Więcej o
panie
Lód w żyłach. Matthew, niemiecki kochanek Thory, załatwia jej zlecenie analizy potencjalnego odszkodowania za zerwanie umowy z firmą wydobywczą na Grenlandii. Trzech pracowników firmy zaginęło, a pozostali odmówili powrotu, twierdząc, że dzieją się jakieś nadprzyrodzone rzeczy. Thora zachowuje się idiotycznie, wrzucając do walizki losowe rzeczy, przez co ląduje w Arktyce ze szpilkami czy jedwabną bluzeczką. Zabiera też Bellę, bo jej wspólnik chce się pozbyć głupiej sekretarki chociaż na kilka dni. Tym razem Bella się nie przydaje w ogóle i w zasadzie nie odgrywa żadnej roli poza okazjonalnym wychodzeniem na papierosa. Na miejscu prawnicy, informatyk, geolożka i lekarz znajdują porozkładane po biurkach pracowników ludzkie kości, a w chłodni zamrożone zwłoki z ogromną dziurą w klatce piersiowej. Mimo niechęci lokalnych mieszkańców odkrywają nie tylko losy zaginionych pracowników, ale też przyczynę śmierci córki samotnego łowcy oraz powód wymarcia wszystkich mieszkańców wsi 100 lat temu - tak, załatwiła ich rcvqrzvn telcl uvfmcnaxv, cemljyrpmbarw cemrm avrbfgebżalpu ovnłlpu. Przypadek?
Koloryt lokalny: Thora prowadzi sprawę zmiany imienia rozwodnika, którego eks-żona wyszła za mężczyznę o tym samym imieniu. Poza zmianą imienia klient nalega, żeby zmienić patronimik u obojga dzieci, żeby było jasne, kto jest ich ojcem.
”Spójrz na mnie“ ma dość ciekawą, wielowątkową fabułę. Do Thory wprowadzają się jej niegdyś zamożni rodzice, którzy tuż przed kryzysem wzięli ogromny kredyt na nieruchomość w Hiszpanii i żeby utrzymać się na powierzchni byli zmuszeni sprzedać mieszkanie. Matthew nie ma pracy (redukcje), więc snuje się za Thorą w roli asystenta. Prawniczka otrzymuje zlecenie rewizji procesu Jakoba, upośledzonego młodego człowieka z zespołem Downa, skazanego za podpalenie domu opieki; w pożarze zginęło 4 pensjonariuszy i pracownik domu. Co ciekawe, sprawy nie zleca niezamożna matka Jakoba, tylko współosadzony w psychiatryku Josteinn, psychopata skazany na dożywocie za czyny pedofilskie; stwierdza, że skoro i tak nie wyjdzie nigdy na wolność, może zużyć spadek na pomoc komuś (oczywiście pod koniec wychodzi, że wcale nie był taki bezinteresowny). Thora szybko odkrywa, że w placówce opiekuńczej działo się dużo dziwnych rzeczy, o których nikt nie chce mówić, chociażby fakt, że pensjonariuszka w śpiączce była w ciąży. Jedną z ofiar był autystyk, syn wpływowego pracownika Ministerstwa Sprawiedliwości, jego ojciec niby pomaga w śledztwie, ale nie do końca. Dodatkowo pojawia się drugi wątek - rodzina szuka pomocy u egzorcysty, ponieważ uważa, że opiekunka ich syna, którą jakiś czas wcześniej ktoś potrącił i zostawił na śmierć na drodze, przychodzi jako duch do ich domu. Napis na szybie, identyczny z napisem, jaki autystyk zostawiał na każdym swoim rysunku, pozwala wyjaśnić oba wątki.
Bella pojawia się epizodycznie - psuje ekspres do kawy w biurze (rzucając w niego czymś twardym, bo ją denerwowało bulgotanie), po czym wypija całą kawę rozpuszczalną oraz domaga się podwyżki, bo papierosy zdrożały.
Inne tej autorki tu.
