Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Kac Vegas

Trochę się bałam, że będzie to przeraźliwie słaby film, ale zostałam miło zaskoczona. Trzech przyjaciół wybiera się na wieczór kawalerski do Las Vegas, w ostatniej chwili zabierają dość niestereotypowego brata panny młodej. Wiadomo, co się zdarzy w Vegas, ma zostać w Vegas, ale w wyniku pewnej pomyłki wieczór wyrywa się spod kontroli. W łazience jest tygrys, po apartamencie chodzi kura, nikt nic nie pamięta, a do tego brakuje przyszłego pana młodego. Jak w "Memento" bohaterowie odtwarzają swoje przygody z ostatniej nocy, żeby przywieźć zaginionego na ceremonię ślubną.

Nie jest to bardzo wyrafinowana intelektualnie komedia, ale ma dużo smaczków - zaczynając od aktorów (śliczna Heather Graham, Ed Helms - Andy z "The Office" czy Jeffrey Tambor - Bluth Senior z "Arrested Development"), poprzez urocze cameo Mike'a Tysona, na popkulturowych parodiach kończąc. Pewnie mój ostatni film kinowy na jakiś czas ;-)

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 3, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 5


William Gibson - New Rose Hotel

Deszcz. Industrial. Kontrastowo stare hotelowe wnętrza, pościel, łóżka, nagie piersi Asi Argento i goły tyłek Willema Defoe (Christopher Walken wprawdzie chodził o lasce i wykonywał nią obsceniczne gesty, ale był przyzwoicie odziany).

Dwóch agentów z jednej korporacji usiłuje podkupić błyskotliwego naukowca z drugiej korporacji. Druga korporacja naukowca broni swoimi zasobami, więc jedyna opcja to wysłanie pięknej lekko prowadzącej się damy, Sandii, która ma naukowca uwieść. Zarówno film, jak i opowiadanie Gibsona (z tomiku „Johnny Mnemonik”), na podstawie którego film powstał, nie mają dużo treści, ale bardzo dużo emocji. Rozmów i scen, którym retrospekcja po czasie nadaje nagle zupełnie inne znaczenie, a pozbierane w całości pozwalają na znalezienie alternatywnej historii.

Nie przeszkadza ani specjalnie nie dziwi brak typowo cyberpunkowych artefaktów, broni, techniki czy komputerów. Prawdziwa, cyberpunkowa walka dzieje się w mózgach, elektronicznych i białkowych, to najcenniejsza waluta. Do tego nie trzeba matriksowych ekranów, broni plazmowej i wszczepianych gadżetów.

Inne tego autora tutaj.

#40

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 25, 2009

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Oglądam - Tagi: 2009, opowiadania, panowie, sf-f - Komentarzy: 2


Adrenalina 2 (Crank 2: High Voltage)

Powiedzieć, że Adrenalina to zły film, to za mało. To jest tak bardzo zły film, że aż boli. Pierwsza część już była bardzo zła i mimo że kończyła się hcnqxvrz m uryvxbcgren, bohater nadludzkim wysiłkiem przeżył (i proszę mi nie marudzić, że psuję zakończenie, było oglądać). Teraz zamiast śmiertelnego zastrzyku, po którym całą pierwszą część musiał produkować adrenalinę, żeby przeżyć, budzi się z wyciętym sercem (zastąpionym sztucznym, które mu starczy na kilka dni) i ze świadomością, że cały zostanie rozdysponowany na organy. I jak wątrobę, trzustkę czy inne nerki by przeżył, tak na przeszczep genitaliów się nieco oburza, rozwala imprezę i idzie szukać swojego serca, demolując połowę L.A. Jako że sztuczne serce jest na baterię, która się szybko wyładowuje, musi co jakiś czas naładować się w dowolnie wybrany sposób - czy to za pomocą akumulatora, stacji rozrządowej czy za pomocą pocierania o skąpo ubraną Amy Smart (ależ oczywiście, że w miejscu publicznym, tyle że z wypikselowanymi narządami). Bedgaje giną z rozpryskiem, dużo pościgów i wypadków, urocza drugoplanowa para z syndromem Tourette'a na całym ciele (dla fanów Ling Bai - tak, gra Ling Bai), dużo golizny (również podczas protestu aktorów porno), a do tego co chwila oko puszczane do widza w najlepszym tarrantinowskim stylu. Dla fanów muzyki filmowej - mocna i składna ścieżka przygotowana przez Mike'a Pattona.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 17, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1


