Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Jesmyn Ward - Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie

Kolejny epizod z Bois, małego miasta pod Nowym Orleanem. Jojo ma 13 lat, młodszą siostrę Kaylę i za rodziców uważa Tatkę i Mamcię, mimo że to jego dziadkowie. Prawdziwi rodzice - czarna Leonie, która została matką w bardzo młodym wieku i biały Michael, aktualnie odsiadujący wyrok za narkotyki - niespecjalnie się w rolach matki i ojca spełniają. Leonie pracuje w barze nieopodal, głównie zainteresowana jest rekreacyjnymi narkotykami i myślami o ukochanym Michaelu, który niebawem wychodzi warunkowo i jeśli by mogła, zostawiłaby dzieci, żeby być tylko z ukochanym. Nietypowy acz stabilny układ zaczyna się chwiać, kiedy Mamcię, znachorkę i uzdrowicielkę, zaczyna niszczyć rak. Wbrew woli seniorów i samych dzieci, Leonie zabiera dzieci i koleżankę z pracy, żeby odebrać z więzienia Michaela. Podróż, w którą wyruszają, zmieni wiele rzeczy. Zarówno Jojo i Leonie, jak się okazuje, obdarzeni są umiejętnością widzenia zmarłych; Leonie zażywa narkotyki, żeby widzieć swojego ukochanego brata, Danego, zabitego “przypadkiem” przez kuzyna Michaela, Jojo zaś przy więzieniu widzi ducha Bogasia, chłopca, który odsiadywał tam kiedyś wyrok z Tatką, wbrew swojej woli poznaje mroczną przeszłość swojej rodziny. Jednocześnie przy pierwszym kontakcie z ramieniem sprawiedliwości widzi, że nic się nie zmieniło. Śmierć Czarnych wsiąkła w ziemię czarnego Południa, współczesny świat jest zbudowany na nierozliczonych krzywdach. Nie da się zachować niewinności, nawet ukochany Tatko był świadkiem i robił rzeczy, o których nie chce mimo upływu lat mówić.

Ta powieść jest traktowana jako najlepsza z cyklu, do mnie jednak nie przemawia jak inne, może za sprawą realizmu magicznego, użytego jako narzędzia fabularnego. W zasadzie w każdej opowieści Ward pokazuje przyspieszone dojrzewanie, za sprawą kataklizmu, ciąży, rodzinnej traumy czy konieczności zaplanowania przyszłości, niekoniecznie trzeba tutaj duchów i nadprzyrodzonych umiejętności. Mimo mojej osobistej niechęci, to bardzo mocna, ciężka historia o tym, czego się nie mówi.

Inne tej autorki.

#71

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday September 9, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Zadie Smith - Łowca autografów

Alex Tandem-Li żyje w cieniu śmierci swojego ojca, który kilkanaście lat wcześniej zabrał nastoletniego Alexa z dwójką kolegów - Adamem i Rubenfinem, na słynny mecz zapaśniczy, gdzie poznali spokojnego Josepha. To był ostatni dzień z ojcem, który umarł nagle w czasie meczu, pozostała po tym przyjaźń z Josephem i przejęta od tego ostatniego pasja zbierania autografów. Dorosły Alex jest w związku z Esther, siostrą Adama, ale nie traktuje tego jakoś zobowiązująco, ponieważ głównie zajmuje się ćpaniem i piciem, z rzadka trzeźwiejąc tylko wtedy, kiedy musi coś sprzedać albo zażegnać kolejny kryzys, spowodowany pod wpływem. Ma w życiu dwie misje - napisać książkę o różnicy między rzeczami żydowskimi a gojowskimi oraz dostać autograf ukochanej aktorki, Kitty Alexander. Adam i Joseph zmuszają niechętnego Alexa do odmówienia kadyszu za ojca, w tle mnóstwo pseudofilozoficznych, nietrzeźwych rozmów o Kabale i sensie życia, Alex leci do Nowego Jorku na Festiwal Autografów, skąd wraca z Kitty Alexander, z którą zdołał się psim swędem zaprzyjaźnić. Kadysz, koniec.