#43-44
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 12, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, panie, kryminal
- Skomentuj
Wiecie, co myślę o opowiadaniach, nie zdziwi Was więc moje rozczarowanie, kiedy “Loteria” okazała się być tomem opowiadań. Z podtytułu (”... czyli przygody Jakuba Harrisa”) i powracającego motywu postaci z tym nazwiskiem, przez chwilę miałam nadzieję, że opowiadania się ze sobą połączą. Ale jednak nie, każde jest o czymś innym - narzeczonym, który obiecał ślub i zniknął, agencji literackiej, która cienko przędzie, wyczekiwanym wyjeździe do Nowego Yorku, który przerodził się w koszmar czy humorystyczna opowieść o pracy w firmie R. H. Macy. Ale to nie tak, że rozczar, bo kilka z opowiadań jest napisanych doskonale i zostaje po nich nowa ścieżka w głowie.
“Renegat” to suczka pani Walpole, oskarżona o zagryzienie kur sąsiada. Pomocni bliźni sugerują różne rozwiązania, od wepchnięcia w gardło zepsutego jajka po przywiązanie do psa martwego, śmierdzącego kurczaka, aż odpadnie. Oraz oczywiście zabicie zwierzęcia, bo nie może chodzić swobodnie. W “Ogrodzie pani MacLane” do miasteczka wprowadza się nowa sąsiadka, wdowa MacLane z synkiem; młodsza pani Winning jest zachwycona, uwielbia ją i spędza z nią coraz więcej czasu. Wszystko się zmienia, kiedy pani MacLane chce uporządkować ogród i zatrudnia ciemnoskórego pana Jonesa. Tak się nie robi. Wreszcie tytułowa “Loteria”, w miarę świeżo wydana w formie komiksu z ilustracjami wnuka autorki: w małym miasteczku co roku odbywa się loteria, w której biorą udział wszystkie rodziny mieszkające w okolicy. Dzień loterii to święto, wszyscy zbierają się na placu, dorośli, dzieci, chorzy oczywiście mogą zostać w domu, ale ktoś za nich będzie losował. Dyskusje o tym, że w niektórych z okolicznych wsi zrezygnowano z tej tradycji, ludzie są tym faktem oburzeni, chociaż nie pada informacja o celu loterii. Wreszcie zostaje wyciągnięty ten los, fmpmęśyvjvrp mbfgnwr hxnzvravbjnal, a wszyscy się rozchodzą, żeby spotkać się za rok.
Inne tej autorki tutaj.
#40
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 30, 2020
Link permanentny -
Tagi:
2020, panie, beletrystyka -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
W 1973 wybuch wulkanu zmusił mieszkańców do opuszczenia jednej z islandzkich wysp, a opuszczone domy zasypał żużel i popiół. Współcześnie (1997) historycy chcą odkopać kilka domów, żeby stworzyć skansen, takie “Pompeje Północy”, pokazujący zachowane domostwa sprzed 20 lat. Markus, syn właściciela jednego z domostw, sprzeciwia się wykopaliskom, twierdząc, że musi najpierw zabrać prywatne rzeczy z piwnicy. Thora, jako adwokat Markusa, pojawia się na wyspie, żeby pilnować praw klienta do prywatności. Okazuje się to trudne, bo wstrząśnięty klient z piwnicy wynosi pęknięty karton z odciętą męską głową, a zaraz obok leżą trzy ciała. Markus sprzedaje jakąś karkołomną historię, według której 25 lat temu jego przyjaciółka z dzieciństwa, Alda, tuż przed wybuchem wulkanu poprosiła go o przechowanie kartonu z rzeczami; gdy dowiedziała się o pracach archeologicznych, błagała o dyskretny zwrot pakunku. Niestety, Alda nie potwierdza tego, bo nie żyje - początkowo wygląda, że popełniła samobójstwo, potem okazuje się jednak, że ktoś ją zamordował. Policja aresztuje Markusa, mimo że w momencie zabójstwa był nastolatkiem, a Thora metodą żmudnego odpytywania niechętnych i nie pamiętających już niczego sprzed lat mieszkańców wyspy usiłuje odtworzyć wydarzenia chwilę przed wybuchem wulkanu.
