Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Foundation

Daleko w przyszłości, uniwersum rządzi dynastia imperatorów Cleonów, którzy od pokoleń klonują się i konsekwentnie prowadzą planety tym samym kursem. Wszystko się sypie, kiedy naukowiec, Hari Seldon, oznajmia, że wyliczył trajektorię przyszłości i wszystko się sypnie, a zwłaszcza imperium, a potem nastąpi okres ciemności, zanim nowe imperium powiąże resztki cywilizacji. Cleoni się irytują, ale sprawę zamiatają pod dywan - Seldon dostaje odległą planetę Terminus na samym końcu znanego wszechświata, zakłada tam Fundację, która ma uratować całą wiedzę ludzkości. Kilka pokoleń dalej okazuje się, że rzeczywiście imperium się chwieje, religia zastępuje naukę, a Fundacja niekoniecznie robi to, co oficjalnie miała robić. Ba, jest Druga Fundacja, która robi zupełnie co innego, a wszystko to przewidział Seldon i obsadził prawidłowo swoich podopiecznych, żeby rozładowywali kolejne kryzysy.

Największą zaletą serialu jest wyciagnięcie z przenudnej ramotki Asimova (przyznaję się, czytam tom 1 od chyba trzech tygodni i jestem w połowie, bo rozpaczliwie nic się nie dzieje) emocji, polityki, dynamicznych wydarzeń i zasiedlenia tego całkiem różnorodnym zestawem bohaterów. Dodatkowo, oryginalnie męskie postaci - Salvor Hardin i Gaal Dornick - są kobietami; nie wiem, czy w źródłach Daneel R. Olivaw (tak, znany też skądinąd) jest mężczyzną, ale lady Demerzel i owszem. I lokalizacje - bez pudła rozpoznałam Lanzarote, bibliotekę w Trynity College, Prachovskie Skały czy wrocławską pergolę przy Hali Stulecia, świetnie to zagrało z renderami tu i ówdzie; sporo odniesień do innych dzieł sf - “Blade Runnera”, “Diuny”, “Gwiezdnych Wojen”. Nie wypieram się też, że Lee Pace ma ciepłe miejsce w moim serduszku, zwłaszcza w wariancie Dude’a Lebovsky’ego. Ale tyle zalet. Im dalej w sezony, tym bardziej całość przypomina “Grę o tron” (widziałam całe pół sezonu); są sojusze, finty w fincie, mariaże w celu aliansu, spiski i nasyłanie zamachowców. To bym wytrzymała, ale zamiast rzetelnej nauki pojawia się magia - symulakrum nieżyjącego Seldona cudownie się ucieleśnia za sprawą nieżyjącej od wieków, ale ciągle istniejącej genialnej matematyczki; są przejmujący ciała i dusze Empaci, a - owszem, wyciągnięty z książek Muł - jest w stanie wpłynąć na każdego i zmusić go do robienia dowolnej rzeczy (i nie, nie rozumiem finału 3. sezonu oraz celu Muła). Fajnie wymyślona trójca Cleonów - Świt, Dzień i Zmierzch - nie jest najbłyskotliwsza, potrzeba dwa i pół sezonu, żeby dotarło do nich, co tak naprawdę robi służąca im od wieków Demerzel (a już sceny z buduaru - fujka i poproszę kąpiel do oczu). Oczywiście obejrzę kolejne sezony, ale dzieło to nie jest.

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday September 27, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Vice Principals

Dyrektor liceum przechodzi na emeryturę, a na jego stanowisko łakomie patrzą dwaj wicedyrektorzy - Neal Gamby i Lee Russell. Pech chce, że wezyrem w miejsce wezyra zostaje zupełnie obca osoba - doktor Brown. Obaj panowie zaczynają pod nią ryć, usiłując wyślizgać ją ze stanowiska. Gamby, nieprzyjemny służbista, zbiera na nią kwity, a Russell, cóż, nie ma żadnych hamulców - dochodzi do podpalenia mienia, kłamstw, a wreszcie szantażu. Sezon pierwszy kończy się zwycięstwem nietypowych sprzymierzeńców, ale ktoś strzela na parkingu do Gamby’ego. Drugi sezon to szukanie zamachowca i konflikt między Russellem, który został dyrektorem, a resztą świata, bo za dobrym dyrektorem nie jest.