Jaka to męcząca, przeintelektualizowana, zmaskulinizowana powieść, niby w klimacie innych książek Smith, która umie zbudować złożony świat niekoniecznie prostolinijnych ludzi, ale tak odstręczająca, że czytałam już po kilka stron. Robi wrażenie poskładanych na siłę kilku historii - fascynacji Kitty Alexander, przepracowywania żałoby przez Alexa, rynku autografów z kilkoma ciekawymi, czasem szemranymi postaciami i wreszcie dziwna, czasem niezbilansowana przyjaźń między czterema chłopakami.

Inne tej autorki tutaj.

#65

Napisane przez Zuzanka w dniu Friday August 30, 2024

Link permanentny - Tagi: beletrystyka, panie, 2024 - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Izabela Sowa - Jagodowe herbatniki

Czerwiec. Jagoda wraz ze współpracownikami w ramach integracji idzie do wróżki i tak, to babcia Maliny i Irka. Wróżba Jagody jest niekorzystna - wszyscy się od niej odwrócą, szpital i głowa w bandażach i wielka zmiana w życiu. Niekorzystna, ale prawdziwa - jej wredna szefowa za dość niewinną uwagę wysyła ją na bezpłatny urlop, a partner, jednocześnie służbowo personalny, oficjalnie jej nie zna, ale proponuje, żeby się do niego przeprowadziła i zajęła domem. Zirytowana Jagoda decyduje się wyjechać do rodzinnego miasteczka i zamieszkać z ojcem i jego dochodzącą odwieczną narzeczoną. Na miejscu się nudzi, bo wyrosła ze wszystkich znajomości, idzie więc na basen, gdzie w tłumie ulega zapowiadanemu przez wróżkę wypadkowi. Ląduje w lokalnym szpitalu, gdzie… zaczyna pracować jako zastępczyni kierowcy, bo zżywa się z wesołą ekipą pogotowia - lekarzem Bolkiem (tym, co leczył studentów w “Cierpkości wiśni”), ekscentryczną pielęgniarką Julią[1], dyrektorem szpitala i innymi, którzy wcale nie wstydzą się pracy w małym miasteczku.

Jest tu trochę rozgrywany koncept dziewczyny, która traktuje powrót do rodzinnych okolic jako porażkę, skoro już robiła karierę w dużym mieście, a ku swojemu zdziwieniu zaczyna cieszyć się z autentyczności ludzi w przeciwieństwie do fałszu, jaki dotychczas ją otaczał. Ale całość jest pozytywistyczna i dość przyjemna, jak już się zamknie oczy na lelawość głównej bohaterki, która pozwala sobą pomiatać w prestiżowej pracy, narzeczonemu i “przyjaciółkom”. Zabawne scenki pojawiają się w związku z hobby jej ojca, teraz można by go nazwać scammerem - a to udaje dziecko, żeby wygrać konkurs plastyczny, a to podaje się za kogoś innego, żeby dostać zapomogi, wreszcie wprowadza zamieszanie w Internecie.

[1] Tu miałam niejaki zgrzyt, bo wtem zupełnie bez żadnych zapowiedzi wyszło, że osoba Julii jest solą w oku jednego z mniej tolerancyjnych lekarzy, ponieważ jest Whyvnarz, pmlyv genafą. Innym to nie robiło różnicy, a Jagoda nic nie zauważyła, więc jednak nieco mnie to zdziwiło.

Inne tej autorki.

#64

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday August 29, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Agnieszka Jelonek - West Farragut Avenue

Jak ta książka jest napisana! Jak już pisałam przy okazji poprzedniej książki, biorę każde zdanie i obracam je w głowie z zachwytem. O czymkolwiek nie będą książki Jelonek, będę czytać w ciemno.

