Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Ciocia Zła Nowina

Do placówki edukacyjnej mam stosunek pozytywny z lekkim zabarwieniem neutralnym, albowiem nie egzaltuję się najnowszymi osiągnięciami pedagogiki, nie uczęszczam (i nie planuję) na warsztaty o tym, jak bardzo wyrzucenie komputera i telewizora ubogaci me życie i sprawi, że uzyskam nową jakość kontaktu z dzieckiem (oraz stracę pozostałą pulę punktów sanity). O szyciu lali i wplataniu w życie codzienne rytuałów ludyczno-religijnych nie wspomnę; mogę smażyć konfiturki czy wykonać kostium na bal przebierańców, znam swoje granice. Ale plusów jest więcej, nieletnia jest zaopiekowana, szczęśliwa, śpiewa, chce chodzić, ma przyjaciółki, męża (na jeden dzień, ale zawsze), ciocie się o nią troszczą. Lubię ciocie. Poza Ciocią Złą Nowiną.

Ciocię Złą Nowinę trzeba wymijać, uśmiechając się niezobowiązująco, albowiem przy jakiejkolwiek sugestii dostępności, CZN a) rozpoczyna wykład metodyczny, b) wskazuje niedociągnięcia i poważne wady wychowawcze, c) informuje wprost o problemach, szkoda tylko, że wyssanych z palca. Normalnie wymijanie CZN nie jest problemem, bo CZN nie jest opiekunką dziecka mego, obsługuje inną grupę, ale czasem bywa obok na placu zabaw czy zajmuje się zbiorczo grupami podczas trybu świetlicowego. Z takich przelotnych kontaktów dowiedziałam się więc już, że: moje wtedy 3-letnie dziecko jest niesamodzielne i powinniśmy wstawać pół godziny, a jak trzeba to i godzinę wcześniej, żeby dać dziecku czas na samodzielne ubieranie się rano i ignorować prośby o pomoc, bo POWINNO JUŻ UMIEĆ (moja delikatna sugestia, że w sytuacji kryzysowej to równie dobrze moglibyśmy się i nie kłaść, bo motywacja do samodzielnego ubierania się rano jest tak niska, że i kilka godzin nie starczy, nie padła na żyzny grunt), moje wtedy 3,5-letnie dziecko ZDECYDOWANIE POWINNO wymawiać już literę "r" i skoro tego nie umie, to czas najwyższy inwestować w logopedę, kazała odebrać zdrowe dziecko z powodu "apatyczności", wielokrotnie tonem pełnym egzaltacji tłumaczyła mi oczywistości typu, że jak dziecko jest zmęczone, to marudzi i "rodzic musi to zrozumieć" itp.

Dziś na CZN natknęłam się wchodząc do placówki. Zapalił się błysk w oku i usłyszałam, że dziecko me - rano zdrowe (i mam tu na myśli zdrowe-zdrowe, a nie glut-do-pasa-gorączka-zbita-lekiem-a-te-wypieki-to-rumieńce) - ma "okropny, okropny mokry kaszel" i najlepsze co mogę zrobić, to zabrać je do domu i nie przyprowadzać do poniedziałku, aż wydobrzeje. Oczywiście nie może jechać w piątek na wycieczkę z pieczeniem ziemniaka. Od 15:30, kiedy to z dzieckiem mym obskoczyłam stare zoo, plac zabaw, zbieranie kasztanów i liści oraz drogę do domu, a potem picie, jedzenie i oglądanie Ciekawskiego Dżordża, nie kaszlnęło ani razu. Będąc złą matką zamierzam jutro zalogować dziewczę do placówki, bez względu na to, co CZN na ten temat sądzi.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 9, 2013

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 11 - Poziom: 2

« Pacific Rim - O przypadkowej wiedzy pozyskanej z radia »

Komentarze

Tores-

Współczucia...
Nie wiem, czy ja mam szczęście, że nie trafiam na takie osoby (również na różne ciocie dobre rady w rodzinie itp), czy po prostu tak bardzo nie zwracam uwagi?

wonderwoman

co za głupia larwa.

olga

rany, rany, czy jak powiedziałaby moja trzyipółletnia Ewa-bez-R: jany, jany... ;) ja to raczej mam wyraz twarzy - lepiej nie podchodź, zajęta jestem, ale męża często łapie podobny typ. i zawsze opowiada mu oczywiste oczywistości tonem "słuchaj młokosie i się ucz!" :)

torero

A CZN nie roznosi jakiejś eboli aby ostatnio? Na Twoim miejscu bym się zainteresował się.

http://torero.jogger.pl/2011/09/15/wszechobecna-podejrzliwosc/

Zuzanka

@olga, TŻ-a z kolei w ogóle nie zaczepia, a bywa w placówce tak samo często jak ja (plus obstawia zebrania). Rozumiem, że teraz sezon grypowy i jakaś tam mobilizacja, żeby się bachorstwo nie zarażało, ale z większym niż CZN prawdopodobieństwem mogę palcem wskazać dzieci, którym od tygodnia z nosa się leje i kaszlą jak zawodowy gruźlik, a widuję je przez kwadrans dziennie.

Valentine

straszna ta CZN - wspolczuje

Zuzanka

Usiłuję ją zrozumieć. Ale nie rozumiem. I tak od ponad roku.

ds

Rrrrr. Oddałaś dziś?

ds

U mnie motywacją ppranną do ubierania jest śniadanie, ale rozumiem źe w przypadku Mai nie ma tak prosto...

Zuzanka

Oczywiście, że oddałam. W końcu musimy na przedszkole zarabiać (czy dziewczę kaszle? ależ).

wonderwoman

btw. u nas motywacją do ubierania jest wyścig "na pewno ja wygram i pierwsza się ubiorę" ;-)

Skomentuj