Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Szpital Świętej Rodziny

Przejeżdżałam i przechodziłam wielokrotnie obok, widziałam stary zrujnowany budynek z brzydkiej zaniedbanej cegły, częściowo otynkowany na szaro. Z boku (od Niegolewskich) było lepiej, bo i klimatyczny szyld przychodni przyszpitalnej...


... i nietypowa (zarówno jak na architekturę dzielnicy, jak i na okolicę szpitala) kaplica.

Na szpitalu tablica, że przedtem zamiast leczenia w budynku zajmowano się wyrafinowanymi sposobami dbania o zdrowie tkanki narodu za pomocą przesłuchań.

Ale ostatecznie przekonały mnie okna. Ktoś zadbał o to, żeby w plastikowe ramy wstawić piękne, nierówne szyby, przez które można oglądać zaniedbany (ale przez krzywizny szyb tego nie widać) ogród wewnętrzny. Nie trzeba malować akwareli, szyby załamują światło i wygładzają faktury tego, co za oknem, dając miękki efekt irracjonalności. Siedziałam przy tych oknach przez ostatni tydzień w sumie ładnych kilkanaście godzin. To, co za oknami, było dobre.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 1, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 2

« Maja - Kac Vegas »

Komentarze

Tores

"To, co za oknami, było dobre."
W zasadzie można to powiedzieć o każdym szpitalu. Ja siedziałam dwa tygodnie i też patrzyłam za.
Nieustające życzenia powodzenia.

anjaak_net

Ja też spędziłam tam 2 tygodnie. Było to rok temu. Widok z okna był cudny - prawdziwa złota jesień. To jedyne miłe wspomnienia z tamtego okresu.

Skomentuj