Współczesna narratorka opowiada o swojej największej miłości - Drobnym, z którym wyjechała do Stanów w latach 90. Kontrast między bieda-pracownikami z dawnego bloku wschodniego a zamożnymi dzieciakami amerykańskiej klasy średniej, ciężka praca, to wszystko nie było istotne, bo ona przeglądała się w jego oczach i to wystarczało. Do tego Drobny miał niesamowity urok czy też otwartość, pozwalający mu zdobywać przyjaciół, gdziekolwiek się nie pojawił. I w pewnym momencie z tej pierwszej, najlepszej miłości, wyrósł, zachłysnąwszy się chyba otwartym, przyjaznym mu światem. Ona wróciła do kraju i kiedy okazało się, że jednak bez niego nie umie i zrobi wszystko, żeby być razem, Drobny niespodziewanie zginął w idiotycznym wypadku. Autorka jedzie na pogrzeb, wraca z prochami, zamyka swoją tragedię w kartonie wraz z pamiątkami po Drobnym. Po 20 latach chyba wreszcie dociera do niej, że Drobnego już nie ma, wraca do Ameryki i chce dotrzeć do ludzi, którzy go znali, którzy owego feralnego dnia z nim byli, wreszcie do świadkini jego śmierci, jego kolejnej dziewczyny. Czy kochał tę dziewczynę tak, jak kochał ją? Czy jeszcze są ślady po jego życiu w Chicago? Co schowała do nieotwieranego przez lata archiwum niepamięci, czy to prawdziwe wspomnienia? Jak zmienili się ludzie, których wtedy znali? Czy uda się ustalić chronologię i pozbyć poczucia, że Drobny zginął przez nią, bo gdyby nie byli razem, nie pojechali, nie został…

Jaka to piękna, intymna opowieść o nieprzepracowanej żałobie, miłości, o tęsknocie, o czasach, których już nie ma i może nigdy nie było, tylko widziała je przez różowe okulary osoba zakochana. I o pamięci, zawodnej, zniekształcającej, a czasem boleśnie skupionej na detalu. I na tym, co oznacza dorosłość, co sama boleśnie odczuwam: „W ogóle niech ktoś mi powie, że dobrze robię. Nie, nikt ci nie powie, że robisz dobrze. Na tym polega dorosłość, że się zostawia człowieka z tymi wszystkimi decyzjami i konsekwencjami. Czasem chciałabym dokonać apostazji z dorosłości, przysięgam.”

Inne tej autorki.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday August 22, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1


Izabela Sowa - Smak świeżych malin / Cierpkości wiśni

Podchodziłam z niepokojem, nauczona doświadczeniem lektur “kobiecych”, ale zaskakująco owocowa tetralogia to całkiem niezłe historie młodzieżowe / YA, mocno osadzone w polskich realiach okresu transformacji.

Smak świeżych malin. Malina ma narzeczonego, właśnie kończy studia i liczy na to, że jej kariera zawodowa wystartuje zaraz potem. Tyle że wszystko zaczyna się sypać, gdy po 15 latach wraca jej ojciec-mitoman, który wyjechał za pracą do Niemiec i zniknął. Teraz obiecuje miliony, statek ze złotem, ale finalnie kończy się na 500 markach, za które Malina operuje sobie nos po tym, jak narzeczony ją zostawił 5 minut po Sylwestrze. Pełna dygresji opowieść studentki obejmuje ostatni semestr - pisanie pracy magisterskiej, odczarowywanie nieudanego związku, juwenalia, burzliwe poszukiwania pracy na trudnym rynku, życie rodzinne z babcią-wróżką i wiecznie narzekającą matką i wreszcie wielką, niespodziewaną miłość. Akcja specjalnej głębi nie ma, bohaterka jest dość męcząca, ale nostalgicznie się wraca do lat 90. - oszukańczych ofert pracy przy sprzedaży wakacji, popularności Amolu i Ziół Szwedzkich jako panaceum, początków agencji reklamowych, dawania ogłoszeń do gazet w sprawie pracy.

