Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Garden State

Bardzo ładny, ciepły, melancholijny film. 26-latek wraca z LA do rodzinnego miasteczka na pogrzeb matki po 10 latach od wyjazdu, spotyka kumpli, gada z ojcem, poznaje dziewczynę, a potem chce wracać do LA. I to w zasadzie cała fabuła filmu. Bardzo przyjemny, ale czegoś mi brakowało. Czegoś, co sprawi, że chcę do tego filmu wrócić, że jest inny niż inne. Ale chyba nie chcę, bo nie jest. Prawdopodobnie to efekt tego, że obejrzałam Donnie Darko i każdy następny film o młodzieńczym (nawet 10 lat później) uczuciu musi wnieść coś więcej. Całkiem niezły porównaniem klimatycznym są "Przed zachodem" i "Przed wschodem słońca". Świetny soundtrack. A, zapomniałabym - dla wielbicieli psów ryćkających nogi jest parę świetnych scen.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 8, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1


Terry Pratchett - Piąty elefant

Po slabszym "Ostatnim kontynencie" jest o klasę lepszy. Dużo Straży - Colon awansuje na kapitana i zaczyna układać w straży po swojemu, Vimes w roli ambasadora podróżuje do Uberwaldu - miejsca styku trzech światów (krasnoludzkiego, wampirzego i wilkołaczego), a Marchewa z Anguą prostują pewne ludzko-wilcze problemy. Bardzo gorzki, cyniczny, a humor zostaje tylko w warstwie językowej (i oczywiście w postaci Igorów, które mają nerkę po ojcu, a ręce chirurga). Plotki głoszą, że pomysł na Piątego słonia (który dawno, dawno temu spadł z niebios[1], roztrzaskał się o Dysk i powstały z niego kopalnie tłuszczu) postał podczas wizyty Pratchetta w Krakowie w knajpie "Chłopskie Jadło", gdzie dostał tłuszcz z tłuszczem, polany tłuszczem. Tak prywatnie całość okolic Uberwaldu (mimo wyraźnych skojarzeń z Transylwanią) kojarzy mi się z Austro-Węgrami.

[1] Yeah, right - przecież słonie są POD dyskiem. Czuję się oszukana.

Inne tego autora tutaj.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 8, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, panowie, sf-f - Komentarzy: 2


Jesteśmy łotry

Mamy dwóch nowych. Jako że zostali przyzwoicie przedstawieni w mailu, kołorker rzucił "Witamy, witamy, a gdzie pączki?". Dzisiaj o 10 mail "Zapraszamy za 10 minut do kuchni na pączki". Poczułam się nieco sępiato. Kołorkerzy planują na następny raz piwo i świniobicie.

Wbrew obawom, kot zeżarł tabletkę z kawałkiem pieczonego indyka w maladze w sekund trzy, bez przemocy (więcej przemocy jest przy smarowaniu łysego maścią i rivanolem, kot twierdzi, że dzieje mu się okropna krzywda). Jestem przygotowana na następne tabletki - mam szynkę i pastę z makreli. Łysy placek się powiększa, ale mam szczerą nadzieję, że to oznaka zdrowienia.

W sklepie znalazłam czekoladkę Aero miętową. Miętowe zielone w środku dobre, czekolada dookoła mdławawa. W Totolotka nie wygrałam. Zrobiłam dokładnie tak, jak poprzednio (kupiłam los, nie sprawdziłam na www ani w tv, TŻ poszedł z kwitkiem do pani... i nic nie dostał). Wychodzi, że kluczem jest przypadek.

Idę oglądać Lost 3x01.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 5, 2006

Link permanentny - Kategoria: Koty - Komentarzy: 5


Człowiek nie zna dnia ani godziny, chyba że ma zegarek z datownikiem

Wczoraj przed klatką schodowąc czyhał na mnie zwierz na literę p (pięć liter). Wielki jak koń, zwisał z klamki. Nie interesuje mnie, że padał deszcz, a pod klamką było sucho. Ba, nie interesuje mnie, że jeden p. zjada 500 much. Ja je sobie sama je zabiję. Proszę uprzejmie won z mojej klatki schodowej. Zapłaciłam i wymagam.

