Więcej o
mwa
Oficer operacyjny brytyjskiego wywiadu z Hongkongu, Tarr, zakochuje się w radzieckiej dysydentce i namawia ją do przejścia na stronę Zachodu. Niestety, nie otrzymuje odpowiedzi od Londynu, więc dziewczyna zostaje przemocą zabrana do ZSRR (i prawdopodobnie zabita jako zdrajczyni), ale pozostaje po niej dziennik. Z zapisków wynika, że jeden z wysoko postawionych urzędników wywiadu jest podwójnym agentem, szpiegującym na rzecz Sowietów. Po śmierci Controla, poprzedniego szefa, klimat na wewnętrzne śledztwo jest niespecjalnie sprzyjający, bo nie ma gwarancji, czy nowy szef - karierowicz - sam nie jest wspomnianym szpiegiem. Przeniesiony przymusowo na emeryturę George Smiley, niepozorny, starszy mężczyzna, prywatnie zdruzgotany po odejściu żony (którą podejrzewał o romans z jednym z kolegów z wywiadu), zostaje poproszony o przeprowadzenie dyskretnego śledztwa. Sprawa dla niego jest podwójnie osobista - to on próbował zwerbować kiedyś Karlę, mitycznego szefa radzieckiego wywiadu, nieskutecznie, więc próbuje naprawić poprzednią porażkę, a poza tym ma poczucie, że wykrywając szpiega, odzyska żonę. Ze względu na brak oficjalnego trybu, śledztwo odbywa się bez podsłuchów czy przesłuchań, Smiley polega na zdolnościach analitycznych, lekturze nielegalnie uzyskanych dokumentów i rozmowach ze współpracownikami. Po kilku miesiącach żmudnej pracy podejrzane są cztery osoby, którym nadane są pseudonimy: Druciarz, Krawiec, Żołnierz i Biedak (a sam Smiley jest Żebrakiem). W jednym z niepozornych domów należących do wywiadu, dochodzi do konfrontacji.
Niestety, książka jest zwyczajnie nudna. Postaci, pojawiające się na jej kartach, nie mają w zasadzie żadnych cech dystynktywnych, dodatkowo większość akcji dzieje się w przeszłości i pojawia się w czyjejś narracji, więc absolutnie nie da się ani nikogo polubić, ani znielubić, przez co rozwiązanie jest również rozczarowujące (wszystko jedno, kto jest szpiegiem, zakończcie to wreszcie). Zaskakujące, że z tak słabego materiału dało się zrobić dwie - podobno dobre - ekranizacje. Podobnie - jakim cudem książka trafiła na obie listy 100 najlepszych powieści kryminalnych wszech czasów.
Inne tego autora.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 17, 2018
Link permanentny -
Tagi:
2018, cwa, mwa, panowie, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 2
Klasyka kryminału, wiadomo, ale tym razem zdecydowałam się podejść do lektury z lekkim (wszak to jednak Holmes!) hejtem. Uwaga - ze względu na wiekowość literatury, będą spoilery.
Ofiarą "Zabójstwa przy moście" była podstarzała Brazylijka, wzgardzona żona bogacza, który poznał młodą, piękną guwernantkę, a żona przeszkadzała mu w skonsumowaniu romansu. Holmesowi oczywiście wystarczy rzut oka na piękną pannę, aresztowaną na podstawie poszlak, żeby autorytatywnie stwierdzić, że ta anielska istota jest niewinna. Podczas wyjaśnienia sprawy rewolwer Watsona wpada do wody, a współcześnie wystarczyłoby sprawdzić, czy ze znalezionej broni rzeczywiście strzelano.
Tytułowa "Samotna cyklistka" przychodzi do Holmesa i, ponieważ jest zjawiskowo śliczna, detektyw przyjmuje sprawę. Koło panny dzieją się rzeczy dziwne - pojawiają się dawni znajomi jej wuja, który lata temu wyemigrował, jeden ją zatrudnia i chce się żenić, drugi (wyjątkowy oblech) zabiera się do rzeczy z łapami, a do tego śledzi ją tajemniczy człowiek na rowerze. Zapowiada się dramatycznie, a tymczasem chodzi o kasę i nikt nie umiera.
