Więcej o
2010
Lubię, jak Gibson splata historie. Trzy wątki, na początku idące w różnych kierunkach, w pewnym momencie zaczynają do siebie dążyć, żeby pod koniec się obowiązkowo a malowniczo zetknąć. Zawsze się bardzo spinam, czytając Gibsona, jakoś tak podświadomie. Chcę zanurzyć się w jego świecie i zwracam uwagę na każdy detal, na każde odstępstwo od naszej rzeczywistości, żeby się upewnić, że wszystko obejmuję w głowie. Tu było mi trochę łatwiej, może dlatego, że w książce poza sztuką umieszczania dzieł w rzeczywistości wirtualnej nie ma w ogóle cyberpunka. Jest Ameryka po 11 września, z konkurencyjnymi organizacjami, zrzeszającymi agentów, każda bardziej tajna od drugiej. Jest dziennikarka, dawniej wokalistka znanego zespołu rockowego. Jest rodzinna, kubańsko-chińska mafia, szmuglująca dane w wyrafinowany sposób. I przyznam, że jak się świetnie czytało, tak nie mam pojęcia, po co rzecz się działa. Hollis Henry, dziennikarka, której rockendrollowa przeszłość otwierała drzwi w artystycznym świecie, podczas pisania artykułu o sztuce wirtualnej orientuje się, że prawdziwym celem jest doprowadzenie bogatego właściciela nie istniejącego jeszcze czasopisma do przedmiotu jego pożądania. W ramach splatających się wątków dociera do obiektu, dowiaduje się, co jest w środku i pozostaje z tą wiedzą, patrząc, jak się kończy książka. Było ładnie i emocjonująco, ale gładki koniec w stylu napisów "A potem wyemigrowali na Jamajkę i żyli długo i szczęśliwie" zostawił mi spory niedosyt.
#31
Inne tego autora tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 15, 2010
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2010, panowie, sf-f
- Komentarzy: 6
Książka oparta na srodze słabym założeniu - Kinsey przyjmuje sprawę dostarczenia czeku na 25 tysięcy dolarów, otrzymuje płatność czekiem, ale NIE ZACZYNA pracy zanim nie sprawdzi, że czek ma pokrycie. Oczywiście nie ma, więc Kinsey zamiast sprawę olać (bo i owszem, nie dostała wynagrodzenia, ale i nic nie zrobiła), zaczyna drążyć. Nie rozumiem. Ona też niespecjalnie, więc szuka mężczyzny, który zlecił jej dostarczenie czeku, a potem - po znalezieniu jego zwłok - szuka na zlecenie córki mordercy ojca. Trochę kalifornijskich krajobrazów, w tle romansik, ale o ciągu dalszym romansu po polsku na razie nie przeczytam, bo kolejnego tomu ("E is for Evidence") nikt nie wydał.
Inne tej autorki tutaj.
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 8, 2010
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2010, kryminal, panie
- Skomentuj
Pierwszy kryminał Fossum, który mnie nie przeczołgał. I całkiem taki sobie. Dwutorowa akcja - komisarz Sejer wprowadza na przesłuchanie nieco obitą Ewę Magnus, nieco nieprzystosowaną malarkę i jednocześnie Ewa wraca myślami do spotkania ze swoją przyjaciółką z lat dziecinnych, które całkowicie zmieniło jej życie i zaprowadziło ją pod skrzydła Sejera. Malownicza narracja, ale całość dość przewidywalna. Głównie o sile przypadku.
Inne książki tej autorki tutaj.
#28
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 18, 2010
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2010, kryminal, panie
- Komentarzy: 2
Pan Wincenty jest aspirującym pisarzem, który wprawdzie jeszcze nie skończył żadnej powieści, ale ma cały opasły zeszyt szkiców. Pan Ludwik z kolei nie pisuje, ale namiętnie czytuje wszystko, co mu wpadnie w ręce, ze szczególnym uwzględnieniem pulpy i literatury niskich lotów oraz rubryki kryminalnej w prasie lokalnej. Panowie spotykają się co dzień w kawiarence, gdzie bujna pani Jadwinia serwuje im kawę i wypieki, czasem wtrącając się do prowadzonych przez panów dyskusji. Panowie głównie się irytują wzajemnie, ale z niezłym skutkiem rozwiązują na pierwszy rzut oka trudne sprawy kryminalne. A ten miły, młody sekretarz znanej pisarki ginie już w pierwszym epizodzie.
