Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

A Good Day to Die Hard

TŻ przetłumaczył sprawnie tytuł jako "Dobry dzień na szklaną pułapkę" i tu, przyznam, skończyły się zalety filmu. Dość powiedzieć, że "Machete zabija" był znacznie lepiej nakręcony, a i scenariuszowi mniej można zarzucić. Jakimś cudem udało się tą część wyprać z chojrackości serii, McClane jest niezniszczalnym dziadkiem, rzucającym bonmotami i strzelającym, gdzie popadnie. Zero namysłu, zero dedukcji, a wszak to policjant, a nie marines.

Tym razem (eks)policjant udaje się na wakacje do Moskwy. Zaopatrzony tylko w rozmówki angielsko-rosyjskie, z których korzystanie niespecjalnie mu idzie (ale próbuje!), chce uratować z aresztu syna; albowiem ma, oprócz córki z poprzedniej części, i syna. Syn tymczasem ratuje z sali sądowej skazywanego właśnie wroga politycznego, naukowca z ancien régime, ponieważ nie jest aresztowaną fajtłapą, tylko undercover szpiclem CIA. Nie wszystko idzie dobrze, pół Moskwy[1] zostaje rozwalone, za plecami mają sługusów rządu, którzy chcą odzyskać kompromitujące materiały, którymi naukowiec macha im cynicznie przed nosem (podczas gry w szachy). Jest młoda i śliczna czarnobrewa córka naukowca, szalony bandyta, który chciał być tancerzem, sporo mięsa armatniego czy samochód z bronią należący do Czeczenów. Akcja przenosi się szybko do Prypeci, która znajduje się tuż obok Moskwy i wcale nie trzeba przekraczać tam granicy, ani drogą powietrzną, ani naziemną. Dużo wybuchów, kolejne kreatywne użycie śmigłowca, jeszcze więcej idiotyzmów ("Mamy tu skażony teren! Nie bojsia, mamy związek 274, który neutralizuje promieniowanie, więc możemy ściągnąć niewygodne kombinezony"), dogodnie podpisane skrzynie z uranem, brakuje tylko scenariusza. A, i Bruce Willis mówi raz "Yupikayey". Raczej nie warte wieczoru.

[1] A w zasadzie Budapesztu, bo tak był film kręcony. Jednak w Moskwę nikt by filmowców z takim scenariuszem nie wpuścił.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday December 30, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Kate Atkinson - Zagadki przeszłości

Jackson Brodie jest eks-policjantem, a aktualnie prywatnym detektywem. Takim trochę przypadkowym, bo jedna sprawa wprowadza w jego życie drugą. Aktualnie szuka zaginionych kotów nieco odrealnionej staruszki i przypadkiem trafia na przeterminowaną o 30 lat sprawę zaginięcia dziecka jej sąsiadów. Jej dorosłe już siostry, porządkując dom po śmierci ojca, znajdują maskotkę zaginionej trzylatki w szufladzie ojca. Niebawem trafia też do niego sprawa morderstwa Laury, 18-latki, która została zabita pierwszego dnia pracy w firmie jej ojca. Na czwartą historię natyka się niejako mimochodem - kilkanaście lat temu młodociana matka zabiła swojego męża, bo za głośno rzucił drewnem na opał, odbyła karę i zniknęła, a jej młodsza siostra szuka siostrzenicy. Każda z tych historii to odrębna tragedia, na które nakłada się jeszcze niewyjaśnione do dziś morderstwo siostry Brodiego oraz jego własne, czasem dość nieporadne próby dogadania się z byłą żoną w kwestii opieki nad ukochaną córką, Marlee.

Jak napisała dees, to historie o rodzicach i córkach. Z detalicznie opisaną przeszłością, czasem bez przyszłości, ale wymagające - jak w przypadku zabitej nagle Laury - domknięcia. Bardzo zgrabny kryminał, w którym poszczególne historie składają się w układankę - rozwiązanie jednej prowadzi do rozwiązania kolejnej.