"Umierający detektyw" to historia dość ładnie pokazująca ślepe przywiązanie Watsona, który wezwany do umierającego Sherlocka, daje się obrażać, zostaje skrzyczany, ale posłusznie wykonuje polecenia. Dzięki temu Holmes aresztuje mordercę, a od Watsona przydatniejsza jest belladonna i gliceryna.
"Pięć pestek pomarańczy" to znak, że adresat listu z taką zawartością niebawem zginie marnie. Holmesowi trochę zajmuje, żeby połączyć wpisane na kopertach litery KKK z przyjazdem pierwszego denata z południa Stanów Zjednoczonych tuż po Wojnie Secesyjnej. Już po zamordowaniu trzech osób wykrywa zbrodniarza za pomocą analizy rejestrów portowych. W dobie internetu mógłby to ogarnąć w kilka godzin.
"Ostatnia zagadka" to kolejna historia, w której Watson jest potraktowany per noga i zostaje w przekonaniu, że Sherlock spadł w dół wodospadu wraz ze swoim arcywrogiem, Moriartym. Spoiler alert: nie spadł, a Watson daje się nabrać na najstarszy numer świata - w dramatycznej sytuacji daje się odwołać do "umierającej Angielki, która przed śmiercią chce zobaczyć rodaka". Geniuszu Sherlocka ma dowodzić wejście frontem do domu Watsona i wyjście tyłem przez parkan, dla zmylenia obserwujących.
"Przygoda w pustym domu" miała być samodzielnym śledztwem osieroconego Watsona, ale - niespodzianka - pojawia się Holmes, udatnie przebrany za staruszka, zaskoczenie. Sprawa wyjaśnia się mimochodem, bo morderca zasadza się też na detektywa. Głównymi bohaterami są: pani Hudson i woskowe popiersie odziane w szlafrok.
"Błękitny karbunkuł" zostaje znaleziony w żołądku świątecznej gęsi i to chyba jedyna sprawa, kiedy widać sprawną detektywistyczną robotę. Sherlock lokalizuje człowieka niosącego zgubioną potem gęś (chociaż określanie, że ktoś pracuje umysłowo po wielkości głowy, jest dość naiwne), odkrywa, skąd wziął gęś oraz - finalnie - znajduje przestępcę, który klejnot skradł i nakarmił nim ptaka. W serialu byłby to odcinek Christmas special.
W "Żółtej twarzy" do Sherlocka zgłasza się stroskany małżonek, którego do tej pory idealna żona zaczęła mieć tajemnice. Podejrzewa nie wiadomo co, a okazuje się, że chodzi o dość specyficzne dziecko z poprzedniego związku. Sherlock nie robi nic, tylko jedzie z klientem na konfrontację. Wyjątkowo pojawia się happy end i nie ma zbrodni.
"Dziedzice z Reigate" są w konflikcie o ziemię z sąsiadem i obydwie rodziny nawiedza plaga przestępstw. Najpierw u jednym pojawia się włamywacz i kradnie dziwny zestaw rzeczy, potem u drugich ktoś włamuje się, że odstrasza go stangret, niestety zostaje zabity w trakcie. Sherlock spędza akurat czas u znajomego Watsona w okolicy, zagląda więc z ciekawości, niestety jest słaby i niechcący przewraca stolik w Reigate. Ha, wcale nie niechcący, tylko jako dywersję, bo szuka dowodu w kieszeni szlafroka zbrodniarza.
Inne tego autora:
#4/#2
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 20, 2018
Link permanentny -
Tagi:
cwa, mwa, 2018, kryminal, panowie -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Komentarzy: 2
Latimer, brytyjski naukowiec i pisarz kryminałów, spotyka na przyjęciu w Stambule pułkownika lokalnej policji. Od słowa do słowa, pułkownik pokazuje mu właśnie znalezione zwłoki notorycznego zbrodniarza pochodzenia greckiego, Dimitriosa, i opowiada pokrótce jego historię. Latimer, węsząc temat na nową powieść, rusza po Europie śladami przestępstw denata, próbując prześledzić jego życie i odkryć to, czego turecka policja nie wiedziała. Trafia wreszcie na demonicznego pana Petersa, który mami go pół-informacjami, wysyła do polskiego (!) dobrze poinformowanego szpiega, a na koniec zachęca do uczestnictwa w przestępstwie.
Niestety, boleśnie czuć, że powieść jest ramotką (1939). Autor krąży po ówczesnej Europie (Rumunia, Szwajcaria, Grecja, Francja) grzebiąc w archiwach i odpytując ludzi o sprawy sprzed kilkunastu lat. Wszędzie chętnie mu udzielają informacji, wystarczy, że poprosi (no chyba że w grę wchodzi kontakt z francuską policją, która mu grozi aresztowaniem za niemanie paszportu przy sobie). Finał jest zupełnie oczywisty, domyślałam się od 1/3 książki - Qvzvgevbf żlwr, glyxb cbqemhpvł mnovgrzh rxf-jfcółcenpbjavxbjv fjbwr qbxhzragl.
#55/#11
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 31, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2017, cwa, mwa, panowie, kryminal
- Skomentuj
Znęcona faktem, że "Zbrodnia i kara" to w zasadzie kryminał, spędziłam prawie miesiąc, słuchając w samochodzie w drodze do i z pracy audiobooka[1]. I wierzcie mi, jest to chyba jedyny sensowny sposób, żeby przez to przejść (jeśli już ktoś musi), bo zdecydowanie nie ma szans, żeby tę książkę przeczytać. To jest tak zła książka, że nie wiem, a wiem sporo, bo czytałam dużo złych książek. Abstrahując od samej linii fabularnej, która nie trzyma się kupy[2], zachowanie bohaterów sprawia, że co scena przewracałam oczami nad ich indolencją. Ale to jest jeszcze do wytrzymania; najgorsze jest rozdęcie całości do rozmiaru epopei za pomocą detalicznego opisywania snów bohaterów (dla miłośników gore szczególnie polecam malignę Raskolnikowa, któremu śni się scena zabijania konia przez pijanych wozaków) oraz przy każdej okazji wprowadzania kilkudziesięciostronicowych monologów i przemów, ponieważ nikt w tej książce nie rozmawia, tylko wygłasza perory (o polityce, ustroju, wczesnym komunizmie ze współdzieleniem kobiet, opiece społecznej, religii, policji i prowadzeniu śledztwa, pogrzebach, alkoholizmie, prostytucji, byciu kimś lepszym od innych i tak dalej).
Raskolnikow, młody i obiecujący student prawa, po wydaniu wszystkich pieniędzy wysyłanych przez zapobiegliwą, choć biedną, matkę i ciężko pracującą siostrę, wpada w depresję. Zamiast zarabiać korepetycjami i drobnymi pracami, rezygnuje ze studiów, zaczyna mieć za złe całemu światu, zaszywa się w nędznej izdebce (za której wynajem zadłuża się coraz bardziej) i planuje zabicie lichwiarki, ponieważ jest ona wrzodem na zdrowej tkance społeczeństwa, a za uzyskane walory chce rozpocząć godne życie, czując się prawie jak Napoleon. Nie zdradzę tajemnicy, jak potwierdzę, że zabija lichwiarkę, a przy okazji przygodnego świadka, jej siostrę, po czym - z rosnącą gorączką - zabiera z miejsca zbrodni kilka drobiazgów, które następnie ukrywa. Potem przez resztę książki miota się między chęcią pochwalenia się całemu światu, jaki to jest gieroj a tchórzliwym ukrywaniem śladów, żeby konsekwencje jego czynu go nie dopadły. Dodatkowo, jest chyba najbardziej antypatycznym i niegrzecznym bohaterem "pozytywnym", jakiego kojarzę - obraża i odrzuca wszystkich wokół, zaczynając od jedynego przyjaciela Razumichina, przez matkę i siostrę (które mimo jego zachowania są nim nieustająco zachwycone) aż do Soni, która jest w nim zakochana i wybacza mu wszystko, nawet zabicie dwóch osób bez poczucia winy.
