Więcej o
beletrystyka
Ifemelu i Obinze poznali się w liceum w Lagos, zakochali się w sobie i byli nierozłączni do momentu, kiedy Ifemelu wyjechała na stypendium do USA. Obinze - wprawdzie zafascynowany Ameryką bardziej niż Ifemelu - został, aby opiekować się matką i w oczekiwaniu na wizę, której jednak nie otrzymał. Po kilkunastu latach, podczas których Obinze po emigracyjnym epizodzie w Londynie wrócił do Nigerii, zostając - przypadkiem - znanym biznesmenem, mężem i ojcem, a Ifemelu - wpływową blogerką, piszącą o rasie, spotykają się w Lagos, oboje z bagażem doświadczeń. Tu wchodzi typowa dla komedii romantycznych fraza o tym, czy uda im się nadrobić stracone lata i odzyskać siebie. Ale tak naprawdę to nie jest tylko romans, ale głębokie studium emigracji i re-emigracji Nigeryjczyków. Historie obojga przypomina losy Polaków na zarobkowej emigracji - wykształconych, ze znajomością języka, z tzw. dobrych rodzin, którzy w obcym kraju zniżali się do najpodlejszych, najgorzej płatnych prac, często poniżani przez ludzi z o wiele niższym statusem społecznym, ponieważ w ich rodzimym kraju układ był na tyle źle i bez perspektyw, że nie byli w stanie egzystować. Mit USA jako Krainy Wolności (i w nieco mniejszym wymiarze - Londynu dla Obinze) okazał się boleśnie nieprzystający do rzeczywistości. Podobnie - w drugiej części książki - oboje zaskakująco szybko odzwyczajają się od nigeryjskich realiów, nawet po kilku latach poza krajem zaskakuje ich wszechstronna korupcja, rządy wojskowe, skrywana bieda czy licznie rozplenione prawie że szamańskie kościoły.
Na to nałożona jest druga warstwa, stanowiąca oś życia Ifemelu, która dopiero w Nowym Jorku odkryła, że jest czarna; bez względu na to, kim jest, jej dystynktywną cechą jest kolor skóry i faktura włosów. Pod tym kątem obserwowani są wszyscy, odstający od standardu - jasnoskórego rasy kaukaskiej: Azjaci, Afrykanie oraz (w nieco mniejszym stopniu) Latynosi. Notki na jej blogu poświęcone są całemu zakresowi problemów - od poszukiwania pracy, wymuszonego prostowania afro, żeby choć trochę upodobnić się do "białych", braku kosmetyków do skóry innej niż jasna ("Kiedy używasz bielizny i plastrów w kolorze „nude", z góry wiesz, że kolorystycznie nie będą pasować do twojej skóry?"), obserwowania w luksusowych sklepach pod kątem potencjalnej kradzieży czy wreszcie nieobecności w tzw. mainstreamie, zarówno kulturalnym czy politycznym.
Adichie porównywana jest z Zadie Smith i pod pewnym względem te podobieństwa widać - łatwość konstruowania spójnej, epickiej opowieści, z wieloma bohaterami i bogatym tłem społecznym. Sam sposób pisania jednak jest zupełnie inny, inaczej prowadzona narracja. Dodatkowo nie fabuła jest tu najistotniejsza, a właśnie tło.
Inne tej autorki:
#33
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 22, 2018
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2018, panie, beletrystyka
- Skomentuj
No nie zachwyca, chociaż się dobrze zapowiadało po lekturze notki na okładce. Felietono-opowiadania o wizytach i pracy polskiej studentki w Krainie Wolności. Podróż greyhoundem, upalny i brudny emigrancki Nowy Jork i "drajw" po pustyni, a na końcu pełna żalu spowiedź niani. Jak dla mnie za dużo blogowego "ja-ja-ja", za mało Ameryki. Niebezpiecznie przypomina mi "Delicje ciotki Dee" Teresy Hołówki, pełne narzekania, że Stany to small-talk, mikser do odpadów w kuchennym zlewie i brak Nocnych Polaków Rozmów. Złośliwostki na temat Polonii dają asumpt do zastanowienia się, czy aby nie warto byłoby nie zamykać się w getcie Polaków na obczyźnie (wiem, wiem, to trudne wejść od razu na głęboką wodę). Historię biednej niani, nie potrafiącej sprzeciwić się demonicznej amerykańskiej pani domu z nadczynnością higieny i kontroli, czytałam już w "Niani z Nowego Jorku", gdzie niania przynajmniej lubiła dziecko, którym się opiekowała. Zdaję sobie sprawę, że mam zupełnie inny punkt widzenia, bo za ocean poleciałam rekreacyjnie, z pewnym zapasem dolarów, pozwalającym na restauracje i spanie w hotelach, a nie do pracy i życia za minimum.
Formalnie do zarzucenia mam niechlujstwo. Zarówno autorce (konsekwentny brak wielkich liter w nazwach zespołów), jak i korekcie (liczne literówki). Irytuje.
#50
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 23, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
beletrystyka, panie, 2009, opowiadania
- Skomentuj
W przeciwieństwie do poprzedniej, ta książka mi się spodobała. Katherine na początku studiów poznaje charyzmatycznego profesora Goldmana i zostaje uwiedziona przez jego sporą rodzinę. Jacob i jego żona, Jane, mają sześcioro dzieci i zaprzyjaźnionego biseksualistę - Johna Milleta. Goldmanowie są uroczy, bałaganiarscy i ciepło-rodzinni, wciągają do swojego domu tęskniącą za życiem Kath. John z kolei zapewnia jej wejście w dorosłość seksualną i kieruje do pierwszego poważnego związku. Po kilku kolejnych nieco bardziej doświadczona Kath wraca na łono rodziny Goldmanów, żeby znaleźć to, czego jej w życiu brakowało.
I to w zasadzie zostałoby mi z tej książki, gdyby nie jeden akapit, który mną szarpnął i mnie zabolał. I w ciąży, i już po narodzinach Mai czytałam od SIDS, ale sposób w jaki w kilku zdaniach została opisana historia niemowlęcia, sprawił, że mi się zrobiło słabo. Powinny być na książkach ostrzeżenia. Żeby młode matki nie czytały masochistycznie w kółko o jednym ze swoich największych lęków:
Anmjnłnz wą Fvzbarggn, cb hxbpunarw Obggvpryyrtb. Xvrql zvnłn cvęć gltbqav, cemrfcnłn abp. Olłnz m avrw gnxn qhzan, tql bohqmvłnz fvę b fmófgrw bobynłn m anqzvneh zyrxn, vż cbfmłnz boflcnć wą cbpujnłnzv. Qmvrpxb avr żlłb.
Inne tego autora tutaj.
#49
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 19, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Dwie przyjaciółki, po 40-tce i po rozwodzie, zaczynają mieszkać razem, żeby łatwiej im było oswoić samotność, a przy okazji stworzyć pełniejszą rodzinę dla swoich dzieci. Jedna z pań - Eliszka, bezrobotna aktorka - nie ma już macicy i uważa, że przez to skończyło się jej życie. Druga - Sara, scenarzystka pisząca dialogi do podrzędnego serialu - macicę jeszcze ma, ale uważa, że mimo tego nie umie już kochać. Córka Sary, Waleria, dojrzewa i z dużą niechęcią stawia czoła dojrzewaniu, opisując je i sytuację rodzinną w pamiętniku. Do obu pań dołącza kolega z liceum, Jarda, który po części platonicznie, po części bynajmniej pozwala im dojrzeć do tego, żeby założyć seks-telefon.
Jest bardzo po czesku - zabawnie, ale ta wesołość jest podszyta dużą dozą melancholii i życiowego doświadczenia, które - i owszem - pozwala się uśmiechać w sytuacjach smutnych, bo co innego można zrobić.
Inne tej autorki:
#47
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 25, 2009
Link permanentny -
Tagi:
2009, beletrystyka, panie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Przejrzałam kilka recenzji, w których padały oceny typu "zabawna" i przyznam, że jednak książka mnie bardziej irytowała niż bawiła. Bardzo podobna treściowo do "Sprzysiężenia osłów" J. K. Toole'a, w której bohater uważał wszystkich wokół za głupców i był jedyną sensowną osobą na świecie. Tytułowy socjopata, Tomasz, wszechstronnie nie radzi sobie (w jego opinii - pada ofiarą niesamowitych zbiegów okoliczności) z jakąkolwiek aktywnością społeczną - rozmową o pracę z czarnoskórym rekruterem, podczas której rzuca rasistowskimi żartami, spotkaniami z licznymi kobietami, podczas których jakoś tak wychodzi, że jest homoseksualistą czy w sklepie, gdzie z potencjalnej pomyłki przy wydawaniu reszty robi się eskalacja połączona z rękoczynami i policją. Zdaję sobie sprawę z fikcji literackiej, ale na każdej stronie książki miałam wizję jednego znajomego, który pasuje do opisywanego wzorca (to nie do pana, kochaniutki). Absurdalnie, ostatnia historia - socjopata w Londynie - sprawiła, że poczułam do bohatera jakiekolwiek współczucie, a nie irytację połączoną z odrazą. Nie zmienia to faktu, że czyta się nieźle (a autor na zdjęciu na okładce wygląda jak inny mój znajomy, co mnie dodatkowo bawiło).
Inne tego autora:
#42
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 13, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2009, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Skusił mnie sentyment. Powieść w odcinkach czytałam w latach 80. w Świecie Młodych. Drzewiej tak bywało, że nawet w prenumeracie nie docierała część zapłaconej prasy (zwłaszcza częściej przesyłanej niż raz w miesiącu), a w kioskach jak kto nie miał "teczki", to czasem się już na gazetę nie załapywał.
Bardzo przyjemna książka, archetypiczny przekrój przez marzenia dzieciństwa (stary dom, lato w ogrodzie, wywiadówki, niesamowicie zgodne i kochające się rodzeństwo, babcia wróżąca co piątek z kart), acz podlana dydaktycznym smrodkiem. Chwalmy rodziny wielopokoleniowe (socjalistyczne państwo nie da zginąć, nawet jeśli dzieci jest pięcioro, dziadek emeryt i niepracująca babcia; wiem, S. mi zaraz powie, że to naprawdę jest ok z tą rodziną wielopokoleniową ;->), nawet doroczna ciąża domowego kundla jest witana radością (dziadek rozda szczeniaczki znajomym; dziadek lekarz - a nie rozpoznaje, że synowa po raz piąty w ciąży). Gość w dom, Bóg w dom - puka obca kobieta z walizą, bez pytania zamieszkuje w uroczym domku, gotuje, sprząta i pomaga zajmować się dziećmi. Albo jestem cyniczna, albo ciut dorosłam od 1985 r.
#5
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 28, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
beletrystyka, panie, 2006, mlodziezowe
- Skomentuj