Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Mira Michałowska - Od kuchni od frontu

Zbiór luźno powiązanych (czasem naprawdę bardzo luźno, typu "dziś opowiem wam o marchewce") dygresji i anegdotek głównie o jedzeniu z bogatego życia pani Michałowskiej, która - z racji posiadania męża-dyplomaty oraz losów wojennych - z niejednego pieca chleb i inne dobra jadła. Historie są czasem irytujące, czasem do bólu encyklopedyczno-pedagogiczne, czasem trącą poprzednią epoką, ale w większości opowiadają o smacznej stronie świata, którego już nie ma - racjonowaniu jedzenia w powojennej Anglii i podwieczorkach u królowej, przyjęciach w ambasadzie czy o tym, co jadały znane postacie z wielkiego świata. Jestem trochę zblazowana, bo "Od kuchni" naprawdę jest urocze i kiedy pierwszy raz czytałam je kilka lat temu, zachwyciło mnie, ale teraz - po przejrzeniu i przeczytaniu kilkudziesięciu doskonałych blogów kulinarnych, w których są i magiczne historie, i piękne zdjęcia - mam trochę wyższe wymagania.

Książka w zasadzie nie zawiera przepisów (poza najkrótszym przepisem na zielonkawą kurę, którą się "bierze, kraje na kawałki i wpieprza do garnka"), ale daje duże pole do uzupełnienia biblioteczki o kanon sztuki kulinarnej - Brillata-Savarina, Julii Child czy Alicji B. Toklas (i tu znowu kłania się współczesne zblazowanie, bo teraz te wszystkie książki są oddalone o jedno kliknięcie).

Inne tej autorki:

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 7, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, kulinarne, panie - Komentarzy: 7

« Children of Men - Podejście piąte, jak zwykle »

Komentarze

Abery

Przepis na kurę prima sort, tylko dlaczego zielonkawą??

Zuzanka

Pewnie nie był aż tak prosty i zawierał jakieś przyprawy.

Theli

A może chodzi o kurę zielononóżkę?

Zuzanka

Nie wiem, czy bywały takie w Maroku w okolicach końca II wojny światowej (mówię, to są naprawdę anegdotki sprzed ładnych kilku lat).

DodoTheBird aka nielot

Kura była w zielonkawym sosie i stąd. Natomiast dla marokańskiej kucharki prośba o przepis była chyba czymś absurdalnym i dlatego tak odpowiedziała. "Przez kuchnię i od frontu" to jedno z moich ukochanych, znanych na pamięć czytadeł, które ktoś mi chyba rąbnął, a panią Michałowską cenię za niebywałe poczucie autoironicznego humoru.

Abery

A już się zastanawiałem czy to może kura radioaktywna:)

Zuzanka

@nielot, a mnie jednak trochę znużyła lektura tym razem. Poprzednio chichotałam jak dzika, teraz trochę mnie dopadł Syndrom Późnej Chmielewskiej, że i owszem - śmieszy, ale tak z nutką "to już było i do tego lepiej napisane". Mówię - zblazowana jestem.

Skomentuj