Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Nie tak bardzo free, ale bardziej lancing

Coraz częściej wraca do mnie pomysł, żeby poukładać świat po mojemu. Żeby zniknęło od dziewiątej do piątej i rejestracja czasu, a przyszło nowe, pozwalające na leniwszą poranną kawę i rogalika w miłym miejscu. Niestety, za mało mam twardych umiejętności, za dużo miękkich, a poza tym nie oszukujmy się - deadline jest dla mnie jak horyzont: im bardziej się do niego zbliżam, tym bardziej się ode mnie oddala. A mogłabym przecież przestawić się ze świeżo nabytego trybu życia sowy na niegdysiejszego skowronka, zobaczyć słonko, wstać, ogarnąć i pozbierać, naszkicować plan i mieć czas na wszystko. Na razie rano jest szaro, a ja utykam na samym szkicowaniu planu, nie wspominając o reszcie.

Dlatego lubię dni, kiedy jest namiastka planu, nawet jeśli to zwykła wizyta u lekarza. Bo można potem wejść do malutkiej sali Sztukafeterii, dostać gorącą kawę, żytni chleb i garść komplementów pod adresem niebieskookiej młodzieży (naprawdę, nic mnie tak pozytywnie do świata nie nastawia, jak kontakt z ludźmi, którzy mi mówią, że mam śliczne i mądre dziecko z pięknym uśmiechem).

I mimo że słońce wyszło dopiero kiedy wracałam do domu, to i tak jest lepiej.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 12, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 3

« Tron + Tron. Dziedzictwo - Dorosłość »

Komentarze

Alex

Paradoksalnie na frilansie trzeba mieć więcej samodyscypliny niż na galerach.

Zuzanka

Wię, niestety. Dlatego galery jednak. Niebawem, co mnie mrozi.

iza

Bo masz śliczne i mądre dziecko z pięknym uśmiechem :) Ja chcę takiego rogalika, jak na zdjęciu!

Skomentuj