W Cierpkości wiśni Wisława, zwana Wiśnią lub Pestką, właśnie rozpoczyna studia. Nadambitny ojciec pcha ją na niezbyt interesujący kierunek, ale zdemotywowana nastolatka zamienia się z koleżanką, Mileną. Kiedy zamiana wychodzi na jaw, ojciec odmawia wsparcia, przez co rozżalona Wiśnia zaczyna koczować na stancji Mileny, gdzie w dwóch sąsiadujących mieszkaniach mieszkają dziewczyny, w tym egzaltowana Maria oraz chłopcy - nadużywający marihuany Trawka i tajemniczy Irek, brat Maliny. Dużo studenckiego życia, czasem biedowania o chlebie i wodzie, seksistowscy wykładowcy, toksyczne koleżanki z roku, tajemnica przekazów pocztowych, które utrzymują Wiśnię na powierzchni, wreszcie juwenalia i wielka, niespodziewana miłość. Ciekawy jest wątek rodziców Wisławy - kostyczny ojciec i stłamszona matka, która wreszcie emancypuje się i odchodzi z domu, ku zdziwieniu męża i - co ciekawe - również córki, która początkowo potępia matkę, bo mimo własnych doświadczeń nie mieści się jej w głowie, jak bardzo nieszczęśliwa była matka przez lata.

Niektóre wątki się powtarzają - juwenalia i koncerty Kazika, łapanie losowych studentów płci męskiej do roli “baranka”, bohaterowie przechodzą płynnie między tomami - babcia wszystkim wróży, Irek, brat Maliny, jest jednym z prominentnych bohaterów tomu drugiego, Bolek, lekarz pogotowia, pojawia się w trzecim tomie, podobnie jak Malina, a ekscentryczny ojciec Maliny przechodzi przez Planty i sieje zamęt. Czasem te zbiegi okoliczności są dość toporne, wszak Kraków nie jest aż tak mały, żeby wszyscy byli na kupie, ale dzięki temu buduje się takie niby uniwersum.

Inne tej autorki:

#60-61/#5-6

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday August 19, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Komentarzy: 4


Rachel Kushner - Mars Room

Romy jest transportowana do swojego docelowego więzienia. Ma wyrok podwójnego dożywocia, najwcześniej za 37 lat może się starać o skrócenie wyroku, ale i tak nie wyjdzie na wolność. Gordon jest nauczycielem, los zdecydował, że uczy więźniarki. Trafia do tego samego więzienia, co Romy i nawiązuje się między nimi nić sympatii. Mały synek Romy został pod opieką jej matki, ale w trakcie odsiadki kobieta dowiaduje się, że jej matka zginęła w wypadku, a dziecko trafiło do opieki instytucjonalnej. Usiłuje więc zrobić wszystko, żeby upewnić się, że nie dzieje mu się krzywda. A jako więźniarce nie przysługują jej w zasadzie żadne prawa - nie ma pieniędzy, może dzwonić tylko do abonentów jednej sieci, miała obrońcę z urzędu, który po sprawie umył ręce, prosi więc Gordona o wsparcie.

I brzmi to jak materiał na historię z happy-endem, ale to się nie stanie, bo to beletryzowana opowieść o patologiach systemu prawnego i więziennictwa w USA. Dożywocie za sfałszowanie czeku (trzecie przewinienie po dwóch krótkich odsiadkach), podwójne dożywocie za zabójstwo w zasadzie w obronie własnej (ale na niekorzyść bohaterki świadczy to, że była striptizerką, a stalkujący ją natarczywy klient skutecznie udawał weterana), nieustająco aktualne problemy z klasyfikacją osób niebinarnych lub w tranzycji, wysokie wyroki dla osób bez sensownego prawnika i brak jakiejkolwiek resocjalizacji, z dodatkowymi karami już w więzieniu. Nie jest to książka równa - dobitna i mocna historia Romy punktowana jest niezbyt istotnymi wspomnieniami skorumpowanego policjanta, kochanka jednej z więźniarek, skazanej na karę śmierci oraz przeintelektualizowanymi przemyśleniami Gordona o samotności, życiu w dziczy i lekturach (wspomnienia Unabombera, który odizolował się od społeczeństwa i zachwycał naturą).

#57

Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday August 7, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj