Pierwsza randka
Mimo tego, że mam mroczne i depresyjne serduszko, miło zaskoczyłam samą siebie taką wewnętrzną, ciepłą radością za każdym razem, kiedy wyglądałam przez okno. Oczywiście zanim się nie rozpuścił. I nie zrobiło się ciemno.

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Mimo tego, że mam mroczne i depresyjne serduszko, miło zaskoczyłam samą siebie taką wewnętrzną, ciepłą radością za każdym razem, kiedy wyglądałam przez okno. Oczywiście zanim się nie rozpuścił. I nie zrobiło się ciemno.
Gościniec Sucholeski zawiera klimat, hotel i restaurację. Po niedawnych wizytach w celu odebrania porcji odzieży zostawionej przez jednego takiego gościa w pokoju hotelowym, którą to odzież hotel prał, odsyłał, przysyłał, prał i wreszcie wypraną chyba nawet nadmiarowo oddał, z kelnerami/recepcjonistami witam się szerokim uśmiechem. I to w zasadzie chyba cały sekret - miło w Gościńcu jest. Mimo że nie było w karcie, dało się zrobić naleśnik z cukrem dla Mai, ot tak, czemu nie. Jako starter dostaliśmy zupę dyniową (w zasadzie pomarańczowo-dyniową, korzenną, fantastyczną), kelner nas ubawił do łez, sugerując, że jest delikatna i może mała spróbuje. Spojrzenie pełne dyzgustu rzucone przez "małą" i zimne "Nie, dziękuję, nie lubię przecieź". Samo jedzenie nader, kuchnia uczciwie regionalna, z gęsiną, kaczką, modrą[1] kapustą i pyrą z gzikiem.
[1] Czerwoną. W Poznaniu się nazywa modra. A chaber to modrak. Mimo różnic w kolorze. Słowo.
To dla mnie jedna z bardziej udanych rekonstrukcji [2022 - link nieaktualny], zwłaszcza że zamiast rozsypującego się pustego budynku jest sympatyczna restauracja. Sympatyczna, acz bez rewelacji - najbardziej podobał mi się widok na tory i przejeżdżające dołem pociągi, a górą - Teatralnym - tramwaje. Otwarta od 12, nie ma śniadań i płatność gotówką. Toaleta na parterze, da się dojechać po płaskim, tyle że przez park. Reszta - miło, acz nie przyciąga niczym specjalnym jeszcze.
Opodal mały plac zabaw i zaułek ślicznej, kameralnej Noskowskiego, z uroczymi domkami, płotami i szumami pociągów tuż przy uchu. Ja to lubię, nie wiem, jak mieszkańcy.
Do niedawna dzień Świętej Katarzyny kojarzył mi się z absurdalnym ze względu na okoliczności czytania artykułem - o tym, że we Francji niezamężne kobiety powyżej 25. roku życia tego dnia noszą fantazyjne kapelusze. Absurdalnym, bo czytałam go w przedruku w "Magazynie Polski" w drugiej połowie lat 80., kiedy jedyną fantazją, na jaką można było sobie pozwolić, było kreatywne użycie marchewki zamiast skórki pomarańczowej.
A w Poznaniu to - dla odmiany - Dzień Pracownika MPK. Zabraliśmy więc młodzież na wycieczkę zabytkowym tramwajem linii 19, który objeżdżał wszystkie zajezdnie tramwajowe w Poznaniu. Wprawdzie pół trasy Maj przespał, posapując wtulony we mnie, ale i tak było przednio (tunel! zajezdnia! pan z pieskiem!). Udzieliliśmy rodzinnego wywiadu ("powiedzą państwo kilka słów do kamery? Proszę się nie bać, to i tak nigdzie nie pójdzie"), dowiedziałam się mnóstwa pożytecznych rzeczy (co to jest szyna szepcząca, czym się różni pociąg 102N od 102Na) oraz miałam okazję obserwować tłum w działaniu (najsprawniejsi w zajmowaniu miejsc w ciasnym tramwaju są panowie 50+). Tramwaje są miłe. MIŁE.
W zasadzie Most nieco wybiega poza moją definicję Jeżyc, bo wychodzi poza ulicę Roosevelta. Ale na tyle wrósł mi się w klimat, że czemu nie. Na górze tramwaje, na dole tory kolejowe (i aktualnie to, co pozostało z Kaponiery), łączy dwa teatry - Nowy i Wielki, pomiędzy nimi szerzej uczęszczaną Stajenkę Pegaza (a od niedawna Nastawnię, o której niebawem). Właśnie z Mostu Teatralnego można zbiec na skwer zwany Teatralką, miejsce spotkań latem, a zjeżdżania na sankach zimą. I tylko od zawsze mnie zastanawia, czemu to Most, a nie Wiadukt.
GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).
Zbieram w restauracjach, na lotniskach i targach wydawnictwa darmowe promujące Poznań. Rozbawił mnie nieco przewodnik po Poznaniu przygotowany na EURO2012. Z zabytków mamy: Stary Rynek, Ostrów Tumski, Farę i Kolegium Jezuitów, CK Zamek i Palmiarnię. Rekreację można uprawiać na: Malcie, Termach, w Nowym Zoo, Skateparku Wyspa(?) na os. Piastowskim i w Starym Browarze. Bardziej mobilnie - Rezerwat Meteorytów na Morasku, Wielkopolski Park Narodowy, Puszcza Zielonka i Rogalin. Jakoś mnie ten zestaw nie zdziwił, a nawet trochę zasmucił. Rozumiem, że kibiców nie ma sensu wpuszczać w cały zestaw Szlaku Królewsko-Cesarskiego (ponad 60 obiektów na trasie ponad 5 km), ale i tak.
Zbieram się na jakiś ciepły dzień, żeby przejść cały szlak. Bo jednak wstyd - mieszkam w Poznaniu od prawie 18 lat i nie miałam jakoś okazji. A Wy, czytelnicy z Wielkopolski?