Książka składa się z króciutkich epizodzików (napisanych jako słuchowiska radiowe) z opcją samodzielnego rozwiązania zagadki. Czasem się da wydedukować, czasem nie. Jestem wielbicielką niespiesznej lektury przy kawiarnianym stoliku, powolnego sączenia kawy, podjadania czegoś dobrego przy tym i obserwowania znad stron gazety innych gości. I takie poczucie miałam podczas lektury. Miłe.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 9, 2010
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2010, kryminal, opowiadania, panie, panowie
- Komentarzy: 5
Rosyjska dusza jest jak spaniel, który, nawet jak mu wesoło, ma mordę rozpaczliwie smutną.
Każde powiedzenie o Rosji i Rosjanach (chociaż w dalszym ciągu raczej należałoby mówić "Sowietach", bo Związek Republik Radzieckich żyje i ma się świetnie) jest prawdziwe. I że śmieszno i straszno jednocześnie, że bieda i ogromne pieniądze, że życie udawało się zupełnym przypadkiem i podobnym przypadkiem można było z dnia na dzień spaść na samo dno, że to kraj jeszcze bardziej na niby niż Polska. Gdzie łapówka i przymknięte oko jest ważniejsze od miliona paragrafów, które z kolei dalej funkcjonują wedle metody "dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf".
Jackowi Hugo-Baderowi nie zazdroszczę warsztatu pisarskiego (chociaż jest świetny), nie zazdroszczę imponującej listy miejsc, w których był (bo, po prawdzie, to mnie tam nie ciągnie, poczekam, aż się Wschód ucywilizuje, choć może nie doczekam), ale zazdroszczę jednego - tej siły, która pozwala mu tam jeździć i wracać po nowe. Uporu, dzięki któremu może pisać o próbach jądrowych, wyniszczaniu Nieńców, katastrofie Konsomolca, zamkniętych miastach na Syberii, prawie że legalnych trasach przemytu narkotyków czy historii podmoskiewskich gangów z Luberca. I po każdym kolejnym felietonie o niewinnych (a są inne?) ofiarach niezabezpieczonych wybuchów jądrowych, o rosyjskiej mieszaninie niechlujstwa, obojętności, lenistwa i głupoty, o ludziach żyjących z groszowych zysków z transportu heroiny czy żyjących jak w średniowieczu mieszkańcach kręgu polarnego, zabijanych przez wódkę, jednak bardziej się boję niż mnie to śmieszy.
Warto przeczytać jako punkt odniesienia dla kryminałów Doncowej, Marininy i Polakowej.
#26
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 30, 2010
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2010, panowie, reportaz
- Komentarzy: 2
Jedna z tych książek z dzieciństwa, których się po latach szuka, pamiętając tylko, że był budynek z galeriami i z tych galerii wchodziło się do domów, a przed domem rósł kasztanowiec. A potem się po latach czyta i już-już się wsiąka w magię domu, którego zacinające się normalnie drzwi przenoszą bohaterów w czwarty wymiar, gdy jak wiadro zimnej wody oblewa czytelnika natrętna pedagogiczna nuta. A to student fizyki trafia do ogrodu Izaaka Newtona i uczy się o przyciąganiu ziemskim, lubiący fajerwerki 10-latek trafia w czasy Napoleona i dowiaduje się o ówczesnych materiałach wybuchowych, a po wybuchu leci w gwiazdy i ogląda z bliska konstelacje, zaś babcia kochająca kokoszki trafia do kurnika i jest szczęśliwa. Wszyscy przez cały czas szukają tytułowego pierścionka, który ginie pani Izabeli, niegdysiejszej gwieździe opery. I znajdują, bez specjalnych efektów. Oczywiście na końcu wszyscy bratają się na przyjęciu przy galeryjce, bo wszyscy się lubią i chętnie z sąsiadami spotykają.
Urocza książka dla dzieci (tym bardziej, że jedna z dziewczynek Złudnych ma na imię Maja), ale zgrzyta bardzo czytana nieco później niż w wieku lat piętnastu.
#25
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 29, 2010
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2010, dla-dzieci, panie
- Komentarzy: 4