Więcej o
opowiadania
Naprawdę, oprawianie tego opowiadanka w książkę to zbrodnia na portfelu czytelnika. Nie dość, że opowiadanie oparte jest na pretekstowości - Wallander szuka mordercy sprzed 50-70 lat - to w cenie pełnoprawnej książki czytelnik dostaje kwity z pralni i to dość podłego gatunku. Z przyjemnością przeczytałam streszczenia książek, listę głównych postaci i głównych miejsc występujących w powieściach Mankella, ale ponad połowa książki to indeks alfabetyczny osób oraz lista nazw ulic i miejscowości. Bardzo cenię książkę elektroniczną, bo jest spora szansa, że do opowiadania wrócę, a książka papierowa zdecydowanie nie miałaby szans zajmować miejsca na półce.
Inne książki tego autora tutaj.
#112
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 26, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, opowiadania, panowie
- Komentarzy: 3
Nie bardzo umiem napisać, czemu "Obsoletki" mi się dobrze czytało. Mimo tematyki (śmierć, poronienie, strata), mimo chaotycznej historii, rozsianej po opowiadaniach (pcha mi się fraza "notkach", bo "Obsoletki" przypominają narracją dygresyjnego bloga), mimo tego, że autorka nie daje odpowiedzi, jak sobie radzić po stracie. W zasadzie wszystko wyjaśnia wywiad z autorką w Wysokich Obcasach. Spodziewałam się lektury bardziej drastycznej, mniej literackiej i oswajającej.
Inne tej autorki:
#42
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 20, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, opowiadania, panie
- Skomentuj
W zasadzie "Biała bluzka" to zbiór opowiadań, bo poza tytułowym jest w nim kilka dłuższych i krótszych. Niestety, e-book z wydawnictwa Prószyński i S-ka jest tragiczny edycyjnie - opowiadania są wrzucone w plik jednym ciągiem, czasem biała strona zdarza się w środku akapitu, a o tym, że zaczęło się kolejne opowiadanie, należy się domyślić ze zmiany bohaterów. Słabe. Skoro w e-booku nie można zachwycać materialną strona książki, to jednak bardzo wymagam, żeby była prawidłowo przygotowania od strony edytorskiej.
Biała bluzka (a potem ciąg dalszy - Ćma) to zderzenie dwóch światów, alkoholowo-marzycielskiego Elżbiety i prozaicznego, realnego Krystyny. Siostry(?) zostawiają sobie liściki w kuchni. Elżbieta pisze o alkoholu, mężczyznach, przygodach, niezrozumieniu procedur dorosłego świata. Krystyna nalega na załatwienie dowodu osobistego, zaświadczenia z zakładu pracy, pożyczce pieniędzy, zrobieniu zakupów. W tle stan wojenny, uwielbiany przez Elżbietę Andrzej, który od niej bardziej interesuje się ulotkami i nakierowywaniem historii na właściwy kurs; Elżbieta buduje sobie ze słów marzenia o byciu razem. I tak naprawdę nie jest ważne, czy Krystyna istnieje naprawdę, czy nie - uwielbiam tę historię za język. Za neologizmy, skojarzenia, zabawę we frazę, słowotok - wyliczankę. Za ukryte gdzieś w tle kawałki biografii Osieckiej, przemycone w opisach pijaństw, wizji i przyjaźni z dziwnymi ludźmi i za zderzenie spojrzenia na świat osoby niezwykłej, choć zapewne ciężkiej do codziennego życia obok, z prozą - zatrudnieniem, sklepami, prasowaniem i dotrzymywaniem słowa.
Zabiłam ptaka w locie to częściowo biograficzna podróż w głąb głowy autorki, w jej niby szczęśliwe - bo powojenne, zapełnione tenisem i nauką języków - dzieciństwo, w świat aspiracji jej ojca, który usiłował na gruzach powojennej Warszawy zbudować córce niepolityczny, gładki i pozwalający na rozwój potencjału świat. Czy się udało - niespecjalnie. Monika Arden budzi się po pijackiej imprezie i zabija ptaka. Przypadkiem. Ucieka potem pożyczonym samochodem przez pół Polski, usiłując wyplątać się ze wspomnień i dojść, w jaki sposób wylądowała w takim miejscu w życiu. Analizuje swój związek z Robertem i przejeżdża przez miejsca, które się jej z nim kojarzą, w nadziei, że zrozumie, czemu im nie wyszło. Jest z jednej strony prozaicznie - Polska lat 80., stary, schorowany ojciec, małe hotele i przydrożne restauracje, z drugiej - kafkowski proces i zagłębianie się w obłęd.
Salon gier - Lorentyna, 17-latka zakochuje się w dorosłym, żonatym mężczyźnie podczas pierwszych samodzielnych wakacji nad Bałtykiem. Nie wiem, czy to była Osieckiej próba opisania siebie jako matki Lorentyny (zimnej, zdystansowanej, wiecznie zaangażowanej poza domem, z epizodem w Paryżu), czy raczej rozrachunek z naiwną nastolatką, która z deficytami, wplątana w wieloosobowy związek, z góry liczy się z przegraną w życiu.
Oprócz tego kilka innych - krótszych - opowiadań, ale nie zapadających w pamięć.
Inne tej autorki: tu.
