O smoku z Brna
[25-27.08.2025]
Chciałam od dawna pojechać na Morawy. Bo winnice, piękne światło o poranku, taka Toskania, tylko bliżej i w koronach. Niestety, jak przyszło co do czego, to owszem, miejsc pięknych jak splunąć, ale a) co wybrać, b) jak już jestem na Morawach, to może i Wiedeń, c) jak Wiedeń, to moż Morawy tylko jako przystanek, d) w tych cudownych małych miasteczkach jest skąpo z noclegami, a nastolatka życzy sobie oddzielnego pokoju, więc ostatecznie padło na Brno jako przystanek na dzień. Absolutnie nie żałuję, bo miasto prześliczne, z dużą, ciekawą starówką, gdzie secesja miesza się z socrealizmem, ale nie dość, że winnic i mgieł o poranku nie było, to jeszcze nocleg okazał się jednym z najgorszych od dawna[1]. Znalazłam za to burčak na ulicznym straganie, pyszny, cieszę się, że jest tylko sezonowo i w Polsce trudno dostępny; nastolatka dotknęła językiem i spektakularnie oświadczyła, że chyba jesteśmy niespełna rozumu, pijąc śmierdzący i zepsuty sok z winogron. O ossuarium i zamku nad miastem niebawem, dziś przygarść zdjęć z samego miasta, które przypomina i Liberec, i Wiedeń. CNW: wille miejskie - Tugendhat, Stiassni czy Löw-Beer; zbiorniki wodne na Żółtej Górze, katedra Piotra i Pawła z kolejną wieżą widokową. Wrócę (ale poszukam innego noclegu).
Adresy:
- Bavard cafe - Poštovská 657/4, śniadania. Jedzenie świetne, porcje duże, niestety płatne tylko gotówką (irytujące, tym bardziej, że znalezienie darmowego bankomatu jest trudne; wiem, to nie problem kawiarni).
- Kafec - Orlí 491/16, śniadania. Dobre, acz porcje skromne, można za to kartą.
- TOPPU RAMEN - Běhounská 129/13, sympatyczne bistro z ramenami i pierożkami.
- Stará radnice - Radnická 8, wieża widokowa oraz to tu jest brneński SMOK. W bramie. Pod sufitem. Da się go nie zauważyć.
- Kristek House - Tišnovská 1452/77, ekscentrycznie ozdobiony dom lokalnego artysty.
- Parkoviště Za Divadlem - Dvořákova 588, sensowny cenowo parking długoterminowy; Brno ma skomplikowane zasady parkowania, można z appką, ale nie wszędzie, więc zadaszony parking tuż przy starówce ma zalety i zawsze wolne miejsca.























[1] Nauczyłam się, że nawet jeśli apartament na bookingu pojawia się po wyborze opcji “2 pokoje”, to niekoniecznie jest prawdą, nawet jeśli metraż to sugeruje. Lokal okazał się składać z dużego przedpokoju, dużej łazienki i dużego pokoju z aneksem, do którego sprytnie wciśnięto 4 łóżka, co owszem, było warunkiem koniecznym, ale jakby niewystarczającym; dwie osoby - tak, trzy - niekoniecznie. Obłaskawiliśmy słusznie wściekłą nastolatkę wspólnym oglądaniem starych “Nagich broni” oraz wyjściem we dwoje, żeby miała namiastkę prywatności. Dodatkowo okna apartamentu wychodziły na ruchliwą ulicę z tramwajami, więc albo było bardzo głośno, albo dalej głośno i duszno, jak się zamknęło okna. Wisienką na czubku był “inteligentny” bezpieczny system parkingowy, gdzie miałam podjechać pod bramę, zadzwonić na czeski numer, rozłączyć się po trzech sygnałach, a brama miała się magicznie otworzyć po upewnieniu się, że ma numer rejestracyjny mojego samochodu w bazie. Tyle że na numer nie dało się zadzwonić z polskiej komórki, odbyłam skrajnie irytujący czat z botem/osobą konsultancką o miernych kwalifikacjach, która po 40 minutach powolnego dialogu zgodziła się założyć w systemie zgłoszenie technicznie, czas rozwiązania do 14 dni. I tak, już mogę dzwonić i otwierać bramę w miejscu, gdzie spałam przez całe dwa dni w sierpniu. Więc nie dość, że nastolatka rantowała na braki lokalu, to jeszcze za każdy wjazdem i wyjazdem musiałam dzwonić do obsługi apartamentu, wyjaśniając, że nie działa ich sprytny system, czy mogą otworzyć bramę… Argh.