Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Zielona Góra i okolice

[10.09.2016]

Ostatni raz byłam w Zielonej Górze tak dawno, że ludzie tyle nie żyją. A do tego nocą - przyjechałam wieczorem, spędziłam pół nocy na geekowym spędzie (and all I got is a lousy photo), po czym o rześkim poranku wsiadłam do pociągu via Kostrzyn, żeby dojechać do teściów in spe. Tak, że Zielonej Góry w zasadzie nie widziałam. Temat wrócił przy okazji planowania wyjazdu służbowego, który wprawdzie się nie udał, ale ziarenko zasiał.

I z tym zasianym ziarenkiem zabrałam rodzinę na zachód. TŻ zarządził przystanek przy Aragornie z Żelazobetonu - pomniku Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata w Świebodzinie. I słowo daję, ten pomnik nie jest taki zły. W innych okolicznościach powiedziałabym nawet, że całkiem estetyczny, a użyte materiały są elegancko przyszpachlowane. Ale na litość - kontekst; odżyły wszelkie zasłyszane żarty. Majestat nieco siada tuż obok reklamy kiełbasy i tanich ładowarek.


Plan był taki - dla dorosłych winnice, dla młodzieży lunapark. Niestety, lunapark na zielonogórskim placu Bohaterów wypadał jako kolejny przystanek, więc winnice były nuuudne. Najpierw więc lunapark (i kawałek niesamowicie zatłoczonej Palmiarni), a o winnicach za chwilę.





Winnica Mozów - przy winnicy jest agroturystyka, jak znalazł dla tych, co nadużyją podczas degustacji.



Winnica Cantina - Majuta zachwyciła trzoda (samica bydła domowego[1], owce, koń i kucyk) oraz punkt widokowy z lornetką.






Winnica Krucza - mimo doskonałego oznaczenia nie udało nam się do samej winnicy wejść - przejechaliśmy dookoła ogrodzonych sadzonek, wjechaliśmy z jednej strony w las, z drugiej w wieś. Może jak w książkach o Harrym Potterze trzeba w odpowiednim miejscu przejść przez płot?

Winnica Julia - oprócz samej winnicy, malowniczo umieszczonej w wiosce (przedmieściach Zielonej Góry), jest malutkie muzeum miniatur. Młodzieży się podobało. Chyba najlepiej poopisywane szczepy winogron. Dwie butelki wina czekają na okazję.






GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Dawniej zwana krową. Serio, całe życie żyłam w przekonaniu, że to zwierzę, co daje mleko to krowa, ale nie - to jest bydło domowe, z samicą zwaną krową.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 10, 2016

Link permanentny - Tagi: zielona-gora, polska - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Komentarzy: 2

« Blue is the warmest color - Kira Gałczyńska - Jeszcze nie wieczór »

Komentarze

Basia
ja też byłam w Świebodzinie tak dawno, że, a zielona wydała mi sie bardzo depresjogenna....to sobie dzis przypomniałam:)
wonderwoman
(łkam z dowcipu. nie znałam)

Skomentuj