Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Gdzieś w odległej galaktyce Quad, składającej się z czterech zamieszkałych planet grupa najemników zajmuje się doprowadzaniem przestępców przez oblicze sprawiedliwości, oczywiście za wynagrodzeniem. Do atrakcyjnej (wiem, nie jest to jej jedyna zaleta, gdyż jest cyniczna, zna sztuki walki i świetnie strzela, ale naprawdę jest na kim oko zawiesić) Dutch i jej elokwentnego współpracownika Johna na początku pierwszego sezonu dołącza brat Johna, D'avin, były żołnierz, cierpiący na zaniki pamięci i PTSD. Teoretycznie ekipa jest bezstronna, nie opowiada się po stronie żadnego rządu ani ugrupowania, ale szybko się okazuje, że próbuje w swojej pracy posługiwać się własną etyką, co nie przysparza im przyjaciół. W tle przygodowych odcinków snują się wątki przeszłości Dutch, wychowanej przez tajemniczego mistrza Khlynena, którego usiłuje wyśledzić; próby odtworzenia wydarzeń, które doprowadziły do dziur w pamięci D'Avina oraz - na poziomie wielkiej polityki - wykluwającej się rewolucji, która obejmuje wszystkie planety.
Boję się zaryzykować porównania do Firefly, ale się niedwuznacznie nasuwa - rzecz się dzieje czasem w przestrzeni, czasem w nieco uwspółcześnionym świecie Dzikiego Zachodu, barwni bohaterowie, scenografia bywa nieco szorstka (dużo twórczego użycia ekranów z folii i ciasnych pomieszczeń wyglądających jak kontenery od środka, jest mroczna tajemnica z przeszłości, bohaterów łączą (skrywane lub nie) uczucia, a dramat i patetyczność niektórych wydarzeń jest tonowany dowcipem i cynicznymi dialogami.
Serial jest kanadyjski, co bawi tym bardziej, że w obsadzie pojawia się trzydzieścilatpóźniej część obsady hitu lat 90. - "Żaru tropików" (co prowadzi do wniosku, że Kanada ma wprawdzie ogromne zaplecze pejzażów w Kolumbii Brytyjskiej, ale podobnie ograniczony wachlarz aktorów jak Polska, gdzie w każdym filmie jest Karolak albo Kot, chyba że potrzeba amanta, to wjeżdża Małaszyński).