Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Joanna Bator - Ciemno, prawie noc

Dawno mnie nic tak nie zachwyciło w warstwie literackiej, w konstrukcji, w umiejętności celnej obserwacji codzienności. Zmęczona nieco topornością języka Zeydlera-Zborowskiego weszłam w świat Bator z ogromną przyjemnością, kupując od razu słowotok pani w pociągu, tłum opętany psychozą bronienia lokalnego świętego, nawołujący do ekshumacji (WTEM poczułam, jakbym znowu trafiła na hałaśliwą i niezborną relację obrońców), ślicznie opisane kociary z ich słownictwem, internetowe forum niczym grecki chór opisujące tło społeczne tragedii.

Ale nie o sam język chodzi. Podziemny Wałbrzych, tajemnica sprzed lat, wielowątkowe poszukiwania skarbu zamku Książ, zaginione dzieci, kamienice z siecią podziemnych przejść - to wszystko, czego brakowało w "Bezcennym" - absolutnie wierzę w tę historię, w jej magię. Alicja, pochodząca z Wałbrzycha dziennikarka, wraca po latach do miasta, z którego uciekła po rodzinnej tragedii - śmierci siostry, a potem ojca. Chce zrobić reportaż o zaginionych dzieciach - kilkuletniej Andżelice z rodziny patologicznej, wychowywanym przez opiekuńczą babcię Patryku i rezolutnej Kalince z domu dziecka. Odkopując historię dzieci, odkrywa też swoją własną. Pomaga jej w tym cała galeria niesamowitych postaci drugoplanowych, znanych jej z dzieciństwa (transseksualna bibliotekarka, stary ogrodnik w pilotce, syn właścicielki sklepu mięsnego i klubu ze striptizem). Sama Alicja jest nieco nijaka i posklejaną z kawałków, dopiero ta przygoda - jak wyprawa jej imienniczki wgłąb króliczej nory - pozwala jej dorosnąć.

To historia o ludziach skrzywdzonych przez historię. O patologiach powielanych z matki na córkę, o dziedziczeniu krzywd, ale jednak z nadzieją, że dzieci nie muszą być takie jak ich rodzice. Historie, które pozwalają spojrzeć na dziedzictwo II wojny światowej i PRL-u ze świeższej perspektywy. Nie mogę natomiast wybaczyć autorce jednego - detalicznych opisów pornografii dziecięcej i krzywdzenia dzieci. Wbrew temu, co mówi w wywiadzie, nie musiała tego robić czytelnikowi, bez względu na powody.

I jak do 3/4 książki skłonna byłam stać w miejscu publicznym (i poniekąd stałam, tyle że w internetsach), łapać przechodniów i mówić, że to nowa jakość w literaturze polskiej, koniecznie trzeba przeczytać, bo doskonale napisane, tak po skończeniu musiało minąć dużo czasu, zanim się z tej książki i opisanych w niej obrazów otrząsnęłam. Wróciłabym do niej ponownie, ale się boję. Weźcie to pod uwagę. Zakurzona [2019 - link nieaktualny] też nie chce wracać, nie dziwię się jej.

Inne tej autorki:

#5

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 1, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panie - Komentarzy: 7


Henning Mankell - Włoskie buty

Mam wrażenie, że to umieszczony w melancholijnej Szwecji analog "Broken Flowers" Jarmuscha. Na skutej lodem wyspie mieszka samotnie emerytowany lekarz. Ze starym psem i starą kotką. Styka się w zasadzie tylko z listonoszem, który przywozi mu rachunki, bo poczty już od lat nie dostaje. Po czym któregoś dnia na lodzie pojawia się starsza kobieta, ledwo chodząca, z balkonikiem - jego pierwsza narzeczona, od której zwiał z dnia na dzień, nie zostawiając ani słowa. Przyjechała wyegzekwować od niego dotrzymanie obietnicy sprzed lat - że zabierze ją nad jeziorko w lesie, w którym pływał nago jego ojciec. Lekarz, który od kilkunastu lat wegetował bez poczucia, że chce coś zmienić, odkrywa, że jednak nie jest za późno na zmiany.

Zdecydowanie wolę Mankella kryminalnego, ale nie mogę odmówić pewnego melancholijnego uroku tej książce. To historia o śmierci, o sensie życia, o tym, że jutro może wszystko zmienić i warto być otwartym na nowe szanse. Nawet na zmrożonej lodem wyspie na Bałtyku.

Inne książki tego autora tutaj.

#96 (i podziękowania dla J. za pożyczenie)

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 27, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 2


Alice Munro - Przyjaciółka z młodości

Przyznam, że sięgnęłam po przeczytaniu recenzji u Zakurzonej [2019 - link nieaktualny], ale też, żeby zobaczyć, za co Nobel. Wprawdzie odpowiedź nie jest jakaś oczywista, ale zrzucam to po części na formę (opowiadania), a po części na niespecjalne zainteresowanie biografiami. Historie opowiadają o kobietach, o związkach, w których są, o ludziach, którzy je wspominają. To nie są historie szczęśliwe, raczej pełne niepokoju, poczucia straty i chęci wyskoczenia z układu, w którym są - historie o zdradzie, ucieczce, zmianie. I odwadze, czasem brawurze (niekoniecznie przemyślanej), żeby to zrobić. Każde opowiadanie to reminiscencja; to ten moment oświecenia, kiedy po latach dowiadujesz się (albo zastanawiasz się), co spotkało kogoś, kogo znałaś kiedyś. Jak się potoczyła jej/jego historia, czemu wtedy zachował/a się tak, a nie inaczej. Ja jestem ciekawa, nie wiem, jak Wy.

Nie że nie podobało mi się, ale nie jest to typ pisania, do którego będę wracać. Ponownie zareklamuję kindle'a - kindle jest miły i książka nie zajmuje miejsca na półce.

Inne tej autorki:

#89

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 3, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: beletrystyka, opowiadania, panie, 2013 - Skomentuj


Tove Jansson - Uczciwa oszustka

Winter is coming. Mała, zamarznięta wioska. Anna maluje las w detalu, z uczuciem i drobiazgowością, dokładając - bo to książki dla dzieci - króliki w kwiatki. Mimo że ich nie chce, ale chce ich wydawca. Katri ma nieco upośledzonego brata, który lubi łodzie. Katri nikogo nie lubi poza bratem Matsem, nawet swojego psa, ale świetnie umie liczyć i ma poczucie sprawiedliwości. Nie ma jednak za grosz empatii. Ponieważ usiłuje spełnić marzenie brata - zbudować łódź według jego planów - postanawia skorzystać z majątku Anny. Nie żeby ją okraść, ale uporządkować go i z marnowanych teraz środków spełnić marzenie brata. Pozoruje włamanie i dla bezpieczeństwa wprowadza się do Anny, usprawnia zarządzanie domem, organizuje jej korespondencję, wskazuje, gdzie jest okradana przez zleceniodawców oraz przez sąsiadów, przez co odcina Annę od świata i burzy jej poczucie spokoju. Absurdalnie nie włamanie i nieudana kradzież przeraża Annę, tylko zniszczenie jej naiwnego oglądu świata. W pewnym momencie dociera do niej, że boi się uczciwej przecież Katri, jej obsesji liczenia pieniędzy i coraz bardziej zamyka się w sobie.

Patrząc na wątki, snute w powieści, jest zagubiona choć utalentowana Filifionka (Anna), energiczna i niesentymentalna Too-Tiki (Katri), zakochany w łodziach i powieściach przygodowych niepraktyczny Tata Muminka (Mats) i pies bez imienia, który przy próbie oswojenia dziczeje i zaczyna być wilkiem (Ink). W wiosce mieszkają plotkujące i zawistne Paszczaki, nie do końca złe, ale czasem niemiłe. W twórczości Anny jest pełno muminkowego zachwytu nad pięknem lasu, skontrastowanego z uśpieniem wywołanym przez ciężką zimę.

Inne tej autorki tutaj.

#88 (#89 już przeczytałam, #90 i #91 po kawałku, czy dobiję do setki w grudniu?)

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 1, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Wiesław Myśliwski - Widnokrąg

Po prawie 500 stronach gęstej, dygresyjnej, pięknie skomponowanej prozy pozostałam ambiwalentna. Pięknie jest ta książka napisana, taki składny strumień świadomości, życie w pigułce, ewolucja bohatera od dziecka do ojca; II wojna światowa, czerwony krawat w PRL-u, pierwsza potańcówka w szkole, zgubiony but[1], bieda i damy lekkich obyczajów, choć gołębiego serca. Tyle że jakoś mnie nie porwała. Nie czytałam z jakimkolwiek nastawieniem, ale mimo plastyczności obrazu, mimo fotograficznej precyzji w tworzeniu słowem panoram i portretów, nie zachwyciła. Zmęczyła mnie ta książka, miejscami wytrąciła z rytmu, zostawiając za dużo niedopowiedzeń[2] i zbyt szerokich przeskoków między wspomnieniami. Wiem, wspomnienia nie są linearne, jedna myśl łączy się łańcuszkiem z drugą, czasem absurdalnie oderwaną, a mimo to spójną. Tyle że dla wspominającego. I chociaż też nie mogę powiedzieć, że nie dostałam rodzinnej, choć niechronologicznej sagi z fabułą i twistem, to bardzo brakowało mi zawiązania akcji.

I zła jestem, bo nie mogę znaleźć mojego ulubionego kryminału Janeta na półce. Czarna okładka bez napisu na grzbiecie, to nie pomaga. A miał być dla wywietrzenia głowy po Myśliwskim.

Ryzykować "Traktat"? Czy też mnie zmęczy i wypluje nieco poszarzałą?

[1] Jaka trauma. Nienawidziłam tego rozdziału, kiedy na kilkuset stronach szukają zgubionego buta. Wiem, wojna była, matka oszalała z biedy; zostawiony kilka wsi dalej chory ojciec, a oni idą na kolanach, szukając w zapadających ciemnościach drugiego do pary ("ale lewy czy prawy?"). Najbardziej beznadziejna wyprawa na świecie. Bo ja już wiem, że nie znaleźli, a oni cały czas wierzą, że przecież musi się znaleźć.

[2] Anna. Co z Anną?! I jak Piotr wybrnął z tej przerażającej pogadanki w kombinacie buraczanym, gdzie nie wspomogła go książeczka z życiorysem Stalina? Gdzie but? I wreszcie - co z Kruczkiem?

J. mi pożyczyła, dziękuję.

#78

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 5, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 3


Rosamunde Pilcher - Wrzesień

Jak "Dziki tymianek" obiecywał, tak "Wrzesień" jest dokładnie tym, czego oczekiwałam - pachnącą Szkocją, pełną rodzinności historią pewnego lata, które wszyscy spędzają w oczekiwaniu na wielki bal na kilkaset osób. Jakkolwiek bardzo nie lubię tego typu recenzji, to uważam, że najmniej istotna jest tu fabuła, która prowadzi do rozwiązania konfliktu między dwoma zaprzyjaźnionymi od lat rodzinami - zubożałymi Balmerino i zamożnymi Airdami. Co jest ważne, to brytyjska prowincja, nieco bezczasowo zawieszona między historią a współczesnością, zwyczaje i tradycje, kontestująca młodzież i zachowawcza starszyzna, zimny wychów młodzieży (oddawanie 8-latka do 10-letniej szkoły z internatem), małe miasteczka z ploteczkami i psychicznie chora dawna służąca, krążąca na wysokich obcasach jak Erynia.

Jeśli chcecie czytać, szukajcie innego tłumaczenia, bo to, które mam (wydawnictwo Baran i Suszczyński, tłumaczył Bogdan Baran) jest zwyczajnie słabe. Polskie konstrukcje zdań są kalkami z angielskiego, nowoczesna córka kupuje ubrania u Oxfama, a dama tradycyjna u Harroda, zdolna kucharka przyrządza cielęce chopsy albo idzie się na lunch na tradycyjną rybę z chipsami. Owszem, nie przeszkadza to w lekturze, ale mam duży niedosyt, bo da się lepiej. Niestety, szybki rzut oka w internetsy pokazuje, że wydanie w Inter Esse i Książnicy ma tego samego tłumacza. Nie wiem, czy Prószyński w końcu wydał swoje tłumaczenie.

Inne tej autorki tu.

#76

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 27, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panie - Skomentuj