Kot posmarowany maścią obraził się, samo smarowanie przerodziło się we wrestling. Ten kot chyba tego nie lubi. A jutro przestanie lubic bardziej, bo wieczorem dostanie niesmaczną tabletkę, pierwszą z 12.

Citi przysłało mi snail maila:

W związku z brakiem Pani zgody na otrzymywanie informacji marketingowych, nie możemy przekazać Pani szczegółowych informacji na temat Loterii Promocyjnej. Jednocześnie mamy obowiązek poinformować, że jako Posiadacz Karty Kredytowej, biorąc udzial w Loterii, ma Pani możliwość wygrania ww. nagród.
Wzruszyli mnie.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 4, 2006

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 1


Jeden kot drugiemu kotu zrobił dziurę w boku.

Wczoraj przy okazjonalnym macaniu odkryłam, że kot Koka nie ma we wgłębieniu na boku sierści, ma za to łysy plac, pokryty cieniuśką białą skórą, spod której widać przez dziurki w skórze coś głębiej, co nieledwie się rusza i wychodzi. Zeszłam na serce, kota to nie boli, chociaż wygląda, że limfa mu się z tego wydziela, bo okolica lekko różowawa. Zdjęłam z tego kawałek sierści ze skórą, odlepiło się jak papier. Kot tego nie liże nawet. Wizyta u weta wyjaśniła, że krzywdę kotu zrobił drugi kotek, wdała się infekcja bakteryjna i kotek ma elegancki stan zapalny. Weterynarz strasznie kotka przecenił, dając mu 8 kilo na wygląd (a tylko 5,7 kg ma raptem). Bydlątko dostało antybiotyk, za tydzień kontrola. Przy okazji weterynarz we wsi jest przemiły, na moje niefachowe oko - kompetentny. Opowiedział, co kotek ma w środku, kazał odchudzić, opowiedział, co robić i zapisał na karteczce.

To taki mały przyczynek do tego, jak koty reagują na uszkodzenia i "kotek jest przecież zdrowy"...

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 3, 2006

Link permanentny - Kategoria: Koty - Komentarzy: 3


Wizyty kształcą

U teściów dowiedziałam się, że jest nowa stacja TV, na której jest tylko o jedzeniu - Kuchnia TV. Na pewno jest na Cyfrze +, na pewno nie ma w mojej kablówce. Bu. U teściów obejrzałam program, w którym Cleese opowiadał o amerykańskich winach, pijąc i jeżdżąc po całej Kalifornii.

Dodatkowo po wizycie w sekretariacie znalazłam nowy numer Kuchni z pięcioma książeczkami potrwa regionalnych. Przyjemne. Poproszę jeszcze mnóstwo wolnego czasu, żebym miała kiedy ugotować cokolwiek bardziej skomplikowanego niż "walnąć kawał mięsa na patelnię i poprosić TŻ, żeby obrałz ziemniaki"...

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 2, 2006

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 6


Alexander McCall Smith - Niedzielny klub filozoficzny

Bardzo słaba książka, nieporównanie gorsza od cyklu afrykańskiego. Do wkurwu doprowadza mnie główna bohaterka, Isabel, "dociekliwa" pani po 40., co zasadniczo nic nie robi, jest obsługiwana przez gosposię, czasem przeczyta leniwie list do redakcji czasopisma o filozofii, które redaguje i smęci. Może by to tak nie gryzło w czasach Agathy Christie, ale akcja dzieje się współcześnie, w epoce komputerów i komórek. Książka pełna jest wtrętów o teoriach psychologicznych, które bohaterka snuje w związku ze sprawą, albo i bez związku, ot tak, na zasadzie dygresji, bo jakże ciekawym jest np. problem prawdomówności w łóżku. Sprawa też w zasadzie totalnie pretekstowa - w operze z balkonu spada młody człowiek, a Isabel leniwie, w przerwach między wyjaśnianiem siostrzenicy, że ten facet, co ona z nim jest, to on niefajny jest oraz snuciem refleksji, że facet, z którym sypiała, był istnym sukinsynkiem, prowadzi niby-śledztwo w sprawie wypadku. Zasadniczo przez całą książkę nie dzieje się nic. Isabel odbywa kilka wizyt, zaprasza parę osób na kolacyjki, przeprowadza parę rozmów, sprawa się mimochodem rozwiązuje, Isabel łaskawie przebacza osobie, która ze śmiercią miała związek i to były na tyle, ludkowie.