Tl;dr - nie polecam.
[1] Audiobook też ma wady, w tym przypadku ma lektora, który robi czeskie błędy, czytając słowa - pojawia się wyfiołkowana zamiast wyfiokowana, wojtok zamiast wojłoku. Drobne rzeczy, ale irytują.
[2] Logika stojąca za postępowaniem Swidrygajłowa, a konkretnie jej brak. Gość przyjeżdża, zwierza się z szeroko zakrojonych planów, sypie walutą, wchodzi w posiadanie tajemnicy, która może służyć jako narzędzie szantażu, ma nastoletnią narzeczoną, dziwnie chętną starszemu panu[3], po czym - jak nie udaje mu się wziąć gwałtem kolejnej panny - strzela sobie w łeb.
[3] Wiadomo, człowiek po 40. jest starszym panem. Pulcheria Aleksandrowna, matka Raskolnikowa, trzymała się dobrze jak na swoje 43 lata i miała jeszcze ślady dawnej urody.
#48/#9
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 18, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
mwa, panowie, kryminal
- Komentarzy: 5
Do prowincjonalnego adwokata, Blaira, zajmującego się głównie testamentami i innymi drobnomiasteczkowymi prawniczymi sprawami, dzwoni mieszkająca na uboczu Marion Sharpe z prośbą o poradę. Porada jest nietypowa, ponieważ dama wraz matką, żyjące poza nawiasem społeczności, zostały oskarżone o porwanie, uwięzienie i ciężkie pobicie 15-latki, Betty Kane. Panie Sharpe, obie obdarzone dużą inteligencją i nie bojące się sarkazmu, wydają się być kompletnie niezdolne do takiego czynu, z drugiej strony opowieść porwanej jest na tyle wiarygodna i bogata w szczegóły, że przysłany przez Scotland Yard inspektor Grant nie ma podstaw do podważenia oskarżenia. Niestety, bez względu na wiarę w niewinność obu pań, wspomaganą przez modne wtedy studia frenologiczne i fizjonomiczne (błękitnoocy to urodzeni kłamcy), sytuacja się zaostrza; tym bardziej, że mieszkańcy miasteczka już osądzili - na murze posiadłości pojawił się napis "FASZYSTKI", a akty wandalizmu zaczynają być coraz częstsze. Blair z pomocą swojego siostrzeńca, współwłaściciela firmy adwokackiej oraz swojego przyjaciela z czasów studenckich, decyduje się na własne śledztwo, usiłując wykazać niewinność dam.
Jaka to jest pyszna książka - bogata galeria małomiasteczkowych postaci (niespecjalnie mądra, ale uczuciowa ciotka Lin, służąca Charlotte, doznająca religijnych nawiedzeń, ale przy tym należycie gotująca, pracownicy garażu, Stanley i Bill - weterani z dużym poczuciem sprawiedliwości, biskup-populista z córką-aktywistką), należycie zagmatwana intryga oraz brytyjska prowincja.
Inne tej autorki.
#45
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 1, 2017
Link permanentny -
Tagi:
cwa, mwa, panie, 2017, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
David mieszka w nijakim pensjonacie, bo zarobione w fabryce pieniądze oszczędza, żeby zapewnić matce godny dom opieki. Jest cudownym synem - co piątek wychodzi z pensjonatu i jedzie spędzać z nią weekend, nie bierze urlopów ani wakacji, rezygnuje z życia towarzyskiego i spotkań z dziewczętami. Jego przyjaciel Wes i zakochana w Davidzie Effie bardzo żałują tej jego ascezy i ich zaskoczenie, kiedy odkrywają, że Davida matka nie żyje od kilkunastu lat, a David weekendy spędza w pięknym, elegancko urządzonym domu, jest ogromne. David od ponad dwóch lat żył podwójnym życiem - w tygodniu skromny, żyjący za grosze inżynier-chemik, w weekendy stawał się Williamem Neumaisterem, właścicielem domu, mieszkającym z miłością swojego życia, Anabelle. Owszem, zdawał sobie sprawę, że Anabelle w jego rezydencji nie ma, bo wyszła za mąż za innego, nie była to jednak specjalnie problematyczna sytuacja, bo w końcu odpowie na jego listy, przyjedzie obejrzeć piękny dom i zrozumie, że musi zostawić męża i wrócić do niego. Kiedy zamiast tego oznajmia Davidowi, że właśnie urodziła dziecko, David podejmuje bardziej stanowczą akcję - odwiedza dom ukochanej i wyjaśnia jej, przy mężu, gdzie jest jej miejsce. Zdenerwowany mąż odszukuje Davida w jego skrywanym przed wszystkimi domu, wywiązuje się bójka, w wyniku której mąż ginie. Spokojny pan Neumaister odwozi go na posterunek, wyjaśnia, że nie zna człowieka i że w obronie własnej, ba, uspokaja nawet listownie zbolałą wdowę, po czym... sprzedaje dom i znika.