Intryga jest, niestety, dość miałka i zasadza się na tym, że nikt nie mówi prawdy. Anonimowe zwłoki z piwnicy okazują się być załogą brytyjskiego kutra, który cumował na wyspie tuż przed ewakuacją, w porcie pojawiła się wówczas kałuża krwi, ale nie sporządzono żadnego raportu na ten temat. Zirytowała mnie Thora, która nie była w stanie połączyć ze sobą dramatycznych zapisków w pamiętniku 16-latki, która następnie na rok zniknęła i informacje jej matki o szkole, do której córkę przeniosła, były nieprawdziwe - bpmljvśpvr qmvrjpmlan olłn j pvążl j jlavxh tjnłgh, n ybxnyan fgnefmlman ebmcenjvłn fvę m tjnłpvpvrynzv bfgngrpmavr, avr yvpmąp fvę m xbavrpmabśpvą hxelpvn mjłbx. Absurdalnie, Bella okazuje się być całkiem sprawna w pracy wyjazdowej - szuka dokumentów w archiwum i rozmawia z mieszkańcami (a Thorę irytuje strojem jak z organizacji Baader-Meinhof oraz tym, że z łatwością znajduje sobie partnerów do łóżka mimo braku urody).
Seksizm powszechny: policjant chce zobaczyć zwłoki nie z powodów służbowych, ale żeby ocenić, jak rzeczywiście wyglądają implanty piersi, bo wtedy może pozwoli żonie, żeby sobie takie zamontowała.
Bawiąc-uczyć: w treści pojawiaja się wojny dorszowe.
Niestety tłumaczenie Jacka Godka (pierwsze trzy tomy) jest mocno takie sobie - są niepotrzebne kolokwializmy, zdarzają się potworki składniowe albo zdania i wyrażenia zwyczajnie niezgrabne: Thora szukała informacji “w Necie”, uprzejmie prosiła "znajdzia" (sic!) o odszukanie plików, bohater “wydudlił” kawę itd.
Inne tej autorki tu.
#37
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 26, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, panie, kryminal
- Skomentuj
Thora prowadzi z kolegą kancelarię prawną. Zgłasza się do niej bogata Niemka z prośbą o przyjrzenie się śledztwu, jakie islandzka policja nieudolnie przeprowadziła w sprawie śmierci jej syna. Harald, piszący na Islandii pracę na temat prześladowań czarownic, został znaleziony martwy w jednym z pomieszczeń uniwersyteckich, z wyłupionymi oczami, a na obnażonej klatce piersiowej ktoś post mortem wyrzezał mu tajemniczą runę. Jako że młody człowiek miał bogatą historię (narkotyki, asfiksja autoerotyczna z incydentem zakończonym śmiercią kolegi) i nieortodoksyjny wygląd (rozszczepiony język, skaryfikacje, kilkadziesiąt metalowych obiektów wszczepionych pod skórę, w tym w okolice intymne), szybko uznano, że morderstwa winny jest diler narkotyków Haralda. Im dłużej Thora przygląda się sprawie, współpracując z atrakcyjnym niemieckim eks-policjantem/prawnikiem Matthew, tym więcej nieścisłości wychodzi. Mimo wielu nawiązań do satanizmu, księgi o metodach torturowania czarownic i staroislandzkich wierzeń (np. że właśnie na Islandii są wrota piekieł), wyjaśnienie nie jest nadnaturalne.
Ponieważ to tom 1 cyklu, wyjaśnia się sprawa Belli - sekretarki z piekła rodem. Dziewczyna rzadko odbiera telefony, a jak odbiera, to rzuca mało zachęcające mruknięcie, nie zapisuje kto dzwonił oraz jest oględnie mówiąc niechętnie nastawiona do pracowników kancelarii, nie wspominając o chęci do jakiejkolwiek pracy. Otóż jest to córka właściciela lokalu, w którym mieści się agencja i zatrudnienie Belli było ofertą wiązaną, zwolnienie jej oznaczałoby konieczność przeprowadzki. Trochę toporne wyjaśnienie, ale od biedy akceptowalne.
Inne tej autorki tutaj.
