Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Kira Gałczyńska - Jeszcze nie wieczór

Sonia Gasztołd, z TYCH Gasztołdów, wiedzie ustabilizowane życie - tu inspirujące spotkanie, tu intelektualna rozmowa, tu ciekawa propozycja pracy w prestiżowym zawodzie scenografki, uczynna córka (potem pojawia się ta mniej miła), w odwodzie cierpliwy kochanek (nic to, że z prawowitą małżonką), do momentu, kiedy w trakcie rekreacyjnego pobytu w sanatorium łamie nogę. Noga połamana paskudnie, lokalny chirurg z kurortu odmawia leczenia, ale Sonka się nie poddaje i przez prawie 2 lata walczy o to, żeby nogę uratować.

I jak samą akcję bym wytrzymała, tak to, co dzieje się dookoła, jest nie do zniesienia, bo jest pretekstem do podzielenia się opiniami (choć może lepszym określeniem są "rozrachunki") Sonki/alter ego autorki o wszystkim dookoła; ocena pojawia się w przemyśleniach bohaterki lub w dialogach, zamaskowana jako fikcja. Rzadko kiedy czytanie sprawia mi przykrość, a tutaj brnęłam w kolejne rozdziały coraz bardziej zniesmaczona. "Sonka" tęskni za cudownymi układami z PRL-u (nawet mimo tego, że jeden z jej byłych mężów był tzw. wywiadowcą, co wtedy ją strasznie bawiło, później już mniej), wspomina ludzi znanych, z którymi się stykała, zostawia laurki ulubieńcom, a znienawidzonych wymienia z nazwiska wraz z ich przewinami. Współcześni raczej się jej nie podobają - nie cierpi Fotygi, sarka na autorów książki o "Wierze Gran" ("po co było taką książkę pisać?") oraz nieustająco ubolewa nad upadkiem obyczajów. W tle snuje się katastrofa w Smoleńsku, dająca asumpt do opowiedzenia "wspomnienia", jak to były prezydent Kaczyński zaprosił ją na spotkanie z ambasadorem Litwy, co jadła, o czym rozmawiała z księdzem Indrzejczykiem. Ponieważ sporo czasu spędza w szpitalach i sanatoriach, bogato opisuje i NFZ, lekarzy, księdza-kapelana i współpacjentów. Tym ostatnim dostaje się najwięcej - narzeka na staruszki, na głośne msze, brak higieny i smród. Klinika w Konstancinie - fujka, prywatne sanatorium w Ciechocinku - perełka.

Dłuższą recenzję, którą mogłabym w całości skopiować, przeczytałam na lubimyczytac.

#62

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 20, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, beletrystyka - Komentarzy: 5

« Zielona Góra i okolice - DIY albo DIWYD [... With Your Daughter] »

Komentarze

Bazyl
A co dokładnie zarzucono książce pani Tuszyńskiej?
Zuzanka
@Bazylu, właśnie to, co ja zarzucam autorce tej książki - feruje dokładnie takie same czarno-białe sądy o osobach publicznych, a do tego ukrywa się pod płaszczykiem kreacji literackiej:

Czyta książkę Agaty Tuszyńskiej o Wierze Gran. Dołuje ją pewna nieodwołalność sądów reporterki. Jeśli nie masz stuprocentowej pewności o winie lub niewinności swojej bohaterki – nie publikuj. Bo robi się niesympatycznie. Pewne odium spraw niezamkniętych spada na Władysława Szpilmana: Należał do żandarmerii w latach getta czy nie? Mścił się później na bohaterce czy nie? I za co? A ona – jak opuściła getto? Chodziła w futrze czy nie? Pomagała innym czy nie? Każde pytanie ma dokładnie tyle samo potwierdzeń, co zaprzeczeń. Zebrane w temat Wiera Gran, stają się niemożliwe do rozwiązania. Nikt nie żyje, dokumenty przestały cokolwiek znaczyć, bo nie odpowiadają na setki pytań. I dlatego nad wszystkim unosi się dziś przykry zapaszek. Nad Szpilmanem, pieśniarką i jej sprawą, nad ludźmi, którzy już nic nie mogą zeznać. Nad czasem, który bezpowrotnie przeminął. Sonkę poruszyła ta opowieść, przede wszystkim ze względu na pewną bezceremonialność sądów. Niewyrażoną wprost, ale obecną w aurze tej książki, gdzie sympatie autorki są po stronie bohaterki. I znów nie wyraża ich ona bezpośrednio, ukrywa je, maskuje, ale może dlatego są wyczuwalne, po prostu – widoczne. I Sonka wraca do pytania: Po co było taką książkę pisać? O co w niej mogło chodzić? Dała ją nawet Ablowi, żeby później móc o niej porozmawiać. Zwrócił ją po jakimś czasie ze słowami: – To obrzydliwe...
Bazyl
Mogłem doprecyzować, książkę o Wierze Gran czytałem i choć czasem zgrzytało mi to i owo, to nie uważam, żeby była to książka niepotrzebna. Mimo bowiem, że od lektury minęło już sporo czasu, ciągle mam ją gdzieś z tyłu głowy.
Zuzanka
@Bazylu, to powyżej (od "Czyta książkę...") to cytat, tylko zniknęło mi z komentarza wyróżnienie.
Bazyl
To zmienia postać rzeczy :) Nie jestem zwolennikiem tezy, że należy publikować tylko rzeczy sympatyczne, więc ... :P

Skomentuj