Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Koty

... saturday wait...

Wczorajszy eksperyment się powiódł. Chodzenie w opasce z kocimi uszkami budzi dziwne, acz pozytywne zachowania w społeczeństwie. Przede wszystkim bardzo łatwo się zapomina, że ma się coś na głowie, na tyle że TŻ na skrzyżowaniu zastanawiał się, czy nie zajechał komuś drogi, bo jak ten ktoś nas mijał, to wszyscy z samochodu się gapili na nas. Jedna pani mało co nie spadła ze schodów koło parkingu, bo usilnie jej wyjeżdżałam z rzeczywistości. Generalnie obserwacje Pratchetta co do postrzegania przez ludzi zjawisk nietypowych są celne - widzą mnie dzieci ("mama! chcę takie!"), nie widzą dorośli (omijają wzrokiem, uważając, że albo im się przywidziało, albo że spotkali osobę psychicznie chorą, a wtedy uprzejmiej nie patrzeć), widzą młodsi faceci (hormony, wiadomo, "króliczek playboya", te sprawy) i ludzie starsi (bardzo pozytywnie, acz mylą kocie uszka z króliczymi, no hello!). Na parkingu hotelu Bazar, pieczołowicie strzeżonym, dopadł mnie strażnik i nie wiem, czy chciał mnie zastraszyć, poderwać czy wykorzystać, odpytując, co na tym parkingu robiłam, czy wiem, że tu nie wolno wchodzić i że jak chcę robić zdjęcia, to mi może pokazać fajniejsze widoczki. Nie chciałam.

Poza tym zamachałam wizuchną i zapłaciłam zaliczkę za citroena c5 w kolorze Gris Fulminator (kojarzy mi się ze Sperminatorem, ale generalnie chodzi o metaliczny grafitowy). Kiedy 4 lata temu kupowaliśmy używanego Escorta kombi, musieliśmy zapożyczyć się u znajomych (nieustannie dziękuję) i wziąć kredyt odnawialny w PekaOSa (nie dziękuję), żeby wyskrobać 20% wpłaty własnej i mieć pieniądze na ubezpieczenie samochodu. Chyba jest lepiej.

Dzisiaj kot czarno-biały jedzie do nowego domu na czas leczenia kota czarnego, a kot czarny dostaje pierwszą tabletkę z chemią. Jutro kroplówka (na żywym kocie). Mam nadzieję, że kot czarno-biały okaże się egoistycznym sukinkotkiem[1] i będzie mu dobrze w miłym nowym domu z miłymi ludźmi, a kot czarny okaże się łągodnym kociołkiem i da sobie zrobić kroplówkę... Pocieszające jest to, że chemioterapia potrwa jakieś 4-6 tygodni.

[1] Poznań, okolice Starego Rynku. Kamienica, piękny dachówkowy dach z półkolistymi sklepieniami okienek dachowych. Idzie sobie po dachu pręgaty dachowiec. Tu powącha, tam obejdzie okno dookoła, tu przejdzie, tam zajrzy. "Hm, jak kotek wszedł i jak zejdzie?". Kotek metodycznie podąża do zabezpieczonej folią dziury w dachu. "O, już wiem, kotek wszedł ze strychu tą dziurą, zaraz w nią wejdzie...". Tymczasem kotek okazał się istnym sukinkotkiem i pomaszerował dalej.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 7, 2007

Link permanentny - Kategorie: Koty, Moje miasto - Komentarzy: 1


Kotspotting

Nie umiem robić zdjęć ludzi. Nie lubię tej chwili, kiedy ktoś widzi robienie zdjęcia i przyjmuje sztuczny a przyjemny wyraz twarzy (wiem, że sama to robię i wiem, że nad tym nie można zapanować). Robienie zdjęć ludziom udaje mi się z nielicznymi (np. P. umie robić doskonałe i niesztuczne miny), znacznie łatwiej z architekturą (nie mruga i nie szczerzy zębów) i z kotami. Koty albo mnie zlewają i robią to, co robiły do tej pory (opcja doskonała, great shot), albo idą z miną predatora, żeby walnąć mi baranka i zrobić przeciągłe mru, zostawiając na mnie zapewne brud, pasożyty i liczne bakterie (też miłe, nie ma to jak walnięcie z miękkiego puchatego łebka, a ręce po powrocie umyję). Niestety, tu też wchodzi czasem element ludzki. Nawet najsympatyczniejszą chwilę z leniwie myjącym się kotem potrafi zepsuć wsiowa baba, wyjąca spod płotu "Kizia, pozuj pani! Kizia, odwróć się! Kici kici! No pozuj kizia".

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 23, 2007

Link permanentny - Kategoria: Koty - Komentarzy: 6


Bez tytułu: 2007-09-08

Kot Hera składa się w 1/3 z futra (nieco mniej niż normalnie, bo dużo ogolone), 1/3 z mruczenia i w 1/3 z chęci życia. Chcę, żeby była. Jak najdłużej.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 8, 2007

Link permanentny - Kategoria: Koty - Komentarzy: 2