Więcej o
Fotografia+
[styczeń - czerwiec 2021]
Zakończyłam dziś trzytygodniowy okres kiśnięcia w domu, nie wymuszony izolacją czy chorobą, ale zewnętrzem. Bo zimno, ciągle mokro, po pracy, a i czasem w trakcie, ciemno. W tym czasie, dla podreperowania coraz bardziej podwiędniętej duszy, przeszukałam ubiegłoroczne wspomnienia z tych dni, kiedy wychodziłam z domu. Czasem odebrać nawynos, czasem zawieźć czy przywieźć młodzież ze szkoły na Jeżycach albo na lekcję gitary tamże, czasem na szczepienie, czasem typowo na spacer - żeby zobaczyć dywan kwietny w Parku Mickiewicza, mural czy na kawę z miłą osobą.
Dywan kwietny
Netflix się reklamuje / Szkoła na Słowackiego
Look down!
Zielona, podwórko
Zielona, podwórko
Nobel Tower / Niemen, co to już go nie ma
Kochanowskiego
Słowackiego, podwórze szkoły
Kwiatowa
Strzałowa, Bohdan Smoleń / Look up!
Jeżyce
Republika Rytmu, poddasze
Grunwaldzka
Razem w pandemii / Teatr Wielki w tulipanach
Znowu niebko
Łazarz
Jackowskiego
Jeżyce
Zielona, niebo nad podwórkiem
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday February 12, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
[14-16.01.2022]
Zanim mi ktoś wytknie, że jednak są w Berlinie demonstracje, również w styczniu, to tak, owszem, co poniedziałek przechodzi smętny pochód przeciwników segregacji sanitarnej, ale ponieważ spędziłam w Berlinie weekend, to nasze ścieżki się nie przecięły. Dygresyjnie, pracuję z Irlandczykami, rozmawiamy sobie ostatnio w ramach small talku o pogodzie i perspektywach, rozmówczyni wyraża radość, że właśnie zrezygnowano z większości obostrzeń z powodu wyszczepienia ponad 90% populacji - nie ma już godziny policyjnej o 20, nie trzeba okazywać paszportu covidowego... A jak w Polsce? Ciężko? Oczywiście, bardzo ciężko, z ograniczeń mamy maseczki, których większość nie nosi prawidłowo, a spora część wcale, nawet jak to wymagane. Wracając z dygresji do Berlina, pierwszego dnia właściciel ulicznego kebabu/currywurstowni z trzema stolikami wewnątrz wyraził zdegustowanie, że nie mamy szczepienia 3/3, tylko 2/2 i kazał szybciutko iść po trzecią dawkę. Od ulubionej ostatnio śniadaniowni w niedzielę odbiliśmy się, bo kelnerka grzecznie wyjaśniła, że skoro nie mamy boostera[1], to zaprasza na test opodal i z negatywnym wynikiem można wejść, a jak nie, to nie. Bez okazywania paszportu można zrobić zakupy w spożywczaku, ale w sklepie z kosmetykami nie ma opcji. Podobnie w Futurium czy muzeum. Można oczywiście spacerować po mieście, aczkolwiek styczniowa pogoda nie była rewelacyjna, tyle że nie padało. 16 tysięcy kroków w sobotę.
[1] Już mam 3/3, booster się przyjął elegancko.
Brama Brandenburska
Willhelmstrasse
Ambasada Brytyjska
Unter den Linden / Pariser Platz
Widok na Reichstag
Ammpelmann / Słoń przy Ebertstrasse
Paul Loebe Building
Paul Loebe Building / Reichstag
Paul Loebe Building
Paul Loebe Building / Marie-Elisabeth-Lüders-Haus
3XN Cube Berlin
Szprewa z widokiem na wieżę telewizyjną / Mall of Berlin
Reichstag
Taverna Athene
Adresy:
- Hit Ulrich, Mohrenstraße 69 - spożywcze, pokażę następnym razem, co przywożę
- Mall of Berlin, Leipziger Pl. 12 - Rituals, Idee, Lindt i inne
- Taverna Athene, Tempelhofer Ufer 12 - restauracja grecka
- Futurium, Alexanderufer 2
- Neues Museum, Bodestraße 1-3
- Breakfast Coffee, Wilhelmstraße 85
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday February 6, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy
- Skomentuj
[16.01.2022]
Mam mieszane uczucia co do gromadzenia i przechowywania w muzeach artefaktów, zwłaszcza jeśli należą do innych kultur i krajów (zostawiając na boku cały rys historyczny, że kiedyś była inna sytuacja, że można coś pozyskać nie- i etycznie). Zapobiegawczo więc chciałam skorzystać z faktu, że tuż za miedzą w Neues Museum leży sobie w gustownie zaaranżowanych salach połowa Egiptu, zanim rozpocznie się jakiś bardziej zorganizowany ruch, żeby sytuację uporządkować. Nastolatka współpracowała, chociaż ciężko skupić się na oglądanych artefaktach, kiedy ktoś co 30 sekund szarpie cię za rękaw, bo właśnie zobaczył szykielet, kotka albo innego ibisa. Popiersia Nefretete nie można fotografować, a szkoda, resztę można. Na równi z ekspozycją zwalają z nóg obłędne wnętrza i sklepik z pamiątkami (głównie ceny!). Bilety można przez internet, wymagane maseczki przez cały czas oraz okazanie certyfikatu zaszczepienia (wystarcza 2/2).
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday February 2, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy, sztuka
- Skomentuj
Wyjazdy to sztuka kompromisów. Ja uwielbiam miasto, spacery i cieszy mnie wszystko, co pozwala na oglądanie świata, młodzież zaś aktualnie ma fazę kontestowania i jest jej wszystko jedno, gdzie może siedzieć przed monitorem. Futurium - w przeciwieństwie do 16 tysięcy kroków #pieszopomieście - zyskało aprobatę i koniecznie wracamy następnym razem. Zwłaszcza że jest darmo, co również okazało się być wielkim plusem dla poznańskiej Pyry.
Futurium nie jest muzeum jako takim - to interaktywna wystawa o teraźniejszości, która na naszych oczach przekształca się w przyszłość: globalnym ociepleniu, ekosystemach, nowoczesnej architekturze, minimalizmie, robotyce, sztucznej inteligencji, zużyciu bogactw naturalnych, rozszerzonej rzeczywistości. Świetne wnętrza, ciekawy sklepik z gadżetami (kupiłam sobie fasetowe lorgnon, najlepszy zakup, czekam tylko na słoneczny wolny dzień[1]), dużo interaktywności, zza okna można patrzeć na niemieckie pociągi albo huśtać się na kilkumetrowej huśtawce, nie każę Wam zgadywać, gdzie spędziliśmy większość czasu. Odpuściliśmy Futurium Lab, zostawiając na następny raz. Skywalk był chwilowo zamknięty, również to dobry powód, żeby wrócić. Opisy są dwujęzyczne - niemieckie i angielskie, więc dla młodzieży czasem trzeba robić za tłumacza.
Lorgnon, uwielbiam!
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Patrząc na to, ile w styczniu było słonecznych dni, to sobie jeszcze poczekam.
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday January 29, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy
- Skomentuj
Znienacka moja córka, kontestująca “te wasze filmy”, zwłaszcza z aktorami, obejrzała u dziadka w telewizji “Lekarstwo na miłość” i się zachwyciła. Nie wiem, czy to magia nieco teatralnej, czarno-białej telewizji, ale udało się ją namówić na ekranizację kryminału Słomczyńskiego; co ciekawe, jako autor scenariusza pojawia się Joe Alex, a nie Kazimierz Kwaśniewski.
Fabuła jest zbieżna z książką, ale znacznie okrojona. O wszystkich wydarzeniach sprzed zakamuflowanej akcji - planach Syndykatu w Europie - widz dowiaduje się z ekspozycji w komendzie milicji, gdzie pojawia się monsieur z Interpolu, mówi po francusku, reszta (poza Łapickim) po polsku, wszyscy się rozumieją. Muzeum w Borach to zamek w Kórniku (w filmie określany mianem “pałacu”), ale że akcja dzieje się podczas ulewnej nocy, wiele nie widać - samochód z parą funkcjonariuszy jedzie przez aleję arboretum, aktualnie dostępną tylko dla ruchu pieszego. Kórnickich wnętrz nie pamiętam, a zdjęć nie mam ze względu na dziwne zasady w muzeum, ale nadrobię niechybnie wiosną.
Wracając do filmu, obsada świetna - wspomniany Łapicki, fertyczna Jędrusik, przesympatyczni Pokora i Pieczka, poważny Gliński. Wszyscy palą, zapałki noszą nawet w kieszeniach piżam i pikowanych szlafroków. Niestety sama akcja ma pewne dziury, łezkę uroniłam na dialogu:
- Ktoś wyszedł z pałacu. Wiesz, kto to jest? - pyta wsparcie z pałacowego ogrodu.
- Tak. - odpowiada spokojnie kapitan Berent i się rozłącza.
… i zapomina o tym, kiedy zostają znalezione zwłoki, przeprowadzając całe śledztwo od podstaw. Oczywiście może być to skrótowość fabuły - kapitan założył, że obraz wyniósł zamordowany potem kustosz, co oznaczało, że morderca i ewentualny (współ)sprawca kradzieży jest na wolności - ale brzmi co najmniej zabawnie.
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday January 26, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Fotografia+ -
Tag:
kornik
- Skomentuj
[8.2013 - 6.2019 - 10.2021 - 1.2022]
Szukałam ostatnio czegoś w archiwum zdjęć i zadumałam się nieco nad kilkoma obserwacjami. Po pierwsze, zmienił mi się sposób patrzenia na świat ostatnio. Kiedyś staram się świadomie nie powtarzać ujęć, nawet w tych samych okolicach, co oznaczało, że mentalnie zaznaczałam sobie miejsce jako “zaliczone” i nawet jeśli był tzw. warun, to nie wyjmowałam aparatu. Teraz nie zwracam nawet uwagi i nawet jeśli robię zdjęcia bliźniaczo podobne do już zrobionych, mam to gdzieś, efekt czasem jest ciekawy. Po drugie, świat się zmienia, warto fotografować te same miejsca, bo znikają albo się zmieniają. Po trzecie, mam dużo niepublikowanych zdjęć. Stąd mały przegląd z kilku wizyt w rodzinnym mieście. Lato, jesień, zima. Pocztówki w świat dzieciństwa, jesienne kolory i zimowy świat po zmroku. Jeśli śni mi się dom, jest to mieszkanie babci. Jeśli szkoła - to podstawówka. Miewałam (bo dawno nie) koszmary, że uciekam na szczytową klatkę schodową bloku obok tego, w którym mieszkałam, a na tej klatce byłam może raz czy dwa razy w życiu. To są obrazy, których chyba nie da się nadpisać.
2013
2019
O! Mural! Ale z papieżem...
2021
2022
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday January 21, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, wloclawek
- Skomentuj