woooo. zdecydowanie "matko chrzestna" z odpowiednim szacunkiem.
(milion dolców wygląda jak ty)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Codziennie wdycham miasto, jadąc przez sam środek - Aleję Niepodległości - i Wildę. Czekam, aż będzie ciut cieplej, żeby przesiąść się na tramwaj i mieć dodatkową godzinę na czytanie dziennie.
Osadzam się i zadomawiam w nowej pracy; to jest ten moment, kiedy wchodzę i wiem, od czego zacząć. Delegację dziś rozliczyłam, a wierzcie mi, nie jest to łatwe. Zyskuję mikrofejm umiejętnością czytania w pięciu językach (niekoniecznie dobrze, ale z jakimś tam wyczuciem) i nieco większy umiejętnością zgubienia wszystkiego. Po imprezie integracyjnej mówią na mnie per "matko chrzestna" (trochę #samaniewiem, ale lepiej tak niż jakbym się nieprzystojnie zachowywała w tym wieku, nieprawdaż?). Czasem bywa ciężej, zwłaszcza jak nie mam wyczucia i wiedzy historycznej. Ale liczę, że plusy jednak przesłonią minusy przed zakończeniem okresu próbnego, albowiem byłoby mi przykro, jakby nie.
Już byłam w ogródku, już oglądałam kiełki posadzonych na jesieni cebul, gdy wtem śnieg. Dzisiaj śnieg już prawie stopniał, kupiłam więc w lidlu kłącza i cebule wiosenne (dalie, mieczyki i chyba znowu dalie). Pewnie znowu spadnie i wszystko zasypie (śnieg, nie lidl). Nie przeszkadza mi to robić listy miejsc w Wielkopolsce do odwiedzenia w pierwszy ciepły weekend.
Kot bez zmian na krawędzi. Głośno domaga się jedzenia, je, pije i emituje konsekwencje spożywania, ale widać, że głównie leży i zasadniczo jej wszystko jedno.