Więcej o
panie
Zbiór historii, publikowanych wcześniej częściowo w różnych mediach, o tym, czemu państwa Mellerowie są zakochani w Gruzji. Historie o niespodziewanych przyjaźniach na całe życie, biesiadach, które ciągną się całymi dniami i kończą ciężkim kacem, przeplatają się z burzliwą i niełatwą historią współczesną. Bardziej podobały mi się historie Marcina, są mocniejsze i pisane świetnym językiem, mniej Anny - ale to po trosze kwestia tego, że nie jestem wielbicielką folkloru i nawet gruziński mnie nie zachwyca. Trochę zdjęć, trochę o jedzeniu, dużo o piciu, czemu Stalin jest nadal gruzińskim bohaterem i czy Kasia Pakosińska znalazła młodzieńczą miłość.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 3, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, panie, panowie, reportaz
- Skomentuj
Spodziewałam się kolejnej (oczywiście cennej) książki typu "gotujemy z dziećmi w PRL-u". I po części tak jest - dzieci (w zasadzie sami chłopcy, bo zaproszona dziewczynka bynajmniej nie była na aktywność kuchenną chętna) gotują, a na końcu książki jest lista przepisów, które mogą się przydać w życiu codziennym[1]. Po części jednak to całkiem niezła historia o tym, jak matka-dziennikarka na potrzeby napisania książki kulinarnej usiłuje uczyć swoich synów gotowania. A dzieci bynajmniej się do tego nie garną, a jak próbują, to podpalają ścierkę, zalewają kuchnię (i sąsiadów) makaronem, który "nagle" urósł, osuszają sałatę na wiór i rozbijają jajka na podłogę. W tle nie ma sielanki - babcia ze zwichniętym stawem biodrowym, której trzeba pomóc kosztem opieki nad dziećmi, pies ranny w łapę, poruszona trudna kwestia śmierci bliskiego i przygotowania do niej dzieci. I bujny PRL, kolorowo zilustrowany przez Wandę Orlińską.
[1] Na przykład nastawianie mleka na zsiadłe, zupa na kościach (jeśli są), kotlet schabowy (jeśli akurat można dostać odpowiedni kawałek mięsa), sens mycia kiełbasy i mięsa (pomyślcie przez chwilę, w jakich warunkach wędlinę przewozi się z magazynu do sklepów, jak długo leży potem na ladzie[2], a często ekspedientka waży ją tymi samymi rękami, którymi przyjmuje potem pieniądze), sałatka melonowa z dyni, kryzysowa czekolada na maśle roślinnym z jakimikolwiek dostępnymi bakaliami. No jakoś łezka mi się w oku nie kręci.
[2] Pamiętam, że krótko. Jak przywozili o 14, to o 16 zostawały resztki (przyp. red.).
#17
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 31, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, dla-dzieci, kulinarne, panie
- Komentarzy: 6
Bardzo krótkie i sprawne śledztwo, podczas którego wspólnym wysiłkiem zostaje znaleziony morderca ciężko chorego komisarza Nymana. Nyman, znany z brutalności zarówno wobec podwładnych, jak i przesłuchiwanych, zostaje zaszlachtowany bagnetem w szpitalu. Śledztwo niestety obnaża dwie sprawy - że w policji panuje zmowa milczenia i nikt złego słowa o postępowaniu nieżyjącego komisarza nie powie, oraz że większość (jak nie wszystkie) zarzuty pod jego adresem są prawdziwe i zrobił wiele złego. Martin Beck, już rozwiedziony, mieszkający samotnie w apartamencie na poddaszu, wcale nie jest zachwycony swoją pracą i coraz bliższy utraty poczucia sensu.
Pobocznie pojawia się śliczny wątek niejakiego Dupiastego, bezczelnego bezdomnego, który prześladuje niezbyt błyskotliwych policjantów Kristianssona i Kvanta. A to daje im wieprzową nóżkę w galarecie, używa sprytnie słów nie do końca uznawanych za obelżywe, a do tego obrzydliwie śmierdzi i nosi przy sobie gotówkę w najdrobniejszych monetach, przez co nikt nie jest chętny do aresztowania go i przeliczenia walorów (Dupiasty miał przy sobie trzysta dwadzieścia koron i 93 öre w sześćdziesięciu dwóch kieszeniach. Rewizja trwała siedem godzin i na domiar złego został uniewinniony przez tępego sędziego, który nie miał ucha do niuansów skańskich zwrotów i nie widział nic obraźliwego ani obelżywego w słowach: "świr", "gnojara", "gęsi flet", "kurza twarz").
Inne tych autorów tu.
#13
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 17, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie, panowie
- Skomentuj
Do małego, ustabilizowanego towarzysko miasteczka A. pod Monachium, u tych dobrych Niemców, przyjeżdża atrakcyjna acz tajemnicza Martha Moell. Twierdzi, że zna ludzi z towarzystwa i jest siostrzenicą znanego monachijskiego lekarza i to wystarczy, żeby została dobrze przyjęta podczas jour de fixe u mecenasostwa Rother. Nawiązuje przyjaźnie z paniami, intryguje panów, mimo że nie pracuje, ma pieniądze, za to nie ma męża. Mieszka u pani Schaffer, dobrotliwej gospodyni, która wprawdzie wynajmuje tylko poleconym lokatorom, ale skoro pani Moell obracała się w towarzystwie... I gęsty od związków towarzyskich i pokrewieństw małomiasteczkowy świat się kręci, Martha Moell urządza urodziny, po czym zostaje znaleziona martwa. Lokalny komisarz po naradzie z emerytowanym sędzią śledczym Fincklem prosi o pomoc inspektora z Monachium, ponieważ śledztwo musiałby przeprowadzić wśród rodziny i znajomych, a poza tym sprawa trochę śmierdzi. Do miasteczka zjeżdża służbista - inspektor Gettinger i rozpoczyna wyjaśnianie okoliczności i szybko odkrywa, że towarzystwo wstydzi się przyznać, że nikt o zamordowanej nic nie wiedział. Jednocześnie sędzia Finckel ze swoim jamnikiem zaczyna podejrzanie często spędzać wieczory vis-à-vis domu zamordowanej, spożywając wyrafinowane posiłki u swej dawnej znajomej, wdowy Knolke.
Nie wiem, czy bardziej mnie zachwyciły piękne niemieckie nazwiska, czy menu wieczorków u pani Knolke, która gotowała znacznie lepiej niż żona sędziego Finckla, czy jednak klimat uliczek w niemieckim miasteczku.
Inne tego autora:
#9
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 28, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie
- Skomentuj
Chronologicznie pierwsza z cyklu przygód kapitana Kotowicza. Tutaj poznaje swoją przyszłą żonę, Irenkę i otrzymuje psa wielorasowego o imieniu Florka. Jest ciut mniej ciapą, ale miejscami ma przemyślenia właściwe egzaltowanej 17-latce (zwłaszcza w sprawach damsko-męskich; naprawdę rozumiem, że człowiek zakochuje się z dowolnych powodów, ale jednak 38-letni funkcjonariusz wzruszający się, że jego sekretarka ma chude, dziecinne kolana i jest delikatna jak kurczaczek?).
Gorące warszawskie lato, mąż pani Katarzyny wyjechał w delegację, a pani Katarzyna i półjamnik o dźwięcznym imieniu Klara planują samotny wyjazd do Ośrodka Pracy Twórczej w Wierzchowicach (niestety, obiekt chyba fikcyjny, bo nie znalazłam takiej miejscowości między Warszawą a Kazimierzem). Dwa drobne incydenty - mężczyzna pogryziony przez Klarę pod salonem Jubilera zamiast zrobić awanturę, uciekł spłoszony, a wizyta w domu jubilera z przesyłką od znajomej zaowocowała czyjąś ucieczką z klatki schodowej - nie połączyły się Katarzynie w całość ze znalezionym niebawem nekrologiem starego jubilera. W samych Wierzchowicach też zaczęły się dziać rzeczy dziwne - a to na leżak Katarzyny spadła podpiłowana gałąź, ktoś wyłożył zatrutą wędlinę dla psa, a kiedy piękna żona reżysera zamiast Katarzyny popłynęła łódką na przejażdżkę, łódkę znaleziono pustą i z dziurą. Tu dwie sprawy się zbiegły i do akcji wszedł kapitan Kotowicz, który z kolei umiał kojarzyć fakty.
Dużo Warszawy z lat 70. z niedostatkami handlowymi, w tle przewija się środowisko powojennych restauracji, handlu walutą i znającego temat dystyngowanego emerytowanego milicjanty, który wywodził się "ze szlachty".
Książka ma dwie spore wady: przerażający obraz psiej pańci, która kompensuje wszelkie braki za pomocą przekarmionego i nieposłusznego psa. Pies chodzi bez smyczy i kagańca (a gryzie ludzi, którzy mu się nie podobają!), bo inaczej nie wyjdzie z domu. Katarzyna nad nim nie panuje również w okresie godowym, eufemistycznie zwanym przez właścicielkę "małżeństwem" i uparcie opisuje kontakty międzypłciowe psów jako "wyjście za mąż" (zgaduję, że nikt nie sterylizował psów w PRL-u). Druga wada da się naprawić przy użyciu czarnego markera albo kawałka papieru, którym należy zamazać albo zakleić drugi od dołu akapit na stronie 100, zwłaszcza jeśli ktoś nie lubi czytać beznamiętnej opowiastki o śmierci kota. Ja nie lubię.
Inne tej autorki, inne z tej serii.
#2
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 20, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie, prl, z-jamnikiem
- Skomentuj
Ze znanych mi książkowych funkcjonariuszy, kapitan Kotowicz jest - przynajmniej prywatnie - raczej z tych pierdołowatych, co to się boją reakcji żony bądź żony ciotki. Bo mieszka ze świeżo pozyskaną żoną, sekretarką z komendy, która po ślubie przeniosła się do innego szefa, żeby nie pozostawać z mężem w zależności służbowej. Mieszka też z ciotką żony, jak to ładnie Bazyl określił - Radio Wolna Europa, która zajmowała się prowadzeniem domu (przynosiła rano mleko i bułeczki, od świtu czyhała u rzeźnika na schab, gotowała obiady), robieniem kapitanowi wyrzutów oraz węszeniem, czym się zajmując sąsiedzi. I z psem Florką mieszkał, co ma jakieś tam znaczenie dla akcji. Właśnie od ciotki kapitan dowiedział się, że "ta sąsiadka z góry" to ma mnóstwo pieniędzy, a nie wiadomo gdzie pracuje, ma nieużytą gosposię, która nie chce nic opowiadać i nie dość, że przychodzą do niej młodzi panowie, mimo że jest po 40., to jeszcze bywa u niej masażystka.
I tak trochę żeby zaimponować ciotce, kapitan zawiera znajomość z atrakcyjną nie tylko towarzysko sąsiadką. A to wymienia jej korki na automatyczne (inwestując w znajomość 180 zł i spektakularnie wpadając w tarapaty, bo zataił to przed swoim zaobrączkowanym Kurczątkiem), a to jadąc delegację przeżywa z panią Zaręską dość niewinne sam na sam na korytarzu przedziału sypialnego. I kto wie, czy szczęście małżeńskie kapitana nie byłoby zagrożone, gdyby nie to, że ktoś "tę z góry" otruł podczas "wilii" (słowo "wigilia" nie pada ani razu w książce). Kotowicz prowadzi śledztwo, samotnie urządza po pogrzebie "stypę" w kawiarni, zjadając dla uczczenia pamięci krótkiej znajomości parówki i popijając podwójny winiak. W toku śledztwa poznaje szczegółowo stan finansów i układy życiowe sąsiadki (a ciotka bardzo zazdrości!) i okazuje się, że jej wszyscy krewni i znajomi mogliby życzyć jej śmierci, bo nie była najmilszą osobą.
Kryminał mierny, jakby nie ciotka - bardzo mierny, ale ma sporo szczegółów zaopatrzeniowo-kulinarnych: herbata "Earl Grey" jest zdobywana tajemniczym sposobem przez żonę, a w "Delikatesach" można dostać wieczorem czerstwe pieczywo, masło ser i puszkę śledzi.
Inne tego autora:
#80 (z ubiegłego roku)
Listy robić nie będę, ale z ciekawości podliczyłam i tak:
- 20 obyczajowych, licząc felietony i biografie,
- 48 kryminałów, z czego 20 skandynawskich, 7 z PRL-u, 1 polski współczesny, 5 angielskich, 9 amerykańskich, 2 rosyjskie, izraelski, niemiecki i francuski),
- 6 science-fiction/fantasy,
- 3 dla dzieci (jednak z tych grubszych),
- 3 wspomnieniowo-kulinarne.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 6, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie, prl
- Komentarzy: 5