Więcej o
panowie
Ewa wzywa 07, zeszyt 139
Spis osób:
- Paweł Niewczas - krytyk literacki, pogardliwie nazywany “naprawiaczem świata”
- porucznik Rafał Ryski, ps. Artysta - otarł się kiedyś o tak zwane środowisko, studiował z Pawłem
- major Janisz - szef Ryskiego, trochę moralizuje, ale bez urzędniczej pedanterii
- Rysio Żak - kolega Ryskiego z Komendy Stołecznej, dyżurny przyjmujący zgłoszenie o Niewczasie
- Antoni Koliński - cieć o aparycji zdeklasowanego urzędnika magistrackiego
- Iwona Bogusz - narzeczona Pawła, podobno nie markowała scen erotycznych w filmach
- Grzegorz Gołdyń - drab ze dwa metry, zwalisty, z brodą na pół gęby, formalnie jaskiniowiec
- Ania Niewczasowa - matka Pawła
- Niewczas senior - fanatyk praworządności, uczciwości, zwolennik czynów otwartych, jednoznacznych
- Adam Dumała - redaktor naczelny “Nowin Wydawniczych”
- Bożenka - sekretarka, kobieta nieco po trzydziestce[1]
- Niemczak - stażysta, w obowiązkach ma spełnianie poleceń naczelnego
- Piotr Olgierd Ellman - intelektualista klasyczny, nie wstaje przed południem, znajomy Ryskiego
- Wituś - mężczyzna o twarzy zapitego pinczera
- Kazimierz Wilczek, ps. Robert Wolfie - pisze zaskakująco popularne kryminały dla ćwierćinteligentów
- Dionizy Kwapisz - przyszły wieszcz, duże nakłady, duży szum, duża, dobra prasa - tylko czytelników
niedużo
- Jan Duda - recenzent-pochlebca
- Apolinary Socha - autor miałkich, ale poczytnych fraszek
- redaktor Magda Rowińska - świetna figura[2], bystra, inteligentna i oczywiście cudownie złośliwa (w granicach, rzecz jasna, przyzwoitości)
- Klemens Tyski - emerytowany prawnik, znany z niesłabnącej miłości do młodych aktorek[3]
- Jerzy Jarski - wicedyrektor wydawnictwa „Oficyna Autorów"
Jesień 1979 (chociaż tomik z 1986). Co ciekawe, narrator - absolwent polonistyki, który maszynę do pisania zamienił na legitymację milicyjną - tytułuje się policjantem. To właśnie jego szef wysyła do ustalenia mordercy Niewczasa, krytyka literackiego o idealistycznym zacięciu. Po przejrzeniu oczywistych tropów (donos na kolegę w 1968, zaniedbywana narzeczona w ciąży), Ryski zaczyna się interesować kolegami krytyka po piórze, zwłaszcza że z maszyny do pisania zniknął przełomowy dokument, mający pogrążyć kogoś znanego. Poza śledztwem trochę szydery ze środowiska artystycznego.
Się pali: carmeny, fajkę, drogie zagraniczne - marlboro, amerykańskie kenty.
Się pije: wódkę Krakus, domowy kompot, coca colę, piwo (tylko pod konsumpcję), herbatę i wodę mineralną (na kaca), wermut, martineau (do brydża), żytniówkę (choć to trucizna, bo robią ją z proszku), śliwowicę, winiak klubowy.
Się kupuje: nielegalną wódkę na placu Zbawiciela, a fakt ten przydaje się do odkrycia osoby mordercy.
Turystyka: malowniczy opis bazaru Różyckiego (“nadwiślańskie corso czy Campo di Fiori”).
Się je: kiepskiej jakości społemowskie krakersy, całkiem dobre flaki w barze.
Się słucha: ballad Okudżawy.
[1] “ z gatunku tych, o których panowie na delegacjach rozmawiają zwykle nieprzyzwoicie, deklarując, co oni by takiej, jak i z jakiego powodu”.