"Słodka choroba" to świetne studium psychozy. Z boku widać, jak bardzo absurdalne są rojenia Davida, jak w pewnym momencie jego gra staje się przezroczysta dla otoczenia, a mimo to w dalszym ciągu udaje mu się zgrabnymi kłamstwami wyjść z każdej sytuacji. Autorka jest bezlitosna, wszystko od początku jest jasne dla czytelnika, trudno nawet o odrobinę współczucia, raczej narasta poczucie irytacji, że tak długo zbrodniarz nie zostaje wykryty.
O bardzo podobną nutę fabularną oparta jest akcja "Utalentowanego pana Ripley" (filmu, książka podobno bardziej dwuznaczna moralnie). Tom Ripley, biedny nowojorczyk, przypadkiem trafia na ekskluzywne przyjęcie, gdzie omyłkowo jest wzięty za absolwenta Princeton przez bogatego armatora Greenleafa. Armator, biorąc go za kolegę syna, prosi - ze wsparciem 1000 dolarów - o podróż do Europy i odszukanie leniwego delikwenta we Włoszech i namówienie go na powrót do domu. Tom nie waha się, ale już w podróży zaczyna udawać Dickiego Greenleafa, dla którego pieniądze nie grają roli. Niby przypadkiem spotyka poszukiwanego złotego młodzieńca, wyznaje mu wszystko, budząc zachwyt wyrodnego syna; młodzi mężczyźni przypadają sobie do gustu, wielka przyjaźń, wspólne spędzanie czasu i nawet narzeczona Dickiego uważa go za cenny dodatek do ich nieco już sobą znudzonej pary. Tyle że sielanka trwa krótko - kapryśny Dickie znudził się nową zabawką, ma innych kolegów i kiełkujące erotyczne porozumienie między mężczyznami zostaje brutalnie stłamszone przez pogardę Greenleafa Juniora. Wściekły Ripley atakuje Dickiego na łódce i w szale go zabija, czego błyskawicznie żałuje; ukrywa zwłoki i robiąc dobrą minę do złej gry, rozpoczyna szereg działań mających nie dopuścić do wykrycia zbrodni. Korzysta z dokumentów (i pieniędzy) Dickiego, wynajmuje dwa pokoje, między którymi się przemieszcza i przesyła wiadomości, zrywa z narzeczoną zabitego, unikając kontaktu.
Nie wiem, czy to zasługa aktorów (doskonały Damon, niezły Law, śliczny Davenport), ale w przeciwieństwie do "Słodkiej choroby", mimo wszystkich łajdactw i podstępów Ripleya, trudno nie odczuwać współczucia; to nie wyrachowanie, a próba ułożenia życia mimo tego, że się na każdym kroku wali. Śmieszyło mnie tylko nieco, że Włochy (Rzym, San Remo, Wenecja) są tak małe, że wszyscy znajomi co chwila na siebie wpadają.
Inne tej autorki:
#44
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 25, 2017
Link permanentny -
Tagi:
2017, cwa, mwa, panie, kryminal, klub-srebrnego-klucza -
Kategorie:
Czytam, Oglądam
- Skomentuj