Mam mocno mieszane uczucia - z jednej strony to historia o tym, jak absurdalna żądza władzy połączyła w coś w rodzaju przyjaźni dwóch zupełnie różnych, popapranych w inny sposób, ludzi. Ale też o nieudanych związkach i problemach z utrzymaniem kolejnych, o trudności w byciu rodzicem, kiedy na każdym kroku ojczym jest lepszy niż rozwiedziony ojciec, wreszcie o wychodzeniu z traumy. Więc nie są to do końca rzeczy błahe i płytkie. Z drugiej strony serial jest przegięty, pełen absurdalnej przemocy, dziaderskich zachowań, gaslightingu czy krindżu nie tylko w walce o stołek, ale też w życiu prywatnym bohaterów, którzy zachowują się jak niespecjalnie sprytni nastolatkowie. Narracja jest oczywiście prowadzona tak, żeby bohaterowie byli wielostronni i widzka doszukiwała się w nich dobrego, ale to bardzo naciągane. To niby jest czarna komedia, ale tej komedii raczej mało.

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday September 22, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Naga broń

Tak, poszłam do kina na “Nagą broń 2025”, niczego nie żałuję. Umówmy się - to nie jest sztuka wysoka, ale też nie miałam takich oczekiwań. Po seansie obejrzałam z nastolatką[1] - oczywiście tylko dlatego - wcześniejsze trzy filmy i w zasadzie najlepszym podsumowaniem jest to, że absolutnie od siebie nie odstają. Oryginalnie, Frank Drebin z właściwą sobie gracją prowadził śledztwo, poznał atrakcyjną Jane, cudem wyjaśnił sprawę, nie rozwalając dobrych stosunków z damą. W międzyczasie padło mnóstwo żartów słownych, fekalnych, dwuznacznych i niekoniecznie dobrze się starzejących, na przykład z żony O. J. Simpsona i zabijania przestępców. A, w każdym z filmów przypadkową ofiarą zgrabności Drebina był ktoś znany - królowa Elżbieta II czy Barbara Bush. Współcześnie, bohaterem jest Frank Drebin Junior, syn tamtego FD, również obdarzony wdziękiem kredensu na gąsienicach. Podczas napadu na bank ginie tajemnicze urządzenie (“PLOT device”), które zamienia ludzi w złych, przez co oczywiście główny przeciwnik może przejąć władzę nad światem. Jeśli zastanawialiście się, czy Liam Neeson pasuje do tej roli, to tak - absolutnie. Oraz ma urocze majciochy.

[1] Nastolatce się podobało, a mi pozwoliło na lekkie rozładowanie atmosfery podczas pobytu w Brnie, gdzie noclegi nie były specjalnie udane (o czym niebawem). Zamierzam wywlec z lamusa "Top Secret" i "Hot Shots", nie ma litości.

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday September 7, 2025

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


North of North

Siaja jest Inuitką, mieszka od zawsze w maleńkim miasteczku na absolutnej północy. Tu się urodziła, tu chodziła do szkoły, tu wyszła za mąż za szkolnego przystojniaka, tu urodziła dziecko. Teraz, kiedy córka idzie do szkoły, chce zacząć pracować, a nie tylko dorywczo zajmować się wolontariatem. Problem w tym, że jej mąż - lokalna gwiazda sportu i tradycji - woli, żeby była w domu. Siaja odchodzi od męża, przeprowadza się do nieco ekscentrycznej matki, a kiedy w ramach buntu na imprezie całuje się z pierwszym napotkanym przystojnym obcym, ten okazuje się jej nigdy nie widzianym ojcem.

To bardzo przyjemny obyczajowy komediowy snuj, taki crossover “Przystanku Alaska” i “Parks & Recreation”. Dużo lokalnego klimatu i kultury Inuitów, emancypacja dziewczyny, co do której wszyscy zawsze mieli jakieś oczekiwania, a teraz wreszcie może sama podejmować decyzje i nie ulegać presji małej społeczności, trochę absurdalnych sytuacji i sympatyczny drugi plan. Niezobowiązuje, ale miłe.

