Zawsze podobała mi się idea chusty. Bo bez wózka, bo dziecko blisko i dobrze się czuje, bo chusty ładne. Obiecałam sobie, że zacznę, jak się zrobi ciepło. Ciepło jest, więc. Na razie miałyśmy ze sobą kilka krótkich testowych spacerów po domu (ile można chodzić z kuchni do sypialni, bez sensu) i dłuższy w Palmiarni. Trochę się bałam, że po kwadransie marudny ostatnio Maj oprotestuje i będę biegiem z dzieckiem na ręku wracać. A tu niespodzianka - długi, spokojny spacer z sąsiadką i jej synem, Maja zachwycona, bo wreszcie coś widać, macanie liści i kory brzozy, a po chyba 40 minutach - usnęła, przytulona do mojego ramienia i spała jeszcze po tym, jak ją przyniosłam do domu i rozpakowałam na łóżko. Wzruszyłam się, owszem.
Wady - ciężko brać ze sobą cokolwiek (torbę, aparat, wodę do picia), bo brakuje trochę swobody ruchu i każdy kilogram dodatkowo obciąża. Sięganie do kieszeni trudniejsze. Zdjęć nie próbowałam robić, mimo że dziecko stabilnie siedzi opakowane w trzy warstwy chusty. I raczej opada na lato, bo już dziś w chuście i niezbyt grubej bluzie było mi gorąco.