#39
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 13, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, opowiadania, panie
- Komentarzy: 4
Przyznam, że sięgnęłam po przeczytaniu recenzji u Zakurzonej [2019 - link nieaktualny], ale też, żeby zobaczyć, za co Nobel. Wprawdzie odpowiedź nie jest jakaś oczywista, ale zrzucam to po części na formę (opowiadania), a po części na niespecjalne zainteresowanie biografiami. Historie opowiadają o kobietach, o związkach, w których są, o ludziach, którzy je wspominają. To nie są historie szczęśliwe, raczej pełne niepokoju, poczucia straty i chęci wyskoczenia z układu, w którym są - historie o zdradzie, ucieczce, zmianie. I odwadze, czasem brawurze (niekoniecznie przemyślanej), żeby to zrobić. Każde opowiadanie to reminiscencja; to ten moment oświecenia, kiedy po latach dowiadujesz się (albo zastanawiasz się), co spotkało kogoś, kogo znałaś kiedyś. Jak się potoczyła jej/jego historia, czemu wtedy zachował/a się tak, a nie inaczej. Ja jestem ciekawa, nie wiem, jak Wy.
Nie że nie podobało mi się, ale nie jest to typ pisania, do którego będę wracać. Ponownie zareklamuję kindle'a - kindle jest miły i książka nie zajmuje miejsca na półce.
Inne tej autorki:
#89
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 3, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
beletrystyka, opowiadania, panie, 2013
- Skomentuj
Przykro mi, nie lubię zbiorów opowiadań. W środku w zasadzie jest większość opowiadań już publikowanych (wzruszające #ifdefDEBUG + 'world/enough' + 'time', zabawne o hollywoodzkich kurczakach, kilka znanych ze Świata Dysku) oraz spora porcja tekstów publikowanych w różnych miejscach, niestety o różnej jakości. Niestety niewiele, żeby do tego wracać.
Lektura tej książki jest dość przełomowa dla mnie, albowiem to pierwsza książka przeczytana z Kindle'a. Polubiliśmy się, chociaż teraz mam dwa razy więcej dylematów, jak kupować (co jednak w papierze, a nie w bitach, jak znaleźć tanio i co chcę jako następną lekturę).
Inne tego autora tu.
#86
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 26, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, felietony, opowiadania, panowie, sf-f
- Komentarzy: 4
Dałam szansę opowiadaniom. Tytułowego opowiadania w "Śmierci na Nilu" przy kolejnej lekturze nie zrozumiałam (mam uzasadnione wrażenie, że część z tych opowiadań była w F i NF), "Nawet królowa" zirytowała mnie swoją łopatologicznością i w zasadzie brakiem logiki (skoro i tak trzeba wrócić do cyklu menstruacyjnego w celu rozmnażania, to o co to wielkie halo z przystępowaniem do Cyklistek?). Kilka tekstów jest uroczych - "Jak te, które pamiętamy" o śniegu, który jednocześnie spadł wszędzie na ziemi, żeby były białe święta (i nie mówimy tu o Wielkanocy, tak?). "Pogrom komiczny" o tym, że niespecjalnie się łatwo porozumieć z kimś, kto nie mówi naszym językiem, a do tego nie chwyta dwuznaczności językowych oraz "Krótka przerwa" o podróżach w czasie, dodatkowo skrzyżowanych z ciężkim życiem matki, zajmującej się domem, dziećmi własnymi i wszystkich tych, którzy nie mają na to czasu (bo np. uczestniczą w trzydniowym szkoleniu, jak spędzać więcej czasu z dzieckiem) oraz próbującej pracować naukowo. Po lekturze dwóch apokaliptycznych niestety stwierdzam, że chyba już wyrosłam z tego nurtu i bardziej bawi mnie lekko ironiczna zabawa z korporacyjnością proceduralną w dowolnym sztafażu.
Połowa opowiadań w "Niebieskim księżycu" pokrywają się z "Zaćmieniem", na szczęście jest kilka ze świata bombardowań Londynu i podróżników w czasie, którzy pomagają ratować świat, którego już nie ma. Szczególnie lubię te historie, mimo że tutaj nie może być żadnego zaskoczenia - Londyn pozostanie na zawsze zbombardowany, a ludzi, którzy wtedy zginęli, już nie ma. Zostaje jednak ta część człowieczeństwa, która nawet w takich miejscach próbuje znaleźć sens swojego działania.
I wprawdzie na początku zdecydowałam, że "W Rialto" jest świetne, bo opowiada o świecie konferencji, w której żaden wykład nie jest tam, gdzie powinien być, a pokoje są albo zajęte, albo brakuje rezerwacji, ale doczytałam do końca i "Duch prawdy" - hollywoodzka historia spirytyzmu w pigułce - jest chyba najlepszym opowiadaniem w tym tomie. Naczelny sceptyk Hollywood, prowadzący krucjatę przeciwko naciągaczom w stylu New Age, wraz ze swoją śliczną i inteligentną współpracownicą, eks-aktorką, odkrywa, że świat duchów rzeczywiście istnieje, kiedy przez jedno z oszukańczych medium zaczyna przemawiać pyskaty dziennikarz z lat 50., który zawsze z szarlatanami walczył. I pada pytanie - czy jeśli się przyzna, że to rzeczywiście był kontakt z tamtym światem, nie oznacza to, że wszystko, co negują sceptycy, jest jednak prawdą?
Inne tej autorki tu.
#21-#22
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 3, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, opowiadania, panie, sf-f
- Skomentuj