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday September 4, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


The Flight Assistant

Zaczyna się zabawnie - Cassie (Kaley Cuoco), rozrywkowa stewardesa, taka wiecznie gotowa na balety party girl, leci do Bangkoku. Flirtuje z pasażerem pierwszej klasy, zamożnym i nie męczącym oka Alexem Sokolovem[1], a na miejscu idzie z nim ukradkiem - bo jednak trochę wstyd przed współpracownikami - na randkę, jest cudownie, nocny market, luksusowy hotel, pocałunki, zabawy w łóżku, wtem budzi się obok zakrwawionych zwłok. I już zabawnie nie jest, bo okazuje się, że film się jej urwał, niewiele pamięta, a automatycznie stanie się podejrzaną. Udaje jej się uciec, ale CIA jest za nią o krok, a przeżyty szok mimo regularnie aplikowanego alkoholu sprawia, że w jej głowie pojawia się całkiem realnie denat i żąda przeprowadzenia śledztwa. Drugi sezon związany jest ze sprawą kradzieży poufnych państwowych dokumentów i szpiegostwem, tu również Cassie jest świadkiem morderstwa, a potem - mimo schiz w głowie - musi z pomocą przyjaciół odkryć, kim jest jej zabójczy sobowtór.

Klimatycznie, mimo że amerykańskie i miejscami lekko komediowe, przypomina mi “Informację zwrotną”, bo to serial o alkoholizmie, traumie z dzieciństwa i kompensacji problemów nałogiem. Są sceny mocne, a większość decyzji bohaterki jest trudna dla widza, bo nie da się Cassie potrząsnąć, kazać jej odstawić alko i jednak zacząć podejmować rozsądniejsze decyzje. Fajny drugi plan - doskonała demoniczna Miranda (Michelle Gomez <3), nieco szemrana przyjaciółka-prawniczka i brat, który pamięta przeszłość nieco inaczej niż Cassie.

[1] Wiem, to serial sprzed 5 lat, ale aktualnie mnie otrząsa, bo Sokolov to taki typowy noworuski, wypchany niedźwiadek w apartamencie, złoto ale skromnie, mętne interesy.

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday August 24, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Too much

Jessica rozstała się z Zevem po dość długim związku, a w zasadzie to Zev się z nią rozstał i błyskawicznie przeskoczył w ramiona uroczej partnerki. Jessica o tym wie, bo Wendy jest influencerką i ochoczo pokazuje swoje prywatne szczęście na stories. Po kilku upokarzających akcjach - stalking, wyzwiska, włam do domu Zeva - szwagier wysyła Jessicę do Londynu, żeby zmieniła otoczenie, zaczęła na nowo i przy okazji zyskała fajny wpis do CV, bo ma współprodukować filmik z Ritą Orą. Na miejscu, po pierwszej fazie rozczarowania, bo mieszkanie to okropne blokowisko, a Londyn raczej nie przypomina miejsc z komedii romantycznych, Jessica zaczyna nowe życie. W pubie poznaje ekscentrycznego muzyka Felixa, rzuca się na głęboką wodę, praca też jest w porządku, tym bardziej że Amerykance dużo wybaczają. To jednak pozory, bo dziewczyna dalej ma żal, czuje się skrzywdzona, a frustrację wylewa na prywatnym koncie na instagramie, adresując swoje ranty do Wendy, z którą - jak podejrzewa - w innych okolicznościach by się zaprzyjaźniła. No i Felix… po pierwszych tygodniach zakochania zaczynają wychodzić problemy, które Jessica pamięta ze swojego związku z Zevem, związku, który bynajmniej nie był idealny.

Podchodziłam trochę jak do jeża, ale to naprawdę sympatyczna obyczajówka o millenialsach. Nie znam innych produkcji Leny Dunham, podobno to “Girls” 10 lat później. Za to bardzo lubię grającego Felixa Willa Sharpe’a (na litość, nie Sharpie, słyszałam, jak kilka osób tak czyta, brr), a w tle pojawia się sporo ciekawych aktorów - Naomi Watts, Stephen Fry czy Andrew Scott. Punkcik za romantyczną bohaterkę, która nie jest szczupłą, wysportowaną modelką; bez punkcików za kostiumy, abstrahując od tego, że de gustibus itd., są delikatnie mówiąc zaskakujące. Ładnie o związkach i trudnościach, depresji, powrotach, rodzinie, dysfunkcjach, nieco krindżowo o pracy.

Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday August 20, 2025

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj