Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Przydasie

Powrót zwierzęcia wyprzedażowego

(Nudne i o zakupach).

Jest taka pora roku, kiedy tracę rozsądek (poza innymi okazjami, a że nie jestem specjalnie rozsądna...). To wtedy, kiedy w sklepach pojawiają się tabliczki z % i nie chodzi bynajmniej o wyszynk.
Dzisiejszym łupem padły:

  • 4 koszulki z Muppet Show, kupione na siarczystej wyprzedaży w House (dwie dla mnie, dwie dla TŻ)
  • czekoladki belgijskie Noble wygrzebane na wyprzedaży w Almie.
Łupem nie padły pantofelki Hush Puppies, albowiem nie znalazłam ich w Starym Browarze, a pewna byłam, że są.
W Totolotka nie wygrałam, więc wracam jutro do pracy. Może w koszulkach.

Poza tym się jeszcze nie wyspałam.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 28, 2007

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Fotografia+ - Komentarzy: 4



Co jeszcze może być nudne

Prasówka:

"śląska policja zatrzymała pięciu mężczyzn, którzy oszukiwali na handlu węglem. Oszuści wpadli na gorącym uczynku podczas mieszania 600 ton węgla z gruzem. Policja przejęła też nagrania wideo, na których przestępcy rejestrowali cały proceder. Robili to, bo nie ufali pracownikom, którym zlecali mieszanie węgla z kamieniami i gruzem."

Reportaż z wyjazdu do Warszawy. Najlepiej skrótowy w formie słowotoku:

  • Zgubiłam się na podstawie mapy z Zumi i siwa pilotowała mnie komórką.
  • Kot siwej jest boski (mogę okazać).
  • Ser Bursztyn jest boski (nie mogę okazać).
  • Żoliborz ładny, ale <lokalny-szowinizm-mode>Sołacz ładniejszy</lokalny-szowinizm-mode>.
  • Warszawa w dzień jest całkiem nieźle oznaczona, nazwy ulic na narożnikach nie są złe.
  • Dom kilkadziesiąt km pod Warszawą to dalej "w Warszawie".
  • Z jednej strony fajnie mieć dom w lesie, bo las, z drugiej - niefajnie, zwłaszcza jak się szambo zapełni w niedzielny poranek.
  • Sąsiedzi zrobili fajerwerki, lubię.
  • Grill się słabo świeci, jak pada.
  • 9-tygodniowy pies Welsh terrier to fajna szczotka, która ma rozmiary małej zmiotki, takąż funkcjonalność, ale pełnowymiarowo umie warczeć i szczekać na obcych. Prawdziwy brytfan (brytfanna, bo suczka).
  • TŻ jest sławny, ludzie robią notatki w kajeciku, że go poznali.
  • Określenie "droga krajowa 2" nabiera znamion przekleństwa, zwłaszcza jeśli się zjedzie na nią z autostrady.
  • Bar Ułański w Bedlnie(?) sympatyczny, dużo naleśników i świetna wątróbka drobiowa z cebulą, jabłkiem i suszonymi śliwkami.
  • Satanistyczna czarna deska klozetowa w płomienie na parapetówkę działa.
  • Bardziej działa huśtawka ogrodowa i hamak, zwłaszcza jeśli w bundlu jest usługa złożenia.

Albo fotki:

Nuda, nie?

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 13, 2007

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: warszawa, polska - Komentarzy: 10


Think pink

W pracy nudno, pracuję. Jutro kot. Wiem, że będzie dobrze, ale się boję.

W ramach planowania diety zasilam dom w czekolady. Nazbierałam już niezły zapas, Nigella byłaby ze mnie dumna. Oprócz opisywanej na Chocablogu gorzkiej karmelowej, znalazłam w Almie gorzką marcepanową i kawową. Do tego w promocji są Dolfiny za 3,99 - z herbatą earl gray, mleczna saute, z kawą i z grillowanymi migdałami. Czy jest jakaś dieta opierająca się na samej czekoladzie?

Podczas obiadu w SB zadzwoniła komórka faceta opodal. "O, swietnie że dzwonisz! Miałem dzwonić, żeby złożyć ci najserdeczniejsze życzenia, ale skoro to ty zadzwoniłeś, to zrobię to nie płacąc za rozmowę. Hehehe. No, wszystkie najlepszego".

Pojawił się też nowy sklep z durnostojkami o dźwięcznej nazwie "FLO for flowers of...". Obejrzałam pełna na zmianę odrazy, na zmianę zachwytu. Nie spodziewałam się, ile rzeczy można zrobić z plastiku w kolorze różowym. Na szczęście było trochę pluszowych kurczaków, wazoników i ramek na zdjęcia w kolorach czarnych i zielonych, inaczej od zmasowanego ataku różu pękło by mi oko.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 17, 2007

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Moje miasto - Skomentuj


Gdzie ta wiosna?

Wiosna mimo zimna powitała nas kwieciem lecącym z drzew. Nie trzeba było, na drzewach też ładnie. Wczoraj w pracy pękło mi ramiączko od stanika i od razu świat wrócił do normy. Jak kto pamięta nieco zdezorientowanego kolegę z portalu obok, to właśnie aplajował do nas do pracy.

I z góry przepraszam, ale muszę. Normalnie zakochana jestem w moim nowych sztruksach z przeceny. To pierwsze portki, które mają podszewkę w śliczne paseczki, płócienną wszywkę wewnątrz kieszeni ze sposobem prania, historyjką i życzeniami, żebym miała w nich fun. I tak, takiego czegoś wymagam od portek za okrągłą sumę z dowolnej walucie. Lee czy inne Wranglery kosztują podobnie, a jakościowo są na poziomie Big Starów czy innych NoName'ów. Niestety, wyrobów firmy McNeal w Poznaniu niet (jak reszta asortymentu Peek&Cloppenburg).

Piotr i Paweł na Tatrzańskiej okazał się być nowym mallem z niezłą powierzchnią, zupełnie przypadkiem akurat na drodze do domu. Cenne.

A poza tym mam zanik weny.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 6, 2007

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: berlin, niemcy - Komentarzy: 8 - Poziom: 2