Eureka

Jeden z moich ulubionych seriali trochę-komediowych, aczkolwiek nie z gatunku tych, na których odcinki czeka się z zapartym tchem. Jack Carter, policjant z wielkiego miasta trafia przejazdem do małego miasteczka, które okazuje się być zasiedlone przez ludzi o niesamowitych umiejętnościach naukowo-technicznych, co nie jest aż tak dziwne, ponieważ w miasteczku znajduje się tajna wojskowa baza naukowa, testująca najnowsze technologie na potrzeby potęgi - baczność - Stanów Zjednoczonych. Mimo że Carter nie należy do ścisłej czołówki naukowców (nie ukrywajmy - jest błyskotliwym policjantem, ale całka to taki szlaczek), jego umiejętności mimo początkowej nieufności ze strony mieszkańców doskonale przydają się w miasteczku pełnym wynalazków mogących wywoływać kataklizmy, wybuchy czy zmianę polaryzacji magnetycznej Ziemi. Jego zdrowy rozsądek, cynizm, cięty język i nieskrywana niechęć do rozbuchanej wynalazczości mieszkańców daje uroczy efekt.

W każdym sezonie serialu pojawia się jakaś tajemnica - a to tajemniczy artefakt niewiadomego pochodzenia, a to podróże w czasie, a to dziwnie zachowująca się osoba z nadzoru wojskowego, która bardzo chce coś ukryć bądź odkryć (nie jest to jakaś egzotyczna sprawa, bo każdy z bohaterów ma coś do ukrycia, chociażby dlatego, że nie bardzo panuje albo nie zdaje sobie sprawy ze skutków swojego eksperymentu). Do tego pojawia się bardzo bogata paleta postaci drugoplanowych - piękna i niesamowicie sprawna zastępczyni szeryfa Jo Lupo, prawie że zwyczajny mechanik samochodowy Henry Deacon, który okazuje się być jednym z najbłyskotliwszych lokalnych naukowców, archetypowy geek w okularach, Douglas Fargo czy inteligentny dom, w którym mieszka szeryf, S.A.R.A.H.

Aktualnie kończy się trzeci sezon, w PL pierwsze dwa byłe emitowane na Canal+.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 15, 2009

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Hustle

W zasadzie wystarczyłoby przekleić recenzję kol. Teklaka [http://radkowiecki.blox.pl - link nieaktywny], ale nie ma co iść na łatwiznę. Twardym trzeba być. Hustle to bardzo brytyjski serial o oszustach z klasą, którzy z naciągania chciwych[1] bogaczy zrobili nawet nie tyle sposób na zarabiane, a sport i sposób na życie. Nawet jak ktoś nie lubi gatunku "film z twistem", to oprócz błyskotliwych sposobów na sprytną zamianę walizki z pociętym papierem na okrągłą kwotę w brytyjskich funtach, serial ma do zaoferowania dużo dobrego. A to przepiękny Londyn, do którego aż się chce teraz-zaraz-natychmiast pojechać. A to sympatyczna grupa bohaterów - śliczna (i zawsze uroczo ubrana bądź przebrana) Stacie[2], między którą a Mike'em (liderem grupy) coś od samego początku iskrzy, Ash - spec od podrabiania, mistrz drobnych ról kurierów i specjalistów od naprawy sprzętu biurowo-komputerowego, Albert - dystyngowany i nigdy nie tracący typowo angielskiej zimnej krwi mózg całej grupy i wreszcie Danny - ciągle aspirujący do przywódcy grupy, nerwowy i pełen kompleksów (w 4 sezonie zamiast Mike'a pojawia się inny sympatyczny ciemnoskóry, a w 5 sezonie - zamiast Stacie i Danny'ego - dość nijakie rodzeństwo). A to sztuczki filmowe, pokazujące istotę oszustwa czy ślicznie zagrane przez bohaterów retrospekcje. A to pechowy barman Eddie, którego na każdym kroku bohaterowie na jego prośbę oszukują. Dużo, dużo dobrego i ładnego, zwłaszcza że i warstwa językowa bardzo udana. Zakontraktowany na 6 sezon, więc jeszcze będzie można (mimo tego, że sezony mają tradycyjnie po 6 odcinków) trochę sobie z nimi wieczorów spędzić.

