Więcej o
SOA
... soczysta plotka z Fabryki. Mój następca, który przejął po moim zespole produkty informatyczne i miał je rozwijać z nowym zespołem (niekoniecznie w taki sposób, jaki planowałam, ale naprawdę to już nie moja sprawa), złożył wymówienie, albowiem dostał ofertę skądinąd. Wprawdzie i tak spodziewałam się, że zrezygnuje z rozwijania tych produktów maksymalnie w ciągu 6 miesięcy, ale i tak czuję się należycie przewidująca.
Sypią się zręby, kruszą podwaliny.
Nie ma ludzi niezastępowalnych. Nawet kilkakrotnie.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 6, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
SOA
- Komentarzy: 3
- Poziom: 3
Wyniosłam z zakładu dwie skrzynki badziewia, którego nazbierałam przez lata (to i tak ułamek tego, bo dużą część wyniosłam wcześniej). Oddałam laptop, telefon nabiurkowy, monitor i przesiedziałam dwa kwadranse, czekając aż wyjaśni się kwestia drugiej stacji dokującej, którą podobno miałam. Wyjaśniła się.
Zabawnie jest obserwować podświadome zdziwienie ludzi, kiedy idę korytarzem. Niby wszystko ok, bo mój widok to niby rzecz normalna, ale gdzieś już coś im świta, że nie do końca. Czasem mija kilka chwil, zanim informacja usłyszana/przeczytana w kuluarach wypłynie do świadomości. Zwykle mówią, że zazdroszczą. I że też by chcieli. Złota klatka.
Na obiegówce mam jeszcze do odkreślenia jakieś biblioteki, podpisy zwierzchnika o oddaniu wszystkiego, dostępach i ostatecznym końcu. Kolejna kartka papieru w dobie elektroniki, mam nie zgubić.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 4, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
SOA
- Komentarzy: 6
- Poziom: 3
... ciekawe, jak długo. Czytam więc sobie, co fabryka przynosi, po części dlatego, że obiecałam w ramach gentelman's agreement wsparcie mojemu następcy, po części, że czytałam pocztę służbową przez 13 lat i 2 miesiące, trudno ten nawyk u siebie wyplenić.
A w poczcie cuda. Mój następca wybrał politykę quick winów, w wyniku której ogłosił wszem wobec, że jeden produkt przekazuje dalej, drugi - bierze pod swoje skrzydła, ale z niskim priorytetem, a trzeci - który miał być zamknięty i usunięty - zamierza zostawić nierozwijany, bo usuwanie kosztuje. Przekazanie pierwszego produktu było moim pomysłem, bo niespecjalnie wymaga rozwoju, a jedynie administracji. Wzięcie drugiego to ruch czysto platoniczny, bo wszystkie requesty o zmianę wylądują w miejscu zwanym "na święty nigdy", ale pierś gotowa na wyzwania jest. Trzeci produkt jest drażliwy, bo to nie jest tak, że da się go trzymać nierozwijanego. A to dlatego, że wymaga łatania. A to dlatego, że występuje w kilku wersjach, a w wersji w miarę ogarniętej tylko dla jednego kraju i usunięcie pozostałych krajów przy niemożliwości przemigrowania danych do wersji ogarniętej jest maksymalnie niepolityczne. A to dlatego, że kiedy zapadła decyzja o usunięciu produktu, tymi rękoma usunęłam wszystkie bugi i zadania rozwojowe, również zadanie zlecone przez dział prawny, którego niezrobienie skutkuje konsekwencjami. I teraz siedzę jak ten piłujący pazury kocur i myślę, czy wyjaśnić mojemu następcy (który na ten przykład zapomniał napisać chociaż raz "dziękuję" za kilometrowe opracowanie statusu prac dla każdego produktu, czemu się w zasadzie nie dziwię, w końcu to był mój psi obowiązek), czy poczekać, aż ten jego populistyczny quick win (bo usunięcie drażliwe i wzburzyło kilka grup w Fabryce, więc decyzja o pozostawieniu stawia ładnie na piedestale złotego chłopca dobrodzieja) wybuchnie mu w nos.
Dalej wieczorem czuję ucisk w brzuchu, mimo że nie idę do pracy następnego dnia.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 27, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
SOA
- Komentarzy: 1
- Poziom: 3