Więcej o
Oglądam
Tak, to nie jest wybitny serial. Ba, to nie jest nawet serial, który wywołuje kaskady śmiechu. Ale jednocześnie to bardzo miła, nieangażująca komedia pomyłek o wyższej klasie rządzącej Wielką Brytanią w okresie międzywojnia i wspomagającej ich za niewielkim wynagrodzeniem grupie kamerdynerów, którzy zza kulis rozwiązują problemy miłosne i finansowe swoich niekoniecznie błyskotliwych panów. Głównym bohaterem jest Bertram, zwany Bertiem (Hugh Laurie), enfant terrible rodziny Woosterów, wieczny kawaler, który w życiu nie przepracował ani jednego dnia (“fewer marbles than advertised”). Losowe wydarzenia - apodyktyczne ciotki, żądające obecności na prowincji; byłe narzeczone, zmuszające czasem szantażem np. do kradzieży niewygodnego obrazu; równie nieogarnięci koledzy z “Klubu Trutniów”, potrzebujący wsparcia w jakimś idiotycznym przedsięwzięciu - rzucają biednym Bertiem po różnych miejscach, w tym Nowym Jorku. Jedynym pewnikiem w życiu lekkomyślnego młodzieńca jest jego kamerdyner, Jeeves (Stephen Fry), stoicko spokojny erudyta, który znajdzie rozwiązanie z każdej sytuacji, nawet jeśli będzie to wymagało wspinania się po bluszczu, udawania czarnego muzyka jazzowego czy drobnego przestępstwa. I ten język, sarkastyczny i jednocześnie uprzejmy, perełka.
Przy okazji wyjęłam z półki kilka książek P. G. Wodehouse’a, na podstawie których powstał serial. W “Dziękuję, Jeeves!” Bertie zostaje zaproszony do posiadłości jego zubożałego przyjaciela Chuffy’ego, tym razem bez Jeevesa, który wymawia służbę z powodu zamiłowania Bertiego do gry na banjolele. Wooster ma pomóc Chuffy'emu zdobyć serce córki amerykańskiego milionera, pana Stokera, która - jak się okazuje - była przez chwilę narzeczoną Bertrama, a dodatkowo namówić jej ojca na zakup zasobożernej posiadłości. Na miejscu pojawia się też wróg z jednego z poprzednich tomów - niejaki Glossop, lekarz psychiatra, który ma potwierdzić, że spadkodawca Amerykanina, był w pełni władz umysłowych, a w zakupionym przez niego zamku chce urządzić szpital psychiatryczny. Tak, to jest ta część z czarnymi minstrelami i luksusowym jachtem, z którego po kolei uciekają bohaterowie. Co ciekawe, na miejscu jest również Jeeves, pracujący dla odmiany dla Chuffy’ego.
”Pełnia księżyca”. Lord Emsworth jest zakochany w swojej wystawowej świni i jego marzeniem jest, żeby jakiś znany malarz namalował jej portret do rodzinnej galerii. Nie cieszy to oczywiście reszty jego rodziny, która głównie skupiona jest na próbie wyswatania ślicznej Weroniki z amerykańskim milionerem Plimsolem oraz zapobieżenia małżeństwu siostrzenicy Prudencji z brzydkim, acz poczciwym Billem, malarzem, który odziedziczył karczmę. Plimsol został pouczony przez lekarza, do którego zwrócił się z wysypką, jest na krawędzi choroby alkoholowej i lada chwila zacznie widywać zjawy; zupełnym przypadkiem zaczyna kątem oka widzieć twarz Billa, który - wprawdzie poczciwy - ale urodą nie grzeszy. Liczne problemy usiłuje rozwiązać Freddie, niezbyt udany syn lorda, jednocześnie próbuje sprzedawać karmę premium dla psów w okolicznych posiadłościach oraz namówić Plimsola do wystawienia karmy w sieci swoich delikatesów. Mimo że powieść teoretycznie osadzona w uniwersum Jeevesa, elokwentny kamerdyner się w niej nie pojawia, a błyskotliwe pomysły pochodzą od Galahada Threepwooda, młodszego brata lorda, bon vivanta i lekkoducha.
Inne tego autora:
#11-12
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 20, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Oglądam, Seriale -
Tagi:
2024, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Kanadyjka Mae zaczyna występować ze swoim stand-upem w Londynie w jednym z klubów. Na widowni zauważa George, panie wpadają sobie w oko i - mimo że George do tej pory była hetero (tu wstaw mem o spaghetti) - rzeczy dzieją się błyskawicznie, bo lądują w łóżku i niedługo potem zamieszkują razem. Ale tu zaczynają się problemy, bo George bynajmniej nie chce ogłaszać światu, że ma dziewczynę, zaś Mae okazuje się mieć pewne problemy, które przemilcza - od dwóch lat nie bierze narkotyków oraz jej sposoby radzenia sobie z problemami są, delikatnie mówiąc, specyficzne.
