Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Chciałabym zjechać bezlitośnie kolejny kawałek swoich wspomnień, ale mimo wszystkich wad - chaotycznej akcji, bardzo nieprzyjemnego szowinizmu i lat 80. w pełnym rozkwicie estetycznym - dałam się wciągnąć w grę “will they won’t they”, bo ten kawałek twórcy serialu odrobili należycie, a para głównych aktorów zagrała doskonale. I teraz szok - w serialu DO NICZEGO nie dochodzi, poza jednym epizodem, kiedy mocno pijana Harriet przystawia się do Dempseya i drugim, z dwuznacznym spojrzeniem w odcinku z Susie Quatro[1], gdy podczas zasadzki na psychopatyczną stalkerkę Dempsey opowiada, co to by chętnie z Harriet zrobił, a ona spokojnie rzuca “Why don’t you?”. Nie całują się nawet (poza jednym razem, kiedy porucznik rzuca się z zaskoczki na sierżant w celu utrzymania incognito podczas obserwacji, co nie budzi entuzjazmu całowanej), wzajemne uczucia wyznają nie sobie, tylko Spikingsowi, a w finale rzecz rozbija się o bycie partnerami w pracy, a nie w życiu. I oczywiście nastoletnia Zuzanka dośpiewała sobie, że życie to naprawiło (razem od ponad 30 lat, gratulacje!), zapominając, że Glynis Barber i Michael Brandon są aktorami, zupełnie innymi prywatnie niż serialowa lady z Londynu i tramp z Nowego Jorku. Trochę szkoda, totalnie ich shipowałam i jakbym umiała pisać fanfiki, to bym im napisała coś z ognistą sceną erotyczną jak ta z “Rich and Famous” [link nieaktualny, a szkoda] (wprawdzie z J. Bisset, ale podstawcie sobie G. Barber).
Całość można obejrzeć na youtube, nie przyjmuję reklamacji.
[1] Ha, byłam przekonana, że serial miał bogatszą ścieżkę dźwiękową niż tylko instrumentarium od Alana Parkera, świetne skądinąd, i że w tym odcinku pojawia się “Cambodia” Kim Wilde, ale nie.
[2] Również w szpilkach i długich wąskich spódnicach, aczkolwiek wyśmiewany przeze mnie pasek do kombinezonu przydaje się Harry do zneutralizowania złola.