[1] Oczywiście im dalej w las, tym robinhoodowsko - uczciwa teoria, że grifterzy naciągają tylko oszustów, trochę się rozmywa, bo zdarza im się zwyczajnie okraść przypadkowe osoby, ale jako lejtmotiv serialu się dość sprawdza i budzi zaufanie widza.

[2] O, zdecydowanie bardziej Jamie Murray sprawdza się w roli uwodzicielskiej oszustki z piękną garderobą niż psychopatycznej terapeutki uzależnień z "Dextera".

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 26, 2009

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Pushing Daisies

Wiem, jest polski tytuł, ale to aż żal, żeby idiomatyczne "Wąchać kwiatki od spodu" przetłumaczyć jako "Tam, gdzie rosną stokrotki", zwłaszcza że serial jest dokładnie o tym "od spodu", a nie sequelem średnio w PL znanego klasyka Bergmana. I jak Bergman mnie nie zachwyca, tak "Pushing Daisies" obejrzałam z niesamowitą przyjemnością, bo to jeden z ładniejszych i sympatyczniejszych, a przy tym ładnie zakomponowanych, seriali jest.

Zachwyciła mnie przede wszystkim scenografia - połączenie dekoracji z "Beetlejuice'a" i "Lemony Snicket" ("feel somewhere between Amélie and a Tim Burton film — something big, bright and bigger than life") - śliczne, umowne domki, kolorowe pejzaże jak z reklamy farb, dla pań - klimatyczne stroje bardzo w stylu lat 50. (kapelusze, sukienki czy przebrania, bo - jak na detektywów przystało - bohaterowie bywają undercover). Umieszczenie serialowej rzeczywistości w Nibylandii daje uroczy efekt, bo nie trzeba się zastanawiać nad realnością czegokolwiek, co jest miłe i odświeżające (polecam ten pomysł scenarzystom seriali typu "Prison Break").

11-letni Ned przypadkiem dowiaduje się, że umie dotykiem ożywiać zmarłych. Niestety, pod dwoma warunkami - drugie dotknięcie wraca ożywioną osobę do stanu nieożywionego, a jeśli ktoś ożywiony zostanie dłużej żywy niż przez minutę, ginie ktoś inny o podobnych gabarytach. Dlatego nie może ani przytulić się do swojego ukochanego psa, ani go pogłaskać, nie wspominając o innych bliskich osobach, które przy nim straciły życie. Dorosły Ned pracuje z detektywem - Emersonem Codem, rozwiązując skomplikowane sprawy morderstw lub wypadków w minutę (bo tyle ma czasu na przepytanie denata na okoliczność tego, co zapamiętał przed śmiercią). Oficjalnie prowadzi cukiernię i jego życie wydaje się całkiem poukładane do momentu, kiedy dowiaduje się, że ukochana z czasów dzieciństwa została zamordowana w tajemniczych okolicznościach.

Serial jest dowcipny, zabawny, niegłupi, absurdalny i do tego ciepły i sympatyczny. Uwielbiam cynicznego Emersona Coda, który pod płaszczykiem cynizmu jest dużym, ciepłym facetem tęskniącym za czymś, co krótko miał, a potem stracił. Lubię cynicznego pracownika kostnicy, który nie wygląda na osobę błyskotliwą, ale wie, kiedy poprosić o swoje kilka dolarów. I lubię historie dziejące się w małym miasteczku nigdziebądź.

A uprzedzając pytania, serial się bierze ze sklepu, bo wydany jest bardzo ładnie i są raptem dwa sezony.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 16, 2009

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1