Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Zbrodnie i wykroczenia + Vicky Cristina Barcelona

Na "Zbrodniach i wykroczeniach" Woody Allen powinien się zatrzymać, a nie powielać tego motywu najpierw we "Wszystko gra", a potem we "Śnie Kasandry". Przeniesienie akcji do Anglii i dołożenie zestawu innych aktorów nie dodało żadnej wartości w stosunku do tego, co Allen opowiedział 20 lat temu. Że w życiu nie jest prosto, jak się weszło w sytuację wątpliwą moralnie, to potem albo trzeba sobie umieć poradzić z wyrzutami sumienia i konsekwencjami własnych decyzji, albo mieć na tyle odwagi, żeby z takich sytuacji wyjść z twarzą. W "Zbrodniach" znany i utytułowany okulista nie umie poradzić sobie z zaborczą kochanką, więc decyduje, że wyasygnuje pewną kwotę na jej uciszenie. W drugim wątku niezbyt udany reżyser (oczywiście Woody Allen, który sprawia, że dość przeciętny film zacznie zyskuje) filmuje dokument o swoim znajomym, apodyktycznym reżyserze (niespodziewanie Alan Alda), głównie zainteresowanym lansowaniem za kulisami wschodzących gwiazdek, zakochując się w międzyczasie w koleżance po fachu (Mia Farrow). Momentem spajającym obie osie jest rozmowa między dręczonym wyrzutami sumienia okulistą, a rozczarowanym życiem i karierą reżyserem, który na podstawie historii na film opowiadanej przez okulistę stwierdza, że gdyby nakręcił taki film, to bohater przyznałby się do tego i poniósł konsekwencje. Nakręcił, dwukrotnie, czy słowa dotrzymał...

Zdecydowanie bardziej przekonała mnie "Vicky Cristina Barcelona", chociaż po obejrzeniu nie czuję w tym filmie ręki Allena. I soczysta, piękna, słoneczna Hiszpania, i pełnokrwista Penelope Cruz, nie wspominając o romantyczno-smacznym Javierze Bardemie to czystej krwi Almodovar. Historia o dwóch Amerykankach, które przyjechały do Barcelony studiować czy to Katalończyków, czy życie erotycznych, została niestety zepsuta przez przeraźliwie kiepskie aktorsko manekiny - drewnianą Rebeccę Hall i plastikową Scarlett Johansson. Nie rozumiem zachwytów Allena i obsadzania jej w kolejnych filmach. Zestaw trzech min, wykrzywianie głowy mające sygnalizować namysł i dodanie narratora, żeby opowiadał o głębokich procesach myślowych, których nie jest w stanie zagrać, zwłaszcza w porównaniu z emocjonalną i uczuciową Penelopą boleśnie pokazuje, że półotwarte usta i ufarbowane na platynę włosy nie starczą. Dowolna inna para aktorek dołożyła by do tego filmu wisienkę na czubek tortu, bo szczęśliwie reszta aktorów i piękna Hiszpania nie pozwoliła filmu położyć. Za dwa lata ja też pojadę sobie do Hiszpanii, może nie po to, żeby nawiązać romans z gorącym malarzem, ale zawsze.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 26, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj

« Miejskie podwórka - Znudziła mi się komoda »

Skomentuj