#36
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 24, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, panie, kryminal
- Skomentuj
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Czwartek, godzina 22 #046
Spis osób:
- porucznik Władysław Nowacki - początkowo nic mu się nie klei
- Bogdan Zielnicki (25) - niebieski ptak, według matki dlatego, że ma trudny charakter
- Zielnicka - matka Bogdana, zniszczona życiem kobiecina, krawcowa
- Zielnicki senior - ojciec Bogdana, rozwiedziony, ma nową żonę i rodzinę w Hamburgu
- Iwona Zarębska - ostatnia “sympatia” Bogdana (do tego w ciąży), podobno idiotka, twarz jak z obrazu Modiglianiego
- mecenas Garbarski - wrócił z Ciechocinka do domu, a tam zwłoki i nie posprzątane
- Jerzy Garbarski - syn, kontynuuje tradycję i studiuje prawo
- Julia Garbarska - małżonka, ma delikatne nerwy
- Felicja Montarska - gosposia Garbarskich, nie dba o linię i nie prowadzi kuracji odchudzającej
- Ewa - córka Montarskiej, świadoma własnej urody, nieświadoma braków w intelekcie
- Majewska - sąsiadka Zielnickich, bardzo tęga i z czerwoną twarzą
- major Kolczak - niedużego wzrostu, szczupły, bardzo ruchliwy
- Henryk Wilczewski - uczestnik wesołej wycieczki do Kazimierza, robił wrażenie naukowca
- Danuta Zagórska - uczestniczka wesołej wycieczki do Kazimierza, raczej trzpiotka
- kapral Osieniak - z Woli, prowadził sprawę kradzieży żółtej Skody
- inżynier Gustaw Janocki - architekt, bardzo miły gość
- Janocka - żona inżyniera, wybitnie lekkomyślna i roztrzepana
- Tomasz Zarębski - brat Iwony, kolega ze studiów młodego Garbarskiego
- Zarębski senior - chemik z Instytutu
- Zarębska seniorka - choruje na nerki, w szpitalu
- Jola - koleżanka Zarębskiego juniora, podobno Bogdan chciał jej pomocy przy sprzedaży heroiny
- sierżant Wawrzyniec Jemiołka - silny i przydatny w razie sprzeczki, do tego lubi zwierzęta[1]
- Polikarp Bonarczyk - szwagier Jemiołki
- Marysia Jemiołkówna-Bonarczyk - mistrzyni domowej garmażerki[2], siostra Jemiołki
- stary Łukasiak - ma krzyżówkę owczarka podhalańskiego z bernardem oraz małpę
- Zenon Łukasiak - syn starego, marynarz, dorodny mężczyzna
- sierżant Pakuła i porucznik Woźnicki - obserwują Janockich
- Dzidziuś - kumpel Łukasiaka, jego aparycja mimo woli przywodziła na myśl wszystkie możliwe paragrafy Kodeksu Karnego
- Maniek - psuje incognito Nowackiego
- Izabela Zalentowa - ma nerwy w strzępach
- pani Teodora - wdowa po kolejarzu, masażystka
- Lucyna - naiwna o oczach jak bławatki, ale to pozory
Matka zgłasza zaginięcie syna, ale jest bardziej zrezygnowana niż pełna nadziei. Syn znajduje się martwy w mieszkaniu rodziców jego dalekiego kolegi. Milicja odkrywa, że młody robił wokół siebie legendę: rodzina w Argentynie, będą duże pieniądze, pobocznie pojawia się wątek narkotykowy, ale gdy okazało się, że jego ówczesna panna, Iwona, jest w ciąży, zniknął. Podejrzenia idą też w kierunku szpiegostwa, bo ojciec nie w Argentynie, a w Hamburgu, dodatkowo w rzeczach denata znaleziono karteczkę z mapą wskazującą na sprytnie zakamuflowaną skrytkę. Oficerowie przesłuchują imponującą liczbę osób, po kolei odsiewają mylące sprawę wątki, skupiają się na żółtej skodzie i z wizytą na wybrzeżu wyłapują członków szajki przestępczej. Pewną nowością było dla mnie, że na podstawie daktyloskopii da się określić płeć, ale może mało wiem.
Społecznie: “- Zapewne rodzice pani bardzo się tym wszystkim [ciążą z nieobecnym sprawcą] przejęli.
- O tak. Szczególnie tatuś. Tatuś bardzo mnie kocha. Radził mi, żebym zrobiła skrobankę, ale ja nie chciałam”.
