Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Wielkopolska w weekend - Białokosz

[5.05.2013]

Kiedy już się przejedzie przez nadnoteckie łąki i jeziora, w Białokoszu można zatrzymać się na bardzo przyzwoity obiad oraz wybiegać zmęczoną jeszcze chwilę temu zstępną[1] w pełnym stokrotek i mniszków parku. Można też urządzić wesele i spędzić weekend przy jeziorze, co kto lubi.

Z pałacem miałam pewien dysonans poznawczy, zwłaszcza z zewnątrz. Opatrzyła mi się polska architektura willi opartych na bogatej tradycji ziemiańskiej, nawet jeśli właścicielowi bliżej było do ziemianki, w której bez względu na wielkość bryły kolumny i trójkątny fronton musiał być. Musiałam się przestawić mentalnie, że to właśnie jest ten kawałek, z którego były kopiowane elementy, a nie odwrotnie. Tak czy tak, najlepiej oglądać go w pełnym słońcu[2], a nie - jak za pierwszym razem rok temu - w szarej mżawce (zdjęcie dolne).

[1] Mogłabym napisać kiedyś esej o wpływie trampoliny i wyciągu do zjeżdżania ze starych skrzynek po napojach na przypływ energii i zmianę postawy z ogólno-upierdliwej ze szczególnym zaangażowaniem na emocjonalnie stabilniejszą. Kiedyś.

[2] Przeczytałam o tym ostatnio w uroczym poradniku, jak nie fotografować. Moje ulubione porady to 12, 15, 20 i 70. Kwestię kiełbasy ucinanej pod kątem 45 stopni muszę przeanalizować, ale nie mam aktualnie kiełbasy.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 6, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: białokosz, polska - Komentarzy: 2


Wielkopolska w weekend - Chrzypsko Wielkie

Nazwa miejscowości, w której mieści się okoliczna plantacja tulipanów, budzi mój wewnętrzny chichot, albowiem za każdym razem, kiedy chrzęszczę tę rdzennie polską zbitkę spółgłosek, mam wizję znajomego Holendra, któremu ktoś każe to wymówić. Niesłabe. Ponieważ Holandia jest piękna, ale - jak siódma góra i siódma rzeka jest też cholernie daleko - 60 km od Poznania jest całkiem zgrabny erzac. Dojazd oznaczony jest tak sobie, ale jak wiadomo, że w Pniewach się skręca w prawo (jadąc z Poznania), to się dojedzie. Jak po drodze się mija pałac w Białokoszy[1] i jedzie cudownej urody alejką, to właśnie jest ta droga.

W majowy długi weekend są w gospodarstwie pana Królika imprezy ludyczne, celowo pojechaliśmy więc po. A i tak została trampolina, karuzele i lokomotywa z wagonikami, przez co - o tempora - tulipany dla niektórych zeszły na dalszy plan. A szkoda. Bo jest ich dużo, równo posadzone w karnych rządkach, w większości opisane i niektóre można zabrać ze sobą do domu[2].

Nie trafiłam niestety na kwitnące tulipany nowej odmiany 'Aleksander Kwaśniewski', na polach kwitła tylko 'Jolanta'. Jakby mi ktoś wyhodował odmianę nazwanym moim imieniem, to bym przyjechała, słowo! W każdym razie stanęłam dzisiaj na serio przed dylematem - czy wolę tulipany pełne, papuzie czy postrzępione. Jestem cała dylematem.



I tak, jest jeszcze GALERIA ZDJĘĆ.

[1] O czym w następnym odcinku.

[2] Młody człowiek z łopatą wykopuje wskazane z okolicznego pola (normalnie idę i widzę po horyzont tulipany, czy jestem w tulipanowym niebie?), 1 zł od sztuki.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 5, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: chrzypsko, polska - Komentarzy: 14



O dylematach w odbiorze sztuki

Po długim tentegowaniu w głowie wyszło mi, że w zasadzie każdą ambiwalencję, jaką mam w kwestii tego, czy dana rzecz jest sztuką, czy nie, można rozwiązać za pomocą prostego pytania: podoba mi się albo nie. Nie rozwiązałam jeszcze kwestii, czy utwór typowo prześmiewczy, zrobiony z blazą na ryju, jest sztuką czy zaawansowaną ironią, ale jeszcze sobie na ten temat pomyślę.

Sztukę przypadkiem odebrałam dziś w Palmiarni, gdzie oprócz pierzastych kurek, muszli (a muszle naprawdę obłędne) i ryb była wystawa prac studentów i wykładowców ASP. I zaprawdę, zieleń jest stworzona jako tło do wystawiania czegokolwiek. Lepsza niż białe ściany, marmury i strażnicy z uzbrojeniem. Od razu powiem, że zachwycił mnie Pink-win i steampunkowe wiszące metalowe szpikulce. I pierzaste kurki, ale kurki nie ulegają wątpliwości.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 1, 2013

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: park-wilsona - Skomentuj