[2] Narrator, zachwycony świetną figurą pani redaktor, ze złośliwą uciechą porównuje ją z koleżanką, przezwaną wdzięcznie “pulpecikiem”: “W dziale umów przedstawiła mnie kilku pracującym tam kobietom i wyjaśniła, z czym przychodzę. Słysząc to urzędniczka o dwukrotnej chyba nadwadze podniosła się z trudem zza biurka, otworzyła drzwi jednej z identycznych jak w poprzednim pokoju szaf i przystawiła do niej taką samą jak poprzednio Magda drabinkę. Reszta różniła się jednak zasadniczo, bo gdy ujrzałem ją wspinającą się z niemałym trudem po uginających się szczebelkach, natychmiast odwróciłem wzrok nie tyle z powodu niesmaku, ile raczej ze strachu”.
[3] “Był przedmiotem kpin połowy miasta, o jego wyczynach opowiadano legendy, dowcipy mnożyły się piętrami, znałem kilku takich, co osobiście asystowali niegdyś przy największych blamażach erotycznych mecenasa, o które zresztą było tym łatwiej, im bardziej starszy pan napalał się, by udowodnić, że mimo nadchodzącej siedemdziesiątki nie powiedział jeszcze w dziedzinie seksu ostatniego słowa”.
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 5, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Komentarzy: 1
Wyjątkowo ciepły czerwiec. Ktoś bezczelnie napada na sklep jubilerski na Hożej, zostawia karteczkę sugerującą akcję polityczną i - uciekając - strzela do milicjanta. Kapitan Korda cieszy się, bo wreszcie “trafił na przeciwnika, który pozwala ocenić rangę własnego zawodu, wysiłku, inteligencji, przenikliwości”. Na podstawie mizernych śladów i enigmatycznych zeznań świadków, Korda ogromną pracą[1] całego aparatu buduje portret pamięciowy (przydają się charakterystyczne okulary przeciwsłoneczne, wyprodukowane tylko w jednym rozmiarze) i powoli odkrywa, kim jest przestępca. W drugim wątku Andrzej, obiecujący student 3. roku Politechniki Warszawskiej, zakochuje się od pierwszego wejrzenia w maturzystce Katarzynie, a ponieważ “ma klasę”, obiecuje dziewczynie, że dotknie ją dopiero wtedy, gdy zabierze ją do Paryża. I nie próbuje nawet jej dotknąć, gdy się spotykają, tylko planuje zdobycie funduszy na wyjazd; rozważa okradzenie ciotki, która “sprzed wojny” ma trochę sreber, ale w końcu wymyśla inny plan - napad na sklep jubilerski za pomocą skradzionej w tramwaju broni. Podczas ucieczki zawodzi go jednak osławiona inżynierska logika i strzela do przypadkowego milicjanta, od tej pory jest zbiegiem (i, ależ to zabawne, nie spotka już nigdy Katarzyny, z którą chciał od pierwszego wejrzenia pod paryskim niebem). Ten wątek to wgląd w głowę Raskolnikowa bez wyrzutów sumienia, psychopaty, który z każdej sytuacji wyciąga dla siebie korzyść (ba, nawet spowiada się z przestępstwa, żeby uzyskać psychiczną ulgę[2]). Jako że w Polsce nie udaje mu się sprzedać skradzionych precjozów, usiłuje uciec do NRD albo Danii, w tym celu rozkochuje w sobie przypadkiem poznaną w pociągu Agnieszkę, naiwną córkę rolnika, która widzi w nim szansę na lepsze życie dla siebie.
Się pali: na zabawie, ale potem głowa boli (no bo przecież nie od wódki), fajkę.
Się je: rzodkiewki, jajka na miękko i bułki.
