Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Listy spod róży

Wielkopolska w weekend - Goraj

Mieliśmy najpierw pojechać do pałacu w Lubaszu, bo było po drodze, ale okazało się, że nie wiadomo, gdzie jest. Jest kościół na wypasie, jest dworek z restauracją, ba - nawet ośrodek wypoczynku i sportów wodnych. Wikipedia nawet emituje zdjęcie i współrzędne geograficzne, węszę więc spisek, że nie ma żadnych kierunkowskazów, a zapytani lokalni zapewne patrzą w niebo, mówią: "O, klucz ptaków, odlatują do ciepłych krajów" i odchodzą pogwizdując i tylko czasem spoglądając podejrzliwie przez ramię. Zgaduję, bo nie pytaliśmy; z tylnego siedzenia dobiegało tylko marudne "Daleko jeszcze, papo Smerfie?"


Więc Goraj. Neorenesansowy pałac inspirowany zamkiem Varenholz w Westfalii, tak ładnie inspirowany, nie trzeba mieć dewiz, żeby było ładnie. Dookoła buki wysypały złotoczerwonymi liśćmi, spomiędzy liści wyglądają stokrotki, z okien pałacu słychać polski rap, bo to internat Zespołu Szkół Leśnych. Podobno jest urocza biblioteka, ale nie próbowałam wchodzić do środka.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 20, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: goraj, polska - Komentarzy: 3


Wielkopolska w weekend - Rogalin, jesiennie

[12.10.2013]

Obietnica za płotem. Absurdalnie mimo remontu objawiającego się wykopem przed pałacem (i zamknięciem wszystkich budynków[1] poza restauracją, a i ona tylko w weekendy czynna), park wybrukowany jest kasztanami. I żołędziami z tej odmiany, co to z nich nie spadają czapeczki. Jesień w Rogalinie jest właśnie tak piękna, jak obiecują pocztówkowe fotografie, nawet jeśli nie ma miękkiego popołudniowego słońca.

[1] Serio, mamy potwornie mało zachowanych zabytków. Jeśli są w dobrym stanie, zostały przerobione na hotele/domy weselne i egzystują tylko po uprzednim umówieniu (to dotknęło pałac Treskovów w Strykowie, pałac w Iwnie i w Krześlicach, które są nastawione tylko na obsługę imprez). Naprawdę warto zamykać na całe dwa lata pałac, wozownię i galerię obrazów? Wierzę, że remont za 40 mln złotych coś przyniesie, ale.

Po głowie mi chodzi zdecydowanie co innego, ale uczę się formułować zdania z pozytywnym wydźwiękiem, więc po dzisiaj nie bardzo umiem poskładać to, co myślę.

GALERIA ZDJĘĆ (również wiosennych).

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 15, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: rogalin, polska - Skomentuj



#słoiki trip

Żeby nie wyłamać się z lemingarskiej tradycji, zawiozłam do Warszawy słoiki i ze słoikami wróciłam. Jest coś przyjemnie plemiennego w wymianie żywności i w karmieniu gościa, siedzeniu w kuchni i patrzeniu na zaparzanie herbaty. Zdecydowanie wolę niż anonimowość pokoju hotelowego (nie wspominając, że nie chciało mi się gotować wody na herbatę, bo musiałabym przenieść czajnik na biurko, a to praca). Dziękuję.

Szyba pokryta szarą siatką, która przy braku słońca daje efekt burzowego, listopadowego popołudnia, takiego bez żadnej nadziei; od samego patrzenia mam ochotę zwinąć się w kłębek i spać. Kiedy wychodzą plamy jesiennego słońca, drżące od liści, jest jak w upalne lato. Przy obu opcjach ostatnia rzecz, której chcę, jest patrzenie na kolejne ekrany powerpointa.

Warszawa w przelocie narobiła mi smaku na słoneczny dzień, spędzony na uliczkach z bogatą sztukaterią, na Żurawiej czy Foksal, rozpoczęty Targiem Śniadaniowym. Rano zamglona, po południu rozkosznie jesienna z obietnicą wieczoru pełnego neonów i panoramą Zamku od strony Wisły. Chcę zanurzyć się w bramy, pogłaskać lokalne koty, zastanowić się, kto korzysta z Bank of China. Zrobić listę murali, zinwentaryzować wieżowce (owszem, doceniłam Złotą 44 dopiero patrząc na zdjęcia samego szczytu budynku, ale mnie się podoba Pałac Kultury, więc może jestem niemiarodajna), pokazać Majowi Starówkę, Krakowskie Przedmieście i wjechać na sam szczyt PKiN-u. Ostatni raz byłam jeszcze w latach 80., więc umówmy się - dawno. Może nawet jeszcze windą służbową pan minister jeździł. Szkoda Warszawy na lemingowanie. No chyba że w Arkadii i Złotych Tarasach.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 21, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: warszawa, polska, murale - Skomentuj


Up in the sky albo 12 Włocławskie Zawody Balonowe

Piknik miał się zacząć o 13, o 17:00 latały tylko małe samoloty i skoczkowie na latawcach, grał przeraźliwie głośno zespół (szlagiery od "Nie płacz Ewka" do "Smoke on the Water"; niezłe, ale naprawdę głośno), nieletnich kusili trampoliną, zjeżdżalnią i watą cukrową. To nie jest ten rodzaj pikniku, jaki lubię. Koło hangaru nadymały się powoli trzy ogromne balony, co dawało pewną nadzieję, że będzie fajniej. Kiedy po zielonej wacie cukrowej odszorowywaliśmy ręce Maja za pomocą mineralnej i chusteczek (albowiem toi-toi, owszem, służy do załatwienia żywotnych potrzeb, ale rąk się nie umyje), nagle w niebo zaczęły wzbijać się balony. A było ich mnóstwo - nie wiem, czy wystartowały wszystkie, na liście startowej było 80. Umówmy się, to właśnie jest ten rodzaj pikniku, kiedy przestaję rejestrować grający zespół, a widzę tylko niebo. Maj dotyknął powłoki nadmuchiwanego balona; obiecaliśmy sobie we trójkę, że razem polecimy kiedyś o poranku w niebo nad Kapadocją (starając się oczywiście nie wybrać takiej firmy, której balony spadają, jednak).

Mam też taką prywatną teorię, że ograniczenia czasowe startu balonów - wczesnym rankiem albo późnym popołudniem są spowodowane tylko tym, żeby było najlepsze światło do zdjęć:



Zawody trwają do końca przyszłego tygodnia, pewnie bez pokazówek takich jak na pikniku, ale w niebo się będzie coś wzbijało. Jak macie blisko do Aeroklubu we Włocławku, to jest potencjał.
Oficjalna strona z balonami [2022 - link nieaktualny].

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 8, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: polska, wloclawek - Komentarzy: 4


Portugalia - Castro Marim/Tavira

[19/23.08.2013]

Do Castro Marim, średniowiecznego zamku na wzgórzu, poczyniliśmy dwie próby. Jedną nieudaną, bo upał był taki, że nie tylko młodzież odmówiła wskrobania się na samą górę oraz drugą, również - haha - nieudaną, albowiem w zamku odbywał się jarmark średniowieczny. Okazało się, że jarmark odbywał się po godzinie 18, a w ciągu dnia zamek był zamknięty. Gustownie odziani w stroje z epoki odwiedzający tajniaczyli się po kawiarniach ze swoimi smartfonami, co nie jest specjalnie dziwne, bo było gorąco. Miasteczko pod zamkiem było należycie urocze, więc też taki mały sukcesik. I były wielbłądy w zagrodzie, ale niechętne do kontaktu. Chyba im było gorąco. Niestety, skutkiem ubocznym jarmarku były okryte brezentem stragany na wszystkich uliczkach, co nieco ograniczało widoki.

PS G.N.R. to nie Guns'N'Roses, tylko Gwardia Narodowa. Tam się zgłasza kradzież/zagubienie dokumentów i płaci 13 euro za stronę wydruku. GALERIA ZDJĘĆ Castro Marim tu.

Tavira z kolei również ma zameczek nad miasteczkiem, tyle że mniejszy. Obok gustownego zameczku ogród, sądząc po gościach - miejsce ślubów (to tam gratulowałam druhnie, a Maj lansował się na schodach w pozach niedbałych). Poza tym marina, deptak, stare centrum handlowe z suwenirami i restauracje. W restauracji na wejściu zwykle dostaje się czekadełka, często to malutkie foremki z pastą z sardynek, pieczywo, masło, takie tam. Pasta smakuje jak paprykarz szczeciński, tylko bez rob^Wryżu. Bardzo miłe, wprawdzie doliczają do rachunku, ale to groszowa sprawa.

GALERIA ZDJĘĆ.

Czego mi zabrakło tym razem? Czasu na spokojną wędrówkę po miasteczkach (Lagos, Silves, Sagres czy innej Albufeirze), handlu lokalnego (wiem, nie w miejscowościach typowo letniskowych), winnic z degustacją i odrobinę niższych temperatur. I zamków (bo o samej Lizbonie i Sintrze opodal wspominałam już).

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 23, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: castro-marim, tavira, portugalia - Skomentuj