Inne tego autora tutaj.

#59

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 26, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, panowie, beletrystyka - Skomentuj


Żyrandol kupiłam

Na trzy żarówki, śliczny, srebrny matowy metal + niebieskie szklane klosze ze wzorkiem. Po powrocie z Lerła-Merła znalazłam oczywiście na Allegro u producenta w o wiele większym wyborze (wbrew temu, co zeznawała pani w LM, da się zmontować srebrny metal z kremowymi kloszami), a do tego taniej (nawet licząc z pzesyłką). Napisałam do producenta z uprzejmym pytaniem (bo wybór w LM mizerny, nie mieli np. lamp stojących, które są na www):

Q: czy tego typu żyrandole (błękitne klosze, srerbny metal) są dostępne w wersji jednokloszowej?
A: Tak posiadamy taki model w takich kolorach.
Zapytałam jeszcze uprzejmiej:
Q: Czy jest możliwość przesłania zdjęcia (niestety na stronie www.adilux.pl nie znalazłam, ale może źle szukałam)?
A: Bardzo mi przykro ale zdjęcia nie posiadamy. Proszę się zasugerować innymi modelami z tej serii.

Jak widać, zarówno buty, jak i żyrandol przez Internet kupić ciężko. Oczywiście handel dlatego kuleje, że nikt nie chce kupować, panie, brak popytu, my tu się staramy, a nikt nie kupuje.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 25, 2006

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Skomentuj


Invasion

Trochę X-files, trochę Alien, trochę teorii spiskowych. Bardzo przyzwoity serial, szczęśliwie zakończony po pierwszym sezonie, więc nie trzeba patrzeć, jak scenarzyści się męczą, żeby utrzymać jaką taką spójność (oczywiście kończy się tak zarąbistym cliffhangerem, że można osiwieć). W małym miasteczku na Florydzie po huraganie zaczynają się dziać dziwne rzeczy - światełka w wodzie, znikają ludzie, potem się pojawiają z powrotem, ale są jacyś tacy dziwni. Strażnik parkowy (taki Florida Ranger, prawie jak w Misiu Jogim), uciekinier z Kuby, ma dwoje dzieci z pierwszą żoną i trzecie w drodze z drugą. Pierwsza żona ma męża-szeryfa i jest jedną z osób, które po huraganie odczuwają dziwne zamiłowanie do wody. Niezłe efekty specjalne (trochę widać, że bluebox, ale nie przeszkadza), przyjemnie zakręcona akcja, trochę wątków pobocznych. Miłe zajęcie na 22 wieczory.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 25, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Chcę akwarium

W Tivoli na rynku w Suchym Lesie mają akwarium. Dwa czarne sumiki (?), które pływały brzuszkami do góry (na tyle szybko, że nie wyglądało, jakby były martwe), przez cały czas mojego oczekiwania na pizzę, ganiały się, myziały wąsikami, pyrgały łebkami i ogólnie były rozkoszne. Nakrapiany glonojadzik zasuwał po kamyczkach i nimi pluł. Skalary leniwie pływały i wpatrywały się jak zahipnotyzowane w bąbelki. Chcę akwarium. Koty też chcą.

Z frontu szafkowego - mimo "zgubienia" przez sklep ich kopii zamówienia, dzielny pan odklikał nowe, podał cenę, zdziwił się, że za dwie szafki TYLE (nie wiem, za tanio? za drogo?), zapłaciliśmy i jednak były. Podpisane moim nazwiskiem, nawet. Ciekawa jestem, czy nie leżały w magazynie od miesiąca, tylko pies z kulawą nogą nie zwracał na nie uwagi...

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 21, 2006

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Skomentuj