Szowinizm powszechny: “rzucała głową jak pensjonarka”, “ślepa kobieca satysfakcja”, kiedy kobieta widzi, że zrobiła wrażenie na mężczyźnie, irytacja kobiety z powodu spóźnienia i odrzucającego zachowania to “humory” i “miłosne gierki”. Korda obiecuje żonie popołudnie w domu, ale praca wygrywa (“A nawet gdybym został ― pomyślał ― kobieta tkwi z dziećmi przed telewizorem, potem zajmie się kolacją. Na kolację wrócę”). O zachowaniu Andrzeja w stosunku do Agnieszki (“nieznaczna tępota rysów dowodziła, że dziewczyna nie uczyła się długo, nie spędzała czasu na czytaniu” czy w scenie z aparatem[3]) nawet nie wspominam.
Się pije: cytrynówkę, bo od wina boli głowa, pomarańczówkę (żeby przetrwać do rana w marynarskiej knajpie).
Się podróżuje: latami zbiera się 20 tysięcy i z Orbisem płynie “Batorym” na Wyspy Kanaryjskie przez trzy tygodnie.
[1] Milicja rozsyła funkcjonariuszy do wszystkich miejscowości skomunikowanych kolejowo z Gdańskiem, a dodatkowo zawozi znajomych Andrzeja z Warszawy do Szczecina w celu rozpoznania zwłok, na co studenci się cieszą, bo…
― Przepraszam panów za tę nieoczekiwaną podróż ― powiedział głośno ― ale to obywatelski obowiązek, którego mamy prawo wymagać od każdego.
― Oczywiście, oczywiście ― rzucił prędko Laskowski. ― Nie byłem jeszcze w Szczecinie. Całkiem ładna podróż nad morze za państwowe pieniądze. Do tego w lecie. Kto by się krzywił na taką propozycję!
[2]
Andrzej szedł wzdłuż konfesjonałów, starając się tłumić odgłos kroków. Potrzebował ciszy, skupienia. Zatrzymał się przed jednym z konfesjonałów.
― Chciałbym się wyspowiadać ― powiedział wyraźnie. Jego słowa zabrzmiały na tyle głośno, aby mógł utwierdzić się w swojej odwadze.
Od ołtarza rozległ się delikatny dźwięk dzwonka. Zaczęła się msza. Andrzej wstał z klęcznika i przeszedł do bariery dzielącej wiernych i kapłana. Wstąpił uroczyście na schodek. Był pewny, że coś przełomowego dzieje się w jego życiu. Nie miał podobnego wrażenia nigdy dotąd ― ani po maturze, ani po zdaniu egzaminu na pierwszy rok studiów. Uczucie lekkości, spowodowane postem, wzmogło się. Przyjął komunię i stanął znów na placu. Chciało mu się fruwać, jakby miał skrzydła u ramion. Obrzucił spojrzeniem krzyżujące się ulice, obejmując nim cały świat. Naprzeciw kościoła mieścił się bar samoobsługowy.
Andrzej zażądał setki i wypił ją jednym haustem.
[3] Nie załadował kasety aparatu i teraz dostrzegał cały komizm sytuacji ― biegającą, podnieconą Agnieszkę, przekręcającą nie istniejący film. Wszystko jedno ― myślał. ― Robimy zdjęcia. Przyszliśmy tu robić zdjęcia.
Inne z tego cyklu, inne tej autorki.
#67
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 1, 2021
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, 2021, panie, prl, klub-srebrnego-klucza, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Marcin Kania pojawia się na spotkaniu swojej grupy AA zakrwawiony i z dziurą w pamięci. Nie pił od dłuższego czasu, ale coś się poprzedniego dnia zdarzyło, bo obudził się z urwanym filmem w mieszkaniu syna Piotra, ta krew, syna nie ma i nie wiadomo, gdzie jest. Policja się sprawą nie przejęła, żona, z którą jest w separacji, nie chce z nim rozmawiać i bynajmniej go nie wspiera w jego wysiłkach, żeby Piotra znaleźć. Najbardziej współczujący się ludzie z grupy wsparcia, pozwalają Marcinowi zostać mimo ewidentnego złamania zasad (zapicie), pomagają mu chodzić śladami tych urywków zachowanych wspomnień i szukać przeoczonych przez policję dowodów na to, że Piotr wpadł w jakąś aferę, która - prawdopodobnie mogła kosztować go życie.