Z jednej strony to fajny serial o normalizacji stosunków damsko-damskich, z drugiej komplikuje sprawy ponad miarę, jednocześnie wprowadzając sporo slapsticku. W tle są tragedie - uzależnienie od narkotyków i problemy z tym związane, toksyczne stosunki rodzinne, trauma sprzed lat związana z wykorzystaniem nastolatki i ten slapstick nie do końca działa prawidłowo. Uroczy jest z kolei drugi plan - niesamowicie przylepny i pozytywny sublokator George, grupa terapeutyczna Mae (z drobnym cameo Sindhu Vee, niestety nie pokazującym jej talentu komediowego) czy Lisa Kudrow w roli matki Mae. Całość, mimo trudnych tematów, dość przyjemna do obejrzenia, aczkolwiek miejscami bywa krindżowo.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 19, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Obejrzałam wczoraj amerykańską wersję ”Mężczyzny zwanego Ove”; tu nazywa się Otto i gra go Tom Hanks. Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości, czy oglądać, wszak jest - ale trudniej dostępna - ekranizacja szwedzka, to potwiedzam, tak, idźcie oglądać, mimo że amerykańska, jest świetnie zrobiona, z doskonałym wyważeniem patosu i czułości. Spłakałam się oglądając, chyba nawet bardziej niż czytając.
Wydaje mi się, że nie wspominałam o jakiś czas temu oglądanym miniserialu na kanwie ”Światła, którego nie widać”. Dużo sobie obiecywałam po nim, bo i Hugh Laurie, i Mark Ruffalo, i Saint-Malo, ale dla odmiany serial mnie rozczarował. Zupełnie spaprano dynamikę, w pierwszym odcinku (z trzech) ultra-skrótowo wyjaśniając w licznych ekspozycjach, co doprowadziło do spotkania trójki bohaterów w miasteczku, pomijając powoli i smakowicie prowadzoną akcję przeplatających się epizodów z książki. Potem już było tylko gorzej, bo główne skupienie było na scenach przemocy, pogoni czy bombardowań, przez co zgubiła się lekkość i delikatna kreska książki, opowiadającej o nietypowym ruchu oporu, pasji młodego Wernera do telekomunikacji, przyjaźni i ludzkiej współpracy w obliczu tragedii. Finał jest cukierkowy, ładny, ale cukierkowy. Jeśli nie wiecie, czy czytać, czy oglądać - zdecydowanie czytać.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 2, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
Stede Bonnet ukradkiem opuszcza zasobny dom, żonę i dzieci, bo w świat gna go żądza przygód. Kupuje luksusowy okręt, należycie go wyposaża, zbiera nieco ekscentryczną załogę i zostaje piratem. A że nie jest specjalnie biegły w mordowaniu i kradzieżach, wybiera nieco niszową drogę Pirata Dżentelmena. Jest bardzo z siebie zadowolony aż do pierwszego zabójstwa, nie szkodzi, że przypadkowego. Wszystko się zmienia, kiedy na morzu spotyka statek legendarnego pirata Czarnobrodego, postrach oceanów, znanego ze szczególnego okrucieństwa i brutalności. I tu niespodzianka - mimo że w teorii wszystko ich dzieli, panowie przypadają sobie do gustu.
Nie brzmi porywająco? Nic bardziej mylnego. Jakie to piękne zestawienie pirackiego mitu z postmodernistyczną rzeczywistością - Stede używa przepięknej korpogadki oraz ma doskonałe kwalifikacje do bycia kołczem wszystkich kołczów, jednocześnie jest niesamowicie uroczy. Jego załoga to cudowna zbieranina różnorakich odmieńców - niemowa, przegięty gej, Szwed, który chce być ptakiem. Wreszcie Czarnobrody (Taika Waititi, ma moje czarne serduszko), który w zasadzie jest już Siwobrodym, znudzony tym całym piratowaniem, ale z ultra-wrednym pierwszym oficerem Handsem, pilnującym status quo. Tak jak ciężko opisać humor w What We Do in the Shadows, tak tu w ciągu dwóch sezonów tryska wiele litrów krwi, obcinane są nosy, łamane liczne tabu, pojawia się syrena płci męskiej, mnóstwo zabawnych osób różnych płci, ras i upodobań. A, również marynarka Brytyjska, tfu. Bo piractwo jest zdecydowanie egalitarne. I zabawne.
PS Tak w ogóle to jest komedia romantyczna. Nie będziecie zawiedzione.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 31, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Oliver Quick, niepozorny młody mężczyzna, rozpoczyna studia w Oxfordzie. Szybko odkrywa, że odstaje - nie ma przyjaciół, a dookoła pełno jest tzw. starych pieniędzy: potomków tzw. starych pieniędzy i udokumentowaną historią od setek lat. Dlatego marzeniem Olivera jest przyjaźń z Felixem Catton, dziedzicem ogromnego majątku, najpopularniejszym chłopakiem na roku. I, mimo różnic, udaje się to zupełnym przypadkiem - Felix łapie gumę, Oliver pożycza mu rower, więc z wdzięczności zostaje zaproszony do pubu, co przeradza się w dołączenie na stałe do świty Felixa. Cattonowi juniorowi jest dziwnego chłopaka żal, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że wychowywał się w patologicznej rodzinie oraz w wypadku zginął jego ojciec, zaprasza go na wakacje do posiadłości rodziców. Początkowy zachwyt mija szybko, bo Oliver widzi, że traktowany jest jako kolejna zabawka uprzywilejowanych ludzi, którzy są ponad wszystko - zasady grzeczności, ciekawość świata czy w ogóle ludzką przyzwoitość. Gorzej, są nieempatyczni, pretensjonalni, a do tego zwyczajnie nudni. Absurdalnie, Oliver wydaje się być całkiem zadowolony ze swojej roli i powoli zaczyna drobnymi krokami wchodzić w rodzinę - tu namówi lady Elspeth do pozbycia się obciążającej przyjaciółki, tam zdominuje zbyt sprytnego kuzyna, ówdzie uwiedzie w wyrafinowany sposób siostrę Felixa, cały czas patrząc z zachwytem (i nie tylko patrząc, scena z wanną) na swojego idola. I wszystko wygląda cudownie, szykuje się urodzinowe przyjęcie dla Olivera na 200 osób, gdy wtem Felix zabiera swojego przyjaciela na przejażdżkę niespodziankę i wszystko się zmienia.
To bardzo ładny estetycznie film, z adekwantną muzyką i bardzo dobrymi kreacjami aktorskimi, bo nawet absolutnie antypatyczne postacie zepsutych bogaczy są czasem ludzkie. I tak do trzech czwartych świetnie się go ogląda, chociaż niektóre tropy są oczywiste. Po czym następuje psująca wszystko, niewiarygodna końcówka, której mogłoby nie być. W pewnym momencie też znika też zniuansowanie i film w założeniu satyryczny nagle staje się przegięty z odchyłem w kierunku obrzydliwości (i nie myślę tu o ostatniej scenie z tańcem, to spoko, męskie ciało nie parzy). Można obejrzeć, acz niekoniecznie.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 20, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Lena jest w spektrum autyzmu, skończyła właśnie liceum i jej priorytetem jest nakręcenie filmu, żeby dostać się do wymarzonej Szkoły Filmowej. Wraz z najlepszym przyjacielem, Nikodemem, jadą - jak co roku - nad Bałtyk, do domku współdzielonego między rodziców Leny i Niko, po drodze i na miejscu kręcą. Lena rozrysowała cały scenariusz, również intensywną scenę erotyczną, bo - dwie pieczenie na jednym ogniu - od zawsze zakochana jest w Niko i chciałaby, żeby zauważył wreszcie w niej kobietę. Niestety, to nie działa - Niko nie dość, że nie chce zagrać sceny, to jeszcze odmawia zbliżenia. Przypadkiem trafiają na plaży na topiącego się chłopaka z pobliskiej obozu sportowego, ratują go, Lena to nagrywa i jest zachwycona ekranową chemią między Igorem a Niko. Igor początkowo odrzuca propozycję grania w filmie, ma swoje życie i plany, ale daje się przekonać. Podczas kręcenia dzieje się więcej niż wszyscy zakładali, zwłaszcza Niko, który odkrywa w sobie uczucie do Igora. Na drugim planie zmienia się też dynamika w rodzinach młodych bohaterów - matka Leny chce przeprowadzić się do Włoch, a do tej pory kochający się rodzice Niko wpadają na mieliznę w związku. Ostatnie lato, zanim się wszystko zmieni.
Low and behold, świetny polski serial! Z offu złośliwie głos podpowiada, że jak nie polski, bo ludzie są mili, a z planów zdjęciowych zdjęto reklamy, zostawiając tylko to, co ładne - polskie wybrzeże. Doskonali młodzi aktorzy, wzruszająca realność ich próby wejścia w dorosłość, a w tle świetne pokazanie osoby w spektrum autyzmu, co dodatkowo komplikuje wszystko. Nie do końca podobało mi się zakończenie, niektóre wątki nie wybrzmiały wystarczająco, ale wystarczy mi, że to chyba pierwszy taki polski pastelowo-malowniczy serial o dorastaniu, że nie irytuje, nie ma typowych tropów, patologii; porównałabym go nawet do “Call Me by Your Name”.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 16, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj