Robert Makłowicz - Cafe Muzeum
Niewielka objętościowo dygresyjna relacja z wyjazdów Makłowicza do tej części Europy, która kiedyś należała do Austro-Węgier - Dalmacji, Transylwanii, Węgier i krajów byłej Jugosławii. Niewielka, ale pyszna, zarówno kulinarnie, jak i językowo. Kilka historii nostalgicznie hrabalowskich w duchu (o tym, że świniobicie jednak lepiej wypada w literaturze niż w rzeczywiści), o radości z zacierania się granic między kulturami i pokojowym współistnieniu, o nadużywaniu alkoholu i skutkach sypiania w podłym hotelu. Lubię zwłaszcza ten cytat:
Gdy już sam mogłem decydować o miejscu własnego pobytu, a los sprawił, że granice stały się przekraczalne, podejmowałem nieraz wyprawy bez konkretnie określonego celu, byle tylko usłyszeć inny język, zjeść inny rodzaj zupy, spróbować innego alkoholu, zobaczyć inny krajobraz. By zobaczyć własne odbicie w innym lustrze.
W zasadzie nie ma przepisów (poza "weź dobre i świeże").
Inne tego autora tu.
#74
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 22, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, panowie, podroze
- Komentarzy: 3
« O monarchii
-
Dmitrij Głuchowski - Metro 2033 »