Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Małgorzata Musierowicz - Noelka

Byłam przekonana, że do pewnego momentu czytałam Jeżycjadę na bieżąco, ale brak notek pokazuje, że chyba nie albo się tego wstydziłam (ja? wstydzić się nawet najgorszych lektur? phleeze). I teraz tak się zastanawiam, czy nadrobić całość, co pewnie samo w sobie dużo czasu nie zajmie, ale czas pisania o książkach to już piechotą nie chodzi.

Noelkę swego czasu uwielbiałam, czytałam ją ładne kilka razy, zachwycona wigilijną podróżą bohaterki po jeżyckich mieszkaniach, siorbiąca razem z nią na potencjalnie niesłownego chłopaka, co miał przyjść, a nie przyszedł (licealne story of my life). Tak bardzo mnie ujął opis wigilii pod Kaponierą i kamienicy na Roosevelta 5, że zaczęłam rozważać studia z Poznaniu, efekt znacie. Ale do brzegu. Elka Stryba, mająca na wyłączność dziadka, stryjecznego dziadka i dzieląca ojca tylko z jego pracą, wpada w furię, kiedy dowiaduje się, że dziadek spuścił na drzewo chłopaka, egzotycznego Baltonę, na którego czekała, stryj zaprosił na wigilię handlarę spod Kaponiery (swoją dawną miłość, malarkę sprzedającą obrazy), a ojciec planuje spędzić wigilię z jakąś obcą babą. Szukając Baltony, trafia najpierw do domu Borejków, gdzie na wejściu zostaje zaliczona do rodziny, a potem do Kowalików, skąd z Tomciem Kowalikiem w stroju Gwiazdora wyrusza - jako Aniołek - na świąteczną fuchę rozdawania prezentów. Jak to w opowieści wigilijnej, wszyscy się ze wszystkimi godzą, magia świąt, a na końcu pocałunek.

Tyle że w tej na pozór uroczej opowiastce autorka zawarła tyle krinżu, uprzedzeń i cudownych zbiegów okoliczności, że więcej chyba nie można. Wypukłe czoło zdradza inteligencję, małe oczka chytrość. Ludzie bogaci są prymitywni, biedni są wielcy duchem. Dla zawiązania intrygi kobiety u Strybów giną tuż po urodzeniu dziecka - najpierw żona dziadka Metodego, przez co Grzegorz nie zaznał kobiecej ręki, potem matka Elki, której owdowiały ojciec nie potrafił okazać miłości. Grzegorz przez *rok* umawiał się z - spoiler alert - Gabrysią i mimo jej wielkiej miłości do całej rodziny, nigdy w rozmowie nie wyszło, jacy są, więc na wigilię idzie przekonany, że to straszne snoby. Cała historia wizyty u Dominikanów, w ostoi miłości i prawości, gdzie azyl znajdą wszyscy, zakończona zgarnięciem żebraczek z Rumunii (nazywanych zamiennie Cygankami), jest słodka do momentu, kiedy dziewczynki są w obcym domu rozebrane i wykąpane, mimo że nikt nie jest się z nimi w stanie porozumieć. Wolna duchem Aniela Kowalik skarży się, że Bernard jest bezrobotny i *tylko* zajmuje się dziećmi, zaś doktor Kowalik traktuje zamążpójście Idy jako koniec jej kariery. Na każdym kroku odbywa się okrutny fat-shaming, jako że dystynktywną cechą Pulpecji jest żarłoczność, podobnie Elka - poza loczkami i orzechowymi oczami - jest, po wielokroć podkreślane, obfita. Najlepsza babcia, Mila Borejko, ostoja tolerancji, nie lubi swojej “dziwnej” wnuczki, bezosobowego Tygryska, który mógłby mieć jakąś dziewczęcą ksywkę. Mnie osobiście boli rozciagnięcie topografii, gdzie Tomcio z Elką wychodzą z Noskowskiego 2, wsiadają w tramwaj pełen wesołej gwiazdkowej ekipy, jadący w kierunku Ogrodów, jadą, jadą, jadą, śmiechom i facecjom nie ma końca, wreszcie wysiadają pod Teatrem Nowym. Dla tych nie z Poznania - miejsca te dzieli 400 metrów, jeden przystanek tramwajowy. Nie mam siły się już pastwić nad czasem, gdzie przez chyba 4 godziny Tomcio i Elka odwiedzają jakieś 10 domów, rozsypanych po całej dzielnicy, w każdym jedząc pierogi i makowce, śpiewając i rozdając prezenty. Tym wszystkim, którzy chcą dać swoim dzieciom trochę sielskiej, poznańskiej opowieści, radzę dodanie didaskaliów w wielu miejscach, nie tylko w tych, które się zdezaktualizowały historycznie jak Delikatesy “To Tu” na Dąbrowskiego albo wysokość emerytury w milionach.

EDIT Zapomniałam o tej śmiesznej scenie, kiedy Grzegorz stoi nad karpiem miotającym się w przedśmiertnych drgawkach i bezrefleksyjnie stwierdzającym, że chyba ryba umiera i można by ją dobić.

#145

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 4, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, mlodziezowe, panie - Komentarzy: 5

« Wielkopolska w weekend - Trzcianka - Ewa wzywa 07 101-102 »

Komentarze

Tores-
"na wigilię idzie przekonany, że to straszne snoby" - dużo się nie pomylił ;)
To przeczytałam
Czytałam tę Noelkę w 2008 roku (jak mi podpowiada blog), ale nic nie pamiętam. Mnie Musierowicz w ogóle przeszła bokiem. W domu nic nie mamy. Próbowałam córkę bibliotecznie zapoznać, ale nie chyciło :)
Zuzanka
@Tores, to prawda! Ale nie czekoladki, a książki. Serio Gabrysia nie wspomniała przez rok, że mieszka w domu pieprzonych intelektualistów, co nad rozkosze czegokolwiek (no chyba że Pulpecja) przedkładają literaturę? Co oni na tych randkach robili (poza - zapewne - smacznym całowaniem się).
theli
Hmm, może tam jest jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni... Kiedyś na Moście Teatralnym dziewczyna przechodząca obok mnie powiedziała do telefonu: tak, właśnie wchodzę do McDonalda.
Zuzanka
@Theli, ewidentnie. Oczywiście jest niezerowa szansa, że tam był skrót w fabule (pojechali na punkt zbiórki np. na plac Wolności, skąd wrócili na Jeżyce), ale raczej stawiam na niechlujność.

Skomentuj