Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Frances H. Burnett - Mała księżniczka

Sara Crewe trafia do szacownej szkoły dla panien w Londynie, gdzie ma się uczyć, zanim przejmie majątek swojego ojca. Własny pokój, służąca, kucyk, luksusowe futra, klejnoty i zabawki oraz nieustająca atencja właścicielki pensji przy wrodzonej skromności i grzeczności dziewczynki zyskują Sarze przydomek "księżniczki". Jest tak nazywana, chociaż już ironicznie, po tym, jak jej ojciec bankrutuje i umiera, a dziecko zostaje wyrzucone w resztkach odzieży na strych i zagonione do ciężkiej pracy. Od smutku po śmierci ojca i załamania ratuje ją wyobraźnia - nie musi mieć koronek i aksamitów czy wykwintnej uczty, wystarczy, że sobie ją wyobrazi. Kiedy do kamienicy obok wprowadza się "smutny pan z Indii", a na strychu zamieszkuje jego hinduski służący, los Sary zaczyna się zmieniać.

Zgryz mam trochę, bo to jedna z moich ukochanych (wszak egzaltowane nastolatki lubią nieszczęśliwe historie, ale z happy endem) książek sprzed hmdziesięciu lat. Ale zbyt zestarzała się w wielu warstwach: społecznej - dzieci bogate mają przywileje i służbę, dzieci biedne mają pracować, wychowawczej - liczne kary fizyczne czy kulturowej - indyjscy służący u sahiba, czarni górnicy w kopalni diamentów za miskę zupy wyrąbujący drogocenności dla pana. Pewnie podsunę ją córce za czas jakiś, obserwując jej reakcję.

Inne tej autorki tutaj.

#102

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 28, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, dla-dzieci - Komentarzy: 2

« Marsjanin - Teoria wszystkiego »

Komentarze

I.

Hm... Zestarzała się? W ten sposób można napisać nieomal o każdej naszej dziecinnej książce :)
Aż poszłam sprawdzić rok wydania mojego egzemplarza. Miałam sześć lat jak po raz pierwszy ją przeczytałam. Moim zdaniem nie jest to pozycja dla nastolatki, ale właśnie dla dziecka :)
Dla mnie ta książka była (patrząc perspektywicznie) świetną lekcją historii - "zobacz dziecko, KIEDYŚ tak było". Nie zdając sobie z tego sprawy wchłaniałam informacje i słownictwo jak gąbka - pierwsza książka gdzie spotkałam słowa 'sahib' i 'laskar'. I wielka radość jak w jakiejś innej książce napotkałam te same słowa i już WIEDZIAŁAM co oznaczają :)
Po latach, owszem, zmieniła się w poczytajkę dla dzieci, ale olbrzymi sentyment pozostał - nawet nie tyle do historii o dziewczynce-księżniczce, ale do kopalni wiedzy o wiktoriańskiej Anglii jaką z tej książki już jako dziecka byłam w stanie uzyskać (oczywiście nie mając jeszcze pojęcia o określeniu "wiktoriańska Anglia" ;)

Następną książką Burnett powinien być Tajemniczy ogród :) I film Holland.
I Mały lord (mimo tego całego lukru).
Dla egzaltowanych nastolatek to raczej "Tajemnica dworu w Stornham" (ale imo gniot niemożebny).

dees

moich ukochanych też. we wczesnej podstawówce.

Skomentuj