Dodatkowo na podstawie książki (a w zasadzie książek) powstał serial - Case Histories. Dwa pierwsze odcinki obejmują akcję z "Zagadek", kolejne - sądząc po tytułach niewydanych w Polsce - "One Good Turn", "When Will There Be Good News?" i "Started Early, Took My Dog". W roli głównej występuje Jason Isaacs, w którym swego czasu byłam zakochana w serialu Capital City.

Inne tej autorki tutaj.

Poza tym, cierpliwi czytelnicy - dodałam trochę zdjęć z Gendanmenmarktu. Oraz - czegoś dobrego pod choinką Wam życzę.

#127

Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday December 24, 2014

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam, Seriale, Fotografia+ - Tagi: 2014, panie, kryminal - Komentarzy: 1


Machete zabija

Ustaliliśmy z TŻ-em, że trzeba nadrobić zaległości z 2013/2014 i zrobiłam listę filmów must have. Ten jest na samym szczycie listy. Żeby nie było - doskonale spełnia test Bechdel (aczkolwiek nie wiem, jak zakwalifikować tu lady Gagę).

Zaczyna się bardzo spokojnie, bo dopiero w 6. minucie odpada pierwsza głowa (oraz daje do myślenia na temat szkolenia żołnierzy US, którzy spokojnie obserwują dekapitację dowódcy). Potem już dynamika rusza - człowiek przecięty w poprzek się malowniczo rozpada, maczeta podpięta pod wysokie napięcie ma sporą siłę rażenia, a sam Machete wykazuje emocję. Szybko się okazuje, że dramatis personae to: prezydent US (Charlie Sheen, dla zmyłki podpisany jako Carlos Estevez, chyba przeszedł jakąś wewnętrzną przemianę), Miss stanu Texas, meksykański rewolucjonista z zaburzeniami osobowości i kiepskim gustem co do ubiorów (ale - jak Iron Man - ze stalowym sercem), burdelmama ze strzelającym biustonoszem (Sofia Vergara w mega szpilkach) oraz strap-onem ("give me my Double D's!") czy wreszcie Naczelny Złoczyńca (podobno pierwsza rola Mela Gibsona po ciemnej stronie mocy). A, jest jeszcze jednooka komandoska (Michelle Rodriguez) oraz Zabójca-Kameleon (człowiek o wielu twarzach, co jednej to lepszej). Cała ekipa gania się więc z jednej strony granicy US-Meksyk na drugą i twórczo wykorzystuje różne elementy uzbrojenia. Wiadomo, zawsze przydaje się analogowa, chociaż technicznie podrasowana maczeta, ale to, co można zrobić z koroną miss, wirnikiem helikoptera, molekularnym blasterem czy śrubą łodzi, zasługuje na osobny rozdział (aczkolwiek stalowy przeciwpancerny stanik miotający pociski słabo sprawdza się w starciu z defibrylatorem). Machete wprawdzie don't joke, don't text i don't tweet, ale nieustająco lubi ładne panie oraz ma dużo umiejętności dodatkowych - potrafi z lecącego helikoptera spaść na pędzącą motorówkę i puszczać kaczki rakietą ziemia-ziemia. Nie da się go powiesić, zastrzelić ani zawstydzić. Przeciwnicy też nie są tacy ostatni - atakują, trzymając w jednej ręce flaki z rozprutego brzucha, aczkolwiek - owszem - jak się im odetnie rękę, to już nie strzelają. W sumie body count to 101 osób.

W paru miejscach pojawia się trailer kolejnej części - tym razem Machete będzie zabijał w kosmosie. Zdecydowanie to tytuł, który obejrzę, chociaż plotki mówią, że to żart. Panie Rodrigez, jeśli to żart, to takich żartów się nie robi. Rozumiem, że zabawne jest powieszenie zapachowej choinki w helikopterze, ale nie żartuje się z poważnych widzów. A ja jestem bardzo poważna. Bardzo.

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday December 15, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Fargo

Więc jeśli ktoś uważa, że serial był beznamiętnie brutalny, to chyba zapomniał (jak ja), jak bardzo brutalny był oryginalny film Cohenów. Optymistyczna i trudna do zirytowania czy przestraszenia Marge, prowadząca śledztwo znad talerza z jedzeniem (bądź powstrzymująca mdłości, bo początek ciąży) odkrywa po kolei drugą stronę oszustwa, które niechcący poszło w złą stronę. Jerry, sprzedawca samochodów, chce zrobić spory interes, ale na rozkręcenie potrzebuje pieniędzy. Teść ma, ale niespecjalnie poważa zięcia jako biznesmena i woli sam zarobić, a zięciowi odpalić jakiś drobiazg. Jerry wpada na pomysł, że szemrani koledzy znajomego porwą jego żonę, a z okupu on rozwiąże swoje problemy finansowe oraz spłaci kolegów. Porwanie nie idzie bezśladowo - porywaczy zatrzymuje policjant, widzą przypadkowi podróżujący, zaczyna lać się krew. Nikt nie przejmuje się mikrośladami, DNA czy dowodami, wystarczy zwykła, solidna policyjna robota. W tle zima stulecia, barwny półświatek i malowniczy świadkowie z małego miasteczka.

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday December 7, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


O kinie

Do kina na filmy b. o. idzie się nie na film per se, tylko dla okoliczności pobocznych. Dziś wyjątkowo film stanął na wysokości zadania[1], ale widownia również. Rząd niżej weszli spóźnieni rodzice z dwójką, po czym jedno z dwójki rozpłakało się rzewnie, kiedy na ekranie walnął piorun i już tak wyło do ewakuacji z lokalu. Drugie z dwójki zawyło dla towarzystwa, ale po wyjściu bardziej wrażliwego rodzeństwa się zainteresowało akcją, po czym jakiś czas po wyjściu mamy wyemitowało głośną tęsknotę za tą ostatnią i wywlekło nieco opierającego się ojca z sali. Potem już było jak zwykle - okazjonalne "o, teraz go zabiło" przy kolejnym pechu prześladującego głównego bohatera, a na końcu, kiedy wymienialiśmy nad głową Majuta rytualne "mnie się podobało", z tyłu sali zabrzmiało kilkuletnie, acz wypowiedziane wszystkowiedzącym tonem "takie sobie".

[1] Piorun i magiczny dom, po pierwsze, że o kocie, po drugie w ścieżce dźwiękowej The Cure i Madness.

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday November 23, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Kobiety na skraju załamania nerwowego (Almodovar: 7)

To chyba mój ulubiony film (albo jeden z ulubionych). Ponownie jest rozchwiana kobieta (Carmen Maura, z której można zrobić i luksusową transwestytkę, i zahukaną gospodynię domową, i - tutaj - dojrzałą elegancką damę), która usiłuje spotkać się z chyba już byłym (bo jej unika) ukochanym na poważną rozmowę. Alkohol, środki usypiające, frustracja, awantura, przypadkowe podpalenie łóżka, telefon wyrwany ze ściany, omdlenia i ataki paniki, wszystkie fazy radzenia sobie z utratą doprowadzają bohaterkę do konstatacji, że ma wszystko gdzieś. Daje ogłoszenie o wynajęciu swojego pięknego loftu zaopatrzonego w taras, pakuje walizkę niewiernego, przygotowuje sowicie zaprawione barbituranami gazpaczo, po czym nagle zostaje wplątana w cały tłum zdarzeń. A to koleżanka-modelka niechcący ma romans z szyickim terrorystą, a to śledzi ją chwilowo wypuszczona z psychiatryka była żona ukochanego, a to pojawia się syn tegoż (Banderas z loczkami i w okularkach, młody intelektualista) z narzeczoną o nienachalnej urodzie. Narzeczona zapada w sen po gazpaczo, które samowolnie pobiera sobie z lodówki, syn - wzorem ojca - nawiązuje od pierwszego wejrzenia romans z modelką, w mieszkaniu pojawia się prawie jednocześnie policja (bo terroryści), monter telefoniczny i była żona. Akcja przenosi się na lotnisko (za pomocą porwanego motocykla i taksówkarza w stylu mambo; w tej roli wdzięcznie pojawia się Almodovar), gdzie niewierny kochanek ma odlecieć do Sztokholmu lotem potencjalnie narażonym na atak terrorystów.

Inne filmy Almodovara.

Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday November 12, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj