gdy ja studiowałam, to filozofię i pedagogikę mialam na Szamarzewie...
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Oczywiście nikt w Poznaniu nie używa pełnej nazwy ulicy; mieszka się na Szamarzu albo idzie na Szamarz. Ulica jest dłuższa niż Jeżyce, pokażę więc tylko mały kawałek - od Kraszewskiego do Polnej (dalsza część jest już typowo domkowo-blokowa, a już typowo komunikacyjna). Niestety, jak to na Jeżycach, jedna strona jest zasłonięta przez parkujące samochody, a stan chodników nasuwa mi nieustająco pytanie: ludzie, czym wy te zwierzęta karmicie, ewidentnie mają problemy z żołądkiem?! Co mnie - trzymając się kwestii trawiennych - cieszy, to liczne przybytki kulinarne. Blubra Cafe, filia Pyrabaru, niedawno otwarta piekarnia połączona ze showroomem odzieży dziecięcej polskich projektantów Crazy J&Z czy otwierająca się drugiego czerwca cukiernia PJayCake (tuż przy Pyrze). Wszyscy już znają Osterię na rogu Polnej (można się napić kawy) czy Kuchnię Wietnamską, a o Yeżycach na rogu Wawrzyniaka i niebanalnej kwiaciarni Kwiaty&Miut już pisałam (można tam kupić słoiki Wecka). Niesamowicie mnie cieszy, że na długości dwóch przecznic da się wyczarować takie kawiarniano-barowe zagłębie.
Sama ulica, wysadzana po obu stronach grochodrzewem, ma prześlicznej urody kamienice - warto wchodzić w bramy (czasem zdobione freskami), w podwórka z lokalnymi kotami. Czasem się sypią, czasem stoją na krawędzi remontu, ale wierzę, że za kilka lat to będzie druga Ratajczaka. Nie wiem, jak państwo, ale ja wbijam na Szamarz. Jak nie dziś, to jutro.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ (również inne ulice).