Się pali: giewonty, carmeny (może nie tyle pali, co nosi puste pudełko z notatką), rothmansy.
Się pije: dżin (mecenas), żytniówkę (ochrona przed sezonem grypowym), koniak (u inżyniera), orzechówkę (u szwagra), piwo (w tawernie).
Się je: smażone śledzie w tawernie albo domowe[2] delikatesy.
[1] W domu ma 4 psy, 3 koty, koza, oswojony borsuk i 6 kanarków i złote rybki.
[2] Wystawiła dla gości “kiełbasy swojej roboty, szynka z dzika, pasztet, świeżutki, pachnący chleb i różne inne smakołyki. Nie zabrakło oczywiście pękatych butelek, mieniących się tak intensywnymi barwami, że trudno było oczu od nich oderwać”.
Jerzy Janicki - Amerykańska guma do żucia Pinky #047
Spis osób:
- Drabik - niewidomy właściciel pokoju do wynajęcia w sezonie
- Henia Drabikówna - urzędniczka pocztowa, taka miła i ładna, a taka zasadnicza
- Drabikowa - pielęgniarka, nieistotna dla akcji
- Misiu - lokator z małżonką, wyjeżdża tuż przed wydarzeniami, bo koniec sezonu
- Ziutek Marocha - światowiec w dżinsach i czerwonej koszuli
- Krzysztof Listkowski - właściciel lodziarni
- Basia - telefonistka na poczcie
- Lichaczewska - sprzątaczka na poczcie
- Maciejewski - mechanik, podejrzewany o bycie ormowcem
- Komendant - rzuca wszystko i jedzie z zoną na urlop w Bieszczady
- plutonowy Pieniążek - funkcjonariusz młody i niesamodzielny, ale wystarczy jak na po sezonie
- Karaś - zwany Mickiewiczem, tragarz, zaszkodziła mu zakąska[1]
- Ilona Rychter - pracownica Listkowskiego, nogi aż do nieba
- papitan Stanisław Wapiennik - przypadkowy cenny świadek i przyjaciel Miercika
- porucznik Miercik - komenda powiatowa, lekko siwiejące skronie i młode, ciemne oczy
- Guła - zegarmistrz, krótkowicz w drucianych okularach
- Udo Trauscher - współwłaściciel przedwojennej stoczni remontowej
- Dietrich Trauscher - właściciel czerwonego BMW, podobno żuł gumę
- doktor - przyjaciel Listkowskiego, dowcipniś
- Dojnarowicz - osiedleniec zza Buga, szykanowany przez sąsiada, ze niby bimber pędzi
Koniec sezonu w nadmorskim miasteczku. Letnicy wyjeżdżają, lokalny tragarz dwoi się i troi, żeby wszystkie bagaże dowieźć na dworzec, nie dziwne więc, że kończy pijany w drzazgi i zostaje przywleczony na posterunek. Na poczcie też zamieszanie - wszyscy nadają paczki, żeby uniknąć wożenia ich pociągiem, telegramy, pospieszne rozmowy telefoniczne; kiedy już po godzinach przychodzi właściciel lodziarni, żeby zdeponować sporą sumę pieniędzy, zdenerwowana pracowniczka odmawia. Sprzedawca lodów zostaje znaleziony nad ranem martwy, pieniądze zniknęły (choć drobniejszych sum i bonów walutowych nikt nie ruszył); milicja ma motyw i ślad w postaci gumy do żucia pod oknem denata. Podejrzany nadawca telegramu, świadek zajścia na poczcie, okazuje się być milicjantem na urlopie, co pomaga porucznikowi Miercikowi w śledztwie. Sprawę utrudnia fakt, że pieniądze z utargu się odnajdują - dostał je na przechowanie zegarmistrz. Podejrzenie pada na lekkomyślnego i niewiernego chłopaka Drabikówny z poczty, potem na tajemniczego turystę z Niemiec, który swego czasu awanturował się z denatem, ale sprawę wyjaśnia wreszcie naoczny świadek całego zajścia, który dla bezpieczeństwa wolał wysłać milicji anonim.
Się pije: oranżadę kokafruit (ale nie na kaca!), koniaki jugosłowańskie.
Się pali: płaskie, ekstra mocne.
W razie ratowania topielca: tlen jest w warsztacie samochodowym, bo w przychodni nie ma.
[1]
Trzeba by go do domu - zaopiniował Maciejewski. - Tam przynajmniej w japę dostanie. A tu jeszcze panu areszt zahaftuje (...) W lipcu, w kinie, da pan wiarę, na drugim seansie, “kobietę-kota” grali, to jak haft puścił, dwa rzędy przed nim do pralni musiały iść.
Ewa Wielicka - Zanim zapadnie wyrok #048
Spis osób:
- Rzekicki - nie pali, buchalter, uparcie nie chce iść na emeryturę
- Wandzia Maroszek - sekretarka, nie pali, w zdenerwowaniu pąsowieje jej dekolt
- Jan Walczak - główny księgowy, nie lubi brzydkich kobiet
- Stefania Łodzicka - starsza księgowa, przypomina wyleniałą chabetę dorożkarską
- Słoniewski - dyrektor, używa dobrej wody kolońskiej
- Wacio Piłeczka - kasjer z przeszłością
- Łękotowa - woźna, o 11 wydaje herbatę i nie ma przebacz
- Kozłowski - woźny, przedwojenny urzędnik z wojenną traumą
- Adam Markiewicz - krewki narzeczony Wandzi
- porucznik Kotowicz - opalona, młodzieńcza twarz, niesforne włosy i żywe ruchy chłopca z boiska
- Borek - fotograf milicyjny
- Wacek - specjalista od daktyloskopii
- Kłosek - personalny, małe świdrujące oczka
- inżynier Wachecki - właściciel nowego polskiego “Fiata”, pół zakładu mu zazdrości
- Ryszard Kalkowski - specjalista od nadużyć finansowych
- Kazimierz Bartosik - księgowy w spółdzielni “Drewno”, ubrany z tanią elegancją
- doktor Budyk - patolog
- Walczakowa - różowa i pulchna dama po 30, z obfitym biustem
- major Tarnicki - szef Kotowicza, dokładnie studiuje dokumenty
- Franciszek Guzłowski (ps. Guzeł) - konflikty z prawem nazywa przykrym nieporozumieniem
Zakłady Bawełniane “ZEBA”, narada pracownicza. Główny księgowy Walczak udowadnia wszystkim, że buchalter Rzekicki albo jest za stary na pracę, bo się myli w rachunkach, albo celowo fałszuje faktury. W obu przypadkach chętnie by widział starego zwolnionego, ale ma przeciw sobie w zasadzie większość obecnych, którzy z Rzekickim pracują od dawna i go cenią. Kiedy zostają znalezione zwłoki Walczaka, okazuje się, że człowiek ten miał wielu wrogów poza Rzekickim. Milicja rozpytuje, dużo zajmuje wątek potencjalnych przestępstw gospodarczych, pobiera odciski za pomocą częstowania podejrzanego papierosami w pudełku, uczestniczy też w pogrzebie. Przestępca zostaje odkryty dzięki dobrej pamięci majora Tarnickiego, ale ucieka przed karą, ginąc w możliwe że samobójczym wypadku.
Się pali: sporty, emdeemy, silezje.
Się pije: wódkę, również służbowo.
Się je (na śniadanie w pracy): bułki z wiejską kiełbasą, jajko na miękko, biały ser.
Inne z tego cyklu tutaj.
#33
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 16, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, panie, panowie, prl, kryminal
- Skomentuj
Maria Mania i Elwirka mieszkają w gdyńskim falowcu. Maria jest wdową, mieszka z bulterierką Amfą i pracuje jako kwiaciarka przy cmentarzu, stąd głównie wiąże wiązanki pogrzebowe. Elwirka pracuje w Żabce, ma kilkuletniego syna, a dorabia sobie strzygąc psy. Wplątała się też w związek z Łysym, który jednakowoż (zarówno związek, jak i Łysy) nie rokują. Często na spacerach towarzyszy im Dziewczynka Zombie[1], czasem złośliwie spogląda na nie duch jakuckiej babki Marii, czasem dołącza się Żaneta, która w prywatnym mieszkaniu zarabia na życie sesjami sado-maso. W trakcie roku, kiedy to Maria i Elwirka mają tworzyć baśń, w założeniu terapeutyczną, jak kazała pani psycholog ze Środków Unijnych, raczej próbują nie oszaleć dzięki rozmowom. Bo praca za grosze, traumy z przeszłości, mężczyźni, którzy nie wspierają, a są obciążeniem, nawet jeśli na początku było cudownie. Nie pomaga Matka Boska, która objawiła się na elewacji; może dlatego, że zawsze siedzi stopień niżej Bóg Ojciec i Syn Boży, a może dlatego, że to chiński grzyb. Zima i wszechogarniająca ciemność też nie pomaga, ale to nie specyfika falowca, tylko taki mamy klimat.
Jaka to pyszna książka, świeża, bogata językowo. W zasadzie musiałabym przepisać połowę, bo zachwycona byłam co drugim, trzecim akapitem[2]. Tak, zgadzam się, że w zasadzie nie ma w książce akcji jako takiej, ale tyle jest między wierszami - dziecko oddane krewnym, bo bóg dał na dziecko, ale nie dał na dziecko, pechowo okazało się, że ciotka bije za wymiotowanie niedobrym jedzeniem i ogólnie dla kształtowania charakteru, a wuj pod nieobecność rozmodlonej ciotki dobiera się do dziecka. Sprawy damsko-męskie, rozpływające się w nadmiarze alkoholu i męskiej nieporadności, gdzie Arka Gdynia w sercu, ale już nie praca czy odpowiedzialność. Przegrani ludzie, którzy w alkoholu topią rozczarowanie życiem albo rutynowo wstają, kupują szkielet i włoszczyznę, bo to wystarczy do przeżycia dnia. Rytm roku i jego zmienność w zwykłym życiu, od którego nie ma wakacji, bo skąd wziąć na wakacje?
Bardzo bym chciała napisać taką książkę.
[1]
Dziewczynka zombi kiwa głową. Ona, jak była małą dziewczynką, to też chciała być zwierzątkiem najbardziej. Zwierzątka nie miały opiekunów. Opiekunowie opuszczali zwierzątka i zwierzątka miały święty spokój. Nie miały ciotki. Nie miały wujka. Jak już nie zwierzątkiem, i koniecznie istotą ludzką, to jednak chłopcem. Chłopcy nie musieli słuchać i dawać przykładu. Nie musieli mieć czystych rąk i niezagiętych rogów w zeszytach.
[2]
(...) I raz się z nim tylko pokłóciłam. A on nawet przyznał mi rację. O narządy. Bo o Iwanie opowiadał, i że ktoś Iwana zaczepił, a Iwan taki ujarany, że nic nie kuma, stoi tylko jak pizda taka i nic, tylko nogami przebiera. Więc ja mu mówię, nie używaj nazw żeńskich narządów, Piotrek, do obrażania kogoś w mojej obecności, bo mnie to jako kobietę i właścicielkę narządu tego obraża. Treść tego powiedzenia oraz jego rażąca nieprawda. Bo ze stania, przestępowania z nogi na nogę i kiwania się raczej istoty obdarzone chujem, nie pizdą, są znane. Wystarczy na budowlańców spojrzeć przy drodze jakiejkolwiek, że gdy mają dziurę wykopaną, to stoją, kiwają się i w nią patrzą. A on mi na to, że mi te feministki w głowie namąciły, i że tak się mówi, i że to określenie takie jest tylko. A ja mu, że to nie określenie jest tylko, Piotrek, bo jak cię nazwę głupim chujem, to będzie to tylko dla twojej głupoty wulgarny ozdobnik. A jakbym ci powiedziała, jesteś pizda, to byś się na mnie obraził, łomotnął drzwiami i trzy dni by cię nie było. I pomyśl sobie teraz, Piotruś, na tym przykładzie, kto ma rację w tym naszym lingwistyczno-dżenderowym sporze? I wtedy on mi powiedział, że rację mam, tylko żebym mu tu z jakimiś dżenderami nie wyjeżdżała, bo to jest za dużo, bo on prosty chłopak jest z falowca.
#32
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 15, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, beletrystyka, panie
- Skomentuj