Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Sylwia Kubryńska - Kobieta dość doskonała

Taka sobie Kaśka, jak wiele z nas - z kompleksami umiejętnie podsycanymi przez otoczenie, autodestrukcyjna i dbająca o to, żeby wszystkim wokół nie sprawiac kłopotu, rodzicom, nauczycielom, chłopakom, mężowi - taka sobie Kaśka budzi się któregoś dnia i widzi całą listę błędów, które doprowadziły ją do tego miejsca w którym jest i jest w tym miejscu nieszczęśliwa. Jak nie bardzo umiałam się odnieść do Najgorszego człowieka, tak tutaj, oględnie unikając wskazania, widzę swoją życiową "ścieżkę kariery" w co drugim akapicie. Wyskakują mi w głowie te wszystkie sytuacje, kiedy "dla świetego spokoju", "bo tak trzeba", "kobiety powinny", "przecież mnie przejrzą". Na szczęście też w odpowiednim miejscu w życiu (szkoda, że dopiero po ponad 30 latach) na trwałe zaskoczyła mi ta zapadka, która pozwala mi się czuć dość dobrą. Warto sobie przeczytać, może parę zdań podkreślić, kilka spraw przemyśleć. Dobrym streszczeniem tego, co zebrała z wielu, chociaż pewnie i z autobiograficznych, historii Kubryńska, są Prymuski patriarchatu, napisane przez Katachrezę. Polecam, Zuzanka/blogerka/kobieta.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 4, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, beletrystyka, panie - Skomentuj


Tove Jansson - Wiadomość

Wspominałam, że nie czuję opowiadań i każdy tom to dla mnie rozczarowanie? Otóż tutaj zupełnie nie. Nie wiem, jak to Jansson robi, ale każde, nawet kilkustronicowe opowiadanie, jest całością. Zwykle melancholijną, opowiedzianą z perspektywy nieco poza bohaterami historią o rzeczach zwykłych. Emerytowana pisarka, sama na wysepce, usiłuje tak nawiązać kontakt z wiewiórką, żeby jej nie oswoić. Malarka po latach wraca do swojej pracowni, w której mieszka jej dawna znajoma, żyjąca w przerażający sposób w dalszym ciągu jej życiem. Kilkunastolatka opływa szkier kajakiem. Tove pisze listy do swojej przyjaciółki Evy (pochodzenia żydowskiego), która w obawie przed hitlerowcami wyemigrowała do Ameryki. Matka z córką spędzają lato na Lazurowym Wybrzeżu w willi zajmowanej przez ekscentrycznego Anglika, którego nie ma. Każde jest o czymś innym, ale jakoś się ze sobą łączą.

Inne tej autorki tutaj.

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 16, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, beletrystyka, panie, opowiadania - Komentarzy: 1


Weronika Murek - Uprawa roślin południowych metodą Miczurina

Dwie dyskwalifikujące cechy - opowiadania oraz realizm magiczny. Przemęczyłam, znęcona zachętami, że nowatorskie, świetna proza, język. Owszem, język jest bogaty, świetnie opisane dźwięki, sceny, dialogi boleśnie realne, ale całość zdecydowanie nie dla mnie. Dziewczyna, która zmarła, ale dowiaduje się o tym ostatnia , Matka Boska dziergająca skarpetki dla Jezusa przed telewizorem, pogrzeb generała Sikorskiego na straganach i inne, które już zapomniałam, bo mam tak z opowiadaniami, że zapominam.

#11

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 4, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, beletrystyka, panie - Komentarzy: 3


Małgorzata Halber - Najgorszy człowiek na świecie

Zostając w temacie uzależnień, alkoholizm naprawdę niewiele różni się od zakupoholizmu. I tu, i tu chodzi o szybką gratyfikację, której w pewnym momencie zaczyna coraz częściej brakować, a dodatkowo wcale nie jest społecznie niemile widziana. Co, ze mną się nie napijesz? To tylko jedno piwo? Jak to tak, tańczyć i nie pić drinków? Przecież wszyscy czasem piją, a jeden joint nikomu nie zaszkodził. Nie podejmuję się oceniać, ile w "Najgorszym człowieku..." jest autobiografii, ile rzetelnego dziennikarskiego researchu, ale to bardzo mocna, smutna i - patrząc na pointę - dość beznadziejna książka o tym, że walka z uzależnieniem (jeśli się ją w ogóle podejmie) to cel na resztę życia.

Krystyna ma 30 lat, lekką i dobrze płatną pracę w telewizji, fajnego chłopaka i lubi poimprezować. Wypić, zapalić, czasem się przewróci i złamie nos, bywa, przygoda, będzie co opowiadać. Tyle że nie, bo kilkanaście lat budzenia się ze wstydem uświadamia jej, że niczym nie różni się od zasikanego żula, który pije swoje śniadanie w bramie. Rozgląda się i nie widzi drogi do trzeźwości oraz w zasadzie sama nie wie, po co jej ta trzeźwość, skoro fajnie się jest napić i wtedy nie boli w srodku. Kilku terapeutów, terapia zinstytucjonalizowana, spotkania ze współuzależnionymi, AA, 12 kroków, wreszcie MONAR - okazuje się, że nawet jak się chce, to nie jest to proste i samemu ciężko jest z nałogu wyjść. Nie ma ekskluzywnej kliniki Betty Ford dla celebrytów, droga dla wszystkich - kierowcy ciężarówki, gospodyni domowej i patologicznej matki, której dzieci lądują w systemie - jest taka sama. I niekoniecznie prowadzi do spokoju.

Biorę poprawkę, że to książka (auto)terapeutyczna, szczera, niełatwa, celowo nieprzyjemna. Nie traktuję jej jako powieści (nawet z morałem).

#9

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 31, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1


Evzen Bocek - Ostatnia arystokratka

Zacznę od tego, że miałam cierpliwie poczekać, aż wyjdzie kontynuacja (a ma wyjść w styczniu tego roku), bo niczego tak nie lubię, jak doczytać książkę do połowy, po czym czekać, co dalej. Ale jak wiadomo, silna wola robi ze mną, co zechce, więc nie poczekałam i nie żałuję.

Niespełna 20-letnia Mary Kostka dowiaduje się nagle, że jej rodzina to ostatni właściciele zamku gdzieś na czeskiej prowincji; nie wahają się długo, rzucają całe dotychczasowe życie (kota o dźwięcznym imieniu Caryca porzucić im się nie udało, mimo próby i utraty 300 dolarów) i z pomocą uczynnego czeskiego prawnika przejmują zamek. I pewnie sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby byli bogatymi Amerykanami, ale nie są. Zamek jest - nic niespodziewanego - mocno zaniedbany, pełen przeciągów i uszkodzeń, wymagający grubych nakładów na inwestycje oraz na pensje dla służby. Wspomaga ich adwokat, ale i tak nie da się utrzymać zamku bez udostępnienia go do zwiedzania. Nie pomaga to, że wszyscy mają amerykańskie przyzwyczajenia (zwłaszcza matka), niespecjalnie znają i chcą się uczyć czeskiego (również matka), popijają (matka i ojciec) oraz kolekcjonują fakty z historii rodu, które wyjaśniają, czemu nie odziedziczyli pieniędzy (ojciec).

Książka jest prześmieszna[1] i piszę to z pełnym przekonaniem, a nie że tak napisali na okładce - z gatunku takich, że cytuje się domownikom fragmenty, zarykując się ze śmiechu. Bardzo pomaga, że beznamiętną i nie zaangażowaną narratorką jest Maria (dawniej Mary), której dwie imienniczki nie dożyły 20. urodzin - jedna została pochowana żywcem w krypcie, druga eksplodowała podczas eksperymentu. Znając potencjalną przyszłość, Maria nie przejmuje się specjalnie tym, że wypchany kucyk w sypialni śmierdzi i toczy go robactwo, a w apartamencie Himmlera w łazience są kafelki ze swastykami czy że w zamku obok inna rodzina toczy otwartą wojnę o dziedzictwo.

[1] Kilka akapitów poświęconych jest nabijaniu się z edukacji waldorfskiej, temat bardzo na czasie, łezka mi spłynęła po licu.

Inne tego autora:

#6

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 26, 2016

Link permanentny - Tagi: beletrystyka, 2016, panowie - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 11