I teraz mam trochę zgryz, ile zdradzać z fabuły, która powoli odsłania kolejne warstwy ze zniszczonej alkoholem pamięci Marcina, konfrontuje jego wyobrażenia z opinią innych o nim, dochodząc wreszcie do sedna - co się wydarzyło tamtego feralnego wieczora (oraz czy rzeczywiście był feralny) z synem narratora. Tak jak w “Ślepnąc od świateł” dałam się uwieść Żulczykowi, że jego bohater - mimo obiektywnych trudności - to jednak człowiek z pewną moralnością, pokręconą i naciąganą, ale dającą się logicznie wyjaśnić, tak tutaj nie byłam w stanie zaakceptować Marcina jako pechowca, który - jakby nie nałóg - byłby miłym człowiekiem. Nie zdradzałby żony, nie spowodował kalectwa przyjaciela, nie zmarnował swojej kariery i życia, w tym rodzinnego; problem w tym, że to bzdura, bo nawet bez alkoholu Marcin jest zwyczajnie zły, egoistyczny i bezmyślny. Absurdalnie, tytułowa “informacja zwrotna” - opinia innych uzależnionych w grupie trzeźwiejących, mająca na celu pomoc w zrozumieniu błędów w ocenie sytuacji, jakie popełnił opowiadający o swoich uczuciach i trudnościach - jest mniej istotna niż pełne blasku opisy picia, cudowne, choć krótkie, chwile upojenia, które trzeba powtarzać jak najczęściej, zanim przyjdzie zjazd. Intryga kryminalna - poszukiwania syna i powolne odsłanianie kulisów prywatyzacji warszawskich kamienic z “wkładką mięsną” - jest tylko dodatkiem do właściwej zaskoczki fabularnej - Marcin pnłl pmnf cvwr cbqpmnf bcbjvnqnavn fjbwrw uvfgbevv, xłnzvr v jlcvren emrpmljvfgbść, j wrtb tłbjvr wrfg fcówal, n qmvnłnavn znwą fraf, cbqpmnf, tql wrtb bgbpmravr - j cemrpvjvrńfgjvr qb pmlgryavxn - fłlfml orłxbg omqhealpu jlcbjvrqmv v vqvbglpmar, avrormcvrpmar mnpubjnavr.
Podsumowując - świetnie napisana dołująca i nieprzyjemna książka o alkoholizmie, DDA i aferze reprywatyzacyjnej w Warszawie.
Inne tego autora.
#66
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 28, 2021
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, panowie, 2021 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Sarkałam swego czasu, że Pratchetta warto zacząć czytać nie chronologicznie, a od momentu, kiedy odkrył fabułę, ale to było takie marudzenie kogoś, kto z ogromnej sterty fajnych lektur wybiera największe perełki. Zapomniałam, jaką przyjemnością była lektura pierwszych tomów, gdzie zachłysnęłam się pratchettowską elokwencją (chociaż jeszcze nie do końca autor odkrył, ile humoru można umieścić w przypisach) i pomysłowością w kreacji świata. Od razu podpowiem też, że - jakkolwiek każdy z tomów jest nieco inny w klimacie, “Kolor” to takie bardziej heheszki, “Blask” jest dojrzalszy i nieco bardziej cierpki - to stanowią całość.
Do Ankh Morpork przybywa Dwukwiat, turysta z Imperium Agatejskiego. Jest to wydarzenie bez precedensu, z dwóch powodów - istnienie Imperium Agatejskiego jest z pewnym względów ukrywane przed mieszkańcami Ankh Morpork, a dodatkowo idea, że ktoś dla przyjemności mógłby chcieć przyjechać zobaczyć ulice miasta, jest dość niespotykana. Rincewind, nieudany mag, w którego pamięci zagnieździło się jedno ekspansywne zaklęcie, opiekuje się Dwukwiatem, przekonanym o tym, że hojnie sypane złoto i status “ja tylko zwiedzam”, zapewnia mu nietykalność, co jest według bardziej doświadczonego Rincewinda nieco naciągane. A Dwukwiat chce zobaczyć wszystko - bójkę w tawernie, Dzielnicę Uciech, superbohaterów, smoki, driady, świątynie zapomnianych bogów i bardziej egzotyczne miejsca, które opisywane są w niepołączonych ze sobą rozdziałach. “Blask” ma nieco bardziej spójną linię fabularną - wypadający poza Dysk Dwukwiat i Rincewind, za którymi podąża Bagaż, mobilna skrzynia z drewna magicznej gruszy, muszą dostarczyć na Uniwersytet jedno z 7+1 zaklęć z magicznej księgi Octavo, żeby powstrzymać niechybnie mający nastąpić za sprawą czerwonej gwiazdy koniec świata.
Ogromnie podziwiam inwencję PTerry’ego, który w tych pierwszych tomach przemycił Antropomorficzną Personifikację, mieszkającą z przybraną córką Isabel w Czarnym Ogrodzie (w jednym z dialogów pojawia się też Mort), Bibliotekarza, Patrycjusza, Gildie, Trolle, Wiedźmy i to wszystko, co składa się na dyskowe continuum. Mam wrażenie jednak, że pomysł połączenia Imperium Agatejskiego z Chinami powstał nieco później, a Dwukwiat jest takim archetypowym azjatyckim turystą, nadużywającym obrazkowego pudełka.
Inne tego autora.
#64/65
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 27, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, panowie, sf-f
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 136
Spis osób:
- porucznik Michał Mazurek - bardzo nie lubi nocnych dyżurów, mimo 40 lat szybko biega
- kapitan Nalewak - oficer dyżurny
- sierżant Paweł Kuligowski - załoga radiowozu
- kapral Janek Sędzisz - załoga radiowozu
- Zygmunt Rupućko - właściciel Atosa, wyjątkowo sprężysty jak na 50-latka, świadek współpracujący
- Roman Borowicz - właściciel dobermana Bari, siwy, wysoki, przygarbiony, świadek spanikowany
- Zenek Maślicki - nygus i lepka rączka
- Adam Walenik - denat, kierowca PKS, ale dwa lata temu zabrali mu prawo jazdy i od tej pory nigdzie nie pracował
- Królewicz - ma melinę na Niegolewskiego
- chorąży Andrzej Wcisławski - barczysty i wąsaty, ma najlepszego nosa na komendzie
- Jadźka Maciejewska - starannie umalowana i ubrana w peweksowskie ciuszki wygląda atrakcyjnie
- Tadek Czermień - właśnie skończył odsiadkę za rozbój, niewysoki, szczupły blondyn
- Galicki, ps.„Krzywy Jasio" - barczysty, niewysoki, ma jedną nogę krótszą
- Mirek Papoń, ps. “Papa” - były student z AWF-u, niezbyt wysoki, szczupły blondyn
- Adela Lądowa - ciotka Czermienia, uczciwa kobieta, co czasem handluje wódka
- Maria Pawlak - dawna flama Czermienia, drobna dziewczyna, matka dorodnego malca
- Anka Sakowska - ruda zdzira, nie ma jeszcze siedemnastu lat, a tłumy chłopów przepuszcza przez łóżko
- Franek Cichosz - rżnie się u niego w pokera, 50-latek o pokaźnej tuszy
- Paponiowa - matka Mirka, niezbyt wysoka, drobna blondynka, dobrze już po pięćdziesiątce
- Zdanowski - barczysty, niespełna trzydziestoletni, choć mocno już łysiejący
- Elka Bocianówna - z Dziekanowa, przyjaciółka Paponia
- Bocian senior - wysoki, nieco już łysiejący mężczyzna w wytartych spodniach i kraciastej koszuli, badylarz
- Monika Zatorska - dziewczyna Paponia, wysoka, postawna blondynka o regularnych, choć dość pospolitych rysach twarzy
- Jacek Rupućko - ofiara wypadku samochodowego
Nocny dyżur w sierpniową noc. Okradziono sklep z materiałami na Krasińskiego (bo prywaciarze wszystko łykną), przy Niegolewskiego obok skwerku jordanowskiego biją się chuligani, co zgłaszają zatroskani spacerowicze z psami. Ekipa radiowozu na miejscu, tuż przy melinie niejakiego Królewicza, znajduje zwłoki jednego z uczestników baletów. Rozpoczyna się mozolne poszukiwanie wszystkich uczestników wesołej zabawy. Rozwiązanie jest przewidywalne - Jnyravxn mnzbeqbjnł fcnprebjvpm m cfrz, bojvavnwąp tb b śzvreć flan j jlcnqxh. Sprawy włamania do sklepu z materiałami nikt nie wyjaśnia.
Się pije: herbatę “darjeeling".
Się pali: extra mocne.
Się zarabia: niezłą forsę na końcówkach do długopisów.
Inne z tego cyklu, inne tego autora.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 23, 2021
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, panowie, prl, 2021 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 137
Spis osób:
- kapitan Andrzej Zawadzki - inspektor KGMO, jest przerażony mimo pozornego spokoju
- kapitan Kalicki - przyjaciel Zawadzkiego
- Krystyna - sekretarka majora, szefa Zawadzkiego
- major Adamiec - siwowłosy, obcesowy, ale jednak wspiera podwładnych
- Antoni Sperkowicz - roznosiciel mleka, denat, trochę pił, ale opinię miał dobrą
- major Krzysztof Nałęcz - śmierdzi mu piwem z ust[1]
- pułkownik Jak-mu-tam - płaski, matowy głos, nie grozi, ale dobrze radzi
- inspektor Ilczuk - niepozorny, acz arogancki cywil w szarym garniturze
- Jerzy Deczel - bibliotekarz, człowiek z dziurą w życiorysie[2]
- stażysta Kamiński - sierżant z wydziału gospodarczego, człowiek dyskretny
- kierowniczka poradni zdrowia psychicznego - zażywna dama w średnim wieku, niestety sama nie wygląda jak uosobienie zdrowia psychicznego
- panienka z rejestracji - niezbyt rozgarnięta, ale o wyglądzie, który mógł zrujnować podświadomość starego Freuda
- Miller - lekarz psychiatrii, jedna z ofiar szaleńca
- Więckowski - kolega Millera, zastąpił go w poradni
- Majewski, ps. Bekalosz - złodziejaszek i awanturnik, później cinkciarz
- kapral Malicki - kierowca służbowego audi, patrzy na kapitana Zawadzkiego w niemym podziwie
Kapitan Zawadzki boi się kolejnej sprawy. Kiedy ją dostaje, wcale mu się stan psychiczny nie poprawia - masowe zatrucie w wieżowcu na Gocławiu, prowadzące do śmierci 56 osób oraz zabójstwo roznosiciela mleka, prawie go załamuje. Wkurza go lekarz, popisujący się wiedzą fachową (a serio, zwyczajnie tłumaczący, co to sztuczna nerka i jaki jest plan leczenia), do mdłości doprowadzają chorzy na korytarzach. A jak do śledztwa dołącza wulgarny major Nałęcz[1], klepiący go silną łapą po ramieniu i szukajacy podejrzanych metodą na krewnego zagranicą, jest jeszcze gorzej. Jego szef nie przyjmuje rezygnacji ze śledztwa, wprost sugerując, żeby mu nie zawracał dupy. Udaje mu się wprawdzie obalić teorię, że to zamach terrorystyczny w wykonaniu sił imperialistycznych, ale - z kilkudziesięcioma zamordowanymi - szukanie motywu jest nierealne. 