrotny, więc do Warszawy wrócił z obietnicą, że będzie te filmy po włosku kręcił, jak odnajdzie korespondencyjną flamę bogatego włoskiego dżentelmena. Flama była urody wielkiej, a do tego pisała fantastyczne, mądre, pełne erudycji kulturowej listy. Szybko się okazało, że uroda na zdjęciu to sprytnie sfotografowana modelka z gazety, która o sprawie nic nie wie, a listy idą na poste restante.
Jednocześnie pół Warszawy jest złe na Błażeja Reitinga, garbatego kolekcjonera starodruków i lingwistę. Siostrzeniec chce pożyczyć od niego pieniądze, a wuj odmawia. Mąż pięknej i zafascynowanej swoim nauczycielem blondynki chce mu wybić z głowy kontakty. Dawny posiadacz jednego z zabytkowych dokumentów wpada w furię, bo Reiting nie chce mu jego przedwojennej własności sprzedać. I w tym momencie wkracza milicja w osobach majora Downara, sierżanta Pakuły i melomana Walczaka, albowiem ktoś kolekcjonera zabił i to kilkukrotnie (środkami usypiającymi, arszenikiem i sztyletem, dla pewności). Milicja popija kawę i częstuje się obficie "Carmenami", a sprawę rozwiązuje głównie dzięki szukaniu pięknych blondynek. W nagrodę żona Walczaka, Helenka, częstuje kadry służb pyszną, tłuściutką pieczoną gąską, którą nabyła w Hali Mirowskiej.
Nietypowo, książka ma kompozycję - narracja najpierw prowadzona jest z punktu widzenia różnych osób kręcących się dookoła najpierw niedoszłego, potem zupełnego denata. Jest dramat zakochanej kobiety, której mąż zabrania się spotykać z obiektem uczuć. Jest tajemnicza korespondencja międzynarodowa, w której kochankowie mogą się nigdy nie spotkać. Jest cwaniaczek Boner i jego poszukiwania pięknej Julii i wreszcie wątek doliniarsko-gówniarski w postaci szajki drobnych złodziejaszków, do której należy siostrzeniec Reitinga.
[1] Który nosił dumne nazwisko Boner. Ja i moje skojarzenia rodem z Beavisa i Buttheada.
Inne tego autora tu.
#19
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 27, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, kryminal, panowie, prl, klub-srebrnego-klucza
- Komentarzy: 2
Wprawdzie przewodnik zachwalał, że na 7. piętrze muzeum jest punkt widokowy, z którego można obejrzeć cały Edynburg, ale muzeum ma pięter pięć, a wieży z siódmym piętrem nie znalazłam. Poszkodowana się nie czuję, bo po pierwsze - i tak wszystko widać z samego zamku (o tym niebawem), a po drugie - muzeum jest obłędne. Obejrzeliśmy może 1/3 tego, co było. Muzeum, które krzyczy "proszę, dotknij!", "jeśli się zmęczyłeś, weź
krzesło i usiądź!". Fantastyczna kolekcja minerałów, elementów technicznych, zwierząt (niestety z odzysku), działających modeli maszyn, wyścigówek, do których można wsiąść. Kółka do kręcenia, klapki do podnoszenia, minerały do dotykania i sprawdzania faktury, konkurs na rozpoznawanie dźwięków zwierząt czy gra komputerowa symulująca lot nietoperzem.
Rozbroiła mnie waga, która podawała, ile się waży w skali zwierząt. Maj ważył pomiędzy mrówkojadem a szympansem, TŻ dobijał do wagi strusia (ja się nie będę w tej kwestii wypowiadać, jednak).
Ale najbardziej mnie zachwyciło samo muzeum - białe koronkowe kratownice i sale, w których można popatrzeć trzy piętra w dół.
Dodatkowo - wstęp wolny. Płatne są tylko wystawy specjalne i szatnia. GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 26, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
edynburg, szkocja, wielka-brytania
- Komentarzy: 3