78 dzień dochodzenia (prawie 3 miesiące później), tony papieru, wywiady, aresztowane kilkanaście osób (i wypuszczone), wykluczeni są szpiedzy, dywersanci i terroryści oraz pacjenci szpitala psychiatrycznego; na naradzie zespół dostaje ultimatum - albo wygenerują podejrzanego, albo po 90 dniach dochodzenie zostanie zamknięte, bo zasoby i koszty(!). Pojawia się anonim, sugerujący przyjrzenie się niejakiemu Deczelowi, który ewidentnie typowany jest na kozła ofiarnego. Zawadzki odwiedza dyskretnie mieszkanie Deczela, potem miejscowość, w której odbywał służbę z dramatycznym finałem, wreszcie zastawia pułapkę.
To mocny psychologicznie kryminał; Zawadzki w depresji, ledwo radzący sobie z narastającym wewnętrznym niepokojem, nie ulega naciskom[3] i chce do końca pozostać wierny prawdzie. Mimo sugestii zwierzchników i pokrewnych organów (nienazwanych, ale oczywiście wiadomo, że chodzi o SB), żeby zająć się byłym milicjantem, co mogłby być łatwym rozwiązaniem ze względu na sprokurowane przez prawdziwego mordercę dowody, decyduje się rzucić swoją karierę na szalę i - oszukując kolegów - spektakularnie zakończyć śledztwo. Przemycona też jest oględnie sprawa z przeszłości, kiedy trzech milicjantów tak intensywnie przesłuchiwało podejrzanego, że ten zmarł, a jego ojciec popełnił samobójstwo. Cóż, zdarzało się.
Się pije: koniak (na atak paniki), jarzębiak (na zachętę u majora), kawę (ze specjalnego przydziału), radziecki winiak, herbatę w szklankach z koszyczkiem.
Się pali: nawet i pół paczki na raz, carmeny (śmierdzą!), czasem się nie pali, bo w tytoniu się zawieruszyły drewniane drzazgi i się nie da palić.
Się truje: amanityną.
Się je: posiłek regeneracyjny podczas pracy na miejscu zbrodni.
Bawiąc-uczyć: klasyfikacja trucizn oraz sposoby prowadzenia śledztwa.
[1] Wygląda na to, że współpracownik z nadania jest z SB: “Przyjechało aż sześć osób. Dwie z nich inspektor znał tylko z telewizji, starszego jegomościa w generalskim mundurze miał okazję widzieć przez krótką chwilę na jakiejś naradzie w resorcie. O pozostałych dwóch panach w ciemnych garniturach nie mógł powiedzieć zupełnie nic. Podobnie było w przypadku szóstej osoby - młodego, atletycznie zbudowanego człowieka ubranego w skórzaną kurtkę i kraciaste spodnie”.
[2] Jak się okazuje, kilkanaście lat pracował w milicji, ale odszedł z powodu problemów psychicznych.
[3]
- (...) Wyniki odbierze pan osobiście i przekaże mnie. Tylko i wyłącznie mnie osobiscie. Czy to jasne?
- No… niezbyt jasne… - inspektor uśmiechnął się ironicznie.
- Ale czuje się pan dobrze? Wzrok, słuch - wszystko w normie?
- Sądziłem jednak…
- Gówno mnie to obchodzi. Nie interesują mnie wasze opinie i sądy. Macie wykonać polecenie, jasne?
Inne z tego cyklu, inne tego autora.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 22, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj